Droga do Hatake minęła mu zaskakująco
szybko. Może była to zasługa gniewu i złości na starszego Uchihę, przez co
robił większe i dużo bardziej zdecydowane kroki, a może po prostu wcale nie
mieszkała tak daleko, jak sądził. W każdym razie dotarł tam w niespełna
piętnaście minut.
Miał teraz wojnę w głowie. Wściekłość na
brata buzowała w nim, robiąc z jego umysłu prawdziwe pobojowisko. Sam nie
wiedział, jakie uczucie w nim dominowało: gniew czy zmartwienie? Wcześniej
wiedział, że Itachi był chory, ale wciąż nie miał pojęcia na co. Trudno było
cokolwiek z niego wydobyć. Ale, mimo wszystko, Sasuke sądził, że to już koniec
jakichkolwiek kłopotów. Że ta tajemnicza choroba już dawno została wyleczona
albo przestała być groźna. Nie widział żadnych jej symptomów, a Itachi też się
na nią nie uskarżał. Ale właściwie trudno stwierdzić, aby starszy Uchiha
uskarżał się na cokolwiek, to nie był żaden argument. Wrócił myślami do chwili
obecnej. A raczej został zmuszony.
Nawet, gdyby zapomniał, gdzie dziewczyna
mieszka, to niezwykły hałas, który co poniektórzy zapewne nazwaliby muzyką,
upewnił go w przekonaniu, w którym domu mieszka Mardi. Dźwięki w
akompaniamencie rozdzierających wrzasków dobiegające z niego były okropne i
niezwykle drażniące dla ucha. Zmarszczył brwi. Nawet stąd je słyszał.
Zastanawiał się, jak reagują na to sąsiedzi. Nie rozwodząc się nad tym dłużej,
zapukał do drzwi.
Jak przypuszczał, nie usłyszała go, mimo że
dla pewności walił w nie trzy razy. Nie zamierzał dłużej czekać, był w zbyt
bojowym nastroju. Ignorując zasady dobrego wychowania pchnął bez wahania drzwi.
To, co zobaczył w środku nieco… zbiło go z
pantałyku. Właściwie to nie wiedział, czego spodziewał się zobaczyć. Chyba
powinien się domyślić, że niczego dobrego. Wszędzie panował nieopisany chaos i
bałagan. Po podłodze walały się zarówno ciuchy, jak i książki, papiery, parę
kosmetyków, krzesła… gdzieś dostrzegł nawet pozostałości jakiegoś kwiatka.
Automatycznie zacisnął szczękę. Nie tolerował bałaganu. Doszedł do wniosku, że
Itachi dostałby tu chyba epilepsji. Zanotował w głowie, aby go tu nie
przyprowadzać.
Pośrodku tego całego zamętu stała
właścicielka domu przy drewnianej sztaludze, obrócona do chłopaka tyłem. Włosy
miała związane w niechlujny kok mniej więcej na środku głowy. Wyglądała na
cholernie zaabsorbowaną malowaniem. Nawet nie usłyszała, że ktoś wchodzi, nadal
stała tyłem i z nabożną niemal czcią i zafascynowaniem nakładała farbę
delikatnie na płótno. Miała na sobie jakąś luźną bluzkę, która niechlujnie
zsunęła się z jednego ramienia i jasne, podarte w kilku miejscach dżinsy.
Przekręcił lekko głowę, przyglądając się obrazowi.
Okej, czegoś takiego na pewno w życiu nie
widział. No bo kto rysuje słodką, małą, pełną uroczych loczków dziewczynkę,
ubraną w białą sukienkę i patrzącą niewinnie w odbiorcę, aby po chwili
domalować lustro za jej plecami, a w nim odbijający się zakrwawiony nóż, który
ta trzyma w założonych z tyłu drobnych, dziecięcych rękach? To nie był
codzienny temat obrazów. Już pomijał fakt, że Hatake miała prawdziwy talent i
postać z obrazu wyglądała cholernie realistycznie. Tylko szalona osoba mogła to
namalować. Dlatego też niezbyt zdziwiło go, że autorką jest Mardi. Przyzwyczaił
się do jej odrobiny wariactwa.
Przeszedł na palcach przez pół pokoju, ale
po chwili zorientował się, że zupełnie niepotrzebnie. Robił to z
przyzwyczajenia, jednakże równie dobrze mógłby podbiec do niej ciężkimi
krokami, bo głośna „muzyka” to zagłuszała. Nagle poczuł na sobie czyjeś
spojrzenie.
A raczej czegoś, bo wpatrywało się w niego
z zaciekawieniem małe, czarne kocię, rozłożone wygodnie na niezaścielonym
łóżku. W niebieskich oczach tańczyły wesołe, psotne ogniki. Sasuke przez chwilę
również przyglądał się jej oceniająco, aby wreszcie przyłożyć palec do ust z
szatańskim uśmiechem. Nakaz był prosty – nie wydaj mnie. Kotka prychnęła wesoło
i przymknęła ślepia, kładąc leniwie łebek na łapkach. Uchiha podejrzewał, że
poszła spać. Uniósł lekko brwi do góry. Jak ona może spać w tych wrzaskach?
Podszedł swobodnie do czarnowłosej. Wciąż
go nie słyszała, spokojnie wykańczała dzieło. Jak dla Sasuke było już
skończone, ale najwyraźniej ona widziała jeszcze jakieś niedociągnięcia.
Artyści. Z bliska dostrzegł, że jest cała upaćkana różnymi kolorami.
-Co by tu jeszcze… - zamruczała do siebie w
zamyśleniu.
Wielka mi wojowniczka, pomyślał
pogardliwie. Stał tak blisko niej, że czuł nawet jej zapach. Jakiś taki
kwiatowy zmieszany z nutką chemicznej woni farb… zresztą, nieważne, ważne było
to, że wciąż nie zdawała sobie sprawy z jego obecności. To było wyjątkowo
niebezpieczne i nieprzemyślane. Postanowił dać jej znać, że ją odwiedził.
-Lewy kącik za bardzo uniesiony – zauważył
niskim, drwiącym głosem, wychylając się jej zza ramienia.
Jak na komendę, natychmiast się obróciła. Z
zamiarem wbicia mu cienkiego pędzla w serce. Była cholernie szybka. Mimo że
błyskawicznie zareagował blokadą, chwytając ją za oba nadgarstki i odciągając
od siebie, ledwo co zdążył, zanim go zabiła. Rany, niemal jak Lee. Sharingan
aktywował się bez jego pomocy.
Podejrzewał, że już się zorientowała, kim
on jest, ale najwyraźniej odruchy brały nad nią górę, bo już dostrzegał
lecącego w jego stronę kopniaka od dołu. Szybko przejął oba jej nadgarstki do
jednej dłoni i zamortyzował uderzenie, chwytając ją za kolano. Usłyszał jak
pędzel upada gdzieś za nimi z cichym stuknięciem.
-Hej, hej, spokojnie – nie mógł powstrzymać
się od ironicznego uśmiechu, patrząc jednocześnie na nią z góry. Był sporo
wyższy. – To tylko ja.
-Widzę – parsknęła. Spróbowała się wyrwać.
Bezskutecznie. Spiorunowała go wzrokiem, ale w odpowiedzi jego uśmiech tylko
nieco się poszerzył. Podobała mu się ta zabawa.
-Nie tak łatwo, co?
Przez chwilę wwiercała się w niego
morderczym spojrzeniem, ale za chwilę jej kąciki ust również uniosły się
sprytnie.
-A wiesz, raczej średnie wyzwanie – odparła
mu wesoło.
Dzięki Bogu, że miał włączonego Sharingana,
bo w życiu nie dostrzegłby w odbiciu jej oczu skaczącej na niego respiro z
wystawionymi, ostrymi jak brzytwa pazurami. Zdecydowanie nie chciał ich poczuć
na swoim ciele. Wciąż trzymając dziewczynę, okręcił się zgrabnie kilka razy,
usuwając zarówno ją jak i siebie z zasięgu łap kotki. Opadła miękko na cztery
łapy, sycząc z niezadowoleniem na chłopaka. Szatynka na chwilę straciła
równowagę, ale jego dłoń wciąż zaciśnięta na jej nadgarstkach skutecznie
zapobiegła upadkowi.
Cóż, trochę mu się humor poprawił. Nie
wiedział, skąd wziął mu się pomysł na podchodzenie Mardi, a teraz za wciąż
trzymanie ją za dłonie, ale nieco się rozpogodził. No proszę, wystarczyło
trochę podroczyć się z tą istotką. A raczej małym potworem, który próbował
zabić go teraz spojrzeniem. Wciąż miała za mało siły, aby wyrwać się z jego
uścisku, nawet jeżeli używał tylko jednej ręki. Tak, wiedział, że był silny.
Jej próby skomentował jedynie kpiącym i lekko wyzywającym spojrzeniem.
-Dobrze się bawisz, Uchiha? – warknęła,
przestając się szarpać i udając znudzoną, jednak jak na dłoni widać było, że
jest wściekła. Musieli mówić nieco głośniej z powodu dźwięków dobywających się
z odtwarzacza, które po prostu niszczyło bębenki Sasuke. Ale teraz nie zwracał
na to uwagi.
-Przyzwoicie. Nie widać?
-Wiesz, jakbym cię nie znała, pomyślałabym,
że mnie podrywasz – tym razem na jej ustach zagościł zadziorny uśmieszek. - I
że masz ochotę zrobić to…
Pochyliła się do przodu z oczywistym zamiarem
pocałowania go. Cholera, co jest?! Natychmiast cofnął się do tyłu z lekkim
szokiem wypisanym na twarzy, poluźniając jednocześnie uchwyt. To jej
wystarczyło. Przekręciła dłonie w taki sposób, że wymknęły mu się spod ręki i
pchnęła go mocno w klatkę piersiową. Cofnęło go parę kroków do tyłu. Rzucił jej
zdumiony, nieco gniewny wzrok. Jeszcze żadna dziewczyna nie odważyła się go popchnąć!
Pocałować, rzucić się na niego, przytulić (czego skutecznie unikał), jasne. Ale
nie, do cholery, popchnąć do tyłu, zaraz po próbie pocałunku!
Odwróciła się od niego tyłem, śmiejąc się
melodyjnie. Wróciła do swojego obrazu.
-Mogłeś zapukać – dobiegł go jej nieco
drwiący głos. Rozejrzała się po otoczeniu w poszukiwaniu upuszczonego (a raczej
wyrzuconego) pędzla marszcząc brwi, ale nie udało jej się go znaleźć. Wzruszyła
ramionami i wyciągnęła nowy, spod sterty jakichś śmieci.
-Pukałem – odwarknął i podszedł do komody,
na której stało radio. Na pewno nie pochodziło z Konohy, odtwarzacze z jego
Wioski, a wręcz z jego wymiaru były o wiele prostsze w obsłudze. Zamiast bawić
się w szukanie odpowiedniego przycisku po prostu wyrwał kabel z kontaktu, przez
co otrzymał jej niezadowolone spojrzenie spod zmrużonych powiek. – Ale jakimś
dziwnym trafem nie usłyszałaś. Jak możesz słuchać tego wycia? – skrzywił się i
spojrzał z niezrozumieniem na respiro. – A ty w tym spać?
-Przyzwyczajenie – odparła z rezygnacją
kotka. Sasuke był pewien, że gdyby przybrała postać człowieka, wzruszyłaby
dodatkowo ramionami.
-Jakiego wycia? – oburzyła się Mardi. –
Właśnie leciało „The Seven Nation Army” White Stripes. A potem miało być
„Highway to hell” AC/DC.
-Taa... nieważne –
mruknął, zrzucając jakieś papiery razem z ubraniami z fotela i usadawiając się
na nim.
-Ach, wy, shinobi – westchnęła teatralnie i
wróciła do przyglądania się obrazowi. Na jej twarzy malował się udawany zawód.
– Tak jaskiniowi, ciaśni i barbarzyńscy w kwestiach muzycznych… Nawet mi trochę
was żal. Nie macie możliwości podróżowania po wymiarach, a więc nie macie
możliwości słuchać prawdziwej, dobrej muzyki. Jakże ubogi musi być wasz świat!
-Ta, a jaki dobry słuch – odciął się,
uśmiechając się drwiąco na widok jej zmrużonych z irytacji oczu. – Więc to jest
ardeńska muzyka?
-Och, chciałabym – zachwyciła się, nagle
składając z rozmachem dłonie w lilijkę. – Ale niestety, jedyną dobrą muzykę jak
dotąd produkuje tylko Ziemia. Naprawdę ma geniuszy w tej dziedzinie. Wiesz,
Nirvana, Muse, Marylin Manson, Kansas… Ach, no oczywiście, że nie – stwierdziła
z dezaprobatą, widząc, że chłopak przybrał sceptyczną minę na dźwięk nieznanych
nazw. – Jesteśmy panem Uchihą-Ignorantem i uważamy to za wycie. Pewnie, Sasuke.
Po co wykazać się dobrym uchem – westchnęła z pozornym smutkiem i
rozczarowaniem. Chyba pozornym.
-Ty mogłabyś się wykazać dobrym uchem –
warknął na nią. – Gdybym był jakimś włamywaczem, parę minut temu miałbym
świetną okazję, aby cię okraść albo zabić. W ogóle nie usłyszałaś, że się
zbliżam.
-Ja nie – przyznała, w ogóle nie przejęta
ani zawstydzona jego naganą. – Ale Guinevere tak. Prawdę mówiąc, nie wiem
dlaczego teraz mnie nie ostrzegła albo od razu na ciebie nie skoczyła – dodała,
patrząc złowrogo na respiro. Ta nic sobie z tego nie robiła, zastrzygła tylko
wesoło uszkami.
-Chciałam zobaczyć twoją reakcję – odparła
jej psotnie. – I warto było, gdybyś widziała swoją minę w pierwszej sekundzie…
-Ta, to było dobre – potwierdził z
rozbawieniem Sasuke. Kotka puściła mu oczko.
Mardi prychnęła pod nosem.
-Zamknijcie się oboje – syknęła na nich. –
Serio mówię. Dajcie artystce dokończyć! – krzyknęła z wyniosłością i
patosem.
Uchiha wywrócił oczami, ale zgodnie z jej
życzeniem, już się nie odezwał i jej nie przeszkadzał. Mardi wyglądała na
całkowicie pochłoniętą swoim rysunkiem, nie zwracała w ogóle uwagi na
otoczenie, w tym też na niego. Gdy bardziej się przyjrzał jej okolicy,
zauważył, że wokół leży mnóstwo pogniecionych kartek i niedokończonych
malunków. Dostrzegł zaledwie kilka pełnych, kompletnych obrazów. Jeden z nich
przedstawiał zarys małej czarnej postaci, prawdopodobnie mężczyzny, stojącego
na wysokiej skale na tle gór wulkanicznych.
-Chyba powinienem zapoznać cię z Saiem.
Dogadalibyście się. Skąd bierzesz pomysły na te chore obrazy? – zapytał, mrużąc
oczy. Dostrzegł kolejny malunek, przygnieciony stertą kartek. Nie widział
całości, ale mimo to mógł wywnioskować, że tym razem Hatake postanowiła
narysować wielką, czarną katedrę stworzoną z budulca przypominającego
powykręcane gałęzie. Albo ludzkie ścięgna.
Zorientował się, że dotąd nie usłyszał
odpowiedzi. Ba, nawet nie odwróciła się w jego stronę. Jakby w ogóle go nie
słyszała.
-Mardi Hatake uwielbia swojego ojca –
stwierdził z drwiną, myśląc, że chociaż na to zareaguje. Bez skutku. Albo go
ignorowała, albo miała beznadziejną podzielność uwagi. Skłaniał się do tego
drugiego.
-Nie słyszy cię teraz – odezwała się nagle
za nią respiro. – Jest w swoim świecie.
-Mardi Hatake chce być w przyszłości taka
jak Kakashi i jest do niego bardzo podobna – stwierdził, tak, dla potwierdzenia
opinii kotki.
-Mówię ci, Sasuke, to będzie epickie –
mruknęła pod nosem dziewczyna, jakby Uchiha powiedział coś zupełnie innego.
Miała lekko uchylone usta i rozwarte oczy. Guinevere miała rację, Szeptaczka
nie miała pojęcia, co się wokół niej dzieje. W pełni pochłonęło ją malowanie. Z
niechęcią, ale Sasuke musiał przyznać, że świetnie jej to wychodziło. Lekko i
pewnie posługiwała się pędzlem, zupełnie jakby to było przedłużenie jej dłoni,
a spod jej ręki wychodziły naprawdę piękne i realistyczne postacie. Mimo że on
uważał ten obraz za ukończony, musiał czekać jeszcze piętnaście minut, zanim
Hatake doszła do tego samego wniosku. Cofnęła się krok do tyłu (o mało co nie
zabijając się o jakąś książkę) i przyjrzała swojemu dziełu.
-Powinnam zostać pieprzoną malarką –
stwierdziła mało skromnie. – Co myślisz, Sasuke?
-Że chorym umysłowo nie powinno się dawać
pędzla do rąk – mruknął, unosząc lekko brew. Został za to obdarzony jej
morderczym spojrzeniem, jednak nic sobie z tego nie robił. – Dlaczego ten
dzieciak ma nóż w ręce?
Chwyciła jakąś szmatkę która leżała obok i
zaczęła wycierać ubrudzone farbą dłonie. Najwyraźniej nie zauważyła jeszcze, że
bezskutecznie.
-Nie wiem, Sasuke, czemu trzyma w dłoniach
nóż. Jest szalona, jak każdy z nas. I to ukrywa, również jak każdy z nas. I
podobnie jak każdy z nas, nie zdaje sobie sprawy, że to szaleństwo czasem
świetnie się eksponuje. Albo może po prostu podpieprzyła nóż z kuchni,
wcześniej krojąc… no na przykład truskawki i teraz nie chce się przyznać.
Różnie może być.
-A katedra? – zapytał. Jej wzrok skierował
się na wspomniany obraz.
-To pozostawię twojej luźnej interpretacji
– puściła mu oko. – Ale raczej nie po to przyszedłeś, aby podziwiać sztukę.
Więc, jaka jest odpowiedź?
Przez chwilę mierzył ją uważnym, nieco
zimnym wzrokiem z góry. Ona odpowiadała na to jedynie niewinnym, lekko
rozbawionym spojrzeniem chabrowych oczu spod zasłony długich rzęs i cierpliwie
czekała. Jej pytanie przywiodło wspomnienia z rozmowy z bratem, a więc i jego kiepski
humor, który zdążył zgubić podczas droczenia się z dziewczyną.
-Idę – burknął wreszcie z ogromnym trudem.
Już żałował swoich słów, ale był zbyt zdesperowany, aby dokopać Itachiemu.
Jej reakcja delikatnie go zaskoczyła.
Sądził, że, jak to ona, rozpromieni się i zacznie przesadnie się cieszyć,
trochę z niego kpiąc, trochę ironizując, doprowadzając go na krawędź równowagi
psychicznej. Ale tak się nie stało. Racja, przez chwilę wyglądała jakby miała
zamiar skakać z radości, ale za chwilę to wrażenie zniknęło.
-Och – oznajmiła cicho z wrednym uśmiechem.
– Czyżby kłopoty w raju?
Jeszcze śmiała sobie z tego kpić!
Spojrzenie, jakim ją obdarzył było prawdopodobnie najgroźniejszym i najbardziej
morderczym, jakie kiedykolwiek od niego otrzymała. I, o dziwo, poskutkowało.
Wyczuła, że przekroczyła granicę. Zamiast rzucić kolejną kpiącą uwagę, spuściła
oczy w dół i zagryzła wargi.
-Gomen, Sasuke – mruknęła, patrząc na niego
niepewnie spod kurtyny hebanowych włosów. – Czasami nie wiem, kiedy nie należy
żartować. Wybaczysz?
Przyjrzał się jej nieufnie. Cóż, nie
sądził, że kiedykolwiek przez jej usta przejdą takie słowa. Przez chwilę
jeszcze buzował w nim gniew, ale widząc, że dziewczyna naprawdę sobie nie
żartuje i wzięła jego gniew na poważnie – chociaż raz – trochę mu przeszło.
-Czy ty mnie właśnie przeprosiłaś? –
odpowiedział pytaniem, przyglądając jej się z rozbawieniem. Zmrużyła groźnie
kobaltowe oczy. A przynajmniej próbowała zrobić to groźnie, bo Sasuke w ogóle
nie przerażały.
-Być może – syknęła. – Nie robię tego zbyt
często, więc to doceń. To co, herbatki, kawki?
-Przyszedłem tylko, aby ci powiedzieć, że
idę na ten cholerny bal. To wszystko.
-I co, nie opowiesz mi z pikantnymi
szczegółami o waszej kłótni? Bo zakładam, że się pokłóciliście, skoro tak
szybko się zgodziłeś.
Wcale nie miał ochoty się jej wyspowiadać.
Tłumaczyć, że wcale nie pokłócił się z bratem, po prostu gówno się dowiedział.
Opowiadać o zakrwawionej chusteczce, świadczącej o nawrocie choroby Itachiego.
Śmiertelnej, jak podejrzewał. To nie była jej sprawa.
-Nie – odparł jej oschle. W jednej chwili
zdystansował się do niej, jakby dzieliła ich odległość kilkuset kilometrów. Nie
z jakichś szczególnych powodów, raczej z czystego przyzwyczajenia utrzymywał
dystans w stosunku do innych. – Nie twój interes.
-Wiesz, mógłbyś się czasem otworzyć trochę
na ludzi – zaśpiewała, nie maskując już drwiny w głosie. Jednak coś się
zmieniło w jej wypowiedziach, ta kpina była inna, bardziej ostrożna. Aż tak
zależało jej, aby go znowu nie rozzłościć? Uznał to za swój osobisty triumf. –
Rozmowa z bliskim może wiele dać...
-Nie jesteś kimś bliskim.
W ogóle ją nie zmieszało ani nie zasmuciło
jego oświadczenie, wręcz przeciwnie. Zaśmiała się cicho pod nosem, po czym
spojrzała na niego tajemniczo i zapytała:
-Na pewno, Sasuke? Nie jestem? Bo wydaje mi
się, że więcej ze mną rozmawiałeś w ciągu tych paru dni niż przez całe życie
bodajże z Sakurą.
-Wydaje mi się
jest tu kluczowym wyrażeniem – odparł jej.
-Jaka szkoda – westchnęła. – Już miałam
nadzieję, że popłaczemy sobie wspólnie w ramię, pooglądamy łzawe seriale,
wpieprzymy pudło lodów… Ale jak nie, to nie. No dobra, to bierzmy się do roboty
– klasnęła radośnie dłonie i skierowała się w stronę odtwarzacza, który jeszcze
kilka minut temu Uchiha wyłączył. Wspomniany przyjrzał się jej z podejrzliwą
miną, nie będąc pewnym, co dziewczyna zamierza.
-Co robisz? – zapytał wreszcie. Zaczęła
przeglądać po kolei jakieś płyty, prawie w ogóle nie zwracając na czarnowłosego
uwagi, co niespecjalnie mu się podobało. W końcu jednak odwróciła się do niego
przodem.
-Zakładam, że dotąd niewiele miałeś
wspólnego z muzyką i tańcem, co?
-Jestem ninja – wycedził
przez zęby, akcentując to słowo. – Nie tancerzem. Nie bawię się w taką
dziecinadę.
-Tak myślałam… Chopin raczej odpada…
Vivaldi też nie za bardzo… Może Mozart…? – mruczała do siebie, przerzucając
kolejne płyty. Ziemska muzyka jak dotąd najbardziej jej odpowiadała, obojętnie,
czy był to heavy metal czy jakiś klasyk. – bez sensu… Och, no proszę, Gardel!
Tak, to będzie w porządku…
Podłączyła radio z powrotem do kontaktu,
wsunęła płytę i ponownie stanęła z nim twarzą w twarz. Podeszła do niego na
bardzo niebezpieczną odległość, po drodze sprawnie wykopując różne przedmioty
na boki. Jakaś książka uderzyła w szybę, nieco ją nadłamując, jednak Mardi
zdawała się to w ogóle nie obchodzić. W tym samym czasie z głośników popłynęły
pierwsze powolne, pełne gracji nuty, dzięki Bogu już nie tak okropnie hałaśliwe
jak poprzednio. Chciała mu zarzucić ręce na ramiona, ale ją powstrzymał, chwytając
znów za nadgarstki.
-Co ty robisz? – powtórzył spokojnie,
przelotnie zastanawiając się, czy przypadkiem się nie upiła przed jego
przyjściem.
-Uczę cię tańczyć – odparła, jakby to była
najoczywistsza rzecz na świecie. Spojrzał na nią jak na wariatkę, na co
westchnęła. – Och, Uchiha, Uchiha… A myślisz, że co się robi na balach? Nawala
ludzi kataną?
-Nie na to się pisa…
-Nawet mi się nie wykręcaj – ostrzegła go,
patrząc na niego z wyrzutem. – Już się zgodziłeś!
-To było zanim dowiedziałem się, że muszę
odprawiać jakieś durne cyrki – warknął na nią. Co ona sobie wyobraża? Już
pominął fakt, że mu bezczelnie przerwała w połowie zdania.
-To co? – spytała go z kpiną. –
Zrezygnujesz teraz? Dasz tą satysfakcję Itachiemu? Droga wolna, idź, powiedz
mu, że jednak zrobisz tak jak on chce. Jak taki potulny piesek.
-Zamknij się – warknął na nią, na co
uśmiechnęła się zwycięsko.
Cwaniara, wiedziała w co uderzyć.
Wiedział, że próbuje go teraz zmanipulować.
Pewnie niejeden raz udało się jej to zrobić z innymi. Nie trzeba być geniuszem,
aby dostrzec, że jest w tym cholernie dobra. A więc i dosyć niebezpieczna.
Problem w tym, że miała rację, nie mógł już się wycofać. Zaczął w myślach kląć
na siebie i na swoje idiotyczne, nieprzemyślane zachowanie. A wszystko przez
tego kretyna, który teraz siedzi sobie spokojnie w domu, o ile nie jest zajęty
tuszowaniem przed nim jakichś zdarzeń. Albo postępującej choroby. Na samo
wspomnienie w Sasuke zawrzała krew.
-To co, tygrysie? – zapytała melodyjnie
Hatake, wybudzając go z letargu. Wiedziała, że się zgodzi, chociaż wcześniej
sądziła, że łatwiej pójdzie jej przekonanie go. Z każdym szło znacznie łatwiej.
– Zatańczysz?
Wyciągnęła do niego smukłą, bladą dłoń.
Bardzo niechętnie, z wielkimi oporami w końcu ją ujął, psiocząc w duchu jak
bardzo się stoczył. Dziwne. Spodziewał się szorstkiej, twardej skóry,
przywykłej do dzierżenia różnego rodzaju broni, a zamiast tego napotkał
gładkość i miękkość. Jakby wcierała w nie tony kremu nawilżającego.
-Wspaniale – zamruczała. – A więc, Sasuke,
nie będziemy pieprzyć się z różnymi rodzajami tańca. Nauczę cię tylko jednego,
bo też tylko jeden taniec musimy odtańczyć obowiązkowo. Niestety, pozycja
adiutantki Pierwszej Radnej zobowiązuje. Jeśli ci to poprawi humor, to powiem
ci, że nienawidzę tańczyć i nie jestem w tym za dobra. Tak więc, zatańczymy raz
na początek i na tym się skończy nasza przygoda. Zgoda?
-Zgoda – mruknął. Wciąż trzymała go za
dłoń. Nie powiedział tego na głos, ale to, że nie lubiła tańczyć szło mu bardzo
na rękę. Można by wręcz powiedzieć, że urosła odrobinę w jego oczach. Tak o
parę milimetrów. – To co mam robić?
Jej oczy zaiskrzyły się radośnie. Wesołym
ruchem położyła jego drugą dłoń na wcięciu swojej talii i jeszcze bardziej
przybliżyła się do niego, niemal stykając się z nim torsem. Ta sytuacja była
dla niego co najmniej krępująca. Jeszcze nigdy nie znalazł się tak blisko
jakiejkolwiek dziewczyny. Mógł poczuć bijące od niej ciepło na swojej skórze.
Nigdy by się do tego nie przyznał, ale było to dosyć… przyjemne? Mieć jej
drobne, teraz wydające się tak kruche ciało całkowicie w swoich rękach… Szybko
się otrząsnął. Co to za dziwny tok myślenia?
Najwyraźniej nie tylko na niego sytuacja
wpływała w nietypowy sposób.
-Na początku ja cię poprowadzę, później
zobaczymy, jak ci pójdzie – oznajmiła ze spokojną, nieco rozweseloną miną,
jakby takie pozycje były dla niej chlebem powszednim, jednak odrobinę,
dosłownie odrobinkę drżący głos mówił sam za siebie. – Okej, to zaczynamy. Lewa
w przód, prawa w przód… trzymaj ramę…
Z początku kroki Sasuke były niepewne i
nieco sztywne. Pierwszy raz miał do czynienia z tańcem. Myślał, że wystarczy
tylko wykonywać ruchy analogiczne do ruchów Mardi, jednak szybko się przekonał,
że dochodziło do tego jeszcze tempo, sposób stawiania nóg, zmieniania rąk…
cholernie było tego dużo. Mimo to, już po pięciu minutach jego kroki stały się
dużo bardziej taneczne i pewne. Ku zdumieniu Hatake, które zgrabnie ukryła,
Uchiha naprawdę łapał, o co w tym chodzi. Lepiej niż ona. Nie żeby bardzo się
jej to podobało. Z natury nie lubiła być od kogoś gorsza w jakiejkolwiek
dziedzinie, zwłaszcza, gdy z ową dziedziną owy ktoś pierwszy raz się stykał.
Tak jak Sasuke, który pierwszy raz to
ćwiczył, a już po pięciu minutach przejął prowadzenie i pozwolił sobie nawet
odchylić ją niespodziewanie do tyłu z drwiącym, zadowolonym uśmieszkiem.
Zatrzymał się tuż przy ziemi, gdy końcówki jej długich włosów dotknęły podłogi.
Na jej twarzy odbiło się lekkie zdziwienie,
ale chwilę później zastąpiła je cienka linia utworzona z zaciśniętych ust. W
pierwszym momencie myślała, że Uchiha ją upuści, ale jego uścisk był pewny i
bezpieczny. Jakby tańczył od lat. Chyba była nieco wkurzona. Zastanowił się,
czy rzeczywiście powinien wprowadzać takie udziwnienia. Wprawdzie wydawało mu
się, że tak należy zrobić, ale po jej minie…
-Co, źle? – spytał cicho.
-Nie – odwarknęła mu krótko.
Dobiegło go rozbawione prychnięcie kotki.
Wciąż wirując po podłodze w rytm muzyki, spojrzał na respiro kątem oka.
Przyglądała im się z zafascynowaniem i wesołością.
-Jest po prostu zazdrosna – odezwała się,
ignorując mordercze spojrzenie Szeptaczki. – Tańczysz dużo lepiej od niej, jej
duma nie może tego przeżyć.
Mardi miała ochotę zabić czarnego zwierzaka.
Nigdy nie wiedziała, że powinna trzymać język za zębami, a swoją gadaniną
niszczy jej mozolne ukrywanie wszelkich uczuć. Poczuła jeszcze większą złość na
kotkę, gdy Sasuke rzucił jej rozbawione, lekko powątpiewające spojrzenie spod
kruczoczarnej grzywki. No dobra, zazdrość była jej słabą stroną. Nienawidziła
być w czymkolwiek gorsza, niedouczona albo ogólnie wypadać gorzej. Wszystko
musiała mieć dopracowane do perfekcji.
-Naprawdę? – zapytał, uśmiechając się
szelmowsko.
-Oczywiście, że nie – odparła mu zimno,
jednak było widać, że kłamie jak z nut. – Guinevere łże. Tańczysz ledwo
przyzwoicie.
-Przecież wiem co czujesz – wtrąciła wesoło
kotka. – Możesz sobie wmawiać, że jest od ciebie gorszy, ale dobrze tańczy. Ale
wiesz, od razu przypominają mi się pierwsze próby twojego tańca…
-Ktoś po nich przeżył? – zakpił Uchiha.
Zawarczała pod nosem.
-Wiecie co, to cios w plecy – pożaliła się.
– Moja własna dusza nabija się ze mnie z jakimś wożącym się kretynem.
-Słucham? – zapytał, unosząc jedną brew.
Nim się obejrzała, była już przy ziemi, od której izolowała ją jedynie dłoń
Uchihy na jej plecach. Przez jej twarz przemknął cień zaskoczenia, żeby nie
powiedzieć strachu, jednak zaraz się opanowała. – Z kim?
-Z wożącym się kretynem – powtórzyła,
akcentując każde słowo. Nie należała do pokornych ludzi, ani myślała odpuścić.
Uśmiechnęła się szeroko i udawała, że jest jej niezwykle komfortowo, przy
okazji skupiając się na wyrównaniu oddechu. W życiu by tego przed sobą nie
przyznała, ale ta bliskość była… wręcz ekscytująca. W duchu dziękowała Bogu, że
nie miała takiego głupiego, durnego odruchu jak rumienienie się. Już
przyspieszone tętno i ciarki, które wstąpiły na jej skórę były dosyć żenujące.
No i ta bezsilna, dziwna pozycja… Ciekawe, do jakich wniosków mógłby dojść
ktoś, kto właśnie przeszedłby przez jej drzwi frontowe i zobaczył ich w ten
sposób.
-Mogę tak naprawdę długo – ostrzegł ją
Uchiha, nie mijając się z prawdą. Mardi była bardzo lekka, jakby była zaledwie
pustym kartonem. Prawie w ogóle się nie męczył, będąc tak przechylonym. W
dodatku, cóż… w jakiś dziwny, niezrozumiały sposób podobała mu się ta sytuacja.
Sytuacja, w której to on miał pełną kontrolę, a ona była zdana na jego łaskę i
nie mogła zrobić praktycznie nic.
Mardi wykrzywiła usta w zadziornym, nieco
drapieżnym uśmiechu.
-Och, ja też!
-Przeprosiny i jesteś wolna – stwierdził,
uśmiechając się złośliwie, zupełnie jakby nie słyszał jej ostatnich słów.
Przeprosić? Jeszcze czego! Chyba ktoś za
bardzo się przyzwyczaił.
-Prędzej napluję ci w twarz – prychnęła,
marszcząc gniewnie brwi. – Poza tym… ja nie narzekam.
-Kłamie – parsknęła jak gdyby nigdy nic
kotka, przykuwając tym samym uwagę dwójki. Oboje się na nią spojrzeli, Mardi
obrzucając ją przy tym groźnym spojrzeniem. – Wkurza się, bo znów masz nad nią
przewagę.
-Pieprzony sierściuch! – krzyknęła na
respiro przez zaciśnięte zęby. Spojrzała niechętnie w górę na Sasuke. –
Tańczyłeś już wcześniej, prawda?
-Nie – odparł zgodnie z prawdą.
-Pewnie – prychnęła z sarkazmem. – Na pewno
tańczyłeś. Inaczej nie znałbyś takich ruchów. Możesz mnie już postawić na
ziemi?
-Znasz warunek.
-Sasuke, postaw mnie w tej chwili...
-A co będę z tego miał?
-Daruję ci życie, pieprzony materialisto –
wysyczała, ale jedyną reakcją, jaką zdołała uzyskać ze strony Uchihy był
powątpiewający, drwiący śmiech.
Przez chwilę jeszcze udawał, że się
zastanawia, co rozdrażniło jedynie szatynkę. Po chwili powrócił do pozycji
wyjściowej, tym samym pozwalając jej postawić stopy na ziemi. Natychmiast się
od niego odsunęła, niemal odskakując. Była naprawdę zła. Co dziwne, on był
całkowicie zrelaksowany, jak jeszcze nigdy w jej towarzystwie. Ani, jak się
zastanowić, niczyim innym. Najwyraźniej jej bezsilna złość działała na niego
kojąco.
-Dobra. Umiesz tańczyć tango, gratulacje,
bla bla, i w ogóle. Możesz już sobie iść – stwierdziła obrażonym tonem,
obracając się dumnie tyłem do niego. Podeszła z gracją do wieży i gwałtownym
ruchem ją wyłączyła. Kąciki jego ust nieco się uniosły, widząc, z jaką
wściekłością to robi. Z trudem powstrzymał parsknięcie śmiechem. Jej
dzisiejsze, słabo ukrywane wzburzenie wynagradzało mu cały jego kiepski humor.
-Na pewno nie chcesz jeszcze trochę
poćwiczyć? – zapytał niewinnie, ale drwiący uśmiech go zdradził. Nie mógł
odmówić sobie przyjemności rozjuszania jej. Czuł się, jakby droczył się z
małym, niespokojnym kotem. Bawił się z nim w zaczepianie go ręką i przyglądanie
się, jak z wściekłością i dziecięcą nieporadnością próbuje udrapać ją pazurami.
Przestało być tak zabawnie, gdy w ostatniej
chwili dostrzegł szybującego w jego stronę kunaia, który prawie przebił mu
krtań. Gwałtownie, ale wciąż z gracją uchylił się w bok, łapiąc broń w locie.
-Nie! – usłyszał jej rozdrażnione
warknięcie. Odłożył spokojnie ostre narzędzie na najbliższą półkę i uśmiechnął
się pod nosem. Otworzył drzwi z zamiarem wyjścia.
-Jak chcesz – rzucił jej jeszcze. – To do
jutra.
-Ta, do jutra, spadaj – warknęła. Zamykał
już drzwi, gdy do jego uszu dobiegło jej wołanie. Niechętnie się cofnął i
spojrzał na nią wyczekująco. Jej okropny humor jakby minął w jednej chwili.
Znów miała rozciągnięte usta w pogardliwym, nieco cynicznym uśmiechu. Kobiety.
– Nie wbijaj się w żaden garniak czy coś podobnego, zwykła czarna koszula
będzie świetna. Przecież nie możemy pokazać, że przejmujesz się jakimiś
śmiesznymi normami. Och, i pod żadnym pozorem nie całuj kobiet w wierzch dłoni.
U nas to forma kpiny. Wpadnę do ciebie o siódmej. O wpół do ósmej jest bal. Trzymaj
się, Uchiha.
Pocałunek w rękę jako forma kpiny.
Najbardziej chory wymiar, o jakim słyszał. Nie żeby słyszał o innych, ale mimo
wszystko.
-Mam imię – burknął jeszcze. Nagle o czymś
sobie przypomniał. – Co z Rillą?
-A co ma z nią być? Ciągle jest szmatą, wiele
się nie zmieniło przez tą godzinę.
-Powiedziałaś jej, że spotkasz się z nią
jeszcze przed balem – przeciągnął po jej spokojnej, niby anielsko niewinnej
twarzy uważnym spojrzeniem. – Już to zrobiłaś?
-Martwisz się o swoją nową przyjaciółeczkę
– zaśpiewała pogardliwie. – To takie urocze. Nie, nie spotkałam się z nią
jeszcze. Spokojnie, nie zabiję jej. Ale ze swoją pozycją już może się pożegnać.
I układem twarzy zresztą też – dodała po chwili zastanowienia.
-Dlaczego?
-Bo mnie wkurzyła – odparła pogodnie. –
Będzie łazić po ludziach i niszczyć mi opinię, jeszcze czego. Głupia zdzira.
-Właściwie, czemu jest na ciebie taka
cięta? – zapytał obojętnie. Na chwilę zamilkła i westchnęła cicho. Chyba nie
była pewna, czy powinna odpowiadać na to pytanie.
-Te procesy, których tak się uczepiła… -
przeniosła zamyślony wzrok gdzieś na ściany. – Jej ojciec był wśród, no wiesz…
zamordowanych. Jest święcie przekonana, że to ja go zabiłam, jak pozostałych
zresztą. Jak już mówiłam, nie zrobiłam tego, ale chciałabym wiedzieć kto. Ona
raczej nie przyjmuje tego do wiadomości. Szuka zemsty, a ponieważ nie może mnie
uśmiercić w żaden sposób, mści się jak tylko może. Już od kilku lat – ponownie
westchnęła. Jej wyraz twarzy stał się nagle chłodny i zacięty. – Ale dzisiaj
wyczerpała mój limit.
-Czym? Tym, że lojalnie chciała mnie
ostrzec? – zapytał oschle. Sam był zdziwiony, że stanął w obronie czarnoskórej,
ale, do cholery. Jeśli on nie znał praw, jakimi się rządzi zemsta, to kto je
znał? W końcu sam większość życia podporządkował właśnie tej emocji. Dobrze
wiedział, co czuła kobieta. – Tym, że powiedziała mi parę słów o tobie, w które
i tak w końcu nie uwierzyłem? Tym, że chce pomścić ojca?
-Tym, że ze mną zadziera – wysyczała z
jadem w głosie. Uniósł brew, tym razem z czystą, lodowatą pogardą.
-Wow – stwierdził, jednak nawet idiota
spostrzegłby, że to nie są słowa podziwu. Cóż, sam nie był niewiniątkiem, ale w
ciągu tych kilku lat jego sposób postrzegania świata zdążył ulec dosyć
radykalnej zmianie, zapewne za sprawą ponownego zamieszkania w Konoha i
obecności jego brata. Może na lepszy, a może po prostu na bardziej miękki i
żałosny. Nie mu było to oceniać. – Mówił ci ktoś kiedyś, że zamiast serca masz
kamień?
Cisza.
-Lód – odparła, mierząc go wściekłym
spojrzeniem.
Znów ją wyprowadził z równowagi, widział to
po jej oczach. Odbijały się w nich złość, gniew, wyniosłość i odraza. Naprawdę
powiedział aż taką krzywdzącą rzecz? Ta ostatnia emocja ukłuła go najbardziej,
ale nie dlatego, że była najbardziej wyrazista. Dlatego, że… nie była
skierowana przeciwko niemu. Zamrugał kilka razy oczami. Nie, musiało mu się
przywidzieć. Mardi była zbyt egocentryczna i narcystyczna, żeby czuć do siebie
odrazę czy pogardę. Na pewno mu się wydawało.
-Mówili, że mam lód zamiast serca –
powtórzyła, a awersja zniknęła z oczu i została zastąpiona przez jakąś gorycz.
Szybko zniknęła mu z pola widzenia, ponieważ Mardi odwróciła się i skierowała w
stronę wnętrza mieszkania. – Tylko pytanie: chcę go mieć czy po prostu nie mogę
sobie pozwolić na jego brak? Zagadka!… Do zobaczenia jutro, Sasuke.
KONIEC CZĘŚCI
PIERWSZEJ
***
Spokojnie, spokojnie, już wszystko tłumaczę
^^ Tak, podzieliłam opowiadanko na dwie części z bardzo prozaicznego powodu -
ni z tego ni z owego postanowiłam zmienić narrację :3 Mimo wszystko pisanie w
pierwszej osobie daje większe pole do popisu. Ponieważ nie chce mi się zmieniać
wszystkiego od początku, a chcę, żeby jakoś to wyglądało od strony estetycznej,
po prostu rozpoczynam nową część, ale to czysta formalność xd W całej historii
nic się nie zmienia, wszystko pozostaje jak było ;)
Lolita, bardzo, bardzo Ci dziękuję za
nominację, to wiele dla mnie znaczy *-* Jednak ja nie bawię się już w te całe
nagrody, nominacje itp. ;_; Mimo wszystko dzięki za pamięć ;)
Co jeszcze… ah, tak. Otóż, jeśli nie
wyrobię się z następnym rozdziałem do 29 (mały wyjazd za granicę) to
prawdopodobnie pojawi się on gdzieś w okolicach końcówki lipca :< Tak więc
lojalnie informuję, że możecie mieć ze mną spokój na jakiś miesiąc xd
No, to tyle. Dziękuję, że jesteście ;*
Ach ostatnio lecisz skarbie z tymi rozdziałami! *.*
OdpowiedzUsuńZacznę od tej końcówki bo była.. cholernie intrygująca. Wreszcie Mardi pokazała się od odrobinę innej strony, wgl cały ten rozdział był trochę inny. Mardi częściej traciła nad sobą panowanie, dała się Sasuke prowokować.
No i wreszcie coś między nimi zaiskrzyło tak na poważnie! To z tym pocałunkiem xD Ale spłoszyła Saska, no ja nie mogę xD Jak chciał żeby go znowu przeprosiła, to już myślałam, że się tak do niego przysunie kusząco i wyszepcze mu słodkie 'przepraszam' do ucha, a tu jednak nie ;__; Ale on pewnie wtedy byłby bliski stanu przed zawałowego i tym bardziej by ją upuścił na ziemie..
No i ten obraz *.* Czysty geniusz, tym bardziej jego interpretacja. Ten z katedrą.. oglądaliśmy kiedyś taki krótki film na polskim i tam właśnie była taka katedra z pnączy czy czegoś tam i to miało jakieś tam znaczenie religijne czy chuj wie co, no dobra po prostu mi się tak przypomniało
I muszę powiedzieć, że gust muzyczny Sasuke ssie! Za to Mardi nie *.* Aaaaaach! Nirvana, Muse, no i mój najukochańszy, najdroższy Manson! <3 Jestem w niebie
No ale jeszcze raz wrócę do tej końcówki.. Cholera a to ci Mardi, nie mogę się doczekać aż w końcu odkryje wszystkie karty i dowiemy się całej prawdy o niej.. no cóż ale czuję, że trzeba będzie na to poczekać..
Jeśli bym miała się do czegoś przyczepić.. to słowo 'Zagwozdka' xD jakieś takie chujowe jest, staromodne, czy coś. Chyba lepiej by brzmiało 'zagadka' albo coś w tym stylu
A no i jeszcze miałam odpowiedzieć na twój komentarz u mnie. Jak go przeczytałam to normalnie +100 do dobrego humory, jesteś cholernie słodka *.* Co do scen hentai.. no nie powiem, zastanawiałam się już nad tym ale jakoś tak czuję że będzie mi się je cholernie trudno pisać.. Może kiedyś się pokuszę zobaczymy! Jeśli tak, to zadedykuję rozdział tobie xD
Dobranoc Kasiu, buziaki ;3
Oh, you :3
UsuńHah, chyba nawet wiem, jaki film oglądaliście na pl, bo właśnie na nim się wzorowałam i na serio narysowałam ten obraz xd "Katedra" Tomka Bagińskiego o ile się nie mylę, koleś robi zajebiste animacje <3
Dasz radę z hentai'em, wierzę w Ciebie, napisz, napisz, napisz! *-*
Też tak się zastanawiam z tą zagwozdką, jeszcze się namęczyłam, żeby znaleźć poprawną pisownię xd Ale chyba masz rację, zmienię to :D
Pozdrawiam <3
No nawet mnie nie denerwuj...
OdpowiedzUsuńCudny, długi rozdział i taki koniec -.-"
Jak to na miesiąc, jeśli teraz zaczęło się między nimi coś dziać? No nie wierzę >.<
Apropo narracji - pomyśl nad tym. Osobiście żałuję, że wzięłam się za narrację pierwszoosobową, przy opowiadaniu w jakiś sensie romantycznym. Zawsze lepiej jest przedstawić uczucia dwóch stron, a przy jednoosobowej jest to trudne. Przemyśl to, bo gdybym mogła to pisałabym tak jak ty. A przemyślenia zawsze można pisać kursywą.
Notka jest cudowna. Lekcja tańca <3 Nigdy nie potrafiłam tańczyć xdd to jedna z moich wad xd
Mam nadzieję, że napiszesz coś wcześniej...
Nie możesz mnie teraz torturować, Kasieńko <3
Trzymaj się i weny :P
Nad narracją myślałam dość długo i chyba wciąż łatwiej w 1 os. pisać :) Ale planuję przeskakiwać, wiesz, raz Mardi, raz Sasuke itp. xd Najwyżej jak będzie mega chujowo, to wrócę na 3 osobę.
UsuńNo prawdopodobnie miesiąc, odpoczniecie xd A swoją drogą, może byś coś napisała na Kyodai, co? Czekam i czekam, a tam pustka ;_;
Napisałam łosiu i co? xd
UsuńI nic xD
Wow!!!1 Super!!! Kocham Mardi!!! jest moją ulubioną postacią wśród wszystkich opowiadań jakie czytam! Mówie serio!Czekam na kolejny odcinek!!! <3
OdpowiedzUsuńUwaga, uwaga! Wczoraj zostałam przez ciebie bardzo, bardzo sprowokowana (xD) więc to będzie bardzo, bardzo długi komentarz xD tak żebyś nie myślała, że stać mnie tylko na takie długości, jakie były do tej pory xD Będą same komplementy, więc możesz już spocząć xD
OdpowiedzUsuńNo to tak ogólnie mówiąc rozdział wspaniały, a na dodatek nie było żadnego błędu, żadnej literówki – jesteś jakiś geniusz! Geniusz do potęgi! – niemniej jednak, znam twój sekret.. ściągi :P
Dobra, dawno tego nie robiłam, ale muszę powtórzyć – Mardi jest zajebista! I słucha zajebistej muzyki xD Sasuke nazywając to wyciem, zachowuję się jak jakiś dziadziuś z laską xD ale wracając, tak kocham tą jej dumę, zgryźliwość i w ogóle – najlepsza postać OC ;D Gdyby był jakiś konkurs na najlepszą postać to zajęłaby pierwsze miejsce! Nie! Co ja mówię? Wszystkie trzy pierwsze miejsca i z każdego zgarnęłaby nagrodę, bo Mardi to taki człowiek-skurwiel xD
Dobrze, teraz przejdę do fabuły, bo chyba na to głównie czekasz xD No to tak, sprawa śmiertelnej choroby Itachi’ego mnie zasmuca, ale to może dać fajną scenę SasuMardi xD ona może go pocieszać xD w każdym znaczeniu tego słowa xD w ogóle nie wiem, co to za moda ostatnio panuję na uśmiercanie Itachiego, czy coś… na szczęście u mnie będzie żył xD Fajnie, że Sas poznał Mardi po muzyce jakiej słucha xD znaczy ciekawe jak poznał? Na zasadzie – tylko wariat tego słucha? xD Zresztą zawsze Sasuke mi pasował do dobrego gustu muzycznego… przez ciebie w to powątpiłam xD ale chyba tak źle nie ma, by słuchał jakiegoś Biebera… mam nadzieję, że tego oszczędzisz i on w świecie twojego opowiadania się nie urodził xD Wracając, Sasuke to jak taki włamywacz xD ale miał napad troski, wspominając by Itachiego tu nie zapraszać (propos jakoś ta wizja mnie rozbawiła xD „Ita: Sasuke, znowu nie posprzątałeś swojego pokoju! Sas: Chodź do Mardi, a zobaczysz co to jest bałagan.” XDDD) zresztą Ita jakby do nie wpadł to by zaczął sprzątać xD Albo usprawiedliwił ją metaforą „artystycznego nieładu” xD Wszystko możliwe! :P
W ogóle widzę, że dodałaś Mardi talent do rysowania psychopatycznych obrazów xD Lubię to! Takie obrazy mi się najbardziej podobają xD a analiza Mardi, dlaczego ta dziewczynka trzyma nóż mnie rozjebała xD No, ale Sasuke zadaję głupie pytania to otrzymuję głupie odpowiedzi xD ale trochę się cofnę xD To jak ją poinformował o swojej wizycie było świetne! :D Ale Mardi jest zwinna, bez uaktywnionego sharingana chłopak by sobie nie poradził xD chociaż… nie xD nie poradziłby sobie :P No i jeszcze Guinevere by nie spostrzegł, ale proszę, proszę, nie pozwolił respiro skrzywdzić siebie i Mardi xD chyba ten jej kuszący strój jakoś na niego działał xD !!! miał być buziak, dlaczego zrezygnowałaś?! To by było takie epickie przecież! Nie wybaczę ci tego… a ja ci dałam przedpremierę… focham się… *po pięciu minutach* dobra, przeszło mi xD no to dalej xD reakcja Sasuke – zaskoczony, ale ja mam skłonności do nadinterpretacji i widzę tu rozczarowanie! (wiem, że go nie ma… XD) No to ten, to dokuczanie jej na temat ojca było super xD ale z Sasuke jest świnka, że tak dotkliwie się z nią droczy :P Ale wiesz co? Zaskoczyło mnie, że Mardi go przeprosiła, ale to mi się tak cholernie u niej spodobało, natomiast Sasuke miażdżyłam wzrokiem, jak nie fajnie się zaczął odzywać, ona aby znała granice! A ten jej tak chamsko „Nie jesteś kimś bliskim” co za grubiański wsiok *hmpf – prycha jak Sasuke xd* no, ale i tak wyszło na jej, bo idzie z nią na bal xD
Część druga...
UsuńPotem nauka tańca *__* O matko, o matko toż to było genialne! Te ich zbliżenia, krępacja, och, ach zajebiste ;D Sasuke to najwyraźniej miłośnik muzyki klasycznej/poważnej ;D ale to jak szybko pojął kroki w tańcu mnie zaskoczyło i te jego dodatkowe kwestie, jak pochylenie jej ku podłodze, a potem w głowie się zastanawia, czy źle robi xDD w ogóle myślałam, że w jakimś tam momencie na przykład, jak nie chciała go przeprosić to ją puści, ale jednak Sasuke to dżentelmen xD nie zrobi jej krzywdy xD ale jego droczenie i zazdrość Mardi była bardzo urocza ;D ale zakończenie trochę smutne :< Widzę, że Mardi jednak troch boli za jaką ją mają inni, no i teraz do tego grona doszedł Sasuke :< Chociaż on ma te swoje wahania, więc, pewnie na balu ją jakoś pocieszy… szturchnie w ramię jak to faceci się pocieszają albo przytuli *____________*
No to ja umrę przez ten miesiąc… nie wiem czy mój blog będzie istnieć bez mojego poweru - sasukemardi.blogspot.com więc wracaj szybko ;D
Czekam, bo muszę na następny rozdział :P :*
Życzę weny i pozdrawiam gorąco :*
Oh.
UsuńMy.
Fucking.
God.
Ty nie żartowałaś z tym długim komentarzem…
Ej, aż nie wiem co mam powiedzieć *_______________________________*
Tak mnie zatkałaś, że to chuj :O Soluniu moja kochana, twój komentarz sprawił, że na następne dwa miesiące będę w siódmym niebie, dziękuję za te słowa <33333333333333333 Oh, Boże, chyba się popłaczę ;*
„znam twój sekret.. ściągi” – kurczę, za dużo wiesz :D
Hahahaha, ta wizja z bałaganem Mardi i Itachim, dobre! Kto wie, może kiedyś wykorzystam xd
Boże, jeszcze jestem w szoku po tym komentarzu (w pozytywnym sensie) i nie wiem kiedy się otrząsnę xd To było coś pięknego <3
Ah, no i chyba nie podziękowałam za ten pokaz przedpremierowy, więc… DZIĘKUJĘ <3
Jejku, zakochałam się w tym rozdziale! *.*
OdpowiedzUsuńWszystko było po prostu idealne. Wejście Sasuke do domu Mardi mnie powaliło. Oj biedaczek, co by było gdyby nie Sharingan? Jeszcze bardziej polubiłam Mardi przez jej skłonność do malowania psychopatycznych obrazów. Bardzo tu lubię, mój świat po prostu. ;D I jeszcze ta analiza pt. "Dlaczego ta dziewczynka ma nóż?" - nie no mistrzostwo!
Kiedy Sasuke "dokuczał" Mardi odnośnie jej ojca to cholernie mnie to rozbawiło. Takie do niego nie podobne zachowanie, ale pasowało idealnie ( wiem piszę bez z sensu xD).
Podzielam gust muzyczny bohaterki opowiadania! <3
A teraz mówiąc o muzyce to przejdę do tańca. Szczerze? Chyba spodziewałabym się tutaj każdej scenki, ale nie takiej! Zaskoczyłaś i to bardzo. Nie lubie takich scenek, ale na szczęście u ciebie nie ociekała romantyzmem i słodkością, dlatego baardzo przypadła mi do gustu. Szczególnie ta złość Mardi i tekst: "– Moja własna dusza nabija się ze mnie z jakimś wożącym się kretynem." - epickie, chyba mój ulubiony fragment tego rozdziału. Haha. No, no ale dziewczyna jest odważna z takim tekstem do pana Uchihy. Liczyłam na słodkiego całuska w ramach pocieszenia, a tu dupa. ;c No cóż, pomimo tego to i tak rozdział mnie zadowolił, coś między tą dwójką zaczyna iskrzyć i mi się to baardzo podoba.
Ale... Załamałam się, kiedy przeczytałam " miesiąc". Dziewczyno, MUSISZ się wyrobić, bo w innym przypadku to cię odnajdę i swoimi niecnymi sposobami zmuszę do pisania. ;D Więc strzeż się! xD
Co do narracji... Mam ten sam problem, szczerze mówiąc to i tak źle i tak nie dobrze. Jak piszemy coś w pierwszej to czasem czegoś brakuje, tak samo to zresztą działa w innych rodzajach narracji. Ale ja tak samo jak ty uważam, że największe pole do popisu jest w pierwszej osobie, po za tym ( przynajmniej mi) pomaga to w pisaniu i wczuciu się w postać.
Kończę już zanudzać, na koniec podsumowując:
rozdział zajebisty i duuużo weny, żebyś się wyrobiła z kolejnym rozdziałem. ;*
Haha, jaka słodka *-*
UsuńPrzez wasze długaśne, wspaniałe komentarze nie będę mogła dzisiaj zasnąć <3
No przykro mi, niestety około miesiąc ;_; Jeszcze zobaczymy, czy zaś się wyrobię czy nie, o ile szkoła nie stanie na przeszkodzie, to do 28 coś wstawię ^^
Bardzo dziękuję za ten śliczny komentarz i pozdrawiam ;*
O jejus jak mi ten rozdział fajnie się czytało. Az smutno mi się zrobiło, że to już koniec rozdziału. I jak przeczytałam koniec pierwszej części to się wystraszyłam no ale cieszy mnie to, że będzie niedługo następny rozdział. Bardzo mnie cieszy, że zmieniasz narrację, ale tak zajebiście piszesz, ze mi obojętnie bo twoje pisanie i przemyślenia bardzo mnie wciąga ^^.
OdpowiedzUsuńMłahahahaah Sasuke i taniec? Nie wieże normalnie sobie ich wyobraziłam *.* W ogóle spodobała mi się ta sytuacja jak on za nią stanął i reakcja Mardi i refleks sasuke ^^
Nie mogę się doczekać balu bo mam wrażenie, że cos się wydarzy na nim :D
Aż się zdziwiłam na sam koniec. Mimo wszytsko miła odmiana, ale mam nadzieje, że będzie dobrze między stosunkami Mardi i Sasuke. Nie chcę się rozstawać z tym blogiem na miesiąc, ponieważ zaczęłam go dopiero czytać. Pisz szybko :)
OdpowiedzUsuńTobi.
Ło...nie moge sie doczekać balu :D będzie sie działo... :3 kocham Twoje opowiadanie! czekam na kolejny odcinek!
OdpowiedzUsuńMarysia.
Zapraszam serdecznie na nowy rozdział:
OdpowiedzUsuńsasuke-i-erin.blog.pl
Pozdrawiam. :3
Kiedy next? Dalej bo tęsknie!!! <3
OdpowiedzUsuńPrzeczytałam dzisiaj wszystkie części Twojego opowiadania i już nie mogę doczekać się kolejnej.
OdpowiedzUsuńCzytałam ostatnio sporo opowiadań dotyczących tej mangi ale żadne się temu nie równa.
Te jest zdecydowanie najlepsze.
Po prostu jest w nim to, co moim zdaniem takiemu opowiadanie potrzebne.
Tak się wciągnęłam, ze gdy przeczytałam twoją wiadomość prawie się rozryczałam. Końcówka lipca?! Dlaczego?! Ale w końcu jestem w stanie wybaczyć, są wakacje, każdy gdzieś jedzie.
Na prawdę zmieniasz narracje? Trochę szkoda, bo pierwszoosobowa zawsze słabiej ukazuje wydarzenia, tak z perspektywy mniejszej liczby postaci. Jak jest ich zbyt wiele to tez nie dobrze, bo się robi bałagan.
Zakładam, że będzie z perspektywy Mardi i Sasuke?
Pomyśl nad tym proszę, obecna narracje jest wyśmienita i się na prawdę dobrze się sprawdza.
No już nie mogę doczekać się nowej części.
Pewnie właśnie teraz jesteś na wyjeździe.
Napisz ja od raz po powrocie, proszę :>
Kurcze zarąbisty rozdział! Tak jak i całe opowiadanie.
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że w kolejnych rozdziałach będzie więcej Itachiego. Oraz takich super scen Mardi z Sasuke.
Tylko nie zrób żadnej krzywdy Itachiemu bo chyba się zaryczę na śmierć.
Super pomysł z tym balem już się nie mogę doczekać. Pod koniec lipca? Czyli dwudziesty któryś tak? Nie wiem czy aż tak długo wytrzymam.<
Jak wrócisz to błagam, wstawiaj notki częściej. Po prostu aż się przywiązałam do Twojego opowiadanie.
Szkoda, że tak nie potoczyła się historia w mandze. Fajnie byłoby obejrzeć to w anime. Ale cóż..
Dobrze, że chociaż można przeczytać na Twoim blogu.
Życzę Ci miłych wakacji spędzonych oczywiście na pisaniu nowych notek. Wiem jestem egoistką :)
Hej, świetny blog.
OdpowiedzUsuńBłagam Cie, nie mieniaj narracji. Ta jest idealna opowiadanie wiele na niej zyskuje, w końcu narrator wszechwiedzący, zawsze można wiele wytłumaczyć, a zmiana sprawi, że narracją pierwszoosobowa będzie zbyt mało ukrywać, w sensie myśli, emocje, które i tak mogłaś dodawać, ale nie będzie tak szerokiego kręgu informacji o wydarzeniach. proszę, nie. Teraz opowiadanie jest idealne.
Ale i tak, i tak będę czytać, więc możesz mieć moje błagania gdzieś.
Nie mam żadnej karty przetargowej.
Wracaj i pisz szybko.
Pozdrawiam.
Wróć! Ja chcem przeczytać coś co wywola szeroki uśmiech na mojej twarzy a jak na razie to zadanie sprostała tylko ta notka (którą przeczytałem poraz drugi i usmiechnąłem się ponownie :)) i poprzednie.
OdpowiedzUsuńŻycze weny udanych wakacji i ............ (uzupełnic według własnego życzenia).
Czuwam , Dorsv
Nie mogę się doczekać kolejnej notki. Wspaniałe opowiadanie. Ej no, jet teraz końcówka lipca.
OdpowiedzUsuń