poniedziałek, 26 sierpnia 2013

3. Maska



-Chodźmy już do domu – usłyszałam koło ucha chłodny, znudzony na potęgę i, gdybym go nie znała, powiedziałabym, że wręcz zrozpaczony głos.
Siłą woli powstrzymując się od głupiego uśmiechu, zachowałam powagę na twarzy i spojrzałam kątem oka na Sasuke. Mój partner wypowiadał tę kwestię już bodajże trzeci raz, mimo że w wielkiej, przesadnie ozdobionej sali znajdowaliśmy się zaledwie od pół godziny. Nie mówiąc już o tym, że i o pół godziny się spóźniliśmy. Teoretycznie więc, powinien być chyba zadowolony, że mamy już za sobą całą godzinę tej nudnej imprezy. Niestety, trafił mi się choleryk, którego nic nie jest w stanie zadowolić.
Widząc przechodzącą obok kelnerkę z tacą z kieliszkami – i grzecznie ignorując jej zaczerwienie spowodowane zapewne wyglądem Sasuke – zwinnym ruchem chwyciłam dwa trunki i przyjrzałam się zawartości. Szampan. Na pewno ardeński. Rocznik… no dobra, żartowałam, nie miałam pojęcia jaki, nie byłam aż takim koneserem. Zawierał alkohol, a to było dla mnie priorytetem i tylko to musiałam wiedzieć. Zanim oddałam kieliszek Sasuke, sprawdziłam jeszcze, czy aby na pewno nikt nie dodał tam jakiejś trucizny. Wprawdzie szansa na to, że ktoś zechce mnie otruć na takim zdarzeniu była dość wątpliwa, ale wiecie. Ostrożności nigdy za wiele. Zwłaszcza, gdy jest się Szeptaczem.
-Uchiha, zachowujesz się jak dziecko – stwierdziłam pogodnie, obracając się w jego stronę i wyciągając do niego dłoń z szampanem. Nie wyczułam w niej żadnej niebezpiecznej woni, wręcz przeciwnie; zapowiadał się całkiem przedni trunek. – Proszę.
Spojrzał na mnie potępiająco.
-Nie mów, że jesteś abstynentem – wywróciłam z udawaną rozpaczą oczami, ignorując jednocześnie pogardliwy wzrok jakiejś Szeptaczki, która przechodziła obok. Cóż, musiałam to przyznać, byłam najbardziej „rozebraną” osobą w tej sali, co zdecydowaną większość konserwatywnego Bractwa raczej gorszyło. Czyli osiągnęłam zamierzony efekt. – Inaczej nie przetrwasz tego wszystkiego, uwierz mi.
-Mam się upić? – zapytał cicho z kpiną w głosie, ale zdecydował się przyjąć alkohol z kwaśną miną. Patrzyłam z zawadiackim uśmiechem, jak przykłada szkło do ust i upija jeden łyk. Przez chwilę na jego bladej twarzy odmalowało się zaskoczenie, jednak szybko je zakrył. Dobrze wiedziałam, co mu chodziło po głowie; zdziwił się, że owy szampan jest taki smaczny. Ta, ardeński alkohol. Jeżeli jest jakaś rzecz, na której Szeptacze się znają, to właśnie na tym.
-To raczej nie byłoby mile widziane – odparłam na jego poprzednie pytanie. – Ale jak dla mnie nie ma sprawy, możesz nawet zaliczyć zgona. Zaniosę cię do domu na własnych barkach – zadeklarowałam z drwiącym uśmiechem.
Na te słowa zamilkł i nie powiedział nic więcej, jedynie wywrócił z rezygnacją oczami.
Przez kolejne piętnaście minut, gdy tak krążyliśmy wśród Szeptaczy i shinobi, nie odezwał się ani słowem, rozglądając się jedynie skupionym wzrokiem po sali. Nietrudno było zgadnąć, że szuka swojego brata. Kiedy nie byliśmy zajęci rozmową z poszczególnymi osobami – czyli kiedy ja nie byłam zajęta subtelnym obrażaniem ludzi i wjeżdżaniem na ich ego – wykorzystywałam tą sytuację i opowiadałam mu co nieco o Bractwie, aby czasem ludzie tutaj nie ukrzyżowali go społecznie.
Zdążyłam wyjaśnić mu, że na czele Bractwa stoją trzy rady – Rada Pierwsza, Rada Druga i Rada Trzecia, że każdej z nich przewodzi Główny Radny (Pierwszy, Drugi lub Trzeci zależnie od przynależności do Rady), że razem tworzą Najwyższą Trójkę, że to Pierwsza Rada pełni najważniejszą funkcję i razem z ardeńskim królem dzierży władzę w naszym kraju oraz że to do tej rady właśnie należę. Byłam w połowie tłumaczenia, że Trzecia Rada pełniła funkcję Sądu w państwie, gdy Uchiha bezczelnie mi przerwał i cicho spytał:
-Unikasz swojej przełożonej?
Z moich ust przestał wylewać się na chwilę potok słów, aby zmierzyć go groźnym spojrzeniem i… zakryć chwilowe zdziwienie. Do cholery, byłam świetną aktorką. Jeśli chciałam, nikt nie mógł odczytać moich prawdziwych intencji. Potrafiłam oszukać nawet samą Oreli, której, notabene, naprawdę starałam się teraz uniknąć. Jak ten drań to zauważył?
-O mój Boże, to mówi… – zadrwiłam, mrużąc jednocześnie oczy. – Czy ty w ogóle…
-Tak, słyszałem – wywrócił z irytacją oczami, po czym powiódł znudzonym wzrokiem po pobliskich twarzach. Jakieś dwie Szeptaczki stojące obok się zarumieniły. Zdziry. A do tego obrzydliwe zdziry, bo mogłam się założyć, że były o jakieś trzysta lat starsze od Sasuke, mimo że wcale na starsze nie wyglądały. – Rada Pierwsza, Druga, Trzecia, Najwyższa Trójka, Pierwsza rządzi, Trzecia sądzi, bla bla bla… to tej całej Oreli unikasz?
Och, naprawdę słuchał. Westchnęłam. Przejrzał mnie, nie było co dłużej tego ukrywać. Ale gdyby był na moim miejscu, też zapewne by jej unikał. Wiedziałam, że na pewno nie była wniebowzięta z powodu mojego spóźnienia. Zwłaszcza, że miałam towarzyszyć jej w oficjalnym otwarciu balu i innych strasznie nudnych rzeczach.
-Tak, właśnie jej – odparłam niechętnie.
-Interesujące… - usłyszałam chłodny, aczkolwiek nieco rozbawiony głos za plecami.
-Och, Oreli! – zapiałam z udawanym zachwytem, obracając się natychmiast z rozpromienionym uśmiechem. Rozłożyłam szeroko ramiona, jakbym chciała ją uściskać. – Zabawne, właśnie cię szukałam! O, witaj, Attika. Znacie już Sasuke? To on – wskazałam zamaszystym gestem na Uchihę, ignorując zarówno jego lekko zirytowane spojrzenie, jak i fakt, że niemal wylałam pozostałą zawartość czarki na mojego kompana.

***

Robienie wokół siebie zamieszania i zwracanie na siebie uwagi… jak to do niej pasowało. Wywróciłem oczami, zabierając jej na wszelki wypadek kieliszek z rąk i odkładając obydwa na tacę z przekąskami przechodzącego akurat kelnera. Zignorowałem jego mordercze, wrogie spojrzenie, po czym skierowałem swój wzrok na nowo przybyłą postać.
Prawdę mówiąc, nie tego się spodziewałem. Myślałem, że ta cała Pierwsza Radna, przywódczyni Bractwa będzie kimś starym. Tymczasem moim oczom ukazała się młoda, wysoka, smukła postać o oczach barwy… miodu? Nawet nie umiałem tego zdefiniować, bo pierwszy raz się z takim kolorem spotykałem. Włosy miała upięte w jakąś misterną fryzurę, subtelnie odsłaniającą mały, czarny tatuaż. Srebrna długa suknia do ziemi połyskiwała w świetle żyrandoli. Podobnie jak sukienka Mardi, nie miała ramion, odsłaniając tym samym opaloną skórę kobiety. Młode ciało i delikatna twarz mówiły, że Szeptaczka niewiele jest starsza od Hatake, jednakże mądre, poważne oczy temu przeczyły. Dopiero teraz miałem czas bliżej przyjrzeć się jej respiro stojącym dumnie tuż obok niej. Była to sporych rozmiarów śnieżnobiała tygrysica ze złotymi pręgami na sierści. Stwierdziłem z niezadowoleniem, że świdruje mnie uważnie tym swoim kocim wzrokiem.
-Oreli Calath – odezwała się Szeptaczka spokojnym, uprzejmym tonem. Ująłem jej wyciągniętą dłoń, przelotnie przypominając sobie o zakazie całowania w nią kobiet. Najwyraźniej tutaj kobiety witały się jak mężczyźni. – Miło wreszcie poznać drugiego z braci Uchiha.
Drugiego? Nie dane było mi jednak cokolwiek powiedzieć, ponieważ Mardi bezczelnie nam się wcięła, mówiąc tym swoim kpiącym głosem:
-O, nie wiedziałam, że znasz Itachiego.
Najwyraźniej Hatake miała gdzieś poważną atmosferę, jaka zdążyła się wytworzyć. Spojrzałem na nią karcąco kątem oka, mając nadzieję, że to zauważyła. Rany, dziewczyno, nie widzisz, że właśnie wymieniamy groźne spojrzenia?
-Mieliśmy okazję się poznać – odpowiedziała wymijająco Szeptaczka. Po chwili spojrzała na mnie z czymś na kształt troski. – Mam nadzieję Sasuke, że Mardi nie zdążyła ci tak bardzo zaleźć za skórę. Zrażanie do siebie ludzi to chyba jej prywatne hobby.
Jak mogłem zaprzeczyć? Nie wątpiłem, że młoda Hatake zdołała sobie przegwizdać u wielu osób z tym swoim ciętym językiem i tupetem. Na jej szczęście, u mnie sobie jeszcze nie nagrabiła, chociaż możliwe, że było to kwestią czasu. Jednakże po tylu latach wysłuchiwania pustych i nudnych komplementów od płci przeciwnej, jej złośliwości były niemal u mnie… mile widziane. Zawsze to jakieś urozmaicenie.
-Zauważyłem. Podobnie jak deptanie po nogach parterów podczas tań…
-SWOJĄ DROGĄ – zagłuszyła mnie Mardi podniesionym głosem, jednocześnie mierząc mnie gniewnym spojrzeniem. Nie mogłem powstrzymać drwiącego uśmieszku. – Co nas ominęło?
-Myślę, że dokładnie wiesz co – odparła kobieta, zaplatając dłonie na piersi i patrząc krytycznym wzrokiem na swoją podopieczną. – Jakiś sensowny powód usprawiedliwiający twoje spóźnienie?
-Ee… Sasuke nie mógł dobrać szminki, która podkreśliłaby kolor jego oczu? No dobra, żartowałam – mruknęła niemal jak naburmuszone dziecko, widząc karcące spojrzenie zarówno moje jak i Calath. – Miałam mały problem ze złodziejami, ale już wszystko pod kontrolą. Ucierpiały jednak te wszystkie akta i dokumenty.
-Najwyraźniej nie tylko one – mruknęła tygrysica z pretensją, patrząc na jej świeży opatrunek i ranę na twarzy starannie zakrytą pudrem czy tam podkładem.
-Hej, może trochę delikatności? – krzyknęła dziewczyna, zamaszystym gestem przykładając sobie dłoń do serca i świdrując respiro zranionym wzrokiem.
-Mniejsza z tym – machnęła dłonią Oreli. – Wiesz, co oznacza dla ciebie zniszczenie tych akt?
-Spisywanie wszystkiego od nowa – westchnęła z przesadną rozpaczą Mardi, a jej ramiona opadły. – Wiesz, mogę dostarczyć ci to za… no nie wiem… jakiś tydzień? – zaproponowała, uśmiechając się olśniewająco do swojej mistrzyni i mrugając przy tym oczami. Podobnie jak mnie, Calath w ogóle nie zmiękczył ten wzrok.
-Zabawne, Hatake – stwierdziła z delikatnym uśmiechem, kręcąc głową. – Widzę je jutro rano na biurku. Nie będę was już dłużej zatrzymywać. Jeżeli to już wszystko, to życzę wam miłego…
-Właściwie to nie – przerwała jej Mardi, po czym dodała  swobodnym, zrelaksowanym głosem: - Tak się ostatnio zastanawiałam… Czy drugi Szeptacz może odebrać innemu Szeptaczowi jego moc?
-Co za durne pytanie – burknęła z irytacją biała tygrysica i machnęła swoim kudłatym łbem. – Oczywiście, że nie. Nawet nie ma takiego Szeptu.
-A-aha…
-Mardi… - Oreli przyłożyła wierzch dłoni do czoła i przymknęła oczy. Ja również domyślałem się, co się stało. No bo proszę was, chyba tylko Mardi potrafiła dokonać czegoś niemożliwego. I to wcale nie był komplement. – Tylko mi nie mów, że w jakiś niemożliwy do wytłumaczenia sposób w okolicznościach, których zapewne nie chcę znać, straciłaś swoją moc, której z logicznego punktu widzenia stracić nie mogłaś…
-No cóż… - brunetka uśmiechnęła się, zapewne po to, aby udobruchać swoją przełożoną. – No właśnie straciłam.
-Hatake!
-No co, to nie moja wina! Dzisiaj, jak chciałam w nocy pieprznąć tej szmacie, to nie mogłam jej użyć.
-Błagam cię, nie klnij w mojej obecności. Kiedy ostatni raz jej używałaś? – zapytała kobieta, najwyraźniej siląc się na spokój.
-Nie wiem… tydzień temu? – wzruszyła ramionami, a mi coś kliknęło w głowie. Tydzień temu… - Wcześniej nie miałam potrzeby.
-To może mieć związek z odblokowaniem chakry? – postanowiłem się wciąć.
Obydwie kobiety zamilkły i spojrzały na mnie z nieukrywanym zdumieniem. Respiro również zwróciły na mnie swoje ślepia, przypatrując mi się uważnie, jakby widziały mnie po raz pierwszy w życiu. Zastanawiałem się, czy nie palnąłem jakiejś oczywistej głupoty, ale słowa Oreli rozwiały moje wątpliwości.
-To ma ogromny związek z odblokowaniem chakry – stwierdziła i pokiwała z uznaniem głową. – Nie tylko z wyglądu jesteś podobny do brata. A teraz, moja droga, może mi zdradzisz, z jakich to arcyważnych powodów odblokowałaś swoją chakrę? Bo zakładam, że takie są, skoro zdecydowałaś się wyrzucić w błoto pracę Najwyższej Trójki.
Brzmiała miło i przyjaźnie, ale nawet ja wyczułem, że pod jej głosem kryje się dużo więcej. Wręcz czuć było bijący od niej gniew na uczennicę. Która, swoją drogą, nic sobie z tego nie robiła. Dziewczyna wzruszyła tylko ramionami i prychnęła dumnie:
-Potrzebowałam. A co, nie można mieć chakry i mocy jednocześnie?
-Nie! Myślisz, że blokowaliśmy ci chakrę dla naszych własnych widzimisię? To są dwie różne energie, różniące się od siebie zarówno postacią, składem jak i charakterem działania. Wykluczają się wzajemnie. Kiedy odblokowujesz jedną, druga blokuje się automatycznie. Nie wiem, jak to zrobiłaś, ale w momencie, w którym odblokowałaś chakrę, której notabene w ogóle nie umiesz wykorzystywać…
-Umiem zrobić klona – mruknęła z niezadowoleniem Mardi. Oreli puściła jej słowa mimo uszu.
-…Zablokowałaś jednocześnie moc Szeptacza.
-Chwila – znów się wciąłem. – Skoro nie masz mocy od tygodnia, to niby jak pozostawiłaś wtedy Ino w jej ciele?
-Nie używałam wtedy mocy – odparła. – Akurat to jedna z cech należna każdemu Szeptaczowi. Więc co, już nigdy nie będę mogła jej używać? – tym razem dziewczyna spoważniała i zwróciła swoje błękitne, uważne oczy w stronę mentorki. Świetnie to ukrywała, ale widziałem to: bała się, że już nie odzyska mocy. Oreli westchnęła.
-Nie, ciągle ją masz. Ale na powrót będziemy musieli zablokować ci chakrę. Na szczęście blokadę za drugim razem będę mogła wykonać sama. Musimy z tym jednak poczekać, póki co, musisz się przemęczyć do jutra.
-Cały dzisiejszy wieczór i noc bez ani krzty mocy, za to z chakrą, którą gówno umiem zrobić? Uroczo – stwierdziła radośnie brunetka (póki pamiętam, Soli, dzięki za tę uwagę :3 Zawsze myślałam, że to szatyni mają czarne włosy :O Całe życie w kłamstwie… xD – dop. aut. ), klaskając w dłonie. – To będzie najlepszy czas w moim życiu. Starajmy się w ogóle nie zwracać uwagi na to, że ponad połowa gości wzięła sobie za punkt honoru zabicie mnie, a teraz mają po temu wspaniałą okazję…
Może to i brzmiało, jakby się bała o swoje życie, ale wiedziałem, że jest to jej kolejny temat do żartów i nie robi na niej zbytniego wrażenia. Wręcz przeciwnie, cała sytuacja ją cholernie bawi. Tak mogła się zachować tylko ona. Zakpić sobie z niebezpieczeństwa jakie jej grozi? Dlaczego by nie.
-Z twojej winy – oznajmiła wyniośle starsza kobieta. Zapewne chciała jeszcze jakoś skarcić swoją uczennicę, gdy jej wzrok utkwił gdzieś w oddali. Zaciekawiona Mardi również powędrowała za jej spojrzeniem, a jej usta rozciągnęły się w wesołym uśmiechu.
-Czyżby to dowódca Viori zmierzał w naszą stronę? – zapytała retorycznie Guinevere, a w jej głosie dało się dosłyszeć śmiech. Spojrzałem na nią ze zdziwieniem. Tak rzadko się tego wieczoru odzywała, że niemal zdążyłem zapomnieć o jej obecności.
-W rzeczy samej – Mardi klasnęła z zachwytem w dłonie, za co otrzymała karcące spojrzenie Oreli. – Cudownie. Oreli, będziesz tak miła i przedstawisz go Sasuke? Chyba właśnie dostrzegłam mojego nocnego gościa – rzeczywiście, ona również zapatrzyła się przed siebie. Gdy zwróciłem oczy w tamtą stronę, dostrzegłem wysoką, rudowłosą kobietę o ostrych rysach, która miała zabandażowaną prawą rękę. – Zaraz wracam, Uchiha. Gadać po ardeńsku raczej nie potrafisz, więc chociaż postaraj się ładnie wyglądać, dobra?
Chwila… ona chciała mnie tu zostawić? Nim zdążyłem głębiej się nad tym zastanowić, a tym bardziej cokolwiek powiedzieć, Mardi ruszyła pełnym gracji krokiem w stronę Szeptaczki, z respiro drepczącą dumnie za nią. W międzyczasie wyminęła się z domniemanym dowódcą, zamieniając z nim kilka słów. Nie mogłem usłyszeć co mówią, widziałem jedynie jej drwiący uśmiech i roziskrzone oczy oraz pobłażliwy wzrok tego drugiego. Po chwili przyłożyła sobie dłoń do serca, jak to miała w zwyczaju, i odeszła w stronę rudowłosej kobiety.
Cudownie.

***

-…Wiście, z chęcią zatańczę z takim wspaniałym wojownikiem jak pan! – krzyknęłam z emfazą. – To moje marzenie.
-Mardi, czy powinienem to odebrać jako kpinę? – zapytał Viori, jednak w jego oczach widziałam rozbawienie. To był jeden z moich ulubionych dowódców. Przy nim zawsze mogłam pozwolić sobie na trochę więcej. Zdążyłam sobie u niego nabić parę plusów.
-Ja i kpina? W życiu. Gdzież bym śmiała! – odpowiedziałam, udając wielce oburzoną i przykładając prawą dłoń do serca, po czym uśmiechnęłam się zadziornie, jednocześnie odwracając się i znów maszerując w stronę mojego celu. Dobiegł mnie jeszcze drwiący śmiech Viori’ego. Wróciłam myślami do mojej napastniczki.
-Wiedziałam, że będzie ruda – mruknęłam cicho do kroczącej obok mnie Guinevere. Nie widziałam tego, ale mogłam się założyć, że właśnie wywróciła oczami, jednak pozostawiła moją wypowiedź bez komentarza.
A więc kto mnie napadł dziś wieczorem? Szanowna Lorelei Severe, Szeptaczka Pierwszej Rady. Nie znałyśmy się zbyt dobrze, jednak zawsze miałam ją za dosyć rozważną osobę. W końcu stała na czele wszystkich Obrońców, czyli jakby takiego odpowiednika ziemskiej policji. Ponadto była jedną z niewielu Szeptaczy, którzy w pełni korzystali ze swoich możliwości.
To było coś, co najbardziej irytowało mnie w naturze Szeptaczy. W rzeczywistości, tylko niewielka ich ilość była dobrze wyszkolona w zakresie swojej mocy. Po prostu… nie używali swoich umiejętności. Mam na myśli, korzystali z nich, ale do takich banalnych czynności jak otwieranie drzwi czy zapalanie świeczek. Nie mogłam tego zrozumieć. To było takie… marnowanie się. Drzemała w nich ogromna moc, taka potężna siła, a oni po prostu byli zbyt leniwi, aby nauczyć się nią dobrze posługiwać. Zamiast tego woleli siedzieć na dupie, nie brudzić rączek i cwanić się, jacy to oni nie są cudowni, wielcy i silni, każąc zwykłym ardeńczykom odwalać całą robotę i im usługiwać. Ale mi kurwa siła! Mrożenie sobie drinków – nie no, jestem pod wrażeniem.
W przeciwieństwie do nich, ja – i niewielki odsetek innych – nie spoczywałam na laurach. I wiecie co? Z ręką na sercu mogłam powiedzieć, że mimo iż miałam dopiero siedemnaście lat – notabene, byłam najmłodszą Szeptaczką w Bractwie – byłam lepsza od niejednego dwustuletniego Szeptacza i spokojnie, bez wysiłku mogłabym go pokonać. To przykre, że nasza rasa tak się stoczyła.
Wróciłam myślami do domniemanej napastniczki, kątem oka zauważając szwędającego się wokół sporego serwala. Stała odwrócona do mnie tyłem, w towarzystwie jakiejś innej dwójki Szeptaczy, których ledwo co kojarzyłam. Jeden z nich na pewno należał do Trzeciej i chyba zastępował jakiegoś sędzię, z kolei ten drugi… tego widziałam zaledwie kilka razy na jakichś zebraniach, na których specjalnie się nie udzielał.
-Ciekawe, co jej zrobiłam – zastanowiłam się na głos.
-Może jej kogoś zabiłaś – zaproponowała kotka.
-Może – wzruszyłam ramionami, ucinając dyskusję i tym samym docierając do kobiety.
Założyłam na twarz maskę złożoną z drwiącego spojrzenia i szerokiego, cynicznego uśmiechu, po czym postukałam Lorelei palcem w ramię.
Nawet nie wiecie, jakim balsamem dla oczu było jej zaskoczenie, a po chwili prawdziwe przerażenie, gdy odwróciła się w moją stronę. Oczywiście natychmiast zakryła te niezbyt pozytywne uczucia uprzejmym uśmiechem, jednak o kilka sekund za późno. Wystarczyło, abym miała nad nią teraz psychiczną przewagę. Czy to nie zabawne? Jeśli dobrze liczyłam, byłam jakieś trzydzieści trzy lata młodsza.
-Mardi… - speszyła się nieco kobieta, rzucając ukradkowe spojrzenie w stronę swoich towarzyszy, którzy wykazywali raczej wątłe zainteresowanie moim pojawieniem się. – Witaj…
-No witaj – odparłam wesoło, po czym również spojrzałam na pozostałą dwójkę Szeptaczy. – Witam również panów! Mam nadzieję, że w niczym nie przeszkodziłam?
-Ależ skąd – zapewnił mnie długowłosy blondyn, pochodzący, jak wcześniej ustaliłam z Trzeciej Rady. Wyglądał na kogoś, kto nareszcie dostrzegł marną szansę na jakąś rozrywkę. Spokojnie, skarbie, nie zawiodę cię.
-Jak miło cię widzieć… - odezwała się niemrawo, kobieta, rzucając dyskretnie okiem na swoją uszkodzoną rękę.
-Nie wątpię – zaśmiałam się sztucznie, jednocześnie chwytając dwa kieliszki z tacy przechodzącego obok kelnera i podając jeden Szeptaczce. Przyjęła go ostrożnie zdrową ręką, jakby się bała, że go zatrułam. Spokojnie, Severe, nie uciekam się do takich brudnych zagrywek. – Ciebie również. Nie spodziewałam się ciebie tutaj. Co robisz na balu dla elity? – dodałam, patrząc na nią z niby niewinnym zaciekawionym uśmiechem i upijając jeden łyk.
Zarumieniła się. Siłą woli powstrzymałam parsknięcie śmiechem, gdy nieco skrępowana spojrzała na dwójkę pozostałych Szeptaczy, bezczelnie szczerzących do niej zęby i niemal jawnie okazujących swoje rozbawienie. Wyglądało na to, że znalazłam sobie całkiem wdzięczną widownię.
-Jestem w Pierwszej Radzie – stwierdziła obłudnie słodkim tonem.
-Żartujesz! – otworzyłam szeroko oczy. Upiłam kolejny łyk, delektując się zarówno smakiem wina jak i jej zażenowaniem. – Naprawdę? Nawet nie wiedziałam. No ale cóż ci się stało w rękę, kochana? – wskazałam na jej obandażowaną dłoń na temblaku.
-Och, to długa historia! – machnęła lekceważąco dłonią, śmiejąc się jednocześnie perliście i udając niezwykle zrelaksowaną. – Długo by opowiadać…
A więc tak się chcesz bawić? Ależ proszę. Uśmiechnęłam się drapieżnie. Gierki słowne były akurat moją mocną stroną. Musiałam wygrać tą partię.
-My chętnie posłuchamy – zadeklarowałam ochoczo, patrząc jednocześnie na mężczyzn moim najbardziej ponętnym spojrzeniem. – Mam rację, panowie?
-Oczywiście – potwierdził z rozbawieniem blondyn i spojrzał pytająco na milczącego dotąd kompana.
-Z przyjemnością – dodał cicho tamten, ale w jego głosie również dosłyszałam wesołość.
-Och, no dobrze – uśmiechnęła się szeroko Lorelei, udając delikatnie zawstydzoną. Jakby rozmawiała z najlepszymi przyjaciółmi. – Ależ jesteście uparci! No więc, niedawno zafascynowała mnie wspinaczka skałkowa. Wiesz, teraz, w Ardenii robi się strasznie popularna. No ale co pochodzące z tego dziwnego wymiaru Ziemi nie robi się teraz popularne… Postanowiłam więc spróbować sama, jednakże wielka niezdara ze mnie. Wspinając się na górę, pośliznęłam się na jednym z tych stoków, i cóż… oto są rezultaty!
Otworzyłam szerzej oczy i poczułam, jak moje usta mimowolnie rozchylają się w kpiącym, szyderczym uśmiechu.
-Pośliznęłaś się? – spytałam z drwiną i powątpiewaniem, z ledwością powstrzymując się od śmiechu. – I tak uszkodziłaś rękę? Bo się pośliznęłaś?
-Cóż, to idiotyczne, ale… tak – wzruszyła bezradnie ramionami i zaśmiała się, rzucając nam przepraszający wzrok. Parsknęłam śmiechem.
-Niezwykłe, Lorelei… - No dobra. Koniec tych miłych gierek i udawania najlepszych przyjaciółek. Starłam z ust uśmiech, mierząc tym razem kobietę uważnym, pogardliwym spojrzeniem, po czym odezwałam się oschłym, zimnym głosem: - Gips wygląda na całkiem świeży. Wspinałaś się może dziś w nocy, o czwartej nad ranem?
Szeptaczka uchyliła na chwilę usta, jakby coś chciała powiedzieć, po czym szybko je zamknęła. Jej twarz, wcześniej ciągle się rumieniąca i czerwieniejąca, teraz zdawała się stracić wszystkie kolory. W naszym małym towarzystwie zapadła cisza. Pozwoliłam jej trwać i delektować się nią przez kilka sekund, zanim zdecydowałam się przerwać ją drwiącym prychnięciem.
-Uważaj, Lorelei – zanuciłam pod nosem, niby niewinnym wzrokiem wpatrując się w moją nocną napastniczkę. Miałam nadzieję, że usłyszała w moim głosie ostrzeżenie. – Góry potrafią być naprawdę niebezpieczne. Teraz ci się poszczęściło, ale następnym razem… kto wie, jak to się skończy.
-Raczej nie będę próbować ponownie – uśmiechnęła się do mnie słabo. – Wolę żyć w zgodzie z naturą.
-To świetnie. Tylko czy ona chce żyć w zgodzie z tobą? – puściłam do niej oko, po czym roześmiałam się wesoło. Ach, ludzie i ich reakcje! Najlepsze widowisko, jakie dane było mi kiedykolwiek oglądać. – Mam nadzieję, że jeszcze się zobaczymy, Lorelei. Tymczasem, muszę szanowne towarzystwo opuścić. Mój partner na pewno się niecierpliwi…
Obróciłam lekko głowę do tyłu, po czym natychmiast zbladłam, widząc towarzystwo Sasuke. Och, uroczo…
-Do zobaczenia – rzuciłam krótko do Szeptaczy z czarującym uśmiechem, po czym szybkim krokiem udałam się w stronę Uchihy, obok którego stał mój drogi przyjaciel i bynajmniej nie mówiłam tu o Oreli ani o Viorim. Jeśli były jeszcze jakiekolwiek szanse na uratowanie biednego umysłu Sasuke, powinnam działać jak najszybciej. Lika, zaraz zginiesz…

***

Przyglądałem się ze zrezygnowaniem, jak Mardi odchodzi dumnie w stronę rudowłosej kobiety i przeklinałem ją w myślach za pozostawienie mnie tu z parą Szeptaczy. Usłyszałem, jak opiekunka dziewczyny uprzejmie przedstawia mnie nowoprzybyłemu, więc znudzonym gestem podałem mu dłoń i uścisnąłem, wciąż jednak wpatrując się w odchodzącą Hatake. Niemal machinalnie odpowiadałem na pytania zadawane moim pokaleczonym ojczystym językiem przez Vioriego, bo myślami byłem całkiem gdzie indziej.
Zabawne. Zaledwie tydzień temu mi się przedstawiła, a miałem wrażenie, jakbyśmy znali się co najmniej od kilkunastu lat. Czasami wydawało mi się, że znam ją nawet lepiej od przykładowo Sakury albo Naruto. Mimo że z początku zdawała się być taka chaotyczna i zaskakująca, powoli coraz częściej odgadywałem, co zrobi w danej chwili i jak się zachowa. Naprawdę, była przewidywalna w tej swojej nieprzewidywalności. Zwłaszcza, że traktowała życie jak deski teatru, a ludzi jak widownię. Czy raczej marionetki.
Momentami, przez tą swoją żywość i nadpobudliwość przypominała mi Naruto. Tyle że u Uzumakiego były to cechy pierwotne, narodzone same z siebie. Były integralną częścią jego jestestwa. Natomiast ona… ona grała. I to bardzo dobrze. Każdy jej ruch, każdy przejaw nadpobudliwości był starannie przemyślany, drobiazgowo dobraną maską mającą za zadanie ukryć inne rzeczy. Te prawdziwe emocje.
Wiedziałem to, bo… no cóż, ja również się w taką maskę bawiłem. Z tą różnicą, że moja składała się raczej z wrogości, chłodu i obojętności. Kto wie, czy jej sposób ukrywania emocji nie był skuteczniejszy?
Teraz, gdy docierało do mnie, że to wszystko jest tylko grą, systemem obronnym wręcz, zaczynałem patrzeć na nią z nieco innej perspektywy. Nie mogę powiedzieć, że od razu stała się moją najlepszą przyjaciółką, ale… rozumiałem ją nieco lepiej. Jej zachowanie przestawało mnie tak bardzo drażnić. A ona najwyraźniej też w mojej obecności czasem się zapominała. Wydawała się być wtedy nieco… milsza, bardziej ludzka. Bardziej otwarta i przyjazna. Niemalże… urocza na ten swój lekko szalony i zaskakujący sposób.
-Ale zaraz ją zjedzie… - odezwał się zafascynowany szept przy moim uchu. Zmobilizowałem wszystkie swoje siły, aby powstrzymać automatyczny odruch przywalenia osobie, która za mną stała. Do cholery jasnej, czy ten ktoś nie wie, że nie wolno podchodzić od tyłu jakiegokolwiek shinobi, bo można przez to zginąć? Zresztą kto miał taką czelność, aby do mnie podejść?
Odwróciłem się gwałtownie do tyłu z gniewem malującym się w oczach. Zazwyczaj takie spojrzenie wystarczało do odstraszenia każdego, z kim nie miałem ochoty rozmawiać (no, wyjmując fanki, na nie nic nie działało). Jednakże postać stojąca za mną była zbyt zajęta wpatrywaniem się z zainteresowaniem w Mardi i jej rozmówczynię, aby zwrócić uwagę na mój morderczy wzrok.
Od razu rozpoznałem, że owy człowiek jest Szeptaczem. Zdradził go wielki, brązowy, wyglądający dosyć groźnie jastrząb wbijający się ostrymi szponami w jego ciemne, umięśnione ramię. Ciemne bo, cóż… Szeptacz był czarnoskóry. I najwyraźniej w ogóle nie przejmował się czymś takim jak „elegancki strój na bal”. Miał na sobie jedynie luźne bojówki koloru khaki oraz czarną bluzkę na ramiączkach. Dodatkowo jego uwagę przyciągało setki, tysiące nawet nie dredów, ale zwykłych warkoczyków, związanych na karku w grubą kitkę i sięgających aż do pasa.
-Kim ty, do cholery, jesteś? – warknąłem niezbyt przyjaźnie. Tamten w ogóle nie zwrócił na to uwagi, wciąż patrzył z zaintrygowaniem i fascynacją na Hatake i jej rozmówczynię.
-O, patrz! – rzucił do mnie ożywionym głosem, zupełnie ignorując moje pytanie i wskazując niezbyt kulturalnie palcem na dwie Szeptaczki. – Widziałeś?
-Niby co? – burknąłem urażony. Nie znałem tego Szeptacza, ale już zdążył mnie zirytować. Byłem Uchihą, do cholery. Mnie się nie ignorowało. Za to nieco satysfakcji dała mi świadomość, że o kilka centymetrów przewyższałem mężczyznę. Spojrzałem na niego z góry, jednak tamten zdawał się być w innym świecie.
-Severe dotknęła ręką szyi – wyjaśnił pospiesznie. – Właśnie w jakiś sposób skłamała. O, a widzisz tę lekko wysuniętą wargę Mardi? Ona już wie, że Severe łże jak pies.
Na litość boską, co to była za chora sytuacja? Niby skąd on mógł wiedzieć, że po tym, iż dotknęła ręką szyi, skłamała? I dlaczego mnie o tym informował?
-Aha, Severe bawi się swoim kieliszkiem – relacjonował dalej, w ogóle niewzruszony moją wyraźną niechęcią. – Jest nieźle zestresowana. A właśnie, wiesz może, czy ten koleś w masce i z białymi włosami to stary Mardi?
Rozejrzałem się ze zdziwieniem po okolicy, ale nigdzie nie dostrzegłem Kakashiego, a to na pewno o nim mówił czarnoskóry. Najwyraźniej musiał widzieć go wcześniej.
-Nie twój interes – warknąłem, po czym nie mogąc się powstrzymać, dodałem z wrednym uśmieszkiem: - Bambo.
Nigdy nie byłem rasistą i naprawdę nie miałem nic do czarnej rasy. Jednak Szeptacz obok mnie zaczynał działać mi na nerwy. Przeniósł na mnie spojrzenie, mrużąc groźnie oczy. Wyraźnie nie spodobała mu się nadana mu ksywka. Cóż, chyba nikomu by się nie spodobała. Odpowiedziałem mu pogardliwym i pełnym wyższości wzrokiem. Przez chwilę miałem wrażenie, że ten się na mnie rzuci lub mi przywali, ale nie. Albo się powstrzymał, albo od początku nie miał takiego zamiaru.
-Wiesz, nie lubię cię – syknął wreszcie. – Jesteś bezczelny, arogancki, masz zawyżoną własną samoocenę, a twoja lewa brew jest bardziej zakrzywiona od prawej. Nienawidzę asymetrii.
-Co? – wykrztusiłem. A ja dziwiłem się, że Mardi jest taka niecodzienna. Jeżeli od dziecka przebywała w mniej więcej takim towarzystwie, to podziwiałem ją za trzymanie się zdrowych zmysłów.
-Nie zauważyłeś? Twój brat musi dostawać szału na jej widok, od razu widać, że ma pedantyczne zapędy. Chociaż… - odchylił się lekko do tyłu, jakby chciał objąć wzrokiem całą moją postać. – Przyznam, że trudno cokolwiek z ciebie wyczytać. Z twojego brata też. Właściwie to obu was nie lubię. W ogóle nie macie uczuć na wierzchu.
-Ojej, bardzo przepraszam – mruknąłem ironicznie. Ku mojemu przerażeniu, murzyn wziął to na poważnie.
-W porządku, nie twoja wina… Oh, patrz! – nagle obrócił mnie w stronę rudowłosej i Mardi, ciągnąc mnie za ramię. Czym prędzej wyrwałem się z jego uścisku, warcząc pod nosem, ale posłusznie odwróciłem głowę we wskazanym kierunku. Sytuacja rzeczywiście trochę się zmieniła. Obydwie starły uśmiechy z twarzy i mierzyły się spojrzeniami: Hatake chłodnym i złowrogim, natomiast Severe… tak, to musiał być strach.
-Co? – burknąłem do Szeptacza. Miałem ochotę powiedzieć mu, aby poszedł się pieprzyć, jednak ciekawość zwyciężyła. – Mardi po prostu trochę się wkurzyła, to wszystko.
Spojrzał na mnie jak na idiotę, po czym prychnął śmiechem. Nie użyj na nim Mengekyo Sharingana, nie użyj… powtarzałem sobie w myślach. Moim oczom ukazał się ubrany na czarno kelner, niosący na jednej dłoni tacę z trunkami. Nie był to ten sam szampan, który wręczyła mi Mardi – ciężko mi było to przyznać, ale naprawdę mi smakował – jednak byłem tak zdesperowany, że chwyciłem go bez namysłu. Hatake najwyraźniej miała rację, że inaczej nie da się tego przeżyć. Siłą woli powstrzymałem się, aby nie wypić krwistoczerwonego napoju duszkiem.
-Mardi nie jest wkurzona, wręcz przeciwnie – uświadomił mnie Pan Warkoczyk. – świetnie się bawi. Nie widzisz tych zmarszczek i uniesionych policzków, gdy się uśmiecha? To prawdziwy uśmiech, ma sporo frajdy. Wiesz, ona uwielbia wdawać się w dyskusje i bójki – poinformował mnie nagle. W życiu nie widziałem dziwniejszego człowieka.
-Wiem – odparłem chłodno. – Niedawno miała małe starcie z moją… koleżanką.
-Przeżyła? – zapytał z ciekawością czarny. Nie kpił sobie, pytał poważnie.
-Nie doszło do walki.
-A to ciekawe… co ją powstrzymało?
-Powiedziałem jej, żeby przestała – burknąłem niechętnie. Ta ciekawość mężczyzny była cholernie dziwna i cholernie irytująca.
-I posłuchała?! – wybałuszył na mnie oczy, po czym potrząsnął głową, wprawiając w ruch swoje warkoczyki i wzruszył ramionami. – Dziwne, zazwyczaj to ją tylko bardziej zachęca. Oj, źle… - jęknął nagle. W tym samym momencie dziewczyna obróciła się w naszą stronę, a mina jej zrzedła. Może był to efekt refleksów żyrandoli, ale dałbym głowę, że Hatake zbladła. Uniosłem pytająco brwi. Mężczyzna westchnął, ale zdecydował się wytłumaczyć. – Młoda chyba szykuje mi mały ochrzan. Pewnie myśli, że zniszczyłem ci psychikę. Miłych beznadziejnych godzin balu, Uchiha. Nadal cię nie lubię.
-Chwila – warknąłem, zatrzymując go przed odejściem, a on spojrzał na mnie ponaglająco. Widocznie chciał uciec Mardi, która była coraz bliżej. – Ty chociaż wiesz, kim ona jest?
-Oczywiście – odparł ze śmiertelną powagą. – To moja przyjaciółka.

***

Witam serdecznie wszystkich czytelników <3 Przepraszam, że tak długo zwlekałam z dodaniem rozdziału, ale musiał przejść gruntowne poprawianie i po prawdzie, nie jestem do końca z niego zadowolona (ale uwierzcie mi, i tak jest o niebo lepiej niż wcześniej) xD Ponadto miałam niespodziewane odwiedziny dalekiej rodziny i brakło mi na cokolwiek czasu, co też zapewne widać po moich okropnych opóźnieniach w komentarzach ;_;
No więc… oto mamy bal, a przynajmniej początek. Obawiam się, że zawiodę wszystkich czytelników, którzy spodziewali się czegoś spektakularnego :<
Anayanna, miałaś rację – nie zmieszczę się z balem w jednej notce, chociaż próbowałam xD To takie przykre…
Sheeiren, zanim mnie zabijesz :D Wybacz, kochana, wiem, że czekasz bardzo, aż się pojawisz, i obiecuję, że w następnej notce będziesz na 100% xD
Soli, kochana, już nadrobiłam, tym razem komentarz tak późno z mojej winy ;_; A swoją drogą gg faktycznie nie informuje, bo sprawdzałam i żadnej wiadomości nie miałam :<
PS: Przyznaję się bez bicia, rozmowa Mardi i Lorelei jest wzorowana na pewnej scenie z filmu. Jeżeli ktoś zgaduje, z jakiego, to niech wie, że ma zajebisty gust filmowy <3
Co jeszcze... ah, tak. Ankieta. Jak wiecie, wygrała narracja pierwszoosobowa, z czego, muszę przyznać, dosyć się cieszę :3 No, a teraz idę na odwyk od słowa narracja, bo już mi się w żołądku przewraca xd
No, moi kochani, to by było na tyle chyba. Trzymajcie się i do następnej notki ;*

36 komentarzy:

  1. Lie on the ground.
    Try not to cry.
    Cry a lot.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cry a lot.
      Chciałam dostąpić zaszczytu bycia pierwszym ;c

      Usuń
    2. Kochana wiedz, że gdybym tylko wiedział w jakim mieście mieszkasz wybiegł bym z domu i zaczął cię szukać.

      Od co wyszedł bym na zboczenca którym jestem lub na psychola...którym jestem.
      Co do notki to ... no właśnie nie mam pytań.
      Nie wiem dlaczego ale czuję, że ta notka tylko robi mi smaka na następną (tak jakbym wypił szklankę słodkiej wody wiedząc, że już niedługo będę pił z butelki).
      Oczywiscie nie znaczy to,że jest zła bo uwierz jest dobra a nawet lepiej.
      Co do czasu dodania: Nie ma to jak notka o 2-3 nad ranem.
      Oczywiście gdyby nie to, że akurat miałem nockę w RPG to nigdy bym jej nie zauważył
      tak więc wiedz, że przeczytałem ją odrazu (jeśli tak można nazwać 1-2 h) po dodaniu.
      A jako, że na telefonie nie mogę komentować to poprostu poddałem się z byciem pierwszym ale jakże miła niespodzianka mnie spotkała:)
      Cóż jeszcze można by tu (przyzwoitego) napisać?
      No nic pozdrów rodzinę i trzymaj się.






      Czuwam , Dorsv



      PS.Czuję, że nawet jeśli starałem się napisać coś długiego to nie wyszło bo za chwile Soli Anayanna albo jakieś inne blogerskie bóstwo przyjdzie i przyniesie ze sobą zagłade w postaci kilometrowego komentarza:) (te dwie panie też pozdrawiam)

      Usuń
    3. wcieło mi część komentarza którym opisywałem nasze spotkanie
      idę się powiesić mam nadzieję, że z piekła też można czytać twoje notki :((((

      Usuń
    4. See comments of Dorsv and Anayanna.
      Try not to cry.
      Cry a lot.

      Oh tak, nie ma to jak dobra, zdrowa notka tuż nad ranem :D
      Hehehe, przykro mi, Ana, Dorsv zawsze jest pierwszy ^^
      Oczywiście, że z piekła można czytać moje notki, mam tam zarezerwowane miejsce dla VIP-ów :D Niemniej nie wieszaj się. Będzie mi wtedy smutno :<
      A długie komentarze to nie obowiązek, mnie cieszą w cholerę nawet takie dwuzdaniowe *-* Dziękuję za komentarz i również pozdrów rodzinę :3

      Usuń
  2. Nawet nie wiesz jaka jestem teraz zadowolona. Nie tylko dlatego, że cudownego, poniedziałkowego poranku (dobra już południa) mogę czytać twoją notkę, nie tylko dlatego, że poprawiła mi humor, nie tylko dlatego, że jak zawsze była zajebista. Otóż dlatego, że.. jak nigdy wcześniej wyłapałam w niej kilka błędów! YOU MADE MAY DAY! Żadne literówki, zwykłe przerzuty na narrację trzecioosobową, oto one:
    - Zastanawiałem się, czy nie palnąłem jakiejś oczywistej głupoty, ale słowa Oreli rozwiały jego wątpliwości.
    - Świetnie to ukrywała, ale czarnowłosy to widział: bała się, że już nie odzyska mocy.
    - kto nareszcie dostrzegł jakąś marną szansę na jakąś rozrywkę - o tu akurat powtórzenie 'jakąś'
    - odezwał się zafascynowany szept przy jego uchu
    Dobra, no to tyle, ale ile mam z tego satysfakcji xD
    A teraz przejdę do notki. Tym razem to ja na ciebie nakrzyczę za ten dopisek na dole - narzekasz niepotrzebnie, bo notka jak zwykle powala. Nic spektakularnego? Mardi cała jest spektakularna i na prawdę mówię z ręką na sercu, że poziom rozdziału nie odbiega od zwykłej, zajebistej normy. Powiem nawet, że gdybym posiadała jakiś zajebistometr, to twoje opowiadanie miało by max punktów zajebistości xD
    Hmm teksty, które mnie rozwaliły:
    - Sasuke nie mógł dobrać szminki, która podkreśliłaby kolor jego oczu
    - a twoja lewa brew jest bardziej zakrzywiona od prawej. Nienawidzę asymetrii. - a to jest poprostu mistrz nad mistrzami, padłam normalnie xD
    Dużo osobistości spotykamy w tym rozdziale i muszę przyznać, że masz talent to wymyślania fajnych, chwytliwych imion :D
    Genialne było wejście Oreli, w ogóle cała ona przypadła mi do gustu. Nie podzielam zdziwienia Sasuke, bo spodziewałam się, że jako taka ważna osobistość, będzie porażać pięknym wyglądem.
    Dużo przemyśleń Sasuke na temat Mardi, które baaaardzo, ale to bardzo mi się podobają. Ale i tak wiesz, że wyczekuję jakichś romantyczności między nimi xd
    No i oczywiście Ruda. Lorelei. Boże jak Mardi jej dojebywała xD Z jednej strony okrutne (dla samej L) ale z drugiej zajebiste i śmieszne. Z przykrością stwierdzam, że nie kojarzę tego dialogu między nimi z żadnym filmem, ale i tak był zajebisty. Te niebezpieczne góry..
    A na koniec 'Bambo'. Lika, tak? Ja tam nie wiem czego się Uchiha czepia, dobry murzyn nie jest zły, a on był boski. Taki trochę psycholog, wszystkie te gesty odczytuje. Fajny kumpel. Zastanawiam się tylko o co chodziło z tym namieszaniem w głowie Sasuke.
    Ach! I jeszcze błędy! Dwie ostatnie wypowiedzi zaczynają się z małych literek :D
    Dobra, to chyba tyle. Czekam na wejście smoka Itachiego z Sheeiren (jestem zazdrosna) i proszę mi tu nie mówić o tym, że notka jest słaba. Powinnaś przejąć od Sasuke trochę zawyżania samooceny xd

    Pozdrawiam, buziaki ;3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiedziałem.
      Cry a lot.

      Usuń
    2. No patrz, a sprawdzałam notkę 3 razy! Niech to xD
      Dobre oko, masz, cwaniaro :D I bardzo dobrze, dziękuję za te poprawki, zaraz się tym zajmę :3
      Hehe, no dobra, przyznam się, większość imion wymyślam, jednak Lika i Lorelei wymyślone przeze mnie nie są xD
      No ja też nie rozumiem Sasuke, ja tam Likę lubię :D Spoko jest, a przynajmniej będzie w późniejszym czasie, bo na długo raczej się z moją opowiastką nie rozstanie xD
      Bardzo dziękuję za tak motywujący komentarz *-*

      Usuń
    3. Ana uwierzy mi, że to będzie spektakularne wejście xdd na pewno, mogę się założyć xd
      A phi! Zazdrosna to ty możesz być! Tyle fejmu xd
      Ale! Masz Hidana, co narzekasz? ;>

      Usuń
  3. jfg hd;tflkgfkgd'srfbbsdargb!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
    Tak długo czekałam na rozdział! W końcu! Kocham cię! :D
    A więc ważniejsze sprawy. Bardzo się cieszę, iż piszesz tą narracja. Lepiej ci wychodzi niż trzecioosobowa. Polubiłam to jak piszesz jako Sasuke. Coś czuje, że bal będzie pełen niespodzianek. Zaciekawił mnie przyjaciel głównej bohaterki, mam nadzieje, że będzie go więcej. Biedny Sasuke, tak bardzo chce wyjść z balu :D Weny życzę i mam nadzieje, że będzie ona szybciej :3
    Tobi.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No ja też mam wrażenie, że 3-osobową jakoś lepiej się przyswaja i czyta. A jak wygodnie się pisze xD
      Oh tak, Lika zdecydowanie jeszcze się pojawi, nie raz, nie dwa :3
      Bardzo dziękuję za komentarz *-*

      Usuń
  4. Czy sugerujesz, że nie jestem VIP-em, nie komentując jako pierwsza? Amane, masz poważny problem, który nazywa się Sheeiren!

    1. Nie powiadomilas mnie o notce i znowu jestem ostatnia!
    2. Tak! Przygotuje ci długą i bolesna śmierć za to, że mnie tu nie ma!
    3. Notka jest za krótka!
    4. Ratuje cię to, że odlepilas lapska od Itasia u Soli. Bo gdyby nie... O marny byłyby twój los, "mendo"!
    5. Przynajmniej Soli idealną przyjaciółkę mi dobrała. Taka Amane rzadko się zdarza. Uznaj to za sojusz. Znów możemy się frendzic :D

    Nie mam pojęcia co to jest za film. Aczkolwiek przyjaciel Mardi powalił mnie na łopatki. Co gościu xdd mam nadzieję, że jeszcze się tu pojawi ;3
    Chce więcej SasuMardi czy jakkolwiek się to pisze xd
    Napisałabym ci zdecydowanie dłuższy komentarz gdyby nie to, że jestem na telefonie. Musisz mi wybaczyć! Aaaaale! Twoje zadośćuczynienie to dodanie rozdziału wcześniej i pamiętaj! KONIECZNIE MASZ MNIE O NIM POWIADOMIĆ!!!.
    Dziękuje za uwagę.
    Mówiła Shee.

    Paaa <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Skoro zostałam wspomniana to się wtrącę xD
      Poprosiłabym o nie sugerowanie się moim opowiadaniem, ale wyszło na dobre xD bądźcie dla siebie dobre no i nie kłócić mi się xD

      Usuń
    2. Łołoł, chwila, czy ja coś ominęłam? To my byłyśmy pokłócone? O.o Oh, good to know... :D
      A tak w odpowiedzi na twój cudny komentarz, który oczywiście kocham^^ Haha, nie, chodziło mi o to, że ja mam w piekle miejsce dla VIP-ów, dlatego w piekle moje notki można czytać xD
      1. No przepraszam zapominam, że jest takie coś jak gg ;_; Następnym razem powiadomię, obiecuję :3
      2. *chowa się pod kołdrę i przypomina z przerażeniem, że Sheeiren trenuje karate i jest w tym zajebiście dobra*
      3. Hahaha, notka ma prawie 9 stron, to jest krótko? :D
      4. Sheeiren, kochanie, to jest opowiadanie Soli, nie rzeczywistość xD
      5. Tak, sojusz zdecydowanie mi pasuje :3
      Pozdraaaaawiam ;*

      Usuń
  5. Witaj, witaj kochanie ;* Bardzo, bardzo cię przepraszam za to spóźnienie, ja widziałam ten rozdział dokładnie od razu, ale pisałam SHOT’a, tak trochę pogoniona przez gadu-gadowe pieronice w postaci moich trzech czytelniczek (tak Sheeiren, podejrzewam, że to czytasz xD byłaś jedną z nich xD) no, ale i tak je kocham, taki kop w dupę pomaga xD
    A co do rozdziału to zajebisty, jak zwykle, jestem zazdrosna xD Ostatnio pisząc shot’a zrozumiałam twój problem z czasem akcji xD bo miałam osiem stron, a tu kurwa dalej jeden dzień… xD normalnie feel like Amane xD ale i tak cię kocham i kocham być w twojej fazie xD
    A teraz przejdę do ważniejszych rzeczy… wchodź na GG albo pisz do mnie mail’e! Bo ja nie mam z tobą kontaktu, a potrzebne mi są kontakty z zajebistymi osobami… xD I w ogóle ONE SHOT dodałam xD Skoro występujesz to wymagam komentarza, sorry! xD
    Dobra, to tak, komentuję wraz z czytaniem, bo nic zajebistego nie mogę ominąć xD Więc tak, Mardi jest boska, boże mieć taką wredną kumpele jest fajnie xD Sama lubię obrażać ludzi, których nie znam xD Sasuke to kawał skurwysyna, tak przerwać swojej partnerce i zastąpić jej piękne słowa „bla, bla, bla” >.< zresztą to jego „chodźmy już do domu” było takie infantylne xD Duże dziecko, ale i tak go jakoś bardziej lubię u ciebie, niż u Kishiego xD To niechciane spotkanie z Oreli było zajebiste xD takie sztuczne xD kocham takie coś xD aż mi się przypomniało, jak się „ucieszyłam” na niespodziewany przyjazd babci, która nawet mi nie dała kasy, jak zwykle robi xD kurwa, ona sądzi, że ja się uśmiecham i przytulam za darmo? Z dobroci serca? XDDD Wracając, Mardi była taka urocza, przedstawiając Sasuke, jakby był okazem w zoo, służącym tylko do patrzenia, a nie konwersacji xD
    Kolejna scena, ach Sasuke, jak fajnie operujesz tą jego głupią głową, myślami i w ogóle xD Naprawdę on to tylko stał i słuchał, jak jakiś słup soli (XDDD) ale nie no, ta gadka o utracie mocy Szeptaczy i zastąpienie chakry, kurwa jesteś geniuszem! Ja nigdy nie wymyśliłabym nic wymagającego myślenie, smutne :< Anyway! Sasuke zarobił u Oreli punkt za inteligencję, uhu! xD (co do kolorów włosów, fajnie, że znowu pokazujesz w jakich kwestiach czepiam się błędów… xD a ja też żyję w kłamstwie… znaczy nie wiem w jakim, ale na pewno w jakimś żyję xD) Potem, jak go Mardi opuściła i został sam to to było piękne, haha Sasuke ty cioto <3 xD
    Emfaza… kurwa co to jest? xD Nie no, wiem, wujek google mi wytłumaczył xD Teraz tak, genialne to było, ach Mardi, Mardi kocham jej dykcję ;D pot świetnie operować sarkazmem, no zajebiste to było xD o tego ulubionego przywódcę Sasuke winien być zazdrosny xD a ta Lorelei, po pierwsze na tym imieniu można sobie język połamać xD a po drugie, o boże! Nie ma to jak napastnik jest taki uroczy xD rumieni się, zawstydza, nie umie kłamać – tacy ludzie nie mają życia xD przynajmniej w naszym dzisiejszym świecie xD No to teraz będzie odstraszać fanki Uchihy, słodko xD
    Hahahaha, Bambo mnie wręcz rozpierdolił xD no i to nie jest fanka, ale mnie strolowałaś xD spierdalaj ;* xD dobra, postaram się zacząć od początku tegoż zajebistego wątku xD Przemyślenia Sasuke na temat Mardi były takie fajne ;D chociaż wiesz, że my chcemy czegoś bardziej w stylu „och” i „ach” xD Potem zaczęła się ta epicka rozmowa xD normalnie jakie wyjebane w kosmos analizy xD ale no, jak on się znają! Tak w chuj dobrze xD Sasuke mmoże mieć dobrego informatora, niech tego nie spieprzy! Chociaż już spieprzył, bo go Bambo nie lubi xD i jaką mu analizę psychologiczną zrobił xD Tak w ogóle, Sasuke chciał mu kazać się pieprzyć… z kim? xD Myślę, że to bardzo ważna kwestia xD i też ten koniec, jak chciał spierdolić przed Mardi – boskie xD
    Zakończenie napiszę potem, bo idę do lekarza, moje serce nie wytrzymuję takich długich przerw u ciebie… xD tak, to twoja wina xD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wróciłam, podsumowując xD
      Rozdział zajebisty, jak ty, uwielbiam Bamba... Bambo xD A Sasuke jest dziwny skoro go nie lubi xD taki sztywniak :P
      Mardi jak zwykle urocza i zadziorna ;D Niech no ktoś mi powie, że jej nie lubi xD jak powie to jest frajer i basta xD
      Koniec, czekam na następny rozdział :*
      Życzę weny i pozdrawiam ciepło :)

      Usuń
    2. Soli, skarbie, spójrz: twoje spóźnienie - niecałe dwa dni. Moje spóźnienie - prawie tydzień ;_; Podsumowując: nie waż się przepraszać :D ;*
      Ahahahaha, a to podła babcia :D Ale nie jesteś sama, jedyne pieniądze jakie od niej dostałam były do przekazania mojej matce za coś tam xD
      No przestań, ja się cieszę, jak mi wytykasz nawet takie drobne rzeczy, serio *-* Tak do końca życia robiłabym z siebie idiotkę, myśląc, że bruneci są brązowi... xD
      Hahahaha, no Bambo raczej fanką Uchihy nie jest, sory :D Hmmm, z kim mógł mu się kazać pieprzyć Sasuke...? Całą noc będzie mnie to teraz męczyć :D
      Też kocham <3

      Usuń
    3. Jestem na ciebie zła, wiesz? od momentu gdy napisałaś mi komentarz (23:58) czekałam na ciebie na GG (do 01:43) i nic :( :( Ale ja się zemszczę... no dobra nie zemszczę się, ale mam nadzieję, że ta minka -> :( <- wzbudzi twoje poczucie winy.

      Widzę, że też jesteś zadłużoną córką, łączmy się w bólu xD
      Tak jasne.. ale dobra, bo ostatnio dużo razy przekierowywało się na mojego bloga z twojego xD
      Nie, nie nawet lepiej, że nią nie jest xD Okej poczekam na odpowiedź :P

      Usuń
    4. Ojejku... naprawdę? o.O
      O God, co za ironia, wbiłam na gg tak o drugiej w nocy ;_; Tyle przegrać... ;______;
      Tak, wzbudza, i to ogromne ;__;
      Spójrz na tą pełną poczucia winy minkę -> ;_;
      Dobra, od tego momentu waruję cały czas przy gg! No dobra, od tego momentu nie, bo właśnie szykuję się do wyjścia z domu, ale jak tylko wrócę, to od razu wbijam xD
      Boże, błagam, nie mińmy się :D

      Usuń
  6. Super notka! Bardzo mi sie podobała! i mam nadzieje że kolejna będzie szybko bo już nie moge sie doczekac co będzie dalej... <3 !

    OdpowiedzUsuń
  7. Ohayo! :3
    Gomene za spóźnienie, ale ostatnio mało przebywam w domu czego skutkami są zaległości na blogach... W każdym razie bardzo się ucieszyłam widząc nową notkę, że aż odłożyłam inne blogi, by przeczytać jak najszybciej. ;D
    Strasznie lubię kiedy piszesz w narracji pierwszoosobowej, a postać Sasuke wychodzi ci fenomenalnie.
    Co to balu to podobała mi się rozmowa tej rudowłosej dziewczyny ( wybacz, nie pamiętam imienia -,-) i Mardi. Jeśli miałabym wybierać swój ulubiony fragment to zastanawiałabym się między tym, a spotkaniem Sasuke i "Bambo". Swoją drogą rozwaliło mnie, kiedy go tak nazwał. Zupełnie nie pasujące do drania z Uchiha, ale jednak tak w jego stylu. ;D
    Trochę mi smutno, że nie pojawił się Itachi, bo troszkę na to liczyłam, ale w takim razie z jeszcze większą niecierpliwością czekam na kolejny rozdział. Mam nadzieję, że nie będziemy musieli czekać tak długo. ;D
    Nie wiem czemu nie jesteś do końca zadowolona z rozdziału, chyba nie muszę mówić, że był świetny? Zazdroszczę ci, bo ja zaczynam się już chyba powoli wypalać, ujawnię, że mam za dwie notki w przód napisane, ale nic mi się z tego co stworzyłam nie podoba. -,-
    Teraz przejdę do Mardi, uwielbiam tą jej grę słów, taka cecha, która już na zawsze będzie mi się z nią kojarzyła. W swojej zadziorności jest cholernie słodka. :3
    Podobało mi się wyjaśnienie odnośnie utraty mocy szaptacza. Jak widać jednak złożyło się w logiczną całość, teraz ciekawi mnie czy "przywrócenie" dawnej mocy Mardi się uda?
    Oczywiście pisz szybciutko, bo umrę z ciekawości (wiem, słaba zachęta xD), dużo weny i czasu do pisania. Buziaki, kochana. ;**

    OdpowiedzUsuń
  8. Ciekawa historia. Mogę zapytać, skąd wzięłaś pomysł na szeptaczy? Mi się ich zdolności magiczne i długowieczność najbardziej kojarzą z elfami w Eragonie -
    żyły one zazwyczaj kilkaset lat, a w świecie Eragona wystarczało powiedzieć coś w pradawnej mowie, by zaklęcie zostało rzucone (no oczywiście na początek trzeba było być magiem)...

    Podoba mi się twój pomysł na połączenie dwóch światów, szeptaczy i shinobich.
    Po przeczytaniu notki szkoda mi tylko, że niestety Mardi nie może być jednocześnie szeptaczką i kunoichi... Chociaż kto wie? Może coś na to zaradzisz??

    Co by tu jeszcze napisać... (wpatruje się bezczelnie w monitor)...
    No nie wiem, co... Może dodam, że Twój blog jest jednym z moich ulubionych... Jako, że jestem chłopakiem, moje powody do czytania blogów typu Naruto OC i innych o Naruto i Sasuke są trochę inne (zauważyłem, że blogerki starają się oddać jak najlepiej uczucia postaci, a te interesują mnie połowicznie, bardziej akcja, fabuła)... Czym więcej detali oddajecie w swoich opowiadaniach, tym bardziej mogą poruszyć wyobraźnię, tym bardziej ten świat, który tworzycie w głowach staje się bardziej realny...

    Nie kontynuuję tego, bo odpłynę w rozmyślaniach xD

    Po prostu na koniec przeproszę, że tak późno komentuje (żeby nie było, blog znalazłem, gdy pojawił się drugi rozdział pierwszej serii... znaczy się tej pisanej w trzeciej osobie). Chciałem już dawno skomentować, ale mój telefon (moja ulubiona Nokia 6300, której nie zamienię nawet na najnowszego Sony Xperia) nie daje mi takich luksusów. Blogi natomiast lubię przeglądać właśnie przez telefon, a nie kompa (tracę możliwość oglądanie pięknych szablonów, ale za to skupiam się na treści)...

    Więc to byłby pierwszy komentarz, życzę dużo weny, oraz obiecuję, że będę się starał komentować każdy następny rozdział.

    Dodatkowo podam link do mojego opowiadania Naruto OC, New Generation :
    uchihatokonoha.blogspot.com
    To dopiero mój pierwszy blog, szablon ponoć będę miał gotowy do końca września. Pierwsze notki są do niczego, ale mam nadzieję, że widać, iż z rozdziału na rozdział coraz bardziej się staram, czego dowodem może być rozdział 6, który jest objętościowo dosyć długi, a pisownia chyba też nie jest najgorsza. Gdybyś więc miała ochotę, zajrzyj, jak się nie spodoba ani trochę, to po prostu kolejnych notek nie czytaj, a jak chociaż trochę się spodoba, to proszę o zaglądanie, gdy będą się pojawiać nowe notki.

    Pozdrawiam i jeszcze raz duuuużoooooooooooooooooo weeeeeeeeeeeeeeeenyyyyyyyyyyy :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Hejka!

    Rozdział przeczytałam wcześniej ale nie miałam czasu aby napisać komentarz.
    Jest świetny.

    Musze stwierdzić, ze w tym rozdziale bardzo podobała mi się Mardi.
    Wyszła lepiej niż kiedyś w trzecioosobowej narracji, a na początku się martwiłam, że na tej straci.
    Ale nie. Jest nadal fenomenalna.
    Teraz wszystkie narracje moim zdaniem są odpowiednio dopracowane i wychodzą idealnie

    Bal jest super. Sama chciałabym na takim być.
    Może trochę meczący dla uczestników przez te wszystkie grzeczności ale dobrze się to czyta.
    No ina pewno jedzenie dobre :>

    Rozbawiły mnie te ich wspólne, uprzejme i słodkie pogawędki. Świetne było to jak Sasuke próbował przekonać Mardi by poszli do domu.
    A ten monolog Sasuke w myślach dotyczacy nie używania mangekoy sharingana rozwalił mnie.:)

    Oraz, oczywiście udana rozmowa z Lorelei. Aż słyszałam ta taka słodycz w głosie.

    Nie mogę doczekać się kolejnego rozdziału. Mam nadzieje, ze opublikujesz go juz w tym miesiącu. Wybacz ale nie potrafię czekać grzecznie na coś co mnie wciąga i co chcę przeczytać.

    PS. No i skończyły się wakacje, Jest nawał przedmiotów. Szczególnie rozszerzenia. Dopiero zaczynam druga klasę a już się boje. Właśnie, życzę Ci powodzenia w szkole.

    Kinga

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ojej, naprawdę wychodzi mi lepiej w pierwszoosobowej? *-* Och, mój Boże, nawet nie wiesz, jak mnie ucieszyły twoje słowa <3 Już się bałam, że ją zniszczyłam xD
      Hehe, tak, rozdział wyjdzie w tym miesiącu jeszcze, aczkolwiek nie wiem, kiedy to się stanie, bo mam naprawdę sporo roboty ;)
      Taa, już tęsknię za wakacjami ;_; Też rozpoczynam drugą klasę i nie jest wcale lekko :<
      Dziękuję serdecznie za komentarz i również życzę powodzenia :3

      Usuń
  10. Hej, kedy dodasz następna notkę.
    Wiem, ze w szkole masz na pewno duzo nauki ale prosze znajdź w weekend troche czsu i napisz klejna cześć bo to opowiadanie daje troche wytchnienia od natłoku przedmiotów w szkole.
    Czekam cierpliwie (no może nie cierpliwie ale czekam)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie sądzę, abym dała radę wstawić notkę w ten weekend, do poniedziałku muszę przeczytać 200 stronicową lekturę, a nie mam nawet połowy rozdziału.. Bardzo mi przykro :<
      Niemniej, postaram się wstawić rozdział jak najszybciej :3

      Usuń
    2. A kij nas obchodzi twoja lektura, mendo.
      Spinaj się i pisz, a nie!

      Usuń
  11. Hejka!
    Dobra, mam nadzieję ze w tym tygodniu dodasz kolejny rozdział bo to czekanie sprawia że nie mogę się skupić na nauce.
    Zawale kilka sprawdzianów pod rząd i będziesz to miała na sumieniu.
    Lekturę na pewno już przeczytałaś, a w ramach odpoczynku od nauki możesz napisać kolejną część. Prawda?

    Wiem, że takie ciągłe męczenie Cie możne być wkurzające ale co tam...
    Liczy się to aby osiągnąć cel.

    Miłego weekendu.

    I mam nadzieję, że wkrótce będę mogła skomentować następna notkę :-)

    Niecierpliwy czytelnik

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Drogi Niecierpliwy Czytelniku :)
      Uwierz mi, ja też mam nadzieję, że dodam kolejny rozdział w tym tygodniu. Tak, lekturę mam już dawno za sobą, jednakże wena opuściła mnie całkowicie :< A nie wybaczyłabym sobie, gdybym wstawiła jakiś rozdział pisany na odwal xD
      Na pocieszenie powiem, że najtrudniejszy moment przbrnęłam, a sam rozdział jest tak w 97% gotowy.
      W porządku, takie męczenie mnie często daje mi porządnego kopa, przez co piszę dwa razy szybciej xD
      Pozdrawiam :3

      Usuń
  12. Nie wiem co napisać ...Jestem zaskoczona tym rozdziałem 0.0
    Czemu Sasuke się nie upił?!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! xD
    Chciałabym to widzieć :D ale wiesz co ? słodkie to było jak Sasuke próbował przekonać Mardi żeby poszli do domu ^^.
    Również było zabawne jak wymieniali się zdaniami :D
    Ale rozmowa z rudą i Mardi moim zdaniem była najlepsza :)
    Nie wiem czemu nie jesteś zadowolona z rozdziału -.-
    Trzepnę cię jak jeszcze raz to usłyszę :)

    OdpowiedzUsuń
  13. Błagam, napisze kiedy dodasz kolejny rozdział.
    Niewiedza jest gorsza niż oczekiwanie.
    :>

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rozdział powinien się pojawić do piątku. Jeśli nie, możecie mnie zwyzywać i zhejtować xD
      A jeśli mi się uda, to może pojawi się nawet jutro (a właściwie dzisiaj) :)

      Usuń
    2. Ciesze, się, że notka będzie niedługo.
      Nie będę musiała posłuchać Twojej rady :>

      W ten oto sposób zmotywowałaś mnie, do nauki na polski (którego nie cierpię; jestem na biol-chemie)

      Skoro pisałaś wiadomość przed 3, to znaczy, że uczysz się tak długo?
      Wiem, ze to dziwne pytanie ale ja nigdy nie umiem poświęcić snu na naukę i ledwo wytrzymuje do 12.
      Do tak późnej pory siedzę jedynie wtedy gdy wiem, że mogę następnego dnia dłużej pospać.

      Trzymam kciuki, za to aby Ci się udało.
      I pozdrawiam

      Usuń
  14. Wi-fi padło mi w domu więc to czy będe pierwszy zależy od szczęścia (ale jeśli jakoś sie doweim nawet w środku nocy ze dodałas rozdzial to bez wachania stane i zajme 1 miejsce).

    Sorry za takie długie zdanie bez przecinków i innych dupereli ale ... w sumie to nie ma ale po prostu jestem leniwy :)



    Czuwam , Dorsv

    OdpowiedzUsuń

Będę wdzięczna za każdy drobny komentarz, zarówno pozytywny jak i za krytykę. Nic bardziej nie motywuje autora do pisania. Bardzo proszę również anonimowych komentatorów o podpisywanie się :3