Rozdział dedykuję gościowi specjalnemu
Sheeiren Imai xD ;*
Dosłownie
w momencie, w którym czarnoskóry zniknął w wystrojonym tłumie, ja dotarłam do
Sasuke. Po moim przyjacielu nie było ani śladu.
-Co za
zdzir – westchnęłam bezradnie. Po chwili zwróciłam zaniepokojony wzrok na
Uchihę. – Czy Lika doszczętnie zniszczył twoją psychikę, czy może jeszcze da
się to jakoś odratować?
Zmarszczył
brwi i obrzucił mnie chłodnym spojrzeniem.
-Nic mi
nie zniszczył – odparł leniwie.
-Serio?
– zdziwiłam się. – Nie wykorzystał na tobie tej swojej sztuczki w stylu: „widzę
każde drgnięcie powieki, świadczące o tym, że kłamiesz”?
-Nie.
Ej, ty. Chodź tu – przywołał do siebie ręką kelnera z tacą pełną kieliszków,
tym razem z winem. No proszę, komuś zasmakowały drinki na balu. Bez słowa
wzięłam kieliszek od Uchihy, dalej przyglądając mu się z zaciekawieniem i,
podobnie jak on, ignorując oburzenie kelnera tak przedmiotowym traktowaniem. –
Stwierdził, że trudno ze mnie coś wyczytać i zarzucił mi, że mam krzywą lewą
brew.
-Więc
pewnie cię teraz nienawidzi – westchnęłam z rezygnacją, po czym przyjrzałam się
bliżej twarzy Sasuke. – Rzeczywiście jest trochę nierówna…
-Hatake…
-No
dobra, już nic nie mówię – zaśmiałam się, wywracając oczami, ale Sasuke
pozostał poważny. – I tak lepiej mieć krzywą brew niż krzywe usta – dodałam w
ramach pocieszenia, chociaż wiedziałam, że raczej to po nim spłynęło i otuchy
wcale nie potrzebował. Obrzucił mnie kpiącym spojrzeniem, a ja westchnęłam
lekko, wiedząc, że daję mu nowy pretekst do nabijania się. – Jak się
przyjrzysz, to zauważysz, że gdy się uśmiecham, moje kąciki unoszą się
nierówno. Też mnie na początku nienawidził.
Lika był
bardzo, hmm… ekscentryczną osobistością. Znaczy, Szeptacze niemal pod każdym
względem byli dziwni – w końcu gdy żyje się paręset lat, ma się jakieś
dziwactwa i odbiegi od normy. Jednakże mój przyjaciel bił wszystkich na głowę,
chociaż wcale nie był aż taki stary. Gdzieś miał jakiekolwiek zasady etykiety,
nie posiadał żadnych granic czy zahamowań i nikt nigdy do końca nie wiedział, o
co mu chodzi. W dodatku posiadał niezwykłą cechę natychmiastowego rozpoznawania
kłamstwa. Niemal niemożliwym było go oszukać, był naprawdę ekspertem w
dziedzinie odczytywania mowy ciała. Cóż, to właśnie w jego towarzystwie
dowiedziałam się, co mnie zdradza podczas łgania i nauczyłam się tak dobrze
kłamać. Sam Lika był w tym mistrzem.
Niestety,
przez to, że Lika widział tak wiele, czasami chyba po prostu nie potrafił nie mówić tego ludziom. Przez co jego
osoba była niekiedy ciężka dla innych. Mimo to wciąż pozostawał jednym z
najprzystojniejszych i najseksowniejszych Szeptaczy w Bractwie, więc większość kobiet bardzo szybko wybaczała mu jakikolwiek nietakt z jego strony. Na
przykład pytanie takie jak: „Czy pani mąż zdaje sobie sprawę, że go pani
zdradza na prawo, lewo i na wprost?” zadane na środku ardeńskiej ulicy.
-A teraz
jest twoim przyjacielem? – zapytał powątpiewająco Sasuke, patrząc z niechęcią w
stronę, gdzie zniknął Lika, jednocześnie odciągając mnie od przemyśleń. Aż nazbyt było widać, że nie przypadli sobie do
gustu.
-Wiesz,
oboje jesteśmy w Armii, a to łączy ludzi – wzruszyłam ramionami. Po sali
potoczył się dźwięk gongu, więc Sasuke nie zdążył odpowiedzieć. Zresztą i tak
pewnie zbyłby to milczeniem. – Och, mój Boże, w końcu – odetchnęłam z ulgą i
uśmiechnęłam się figlarnie do mojego kompana. – Sasuke, z radością stwierdzam,
że dotrwaliśmy do tej części balu, podczas której jest czas na drzemkę. Znaczy,
teoretycznie jest to czas na to, aby te dwie wygłosiły swoje przemówienia, ale
oboje dobrze wiemy, że gówno nas one obchodzą. Chodź, muszę usiąść blisko
Oreli.
Jak
łatwo się domyśleć, obie przywódczynie zajęły miejsca obok siebie, na samym
krańcu wielkiego stołu, mając stamtąd doskonały widok na resztę shinobi i
Szeptaczy. Usiedliśmy obok Calath, ja od razu nakładając sobie sporą porcję
jedzenia. Cholera wie, co to było, pewnie jakiś specjał kuchni Konohy, zresztą
niewiele mnie to obchodziło.Wyglądało smacznie.
Rozejrzałam
się uważnie wokół. Wzrok Tsunade siedzącej tuż obok, skaczący co chwilę ponuro
po różnych twarzach, mówił wyraźnie: „Zabijcie mnie”. Spochmurniał jeszcze
bardziej, gdy rzuciłam jej wesoły, drwiący uśmieszek. Nie miałam pojęcia,
dlaczego tam bardzo mnie nie lubiła – podejrzewam, że drażniła ją moja
impertynencja, i cóż, „trzymała” stronę Kakashiego – ale ta jej niechęć
sprawiała mi sporo rozrywki.
Jeśli
już mowa o rozrywce… Nachyliłam się do Oreli i wyszeptałam jej na ucho:
-Wspominałam
ci, że spaliłam swój dom?
Kobieta
uniosła na mnie swoje spokojne, złote oczy.
-Słucham?
-Tak
jakoś wyszło – wzruszyłam beztrosko ramionami. Nagle moje oczy coś dostrzegły.
– Och, dzięki Bogu, sztućce! Nienawidzę tych takich patyczków…
-Pałeczek
– poprawił mnie najwyraźniej odruchowo Uchiha, nawet nie patrząc w moją stronę.
Kątem oka zauważyłam, że stara się wyszukać brata wśród twarzy shinobi i
Szeptaczy. Noo, powodzenia, Uchiha. To tylko prawie tysiąc osób.
-No
właśnie, nigdy nie wiem, jak je trzymać, aby… No co? – mruknęłam, widząc
naganną minę swojej przełożonej.
-Dlaczego
ty zawsze zostawiasz po sobie jakieś ruiny, Mardi? – zapytała retorycznie,
mrużąc oczy. – Zaczynam wierzyć, że kraj więcej pieniędzy traci na pokrywanie dokonanych przez ciebie szkód niż na cokolwiek innego.
-Och,
przestań, wystarczy tych komplementów… - udałam mile zawstydzoną, uśmiechając
się niewinnie. Oreli tylko wywróciła oczami i oznajmiła ze znużeniem:
-Zgłoś
się potem do mnie, załatwię ci jakieś chwilowe lokum, gdzie się prześpisz do
jutra.
-I tak się
nie prześpię. Chyba że mi odpuścisz to przepisywanie…
-Nic z
tego – ucięła Calath, udając, że nie widzi mojego uroczego spojrzenia zbitego
psa. No tak, chyba trochę ją rozdrażniłam, jednak niespecjalnie się tym
przejęłam. Przejdzie jej. Widząc, że nic nie wskóram swoją zbolałą, szczenięcą
miną, odwróciłam się naburmuszona od niej.
Kiedy
każde miejsce zostało zajęte przez shinobi lub Szeptacza, ponownie na całą salę
rozległ się dźwięk gongu nakazujący ciszę. Tsunade wstała z miejsca i stanęła
za pulpitem, czekając na przerwanie wszystkich rozmów, po czym odchrząknęła i
zaczęła mówić:
-Witam
serdecznie wszystkich tu zebranych! Jak zapewne wiecie…
***
Hatake
miała rację. To było prawdopodobnie najnudniejsze przemówienie, jakie w życiu
słyszałem. Hokage ciągle powtarzała, jak to wspaniale, że te dwa wymiary
nareszcie się zjednoczyły, że od teraz są przyjaciółmi, jaką to wielką radością
ją napawa. To wszystko musiała na sto procent pisać Shizune. Tsunade nigdy nie
byłaby w stanie sama wymyślić i powiedzieć tak wielu miłych słów naraz. Mimo
ciągłych upomnień swojej mistrzyni, Mardi otwarcie okazywała swoje znudzenie, odchylając
się beztrosko na krześle i bawiąc palcami. Z trudem powstrzymałem się od
zrobienia tego samego.
-Poczekaj
na przemówienie Oreli – szepnęła do mnie w pewnym momencie, nawet nie ukrywając
ziewania. – To dopiero będzie stypa. Słyszałam je już milion razy. Bądź tak
miły i dopilnuj, aby moja głowa nie wylądowała w talerzu, gdy będę przysypiać,
dobra?
-Zdajesz
sobie sprawę, że wszystko słyszę, prawda? – dobiegł nas kpiący szept kobiety.
Mardi, która właśnie była zajęta piciem wina, zakrztusiła się i prawie wypluła
wszystko na siedzącego naprzeciwko Jiraiyę, jednak nie poprawiła się. Chyba
chciała udawać, że jej tu nie ma.
Rozległy
się gromkie oklaski. Tsunade właśnie zakończyła swoje przemówienie i schodziła
z podestu. Jej oczy kierowały się wyłącznie w jedną stronę: kieliszków z winem.
Usiadła z ulgą na swoje krzesło i od razu wychyliła jeden z nich.
Potem
była kolej na Oreli. Oczywiście, wszystkie jej słowa były praktycznie
powtórzeniem słów Tsunade. Wspaniały wymiar, wspaniały kraj, wspaniała Wioska,
wszyscy są jedną wielką rodziną.
-Czuję
się jak na scenie do kręcenia Teletubisiów
– mruknęła z niezadowoleniem do mnie Mardi, przerywając na chwilę jedzenie.
Bodajże czwartej porcji. – Teraz powinna włączyć coś na swoim małym ekraniku na
brzuszku.
-Co? –
odszepnąłem jej, obrzucając jednocześnie zszokowanym i potępiającym
spojrzeniem. Co to są, do cholery, teletubisie? Jakieś zwierzęta? Może czyjeś
nazwisko.
-Nieważne
– wywróciła teatralnie oczami i na powrót zajęła się jedzeniem. Najwyraźniej w
tej chwili było ciekawsze niż ja. W odpowiedzi prychnąłem i także nie odezwałem
się już więcej.
Miałem
zamiar wyłączyć się do końca przemowy i jedynie udawać, że słucham, gdy pewne
słowa przykuły moją uwagę. I najwyraźniej nie tylko moją. Mardi uniosła się
nieco w krześle i zmarszczyła brwi, po raz pierwszy wykazując dzisiaj
jakiekolwiek wątłe zainteresowanie i wsłuchując się w słowa swojej
przywódczyni.
-…Mimo
okrutnej i bolesnej straty, jakiej doznaliśmy wczorajszego wieczoru. Z
przykrością muszę powiadomić wszystkich Szeptaczy, że w Sarel Merida’el nastąpił niespodziewany wybuch. Na szczęście, nasz wybitny
król przebywał w tym czasie poza granicami pałacu, więc nic mu się nie stało. Jednakże
w wyniku wybuchu straciliśmy piątkę Szeptaczy. Byli to…
-Co to
jest Sarel… coś tam? – zapytałem szeptem, podczas gdy Oreli wymieniała nieznane
mi nazwiska.
-Szklany
Pałac – odparła, wciąż patrząc bacznie na przemawiającą. Zmrużyła z uwagą oczy
i zagryzła dolną wargę. – Główna siedziba Bractwa, coś jak Biały Dom w
Waszyngtonie. Ale… do cholery, to niemożliwe. To jedno z najlepiej chronionych
miejsc w kraju. Nikt z zewnątrz nie mógłby się tam dostać. Ech… nie podoba mi
się to, w ogóle – westchnęła i pozornie się rozluźniła, ale jej oczy nadal
świdrowały uważnie całą okolicę. Jakby bała się, że zdrajca czai się gdzieś
przy stole. Przez chwilę zdawało mi się, że przez jej twarz przebiegł błysk
zdziwienia zmieszanego z satysfakcją, jednak zniknął tak szybko, że nawet nie
byłem pewien, czy go sobie nie uroiłem.
-…Nie
chcieliby, aby to zdarzenie przerwało tak piękną uroczystość, jaką jest
połączenie naszych dwóch wspaniałych państw, a zarazem wymiarów – dokończyła z
przepięknym, łagodnym i niezwykle sztucznym uśmiechem Oreli. – Nie przedłużając
już…
-Za
późno – mruknęła cynicznie Mardi, tak, że tylko ja ją dosłyszałem. Moje usta
mimowolnie wygięły się w drwiącym uśmieszku.
-…Zapraszam
wszystkich do tańca!
***
-To na
pewno twoja wina – warknęła szeptem w moją. Zacisnąłem zęby i powstrzymałem
syknięcie, gdy po raz wtóry jej buty wylądowały na moich stopach. Musiała ubrać
cholerne szpilki, po prostu musiała. Gdy tańczyliśmy u niej miała bose nogi,
przez co ten nadepnięcia nie były tak bolesne jak teraz.
-No
pewnie – stwierdziłem kpiąco. Zwróciła na mnie swoje duże, niebieskie oczy.
Malowało się w nich ostrzeżenie: jeszcze słowo, a pożałujesz. Nie mogłem
powstrzymać drwiącego uśmiechu. Czcze pogróżki.
Tańczyliśmy
razem z innymi uczestnikami balu zaledwie jakieś pięć minut, a ona zdążyła mi
już chyba połamać wszystkie palce u nóg. Nie oszukujmy się, była beznadziejną
tancerką. Na szczęście, nie chwaląc się, nadrabiałem za nas oboje. Przynajmniej
Guinevere, która podobnie jak reszta respiro nie wstąpiła na parkiet, nie
pałętała mi się pod nogami. Wtedy dopiero byłoby krucho. Mimowolnie
uśmiechnąłem się, chociaż zgodnie z moją dewizą życiową „nienawidź wszystkich”
chyba to właśnie ja powinienem być tym rozdrażnionym i zagniewanym. A nie na
odwrót.
Widząc
moje złośliwie uniesione kąciki ust, burknęła pod nosem niezbyt przyjaźnie:
-Baletnica
się znalazła.
Jej noga
w szpilkach, celowo bądź nie, znów wylądowała na moim bucie. Już nie było mi
tak wesoło jak przed chwilą. Zacisnąłem szczęki. Cholera, kto by pomyślał, że
obcasy na palcach potrafią zadać tyle bólu. Powinienem zasugerować to Tsunade
jako jedną z lepszych tortur. Na miejscu torturowanych, złamałbym się chyba od
razu.
-Uważaj
– syknąłem, nim zdążyłem się powstrzymać.
-Gomen –
mruknęła, tym razem naprawdę z żalem i rezygnacją. Nie tego się spodziewałem po
jej niepokornym charakterku. Zdążyłem zauważyć, że podobnie jak ja, nie była
nawykła do mówienia „przepraszam”.
Przekręciłem
głowę w bok i spojrzałem na nią. Nawet w wysokich butach była ode mnie sporo
niższa. Teraz, gdy stłumione światło żyrandoli załamywało się na jej rysach
twarzy, nadawało jej jakiegoś miękkiego, subtelnego wyglądu. Już nie wyglądała
na taką pogardliwą i złośliwą, gdy nie uśmiechała się w ten cyniczny sposób.
Mardi sprawiała wręcz wrażenie… uroczej i niewinnej. Słodkiej. Panny z wyższych
sfer, a nie doświadczonej wojowniczki. Znowu poczułem ten dziwny i zapewne
wyimaginowany dreszcz, ten sam, który poczułem wtedy w jej domu. Do tego ten
jej owocowy zapach perfum, wdzierający się do moich nozdrzy niczym nieproszony
gość… mimowolnie zaciągnąłem się dyskretnie. Pośród woni jej perfum doleciała
do mnie niemal niewyczuwalna nutka farb, ale o dziwo nie przeszkadzała mi.
Zupełnie tak, jakby była częścią dziewczyny.
Otrząsnąłem
się. Wino najwyraźniej musiało zrobić swoje. W myślach policzyłem, ile lampek
zdołałem opróżnić i z niechęcią doszedłem do wniosku, że nie wystarczająco
tyle, aby móc nazwać się wstawionym. Albo miałem cholernie słabą głowę, albo to
ardeńskie wino było zajebiście mocne. Tak czy siak, zwaliłem winę na alkohol.
-Odbijany!
I oto w
momencie, w którym miałem odpowiedzieć jej na te niecodzienne słowa, a
przynajmniej niecodzienne w jej wykonaniu, nagle bez ostrzeżenia Szeptaczka
została niemal brutalnie wyrwana z moich rąk i zastąpiona jakąś blondynką w
ciemnoczerwonej sukni. Powstrzymałem odruchowe rozdrażnione warknięcie pod
nosem. W ogóle nie podobało mi się, że ktoś odebrał mi Mardi. Nie lubiłem,
gdy cokolwiek mi się odbierało. Nagle moje ręce znalazły się na zupełnie obcej
talii i podtrzymywały zupełnie obcą dłoń. Na szyi nowej partnerki dostrzegłem
tatuaż jastrzębia. Gdy tylko uniosłem na nią swoje chłodne, beznamiętne oczy,
ta natychmiast spłonęła soczystym rumieńcem.
-O rany!
– pisnęła radośnie, jakby właśnie wygrała na loterii. – Sasuke Uchiha!
Siłą
woli powstrzymałem westchnięcie.
Kochałem
bale.
***
Ze
zdziwieniem i słabo ukrywaną złością spojrzałam na osobę, która była moim
teraźniejszym partnerem. Nawet nie musiałam znać jego tożsamości, aby wiedzieć,
że go nie lubię. Przez ten moment, tak trudną do uchwycenia chwilę, złapałam
jakiś dziwny kontakt z Uchihą. A ten idiota z beznadziejnie zakręconym wąsikiem
i ulizanymi włosami właśnie owy moment przerwał. Chcąc nie chcąc, musiałam z
nim tańczyć. Z trudem powstrzymałam głupi uśmiech na myśl, że Sasuke również
nie jest teraz zapewne szczęśliwy z nowej partnerki.
Skupiłam
się na postaci przed sobą. Po tatuażu rozpoznałam, że był Szeptaczem, ale za nic nie mogłam skojarzyć jego twarzy. Nigdy go wcześniej nie widziałam, co
było o tyle dziwne, że znałam chyba wszystkich wpływowych ludzi z Bractwa. A musiał być wpływowym człowiekiem, bo tylko elita miała tu wstęp. Więc
dlaczego nie miałam pojęcia, kim jest? Znałam każdego Szeptacza, który mógłby tutaj być.
Nie, chwila... Pamiętałam go. To był ten sam człowiek, który poruszył się niespokojnie na krześle podczas podawania informacji o wybuchu przez Oreli. Wtedy też automatycznie znalazł się na mojej liście podejrzanych. Jednakże wcześniej nigdy go nie spotkałam.
Nie, chwila... Pamiętałam go. To był ten sam człowiek, który poruszył się niespokojnie na krześle podczas podawania informacji o wybuchu przez Oreli. Wtedy też automatycznie znalazł się na mojej liście podejrzanych. Jednakże wcześniej nigdy go nie spotkałam.
Nad jego
głową krążył groźnie wyglądający sęp. Musiałam przyznać, że to dosyć
beznadziejna postać respiro. Szybko założyłam na twarz firmową maskę
fałszywego, lekko cynicznego uśmiechu. To zdawało się go zachęcić do rozmowy.
Och, pierwszy błąd, mój drogi.
-Z
panią, droga Mardi Hatake – odezwał się po ardeńsku, zapewne jak miał nadzieję
uwodzicielskim głosem, jednak na ten dźwięk tylko uniosłam pogardliwie brew. –
Muszę wiele rzeczy sobie wyjaśnić.
-Ee… przespaliśmy
się kiedyś? – zapytałam uprzejmie. W odpowiedzi obdarzył mnie kpiącym, nieco
złowieszczym śmiechem.
-Nie,
chociaż przyznam, że to kusząca wizja – odparł cicho. Nagle przyciągnął mnie
gwałtownie bliżej, zamykając jednocześnie dłoń na moim nadgarstku w żelaznym
uścisku. Moje oczy zwęziły się automatycznie w złowróżbnym wyrazie. Czyżby nie
wiedział, że kroczy teraz po cienkim lodzie? – Pani, pani Hatake, narobiła mi
sporo kłopotów. Najpierw… – okręcił mnie zamaszystym ruchem wokół własnej osi.
To musiało się stać; chcąc nie chcąc, straciłam równowagę i upadłam prosto na
niego. Zdecydowanie na za dużo sobie pozwalał. Albo nie miał pojęcia, kim
byłam, albo był wyjątkowo głupi. Z mojego gardła wydobyło się warknięcie,
takie, jakim rozjuszony kot próbuje odstraszyć wroga. W ramach rewanżu
nadepnęłam mu porządnie na stopę. Zawiwatowałam w duchu, gdy na jego twarzy
pojawił się grymas bólu. Mimo to mówił dalej: – Spławiła pani moją koleżankę po
fachu, wyśmiewając jej ofertę, a raczej ofertę naszego szefa. Jestem pewien, że
ją pani pamięta.
Z
pewnością mówił o ofercie Kahori. Och, no proszę, chyba powinnam czuć się
zaszczycona. Właśnie poznałam legendarnego zleceniodawcę tej rudej zdz… pani.
Tylko, do cholery, dlaczego kunoichi pracowała dla Szeptacza? Coraz mniej mi
się to wszystko podobało. Kiedy dwa niezbyt pałające do siebie miłością wymiary
łączą swoje siły w celu uśmiercenia kogoś, nie wróży nic dobrego. Wyczuwałam
spisek, i to na dosyć dużą skalę. To było nieco ironiczne, że dyskutowaliśmy o
takich rzeczach tutaj, pośród obłudnie miłych, fałszywych uśmiechów, szelestu balowych sukienek i wytwornej muzyki.
I, hej,
czy każdy, kto chce mnie zniszczyć w Konoha musiał być rudy?
-Co
dalej… – kontynuował po krótkiej przerwie. Jego oczy nie zdradzały niczego
dobrego. Ponownie mnie okręcił, ale tym razem trzymałam się twardo i nie
straciłam gruntu spod nóg. Widząc to, jego brwi zmarszczyły się z
niezadowoleniem i szybkim ruchem przechylił mnie w dół. Syknęłam, czując lekki
ból w kręgosłupie i napinając jednocześnie mięśnie brzucha. Zdecydowanie,
wolałam, gdy robił to Uchiha. Jego dłonie były dużo pewniejsze i cóż, mimo
wszystko znacznie delikatniejsze. Ten tutaj sprawiał wrażenie, jakby chciał
mnie złamać w pół. – Dnia dzisiejszego spaliła pani pięciu moich najlepszych
ludzi. Pięciu. Przyzna pani, że są to
dość duże straty, zwłaszcza, że ceniłem ich najbardziej. Zatem zrozumiałe jest,
że mogę być lekko poirytowany, zgadza się?
Wspomniał
o Kahori, wspomniał o dzisiejszych włamywaczach, których spaliłam, ale nie
wspomniał o nocnych odwiedzinach. Przynajmniej tyle się dowiedziałam, że nie
miał z nimi nic wspólnego.
-Tylko
poirytowany? – zapytałam, patrząc na niego niewinnie i gwałtownie się
prostując. Niestety, nie miałam takiego pola manewru jak on, ale dopilnowałam,
aby jego plecy zderzyły się z jakimś shinobi tańczącym w pobliżu. Jego zielone
oczy zdawały się pociemnieć. – Hmm, w takim razie następnym razem postaram się
bardziej. Może wybiję ci całą drużynę?
-Mimo
pani chyba wrodzonej arogancji i oczywistych spustoszeń, jakie poczyniła pani w
moich szeregach, jestem gotów ustąpić i ponowić wspomnianą ofertę – odezwał się
cierpko. – Mój szef mimo wszystko chciałby mieć w pani sojuszniczkę.
Nie
mogłam powstrzymać się od pogardliwego śmiechu. Po jego wyrazie twarzy miałam pewność,
że o całym tym spisku za wiele się nie dowiem, więc równie dobrze mogłam
kończyć tę rozmowę. Problem w tym, że gdy chciałam odejść, mężczyzna zacieśnił
uścisk na mojej ręce i mocniej przytrzymał plecy. Mimowolnie obnażyłam lekko
zęby w ostrzegawczym geście. Jakaś para spojrzała na nas potępiająco i
podejrzliwie, więc szybko posłałam im sztuczny uśmiech.
W sumie
mogłabym mu się wyrwać, ale to było bez sensu. Nie chciałam zamieszania.
Mimowolnie zaczęłam wyszukiwać wzrokiem Sasuke w tłumie, jednak nigdzie go nie
dostrzegłam. Och, Uchiha, nie miałbyś ochoty może mnie odbić? Z powrotem
spojrzałam na Szeptacza przede mną.
-Co
trudnego jest w zdaniu „Nie zabiję żadnego Szeptacza?” – wzniosłam oczy ku
niebu, udając bezsilność. Ku mojej niechęci jego obleśny uśmiech powiększył
się.
-Akurat
ta oferta jest nieaktualna – odparł wręcz pogodnie, z satysfakcją i ciekawością
obserwując moją twarz. – Ale jest jeszcze parę spraw do załatwienia.
-Jak to
nieaktualna? – przez chwilę nie mogłam zatuszować zdziwienia. Przestałam
tańczyć, ignorując ciekawskie spojrzenia. Ale jak… co… Do cholery, jakim cudem?
Przecież Kahori powiedziała, że tylko ja mogłabym tę osobę zabić. Cholera,
miałam być przecież gwarancją bezpieczeństwa tego człowieka. Mimo że nawet nie
wiedziałam, kim owy człowiek jest.
No, no, pani Hatake, odezwał się ironiczny głos w mojej głowie, należący do respiro. Jako
moja dusza miała całkowity dostęp do moich myśli, a więc słyszała również tę
rozmowę. Zamiast żadnej ofiary mamy całe
pięć. Pogratulować.
Zepchnęłam
ją i własne myśli na dalszy plan. Nagle w mojej głowie coś kliknęło.
Poszczególne elementy łączyły się w całość. Chyba już wiedziałam, kto wczorajszego
dnia pobawił się w Bin Ladena.
-Wybuch
w Sarel – mruknęłam z zamyśleniem sama do siebie, a mężczyzna pokiwał
twierdząco głową. Nie dopatrzyłam się kłamstwa na jego twarzy. To nabrało
sensu, miałam pełny dostęp do tego Pałacu, dodatkowo bez żadnego sprawdzania
ani kontroli, jako jedna z nielicznych. Z łatwością mogłabym podłożyć ogień,
gdybym tylko chciała. – Więc, kogo z tej piątki tak bardzo nie lubiliście? –
zapytałam, siląc się na obojętność. Że też przeoczyłam coś takiego…
Zaśmiał
się. Męska dziwka.
-Aby
znać odpowiedź na to pytanie, musiałaby pani dla nas…
Nie
zdążył dokończyć. Nagle, bez żadnego ostrzeżenia, Szeptacz został brutalnie
pchnięty w ramię. Czułam, jak jego uścisk na moim przegubie słabnie, aby po
chwili zniknąć całkowicie. Patrzyłam z lekkim zdziwieniem, jak mężczyzna nie
może utrzymać równowagi i upada na posadzkę ze śmiesznym wyrazem twarzy.
Zrobiło się małe zamieszanie. Tańczące wokół pary cofnęły się gwałtownie od
niego, patrząc na poszkodowanego ze zgorszeniem i niezrozumieniem. Kilka
głupich kobiet wokół pisnęło, na co nie mogłam się powstrzymać od przewrócenia
oczami.
-Och,
nie chciałem – usłyszałam znajomy, przesiąknięty ironią głos, nie zawierający
ani krzty skruchy. Niecałą sekundę później moja lewa ręka wylądowała na
ramieniu zadowolonego z siebie Sasuke, patrzącego pogardliwie na leżącego.
Zanim Szeptacz zdążył się podnieść, czy chociażby rzucić czarnowłosemu pełne
oburzenia spojrzenie, my już oddaliliśmy się tanecznym krokiem. Właściwie
Sasuke nas „oddalał”, bo to on przejął prowadzenie. Kilkanaście kroków później
udało nam się wtopić w tłum i uniknąć natrętnych i ciekawskich spojrzeń.
-Dzięki,
Uchiha. Nawet nie wiesz jak miło widzieć twoją radosną i rozemocjonowaną twarz
– odezwałam się wesoło, aby w jakikolwiek sposób zapełnić powstałą ciszę. Z
tego co zdążyłam zauważyć, milczenie niespecjalnie mu przeszkadzało. Mi tak.
-Powiedziałbym
„wzajemnie”, ale jestem raczej prawdomównym człowiekiem – odparł kpiąco, ale
zaraz spoważniał. – Kto to był?
-I to
jest pierwsza zagadka dzisiejszego wieczoru – westchnęłam, lekko pochmurniejąc.
Nienawidziłam życia w niewiedzy albo niepewności. – Ale dowiedziałam się paru
innych rzeczy.
Pokrótce
streściłam mu przebieg rozmowy z nieznanym Szeptaczem, która, ku mojemu niezbyt
wielkiemu zadowoleniu, nie wywołała w nim żadnych głębszych emocji.
-Wytłumacz
mi coś – odezwał się kpiąco, gdy skończyłam mówić. – Wy, Szeptacze, dla zabawy
bawicie się w te wszystkie intrygi i łamigłówki? Nie macie co ze sobą zrobić,
że się wam tak nudzi, czy jak?
Już
miałam mu się odciąć, gdy ponad jego ramieniem dojrzałam coś bardzo
interesującego. A raczej kogoś.
Hmm.
Świetnie się składało.
***
Jej
wymalowane soczystą czerwienią otwierające się usta, zapewne po to, aby
obdarzyć mnie jakąś niezwykle ciętą ripostą, zatrzymały się na chwilę w połowie
tej czynności, po czym ułożyły się w tak dobrze mi znany ironiczny uśmiech.
Byłem ciekawy, co też tam za mną dostrzegła.
-Sasuke,
zastanawiałeś się kiedyś, z kim wybrał się twój brat na ten nudny bal? –
zapytała śpiewnie i swobodnie, takim tonem, jakby pytała, czy wiem, jaka jest
dzisiaj pogoda.
-Niespecjalnie
– wzruszyłem obojętnie ramionami. No przecież jej nie powiem, że od kiedy mi
oznajmiła, iż Itachi wybiera się również na to przyjęcie, zachodzę w głowę, kto
też jest tą jego legendarną partnerką.
-Szkoda
– westchnęła z pozornym smutkiem, kątem oka jednak patrząc na mnie zadziornie.
– Bo właśnie tańczą zaledwie kilka kroków od nas…
-Gdzie?
– zapytałem, natychmiast obracając nas o sto osiemdziesiąt stopni. Niestety,
przez ciekawość zrobiłem to tak niedelikatnie, że Mardi zahaczyła się o moje
nogi i zapewne boleśnie upadłaby na posadzkę, gdybym w porę jej nie chwycił
mocniej. – Nie chciałem – mruknąłem, widząc jej mordercze, ani na chwilę nie
słabnące spojrzenie. No wiecie co, powinna być mi raczej wdzięczna. Chyba nie
liczyła na przeprosiny. Z moich ust zwykłe „nie chciałem” to i tak było
naprawdę bardzo dużo.
Nie
rozwodząc się nad tym dłużej, uniosłem wzrok i odszukałem brata. Trochę mi zajęło
dostrzeżenie go wśród tego tłumu w strojach tak ozdobnych, że aż robiło mi się
mdło, ale wreszcie go namierzyłem. Jego partnerka… cóż, nawet ja musiałem
przyznać, że była naprawdę ładna. Miała długie, smoliście czarne włosy,
spływające kaskadą na plecy. Ubrana była w czarną, długą aż do ziemi suknię,
która podczas tańca falowała lekko, ukazując wysokie buty na obcasach.
Wystarczyła mi sekunda, aby stwierdzić, że była o wiele lepsza w tańcu niż
Hatake, co z niewiadomych przyczyn wywołało na mojej twarzy uśmiech. Kiedy
kobieta w tańcu odwróciła się do nas tyłem, dostrzegłem na jej odsłoniętych,
szczupłych plecach wielki, czarny tatuaż smoka, zajmujący prawie że całą część
jej skóry. Wtedy też dostrzegłem wyraz twarzy mojego brata.
Nigdy
nie widziałem na jego twarzy czegoś podobnego. Nie żeby sprawiał wrażenie
niewiadomo jak rozanielonego frajera albo smarkatego gówniarza, który przeżywał
swoją pierwszą miłość. Właściwie postronny obserwator nie zauważyłby, aby w
Itachim zaszła jakakolwiek zmiana bądź różnica. No ale cóż, byłem jego bratem.
Kimś trochę więcej niż tylko postronnym
obserwatorem. Wyglądał, a właściwie oboje wyglądali, jakby wokół wcale nie
było żadnych ludzi, żadnej muzyki, żadnego balu. Ona mówiła coś do niego,
śmiejąc się jednocześnie z żartu znanego tylko im. A on patrzył na nią w taki
sposób, że już go nawet nie poznawałem. Niemal przestał być sobą…
I wtedy
właśnie, w jednym ułamku sekundy, poczułem coś dziwnego, jakby po lewej stronie
klatki piersiowej. Jakiś taki dziwny, znajomo odległy skurcz. Nie chciałem go.
Ale to
był tylko ułamek sekundy. Błyskawicznie zepchnąłem je gdzieś na bok i natychmiast
o nim zapomniałem.
-Sheeiren
Imai – usłyszałem nagle głos Mardi, odpowiadający na moje niezadane pytanie.
Imai? Chyba gdzieś już słyszałem to nazwisko. – Jedna z najlepszych Szeptaczek
w historii Bractwa. No, no, nie powiem – gwizdnęła niezbyt elegancko, za nic
mając oburzone spojrzenia wokół. – Itachi ma zajebisty gust. Swoją drogą,
pamiętasz, jak mówiłam ci, że wszystkie Szeptaczki to bezwzględne i kłamliwe
szmaty?
Owszem,
pamiętałem. Powiedziała tak na samym początku balu, gdy nie była zajęta
wyzywaniem ich od perfidnych suk i dziwkarskich łachudr. Skąd brała pomysły na
nowe, coraz to bardziej wymyślne obelgi – nie miałem pojęcia.
-No, to
tutaj masz właśnie oto prawdopodobnie jedyny wyjątek – dokończyła pogodnie
Mardi, nie czekając na moją odpowiedź. Zerknąłem na nią powątpiewająco.
-Myślałem,
że jedynym wyjątkiem jesteś ty.
-Och,
nie! – zaśmiała się. – Ja jestem z nich wszystkich najgorsza. To co? Chcesz ją
poznać?
Po
chwili wahania wzruszyłem ramionami. Właściwie nie miałem nic do stracenia, a
mogłem dowiedzieć się, co też takiego specjalnego miała w sobie ta Szeptaczka,
że zdołała zwrócić na siebie uwagę mojego brata. To było takie dziwne. W ogóle
nie mogłem przyzwyczaić się do tej myśli. Z początku myślałem, że jego
partnerka to po prostu zwykła partnerka, żeby nie wypaść głupio albo coś w tym
stylu. Ale ludzie nie patrzą w taki sposób na zwykłe partnerki.
Kiedy
dobiliśmy do nich i razem z Itachim, który dostrzegł nas, jak mniemałem od
razu, już wykonywaliśmy ruch, aby „zamienić się” partnerkami, Mardi
niespodziewanie wyskoczyła przed nas.
-Może
później, Sasuke! – rzuciła do mnie śpiewnie. – Odbijany!
***
Z cwanym
uśmiechem na twarzy, patrzyłam jak dwaj bracia nie mają wyjścia i muszą zacząć
ze sobą tańczyć, po tym jak „porwałam” jednemu z nich partnerkę. Na widok
zdziwionych i zaszokowanych twarzy wokół moje kąciki uniosły się jeszcze wyżej
w górę. Czy wspominałam już, że uwielbiałam obserwować ludzkie reakcje?
Jednak
kiedy tylko mój wzrok z powrotem spoczął na twarzy pięknej Sheeiren,
wykrzywionej teraz grymasem złości, moja mina zrzedła. No dobra, przyznaję. To
była jedyna Szeptaczka, której mogłam się bać i która naprawdę była w stanie mi
coś zrobić.
-No co?
– burknęłam, szczerząc się do niej głupio. Jej błękitne oczy zdawały się
przewiercać mnie na wylot. Obydwie zignorowałyśmy zaciekawione i nieco
zgorszone spojrzenia. Mogłam się założyć, że już jutro rano w Ardenii przez
Bractwo z szybkością błyskawicy pomknie plotka, jak bardzo niewychowana i
impertynencka jest Mardi Hatake. Przychodzi w towarzystwie jednego z braci
Uchiha! Spóźnia się! Tańczy z kobietą! W dodatku z legendą Ardenii, Sheeiren
Imai! Robi co chce! O tak, kochani Szeptacze, robię co chcę. Bo mogę.
-Czy
jest jakiś powód – syknęła ze złością Sheeiren, sprowadzając mnie z powrotem na
ziemię. – Dla którego przerywasz mi dzisiejszy, naprawdę miły wieczór swoją
obecnością… mendo?
-Aua! –
jęknęłam, chwytając się za serce i udając wielce zrozpaczoną. – Mój Boże, chyba
złamałaś mi serduszko, czuję jakby… Och, nie, czekaj, to tylko czkawka –
machnęłam ręką w uspokajającym geście i pozornie rozluźniłam.
-Woooow,
ale jesteś zabawna – warknęła z sarkazmem Imai, wciąż patrząc na mnie
nieprzychylnym wzrokiem. – Powinnaś zostać komikiem. Albo klaunem. O tak, w tym
na pewno czułabyś się świetnie.
Uśmiechnęłam
się mimowolnie. Cała Sheeiren. Jeżeli chodziło o cięty język – po prostu mnie
miała sobie równych i zazwyczaj najlepiej było zejść jej z drogi. Była oschła,
zimna, podła, wredna i gotowa obrazić wszystko oraz wszystkich. Mój ideał. Co
nie zmieniało faktu, że w tej chwili mnie nienawidziła.
-Brałam
to kiedyś pod uwagę – odparłam wesoło. – Ale nie chciałabym odpowiadać za
masowe zgony, gdyby ludzie poumierali ze śmiechu.
-Wiesz,
jak bardzo mnie teraz wkurzasz tymi swoimi… zabawnymi
tekstami? – zapytała fałszywie miłym głosikiem. – Tak w skali od jeden do
dziesięciu?
-Ile?
-Jakieś
pięćset.
-To…
dużo – stwierdziłam niepewnie. Kurczę. Zawsze zatrzymywała się gdzieś przy stu
osiemdziesięciu dwóch. Czyżbym naprawdę ją porządnie wkurzyła? – To, ekhem…
może ja od razu przejdę do rzeczy?
-To może
pójdziesz gdzieś umrzeć? – zapytała z przekąsem, ale za chwilę wywróciła oczami
i westchnęła. – Ech… Czego chcesz?
Za to ją
uwielbiałam. Mogła być sobie wredną zołzą, wyzywać mnie od mend i innych, ale
koniec końców, zawsze mogłam na nią liczyć i wiedziałam, że zawsze mi pomoże.
Gdyby nie to, że pewnie dostałabym od niej w pysk, chętnie bym ją przytuliła na
środku tej sali. Ale z racji, że raczej ceniłam sobie teraźniejszy układ mojej
twarzy, ograniczyłam się do wdzięcznego spojrzenia. Zastanowiłam się nad
doborem słów, aż w końcu się odezwałam ściszonym głosem, mówiąc najprościej jak
to możliwe:
-Chyba
przed chwilą tańczyłam z gościem, który rozpieprzył Sarel.
Nawet
jeśli Sheeiren się zdziwiła, to nie okazała tego po sobie w ogóle, uniosła
jedynie jedną brew.
-Skąd wiesz?
-Tak
powiedział – odparłam, i dodałam, uprzedzając jej pytanie: - Nie zauważyłam
żadnych oznak, żeby kłamał. Myślę, że mówił prawdę.
-Och, no
tak. Szkoła Liki, co? – zapytała, doskonale zdając sobie sprawę z
niecodziennych umiejętności mojego przyjaciela. Rzeczywiście, zdążył mnie
czegoś tam nauczyć. Wprawdzie nie byłam w tym taka dobra jak on, ale kiepskich
łgarzy z punktu potrafiłam wyłapać. – Swoją drogą, czy twój Przyjaciel-Chodzący-Wykrywacz-Kłamstw
pamięta o tym, że wisi mi całkiem sporo pieniędzy?
-A unika
cię jak kot wody albo kochanek męża? – zapytałam, a gdy skinęła głową, dodałam
wesoło: - A więc na pewno pamięta.
-To mu
przypomnij, albo sama to zrobię – burknęła ze zirytowaniem. Och, współczułam
mu. Gdy ostatnio Sheeiren coś komuś przypomniała,
skończyło się pogrzebem. No dobrze, żartowałam, ale było naprawdę z tym
nieszczęśnikiem krucho. – Wracając do tematu Sarel. Więc kto go zniszczył?
-W tym
tkwi cały problem, nie znam jego tożsamości. Pomyślałam, że wiesz, może ty byś…?
– uśmiechnęłam się do niej przymilnie. Wywróciła oczami, ale czekała na ciąg
dalszy: - Wysoki, czarne krótkie włosy na żołnierza, beznadziejny wąsik,
respiro w postaci sępa…
-Widziałam
go – przerwała mi Sheeiren i zmarszczyła brwi. – Od początku mi się nie
podobał. Ale też nie mam pojęcia, kto to jest. Próbowałam go jeszcze szukać,
ale już go nie ma na tej sali. Zupełnie jakby zapadł się pod ziemię. Pewnie był
tu bezprawnie i zwiał.
-C-co? –
moje oczy rozszerzyły się w zdumieniu. – Jak to go nie znasz? Przecież ty znasz
wszystkich!
-Też tak
do tej pory myślałam – jęknęła ze zmartwieniem. – Wiesz, jak bardzo mnie to
boli? Wiesz, jak bardzo wjechał mi na ego?
-Mogę
sobie wyobrazić – pokiwałam głową współczująco i poklepałam ją pocieszająco po
ramieniu. Jednak szybko rękę zabrałam, widząc, że patrzy na nią jak bazyliszek
na mysz. – Ekhem, taa… A właśnie. Jeszcze jedna sprawa. Nie zechciałabyś
załatwić mi wszystkich akt dotyczących tej piątki, która zginęła w wybuchu?
Uśmiechnęłam
się do niej, przygotowując w myślach odpowiedzi na miliard pytań, które miały
zaraz paść z jej ust. Ponieważ Sheeiren była bardzo wysoko postawioną osobą,
miała dostęp do… no praktycznie do wszystkiego. Do jakichkolwiek aktów,
archiwów, dokumentów, ksiąg… Nie raz korzystałam z jej pomocy i podejrzewałam,
że gdyby nie ona, prawdopodobnie nigdy nie znalazłabym się na tak ważnej
pozycji. Jednakże Imai nie dzieliła się takimi ważnymi informacjami z każdym.
Co trzeba było jej przyznać, była bardzo ostrożna. Zazwyczaj musiałam ją
naprawdę długo przekonywać, aby umożliwiła mi do czegoś dostęp, dlatego też
zdziwiłam się, gdy bez oporów powiedziała:
-Dostaniesz
je najdalej za trzy dni.
Uniosłam
lekko brwi.
-A co
się stało z pytaniami typu po co? Dlaczego? Nie masz innych zajęć? Wyjdziesz
stąd czy mam cię sama wykopać?
Zamilkła
na chwilę, a jej wzrok błękitnych tęczówek nabrał jakiegoś osobliwego wyrazu.
Wiedziałam, że teraz była daleko, daleko poza całym tym śmiesznym, obłudnym
balem.
-Czy
wiesz, ile Sarel Merida’el ma lat? – zapytała w końcu cicho. Przez ułamek
sekundy byłam pewna, że w jej zazwyczaj cynicznym, obojętnym głosie dosłyszałam
smutek. Ale równie dobrze mogło mi się tylko wydawać.
-Pojęcia
nie mam – wzruszyłam ramionami. Nigdy nie myślałam o takich rzeczach. Zawsze
skupiałam się raczej na tym, aby nie wywalić się na jego śliskich, długich
schodach ze szkła, kiedy szłam chociażby na audiencję do króla. – Tysiąc? Dwa
tysiące? Coś koło tego?
-Trzysta
pięćdziesiąt pięć tysięcy dwieście siedemnaście – odparła tym samym poważnym
głosem, wyraźnie wymawiając każdy wyraz, jakby sądziła, że nie usłyszę.
Usłyszałam. I cóż, to nie była mała liczba. – Niewielu Szeptaczy zdaje sobie z
tego sprawę. To najstarsza budowla w naszym kraju, i, jak sądzę, w okolicznych
krainach również. Budowały ją pokolenia, na przestrzeni tysięcy lat i pokolenia
ginęły, broniąc jej do ostatniego tchu. To jest dorobek całej naszej rasy. I
teraz, w ciągu kilku minut, ktoś jednym, mocnym wybuchem niszczy połowę naszego
dziedzictwa i patrzy z satysfakcją jak te wszystkie wieże, ściany, mury i bramy
upadają. I to jest traktowanie ponad trzystu tysięcy lat historii – wzięła
głębszy oddech i przymknęła na chwilę oczy. Gdy je ponownie otworzyła, odezwała
się już spokojniejszym, bardziej obojętnym głosem: - Nigdy nie byłam jakąś
wielką, zapaloną, ślepo oddaną patriotką. Nasz kraj ma wady i to ogromne. Ale
są granice, których przekraczać nie wolno. A ten ktoś, kimkolwiek jest,
wczoraj je właśnie przekroczył. Jesteś jedną z niewielu osób w Bractwie, którym
zależy na czymś więcej niż tylko na wygodnej poduszce pod tyłkiem. Jeżeli jest ktoś, kto
dotrze do prawdy i powiedzmy… wymierzy
sprawiedliwość, to chyba tylko ty.
-Czy ty
mi właśnie powiedziałaś komplement? – udałam zachwyt, jednocześnie maskując
chwilową niepewność, jaka mnie ogarnęła. Nie byłam przyzwyczajona do słuchania
tego typu wygłoszeń, dodatkowo z ust Sheeiren. Oraz pokazywania, że wzbudziły
we mnie naprawdę spory szacunek i, co tu ukrywać, trochę mnie poruszyły.
Imai
spojrzała na mnie wrednie, ale w jej oczach dostrzegłam wesołe iskierki.
-To była
raczej bardzo pesymistyczna wizja przyszłości – odparła z ironią. – Skoro już
udało ci się przykuć uwagę większości uczestników i wywołać oburzenie takim
zachowaniem, możesz już przestać niszczyć mi życie?
Uśmiechnęłam
się ze zdecydowanie przesadną radością.
-Ależ
oczywiście! W skali od jednego do dziesięciu, jak myślisz – jak bardzo
nienawidzą nas teraz Uchiha?
***
Soooooooooooou... A więc oto i jest rozdział czwarty drugiej serii :3
Wiem. Wiem. Cztery tygodnie. Bardzo mi przykro, że musieliście tyle czekać, więc z punktu przepraszam bardzo mocno ;_; No ale wiecie, odpoczęliście sobie trochę przynajmniej xD
Sheeiren, nareszcie się doczekałaś! Wybacz, że tak długo to trwało, mam nadzieję, że mnie nie nienawidzisz. No i rzecz jasna, mam nadzieję, że cię w żaden sposób nie obraziłam czy coś :D Oschła, wredna i zimna, tak jak chciałaś xD Jezu, nie zasnę dziś, Soli, teraz wiem, co czujesz przy ONE-SHOTach...
W odpowiedzi na pewien anonimowy komentarz (błagam, podpisujcie się, bo wtedy nie wiadomo, komu odpowiadam xD): ooo, cieszę się, że cię zmotywowałam xD Jeżeli chodzi o naukę, to tak, niestety zazwyczaj tak wychodzi, no ale co poradzić. No ale też zaczynam dosyć późno, więc nie jest tak źle :)
Hah, Dorsv, jak zwykle potrafisz wywołać uśmiech na mojej twarzy i to szeroki :D No przeeestań, nie jestem żadnym nauczycielem, nie oceniam literówek ani innych xD
Przydałoby się parę słów o notce... Kurczę, miałam małe opory przed wstawieniem jej. Wydaje mi się taka niedopracowana jakaś. Może dlatego, że nie sprawdzałam jej kilka razy, tylko raz i od razu wstawiam... Tak czy siak - jest :D Jak mówiłam, tych pościgów i tych wybuchów to tu nie ma xD Wiem, że mało Sasuke i Mardi, ale w następnej notce wam to wynagrodzę :3 No i tak zdradzę, że trochę Kakashiego też będzie. Jak wcześniej wspominałam, sprawdziłam ją raczej pobieżnie, więc jeśli znajdzie się jakikolwiek błąd, dajcie mi znać :)
Kończąc już, dziękuję wszystkim strasznie, strasznie, strasznie za cudne komentarze, przez które aż skaczę z radości <3 Kocham was całym moim serduszkiem.
Całuję ;*
Ach
OdpowiedzUsuńPisałem kiedyś, że życie jest złe?
UsuńNie?
A więc wiedz, że jest.
Napisałem długi komentarz (taki typowy kilometrowiec w stylu Soli)
i kiedy pisałem końcówkę (czuwam itd.)
oparłem się troche o klawiature i używając jakiegoś sprytnego skrótu skasowałem cały komentarz(*ZONK*).
Więc teraz w skrócie bo już nie mam siły.
Notka:
Humor-Checked
Podłe komentarze-Checked
Sheeiren&Itachi-Checked
Mardi&Sasuke-Checked
Itachi&Sasuke-Checked (mimo tego, że widok tańczących braci Uchiha nie należał do najprzyjemniejszych)
Świadomość, że dzięki moim komentarzom piękne dziewczyny się uśmiechają-Checked
A więc tak jak zwykle doskonały czas dodania:)
Oczywiście to, że skomentowałem o 7 rano to nie przypadek.
Retrospekcja:
3.os
Zwyczajny chłopak wychodzi z domu i przez kilka minut kieruje się w strone przystanku ze znudzonym wyrazem twarzy.Nagle jego wzrok staje się dziki, a on sam odwraca się i biegiem rzuca się w strone domu.
1.os
Bieglem ile sił w nogach z przeczuciem, że o czymś zapomnialem.
Wpadłem do domu i ku swojemu zdziwieniu przyciągany jakąś siłą weszłem do pokoju
i odrazu uruchomiłem komputer.Z ulgą patrząc na napis "Zapraszamy!" i słysząc charakterystyczny dźwięk stierdziłem, że po krótkim oczekiwaniu, które było jednocześnie wiecznością, włączył się system.Włączyłem przeglądarke a następnie weszłem na bloggera i wiedziałem już co się stało.Zauwazyłem rubrykę, która wyjaśniała reakcje mojego ciała .Napis "4. Pośród obłudnie miłych, fałszywych uśmiechów" sprawił, że prawie zemdlałem.
Koniec retrospekcji
No to chyba koniec.
Pozdrowienia i widzimy się w komentarzach pod notką nr 5.
Czuwam , Dorsv
Moje komentarze NIE są kilometrowe!
UsuńMają tylko ~ 30 centymetrów :P
Tym razem Ana napisała dłuższy~ niech się cieszy xD
O tak, 100% samozadowolenia :D
UsuńPamiętaj, że nie zawsze będę taka miła :*
UsuńNoooo, nareszcie znalazłam chwilkę wolnego, aby wbić na bloggera xD
UsuńBoże, Boże, Boże, ile ślicznych komentarzy <3
Hahaha, Dorsv, kocham cię, stary :D Oh, znam ten ból, gdy się usunie przypadkowo komentarz albo nie wstawi ;_; tak bardzo ból ;_; Ale wiesz, powiem ci, że ten komentarz też jest mega długi i jak zwykle uśmiecham się do siebie z radości jak opętana <3 (tak btw: ja nie jestem ładna, rzygi xD) Jeju, nie wierzę, że mam tak wiernego czytelnika *przytula* ale nie chciałabym, żebyś zemdlał przez moje opko czy coś... xD weź, wyrzuty sumienia na maxa xD
A przez te długie komentarze to chyba ja zaraz sama zemdleję *-* Lecę odpisać na pozostałe :3
Dziękuję, Dorsv za ten cudny komentarz, który jak dla mnie też jest kilometrowy <3
No nie, Dorsv weź, chcę być kiedyś pierwsza ;__;
OdpowiedzUsuńAle tak teraz na poważnie. OCHHHHHHHHHH MATKO <3
Mogłabym czytać, czytać, czytać i czytać do końca świata, oczywiście twoje opowiadanie ♥
Hmm muszę jakoś tak zacząć od początku, więc dobra, biorę się do roboty.
Na pierwszy ogień idzie 'zdzir' ahahah xD a tamten typ to 'dziwk' a kolejny jest 'sukiem' dobre wyzwiska, trzeba wypróbować <3 ja ostatnio jakoś często nazywam ludzi z mojej klasy kurwami, więc wypadałoby zmienić repertuar i zabłysnąć czymś nowym i oryginalnym xD
Teraz to mnie zaintrygowałaś i zastanawiam się co w moim wyglądzie Lika by znienawidził.. bo w sumie nigdy nie sprawdzałam, czy lewe oko mam większe od prawego.. a nie! Lewą część górnej wargi mam odrobinę większą od prawej, ale trzeba się dobrze przyjrzeć. A najfajniejsze jest to, że to nie wada wrodzona. Chcesz poznać mrożącą krew w żyłach historię? Dobra i tak ci powiem. W podstawówce, zimą, byliśmy na wf na spacerze po parku i pokłóciłam się z koleżanką a ona przypierdoliła mi wielką bryłą lodu ;__; miałam rozpieprzone usta, a tego samego dnia była szkolna dyskoteka.. tak wiele przegrać, straciłam szansę na wyrwanie dupeczek z podstawówki. A najlepsze jest to, że kiedy byłam na nią za to obrażona (całkiem słusznie zresztą) to ona rozpłakała się i poskarżyła pani z przyrody, że jej nie lubię i ona kazała mi jej wybaczyć ;< a tak wgl, dzisiaj dostałam w mordę piłką na wuefie, może też mi się układ poprzestawia? I zastanówmy się dlaczego tak od zawszę nienawidzę wf..
Hm, mam wrażenie, że odbiegłam od tematu.
Jak będę miała chłopaka, to spróbuję go kiedyś zdradzić na wprost. Może nawet po skosach.
Zajebiście podobał mi się tekst, że na pokrywanie szkód wyrządzonych przez Hatake, idzie większość funduszy ardeńskich, och tak bardzo Mardi <3
Ou no ale oczywiście nie mogło się obyć bez większej afery. Widzę, że ktoś tu się bawi w terrorystów. Ten facet z wąsikiem mnie wkurzył, nie dość, że ten kręcony wąsik, to jeszcze denerwująca pewność siebie, Mardi powinna mu kiedyś przyjebać. Ale fajnie mogłam sobie wyobrazić jak tańczą ten taki 'brutalny taniec' i co chwile ktoś kogoś depcze, przyciska, te zacięte wyrazy twarzy i wgl, to było fajnie. A jak Saske bohatersko ją uwolnił z objęć czarnego charakteru.. urocze <3
W ogóle jaram się przemyśleniami Sasuke na temat Mardi. Niech on mi tu nie pierdoli o winie ja widzę, że wreszcie, WRESZCIE coś się zaczyna rozkręcać, a po twojej obietnicy, że będzie ich więcej w następnym rozdziale.. ach, nie mogę się doczekać!
A co do ich tańca. Sasuke tak narzeka, że chyba połamała mu wszystkie palce u nóg. No co oko za oko, nie? On jej połamał palce, to czemu ona ma być gorsza? xD
No i żeby upewnić się, że wszystko porządnie zrozumiałam - szef kolesia z wąsem chciał żeby to Mardi rozpierdoliła Szklany Pałac i przy okazji zabiła króla, ale że ona odmówiła to zrobił to ktoś inny i teraz chcą ją nająć do jeszcze innych spisków?
CDN
No a teraz Sheeiren. Pominę fakt mojej zazdrości, że to ją dostąpił taki zaszczyt, bo.. a nie, miałam pominąć ten punkt z narzekaniem. No dobra.
OdpowiedzUsuńKurde taka famme fatale, boska Szeptaczka, wredna zołza, ale jednocześnie można na nią liczyć, nawet w Mardi wzbudza respekt.. no nie powiem, przypadła mi do gustu, fajnie ją przedstawiłaś. To se Itachi wyrwał laske xD
A tak wgl.. wizja dwóch Uchihów w eleganckich ciuszkach tańczących ze sobą na balu.. zniszczyłaś mnie w tym momencie xD Te dziewczyny bym przeżyła, ale jeden Uchih obejmujący drugiego Uchiha w tali.. Umarłam.
Podoba mi się historia tego Szklanego Pałacu, wow, aż sama się wkurzyłam, że ktoś zniszczył taki symbol, zabytek i wgl ;__; a to szuje, niech ich Mardi zabije. W końcu skoro los świata i okolic jak się okazało leży w jej rękach.. No będzie ciekawie.
A teraz jebnę błędy
Pierwszy błąd to taki w sumie nie błąd, ale no
- 'W ogóle nie podobało mi się, że ktoś odebrał mi Szeptaczkę.' - niby nic złego, ale zdanie wcześniej zamiast imienia Sasuke też powiedział 'Szeptaczka', a poza tym to takie urocze zdanie i o wiele lepiej by wyglądało 'Mardi'
- 'Niemal być przestał sobą…' - niemal przestał być sobą
Dobra, a teraz wracam na mojego bloga i muszę jebnąć jakąś odpowiedź, na twój prze mega cudownie wzruszający komentarz <3
Tak w ogóle ostatnio się zastanawiałam - kiedyś tam wspominałaś, że zaczynasz oglądać Bleach'a. I jak ci idzie?
Kocham mocno mocno mocno mocno ♥♥♥
Mwahahahah napisałam komentarz, który nie zmieścił się w jednym, jestem dumna <3
Usuń1. Itas jest mój ;3
Usuń2. Masz Hidana xd
3. Tak, notka jest cudowna <3
1. Możemy się nim podzielić
Usuń2. Zawsze można mieć dwóch
3. Owszem
:D
Jezu, jezu, jezuuuuuuuuuuu *-*
UsuńBoże, tak bardzo kocham <3
Ahh, przestań, bo zginę od tych miłych słów, serio :3 Rozpuszczasz mnie tym Ana, Boże, do tego taki długi, no normalnie mam blogowy orgazm *-*
Mrr, kocham mrożące żyły we krwi historie :3 a to kawał wstrętnej suki ;_; I że jeszcze ty musiałaś ją potem przepraszać, życie jest niesprawiedliwe :< Ojejku, piąteczka, ja też nienawidzę wf-u *-*
Tak wszystko dobrze zrozumiałaś, no aż jestem z siebie dumna, bo miałam wrażenie, że to jest tak pokrętnie wytłumaczone, że nikt nie załapie ;_;
Taaa, Mardi jest suką i kocha wprowadzać ludzi w takie krępujące sytuacje. Poczekaj do początku następnego rozdziału xD
Oooo, femme fatale to całkiem niezłe określenie Sheeiren xD Może i to zabrzmi egiostycznie, ale też mi się podoba, jak ją wykreowałam :3 Mam nadzieję, że jej też (a niech kurwa spróbuje się mendzie nie podobać xD)
-Oh, no patrz, nie zauważyłam tego powtórzenia o.O Już poprawiam, faktycznie 'Mardi' lepiej pasuje :3
-nie wierzę, że napisałam tak bardzo nieskładniowe zdanie... Dzięki xD
No z Bleachem mi idzie strasznie kulawo, aż normalnie wstyd mówić ;_; To chyba jednak nie jest mój typ :< No to jak już jesteśmy przy Bleachu to ja też mam pytanie - trzeba znać dokładnie stamtąd wydarzenia aby czytać twoje opowiadanie? :3
Tak strasznie pięknie mocno dziękuję za komentarz(e) *------* Ja kocham mocniej <3
Raczej obejdzie się bez oglądania Bleach'a ale wiesz warto obejrzeć.
UsuńTak. Nie cierpię być miłą i nadto komplementować ludzi, ale w twoim wypadku niestety nie ma innej opcji, muszę to przeboleć ;__;
UsuńNo, też myślę, że wystarczy sam zarys fabuły, bo czas akcji mojego opka jest daleko w przyszłości ;D
Ale oglądaj oglądaj! Początki takie sobie, ale potem jak się rozwija.. że nie wspomnę o miliardzie przystojniaków, którzy się w Bleachu pojawiają :D
Kocham jeszcze mocniej (xD) ♥
Łaaaaaaaa <3
OdpowiedzUsuń1. Najpierw opierdol:
- nie jestem śliczna xdd sklecilas gdzieś razem "wróciłam do pięknej Sheeiren ( jeblam wtedy xdd jestem egoistka i kocham czytać o sobie, ale bez przesady xdd
- kompletnie nie umiał tańczyc xd w rzeczywistości to Itas miałby połamane nie tylko stopy, uwierz na słowo XD
- czemu jestem taką szycha? Głupio mi ._. Moja egoistyczna część skacze z radości, ale ta która te pierwszą hamuje, stoi nade mną i bije po lbie xd
Pochwały, monologi uwielbienia, reguły nowej religii wyznawania amaneizmu:
- <3<3<3<3<3<3<3<3<3
- odpowiedzialabym ci dokładnie tak samo xd pod względem charakteru odwzorowalas mnie idealnie XD menda <3
- Itas w garniaku <3
- Sasek w garniaku <3
Jestem matematykiem i powiedziałbym, że te mysliniki ciągną się jak liczba w okresie 0,(3)=0,333333 zamiast trójki podstaw itasia <3 naprawdę uwielbiam jak o mnie piszesz - Boże co za narcyzm xd ale wybacz mi dzisiaj <3
- nie dość, że Itas, Sasek, MARDI <3, to jeszcze ja xd
- rozplywalam się jak pisałas o tym jak Itachi na mnie patrzy *.* btw jak to brzmi xd
Jestem na hali i czekam na trening , ale jak wrócę do domu, przeczytam to jeszcze co najmniej raz <3
Aaarigato! Będę zaszczycona goszcząc w kolejnych notkach ;3
A już kończąc moje uwielbienie, przechodząc do fabuły.
Zapowiada się coraz ciekawiej. Kocham jak dorzucach fakty i rzeczy z naszego świata - np to o Binladenie xdd szklany pałac... - właśnie zaczęłam czytać książkę "szklany tron" - a znajduje się on w szklanym pałacu. Przeznaczenie <3
Odpisz mnie na ten komentarz proszę bardzo. I meila podaj to ci coś wyśle <3
Jeszcze raz dziękuje! Notka jest świetna ;3
Pozdrawiam <3
PS przepraszam za błędy. Telefon ._.
I przeczytałam, znów i jestem tam samo zachwycona jak wcześniej. Magia *.*
UsuńWracają szybko do nas, pisiac kolejna notke ;)
Itachi i Sasuke chuba nie byli w garniturach jeżeli dobrze pamiętam.
Usuń1. Odpowiedź na opierdol xD
Usuń-morda, widziałam twoje zdjęcia, wiem lepiej :D
-no i chuj, tutaj jesteś mistrzem tańca :3
-bo Mardi musi mieć od kogo załatwiać wszystkie sprawy xD Twoja egoistyczna część jest fajna, lubię ją :3
2. Odpowiedź na to długie coś, którego nie chce mi się przepisywać
-staph, staph, staph, rumienię się... *-*
-hah, widzisz jak cię znam :3
-wprawdzie nie był w garniaku (Dorsv, imponujesz mi swoją dokładnością *-*), ale i tak był sexem :3 Kurczę, zapomniałam o czerwonym krawacie :<
-no wiem, też sex <3
ahahahahahahaha, staph, matematyku ;* heh, to dobrze, bo czasem bd o tobie jeszcze pisała, więc niech twoja narcystyczna część się przygotowuje xD
Ależ proszę bardzo ;* O kurczę, nie wiedziałam, że jest takie coś jak Szklany Pałac, słowo o.O Ta zbieżność jest całkowicie przypadkowa.
Wybacz, że tak późno odpisuję, ale dopiero teraz znalazłam chwilkę, aby wbić na bloggera :<
Ależ jeszcze raz proszę ;*
A tu masz mojego maila (kiedyś ci podawałam, ale pewnie usunęłaś, mendo ;_;) amanenovembre@gmail.com
Pa i dziękuję za ten śliczny, cudny komentarz <33
Ohayoo ;* ;D
OdpowiedzUsuńTroszkę się spóźniam, czytałam to kilka minut po dodaniu, ale miałam takiego lenia na pisanie komentarza, że to się w dupie nie mieści… a ty i twoje opowiadanie zasługujecie na w chuj dłuuugi komentarz :) Chociaż niedawno wstałam… nie wiem czy mi wyjdzie :P
Otóż tak notka zajebista niczym Sheeiren < 3 Patrz jak mi to porównanie akurat spasowało xD Ja pierdolę, było tak zabawnie, tak interesująco, tak och, ach i w ogóle dojść można ;D No oczywiście jest zazdrość xD Tak! Widzisz jakie pisanie ONE SHOTów jest trudne?! A wy wszystkie, że jestem głupia, że się przejmuję… ale nie martw się strach miałam przy pierwszym, potem to już pikuś, nawet nie bałam się was wyśmiać xD No i nie masz źle, bo masz tylko trzy zajebiste, z dużym dystansem osoby xD a ja miałam 8 i trzeba było uważać na Shee, bo potem wyżywała się na tobie xD
Przechodząc do rozdziału to tak… Mardi jest boska, normalnie kocham ją i te jej odzywki xD szkoda, że nie było jej konfrontacji z Bambo byłoby mega ciekawie xD aż tak się zastanowiłam co by mu się we mnie nie spodobało… chyba nic, jestem idealna :P no może jednak piegi… xD Hah ta jej odzywka do krzywych brwi Sasuke miażdży xD taa, aż się nasiliło to jej wpatrywanie xD Potem usiedli koło tych szych, ale fajnie Mardi zaczęła się podlizywać, co i tak mieli w dupie xD no smutne xD i ten zachwyt sztućcami xD no tak, patykami trudno się je, ja nawet miałam odciski xD
Hahaha no nie, zaraz zaczniesz przewyższać mój humor… żart, już to zrobiłaś xD Tak, jaka Mardi jest szczera z tym usypianiem xD w ogóle Jiraya naprzeciw i grzecznie siedział o.O chory jakiś? xD no kurwa, ja uwielbiam, jak Mardi daję te przykłady z naszego realnego świata – Nirvana, Waszyngton, Teletubisie – xDD i ten bulwers Sasuke ‘co to kurwa jest?!’ xD No i wybuch Szklanego Pałacu, no ciekawe jak ważni byli ci Szeptacze dla Hatake, skoro tak się tą tragedią przejęła?
Tańce ♥ jakież to było fajowe jak mu wbijała szpilki w buty xD Nie przepadam za Sasuke, więc niech cierpi xD niech przyjmuję ból, jak mężczyzna xD te dogryzki Mardi na ten temat, że to jego wina, że jest baletnicą, no cudownie xD w ogóle deptanie stóp szpilkami, jako tortura? xD Serio Sasuke? To by cię złamało? xD Słabeusz :P No i odbito mu laskę, dając jakąś piszczącą idiotkę – straszne xD ale Mardi też nie miała najlepiej, szkoda, że jej partnerowi nie dałaś wyglądu Hitlera xD Byłoby śmiesznie xD Nie no, wygląd Stalina też spoko xD nawet zachowanie ma jakieś takie zaborcze. No i wszystko co złe, stało się przez niego, zastanawia mnie jaki w tym wszystkim ma cel? I Mardi stała się jakby epicentrum tych wszystkich wydarzeń – interesująco :> hahaha, Sasuke i jego brutalne „odbijanie” ani krzty delikatności – dzikus :P
Potem to ostre zainteresowanie Sasuke mnie rozjebało xD przykre, że Mardi musiała odczuć to na własnej skórze prawie się wyjebując, ale aby ją przytrzymał xD To było taki dżentelmeńskie xD no i krótka biografia Sheeiren xD kurwa, jest za fajna xD przedobrzyłaś xD xD ale, ale! Według Mardi Shee to prawdopodobnie jedyny wyjątek, gdzie ona jest fajna xD rozumiem, że Ja i Ana dostaniemy rolę jakiś zdzirowatych suk xD xD nie wiem, jak Ana, ale mi tam to nawet pasi xD chcę hejcić Sasuke! xD No i o! odbijany xD
Nie żeby coś ale ja byłam na weselu brata z dziewczyną xD jak podchodziłam do stolików mojej rodziny i mówiłam „Dzień-dobry-wieczór, przedstawiam wam moją dziewczynę!” hahaha, mina mojej babci – bezcenna xD ale prócz niej nikt się nie nabrał… do rzeczy! Rozmowa z Shee xD Och te wasze mendy xD w ogóle jakoś tak utożsamiam Mardi z tobą xD tak dzisiaj to czytałam, mogłaś dać jej swoje imię~ xD No i boi się jej, każdy się jej boi xD no ale co z Itaśkiem ją rozdzieliła w jej świece to pewnie karalne xD i ona pomaga ludziom… jaki fejk xDD
Dobra, no to z niecierpliwością czekam na następny rozdział :* :D
Życzę weny i pozdrawiam :* :*
Jeśli dostąpię zaszczytu wstąpienia do opowiadania, to rola zdzirowatej suki mi jak najbardziej odpowiada ♥
UsuńEee... Amane po prostu nie ma wyboru :P Mamy być, bo jesteśmy za fajne by nie być xDD Nie wiem czemu, ale wiedziałam, że ucieszy cię taka rola :*
UsuńBoże, Boże, Boże, zabijecie mnie tymi pięknymi komentarzami *-* Soli, jak jeszcze raz przeprosisz za jakieś spóźnienie to ci kurwa przypierdolę :D ;* Komentarz dodany o 14:25, a piszesz, że niedawno wstałaś - ojej, tak bardzo moja siostra *-* Niestety ja na takie leniuchowanie mogę sobie pozwolić jedynie w weekendy ;_;
Usuń"Notka zajebista niczym Sheeiren" - O Boże, aż taka beznadziejna? xD Nie no dżołk, oczywiście, Sheeiren jest zajebista, notka nie dorasta jej do pięt :<
Lol, nie masz czego zazdrościć, cicho :D Mam nadzieję, że gdy was będę pisać to nie bd miała takiego stresu, bo teraz to normalnie gorzej niż przed kartkówką :D
Heh, widzę, że Bambo już na stale przylgnęło do Liki xD Spokoooojnie, to najlepszy przyjaciel Mardi, jeszcze bd mieli konfrontację xD
Hahahahahahaha, twój hejt na Sasuke mnie rozpierdala :D Przez ciebie stracił w moich oczach prawie całą godność :D Aż się go boję z tobą skonfrontować, gdy już u mnie wystąpisz xD
Gdy pisałam, że Sheeiren jest jedyna taka fajna to jeszcze nie wiedziałam, że was też wkręcę xD Ale spoko, możecie być sukami, w tym pozytywnym sensie oczywiście :3 Hehe, wiem, mówiłaś mi, że idziesz na wesele z dziewczyną :3 Hahahaha, twoja babcia <3 To ta sama, która nie dała ci kasy? xD
Ojej, nie, nie utożsamiaj mnie z Mardi :D To zupełnie różne osoby xD Ja jestem miła (no dobra, jestem suką, ale tylko czasem xD), mało ładna, mało wysportowana i nie mam takiego ciętego języka :D
Tak bardzo dziękuję za cudowny, śliczny, kilometrowy (orgazm *-*) komentarz <333
Spoko, już na weselu mi kumpela jebła z liścia po ryju... dla otrzeźwienia xD no sorry, ale tym razem się spóźniłam, więc spinkalaj z tymi fukami :*
UsuńHah, zapomniałam, że ty do szkoły chodzisz i nie powinnam ci takich rzeczy mówić... ale będę to robić częściej xD
Pamiętaj, że ja mam dystans! Możesz zrobić ze mną wszystko XDDD
No to git, Bambo wymiata - jestem fanką xD
No sorry, że Sasuke jest taki... śmieszny dla mnie xD jak Gburek w Śnieżce xD
Tak to ta głupia babcia :P
Kochanie, za późno xD możesz mnie ze sobą ssiostrzyć xDDD
30 cm! xD
Czuję, że powinnam się obrazić ._.
UsuńMendy.
' "Notka zajebista niczym Sheeiren" - O Boże, aż taka beznadziejna? xD '
Usuńahahahahah jebłam xD
Podpisuję się pod Soli - możesz ze mną robić co chcesz! Ale muszę się psiapsółkować z Mardi! ♥ (wiesz, nie miałabym nic przeciwko jakbym podkradła Shee Itachiego xD)
No więc tak...w końcu! Nie mogłam się szczerze doczekać tego, kiedy napiszesz nową notkę :)
OdpowiedzUsuńDużo błędów nie dostrzegłam, może z jedną literówkę, albo to już zupełnie moje przywidzenie o.o Poprawiłaś mi ogromnie humor dzisiaj! Miło przyjść po szkole i ujrzeć taką niespodziankę. Ciekawe, interesujące, fenomenalne...no gratuluje i życzę weny :3
Tobi.
Oh, dziękuję bardzo *-*
UsuńTy również poprawiłaś mi strasznie humor tym swoim komentarzem (o ile to w ogóle możliwe po poprzednich <3)
Jeszcze raz dziękuję :3
Ohayo, kochana. :3
OdpowiedzUsuńGomene, za moje spóźnienie, choć rozdział przeczytałam już wcześniej, to brak czasu niestety nie pozwolił mi na napisanie od razu komentarza. A szkoda, bo lubię pisać od razu, kiedy jeszcze wszystkie emocje we mnie siedzą. ;D
Mimo wszystko postaram się, żeby i ten spóźniony cię w pewnym stopniu zadowolił. :3
Kocham tego całego Like ( mam nadzieję, że nie przekręciłam imienia, ale piszę z pamięci :3) ! Dziewczyno, ty tworzysz tak zajebiste osobowości, że po prostu nie mogę. <3
Swoją drogą to chyba najdłuższy dzień w historii tego bloga, skoro piszesz go już na kilka rozdziałów, a nadal końca nie widać. Oczywiście to komplement, bo twoje wypociny aż przyjemnie czytać. :D
Ale, dlaczego ty skończyłaś w takim momencie?! Rozwalił mnie fakt tańczących razem braci Uchiha, moja wyobraźnia właśnie oszalała. xD Już się nie mogę doczekac kolejnego rozdziału i zobaczyć ich reakcji. Kobieca intuicja podpowiada mi, że szykuje się zajebisty rozdział. <3 Dodatkowo ten mały przedsmak, który napisałaś dodatkowo mnie w tym utwierdza *.*
Pisz szybko, kobietko, bo ja tu nie wytrzymam tyle czekać!
A teraz przechodzę do Mardi i to ją będę sobie wychwalać. <3 Uwielbiam tą jej postawę, podejście do życia, jest odzwierciedleniem jednego z moich ideałów. :3
Mego podobał mi się fragment z rozmową z Sheeiren i to jak spójnie to wszystko połączyłaś.
Swoją drogą Itachi ma niezły gust. :D Ten moment, kiedy Sasuke poczuł zazdrość widząc swojego braciszka z dziewczyną jakoś wyjątkowo mi się podobał, choć sama właściwie nie wiem czemu. Niby Uchiha nie mają uczuć, tsa.. :3
Kiedy Mardi tańczy, jest zajebistą Mardi. <3 Lepiej jej nie podpadać, bo zdradliwy obcas zostanie wbity w nogę. Do tego te przemyslanie Sasuke o Mardi. WRESZCIE coś się zaczyna między tą dwójką dziać, nie mogę się doczekać aż akcja rozkręci się jeszcze bardziej!
Dlatego jeszcze raz cię popędzam, żebyś szybko napisała kolejny rozdział i życzę ci mnóstwa weny, buziaki. ;**
Sorry za tak ogromne spóźnienie z komentarzem :(
OdpowiedzUsuńNo więc od razu przejdę do rzeczy :
Notka podobała mi się tak samo, jak wszystkie poprzednie. Tak bardzo, że gdy zacząłem czytać, to po chwili wszystko było już przeczytane i pozostał... niedosyt.
Tak jak ostatnio porównałem sposób rzucania zaklęć przez szeptaczy do tego, jak robią to elfy w Eragonie (jak zauważyłaś, elfy potrafią tam nawet w myślach je rzucać, ale nadal sądzę, że to bardzo podobne), teraz gdy po raz pierwszy przeczytałem o tym szklanym budynku w krainie, z której pochodzi Mardi (Ardenii... to z kolei kojarzy mi się bardzo z Arkadią...) na myśl przyszła mi szklana róża czy coś podobnego, także z Eragona - to coś, co zostało zniszczone w Farthen Durze... Chyba mam mało przeczytanych książek na koncie... Gdybyś napisała na przykład o jakiejś wysokiej wieży, od razu bym skojarzył z Tolkienem...
Powiedzmy, że to by było tyle w mojego złej jakości komentarza nic nie wnoszącego do reszty komentarzy... Weny ci nie będę życzył, bo nie warto na to liter marnować (masz jej w nadmiarze jak mniemam, powinnaś się z Kishimoto podzielić, niech wie, że robi teraz ogromne błędy w mandze)...
A jednak, niech już będzie :
Pozdrawiam i życzę duużo weny... ale nie takiej zwyczajnej, w twoim opowiadaniu występują magowie, zwani szeptaczami, więc niech będzie to wena magiczna, zdolna zmieniać świat :)
Nie masz za co przepraszać, to ja przepraszam za takie opóźnienie z odpowiedzią ;_;
UsuńJa bym właśnie powiedziała, że masz bardzo dużo książek na koncie przeczytanych xD Kurczę, faktycznie znasz się na rzeczy, teraz bd musiała trochę bardziej ruszyć wyobraźnię :3
A tak na poważnie, to podobieństwo między różnymi elementami jest w większości przypadkowe, naprawdę :3 Ewentualnie może podświadomie się niektórymi rzeczami sugerowałam xD
Bardzo dziękuję za te przemiłe słowa *-* a komentarz wcale nie jest zły, jest cudny, taki zastrzyk weny i chęci pisania <3
Pozdrawiam :3
Proszę wybacz mi tak ogromne spóźnienie z komentarzem.
OdpowiedzUsuńTym bardziej, że rozdział przeczytałam już dwa dni temu.
Wcześniej mimo moich największych chęci czasu nie było by zbyt długo posiedzieć przed kompem co na pewno rozumiesz, bo nauczycie nie wiedzą co to litość. A kij tam z nimi.
Moim skromnym zdaniem rozdział wyszedł Ci świetny.
Ten cały bal ma w sobie jakiś specyficzny nastrój. Trudno mi do końca powiedzieć o co mi chodzi ale krótko mówiąc sama chciałabym być na miejscu Mardi i wcale nie narzekałabym.
Ładne stroje, dwuznaczne gesty, intrygi, podejrzani goście. czego więcej trzeba do udanej imprezy? Wrażeń wcale nie za mało jak na taka uroczystość.
Nie rozumiem dlaczego tak się tam Sasuke nudzi skoro oprócz tego, że może być podenerwowany z niezwykle szczerym przyjacielem ptaszeczki (swoja droga za jego postać masz u mnie milowego plusa:), pochwalić się swoimi tancerskimi zdolnościami, napić się ardeńskiego alkoholu, który mu najwidoczniej bardzo posmakował to jeszcze dowiedziec się z kim przyszedł jego brat, co bardzo go ciekawiło. No ale dobra, fakt, faktem, ze gdyby Uchiha kiedykolwiek okazał, że mus się coś podoba (jeśli w ogóle coś takiego istnieje) to byłoby to podejrzane. Tak samo jak jego myśli na temat Mardi.
Kolejnym trafnym wyborem jest postać Sheeiren.
Zaczynałam się już zastanawiać czy wszyscy szeptacze zazdroszcząc Mardi i nie lubią jej z powodu tego co osiągnęła, w poprzednim rozdziale pojawił się gość, który nazywał ja przyjacielem i prawdopodobnie nim był ale szeptacza bardzo dziwnie zareagowała na jego rozmowę ze swoim partnerem do tańca.
A tu się okazuje, ze jest ktoś kogo nie dość jest szanowany przez Hatake to chyba jeszcze ją lubi. Nawet nie chce jej obrazić co w jej wydaniu jest wyjątkowo przyjacielskim zachowaniem.
Zastanawiam się gdzie Mardi spędzi te noc podczas której ma przepisać te papiery na kartki. Znajda jej coś (w co wątpię bo na pewno wszystko będzie pozamykane), zanocuje u Sasuke (w końcu jest tam tyle pomieszczeń) czy swojego tatusia (przez ostatnie dwa rozdziały niewiele wspominałaś o relacjach Kakashiego z córka, więc sadze, że niedługo o tym napomkniesz.
Małe pytanko: W ilu rozdziałach będzie zawierał się bal?
Mama nadziej, że wsadzisz w niego Kakashiego, którego jak na razie nie moge sobie wyobrazić w takim miejscu jak sala balowa. I to jeszcze bez swojej książki. Ciekawe ;)
Od razu wielkie sorki taki komentarz, w którym może (ale nie musi) pojawić się mnóstwo błędów. No cóż, po całym tygodniu jestem niewyspana, Szczególnie wczoraj kułam do nocy, a teraz cierpię. Całe szczęście, że jutro sobota i można dłużej pospać.
Wiem, ze to już zakrawa na hipokryzje ale mimo, że ja się tak potwornie spóźniam i tak czekam na kolejna cześć. czasami Trzeba być bezlitosnym.
Napisz proszę kiedy mniej więcej będzie.
Nie liczę na to, że pojawi się zbyt szybko bo sama wiem jak to jest w szkole ale i tak życzę weny i dołączam się do grona oczekujących.
Kinga
O mój Jezusie najświętszy, strasznie przepraszam, że tak późno odpisuję, wybacz ;_; No aż normalnie wstyd, ale wiesz, w czym leży problem - szkoła :<
UsuńKiniu kochana, jak ja uwielbiam czytać twoje komentarze, od razu dodają mi weny i mam ochotę pisać <3
Hmm, nad tym, gdzie Mardi spędzi noc po prawdzie nie myślałam wiele, ale chyba podsunęłaś mi pewien pomysł :3
W odpowiedzi na twoje pytanko: bal zakończę w następnej notce (a przynajmniej mam taką nadzieję), czyli w piątej. Wiem, dłuży się i dłuży, ale to wszystko będzie miało potem istotne znaczenie dla fabuły :)
Kiedy następny rozdział? O rany xD Powiedzmy, że na ten moment mam ukończone jakieś... 70% rozdziału, przy dobrych wiatrach myślę, że pojawi się za tydzień, może nawet przed niedzielą :)
Dziękuję serdecznie za ten długaśny, śliczny komentarz, który daje mi porządnego kopa do pisania *-*
Pozdrawiam :3
Notkę wyczuwam.
OdpowiedzUsuńZawiodłam się trochę...czekamy ponad miesiąc..
OdpowiedzUsuńKiedy nowy wpis?
OdpowiedzUsuńKtoś tu się chyba obija! ;)
OdpowiedzUsuńNie będę oryginalna i powiem: czekam na rozdział.
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, ze dodasz w tym tygodniu.
Czuje sie lekko zawiedziona, bo czekamy na rozdział już dość długo okres czasu... na innych blogach które czytam notki pojawiają się najrzadziej co 2 tygodnie...
OdpowiedzUsuńKażdemu może się zdarzyć, ze z powodu nawału zajęć, w szkole na przykład nie ma czasu na pisanie bądź wstawianie notek, więc nie trzeba się od razu aż tak niecierpliwić.
UsuńChociaż jeśli nie zobaczę w najbliższym tygodniu notki to się fochnę.
Siema skarbie wiesz co zrobiłam?
OdpowiedzUsuńZgaduj
Nie zgadniesz
Dobra powiem ci:
PRZECZYTAŁAM CAŁE OPOWIADANIE OD NOWA! ♥ (bo ktoś tu się od ponad miesiąca obija)
Jestem tak samo zachwycona jak za pierwszym razem, a dodatkowo super sobie było jeszcze raz przypomnieć te wszystkie boskie teksty Mardi i Sasuke. Albo Itachi Ręczniki-Nie-Leżą-Na-Podłogach Uchiha *.*
Poza tym przypomniałam sobie o tajemniczych wątkach, które kiedyś zaczęłaś, a jeszcze nie zdążyłaś wyjaśnić, typu dziwna melancholia Mardi gdy zobaczyła Naruto, kobieta ze snu, Kakashi, albo historia Mishy.. dobra, było coś jeszcze, ale zapomniałam xd
Albo wpadłam na błyskotliwy pomysł, że skoro Mardi ma jeszcze chwilę by poużywać swojej chakry i umie zrobić klony.. to niech te klony przepiszą dla niej dokumenty! :D
No i przy okazji zorientowałam się jak żałośnie krótkie były kiedyś moje komentarze xD normalnie ledwo dwie linijki, żal normalnie!
Czekam, czekam na kolejny rozdział, też się chcę dowiedzieć jak bardzo Uchiha nienawidzą teraz dziewczyn!
Pozdrawiam, buziaki ;3
Proszę, dodaj kolejny rozdział albo odezwij się chociaż i powiedz kiedy to zrobisz bo nie cierpię żyć w niepewności.
OdpowiedzUsuń