niedziela, 21 kwietnia 2013

12. Kim ty, do cholery, jesteś?!


Moi kochani! Notkę dodaję trochę wcześniej niż zamierzałam ;) Wypadałoby też wyjaśnić dwie sprawy, bo niezbyt przejrzyście je napisałam. Dziękuję Soli za uwagę ;* Informujcie mnie o takich niedociągnięciach, błędach, nawet jeśli to zwykłe przecinki czy kropki, to na serio cholernie przydatne ;) Rzeczywiście, teraz jak patrzę, to nie wszystko jest jasno napisane... Nie będę już się bawić w edytowanie tamtej notki, żeby nikt nie musiał się niepotrzebnie wracać, napiszę to tutaj: Mardi wpierw udała się do swojego domciu po jakieś tam dokumenty itp. i dopiero wtedy poszła na spotkanie z Oreli, to jeden. A dwa, tak klon odciągnął tamte typy, potem puff i zniknął, nie chciało mi się już nad tym rozwodzić ;) Nooo, to w sumie tyle xd Enjoy!

-Właściwie, Guinevere, można powiedzieć, że mamy w końcu wakacje, nie zgodzisz się? – spytała pogodnie Mardi, odrywając się na chwilę od jakiejś książki i patrząc psotnie na respiro, ganiającą za swoim własnym, kocim ogonem. Dzisiaj zamieniła się w zwykłe, małe, domowe kocię. Czarne futerko lśniło w blasku słońca wpadającego przez okno. Na dźwięk głosu Szeptaczki podniosła głowę i przekręciła ją z rozbawieniem.
-Czyżby ardeńskie sprawy cię męczyły? – odparła pytaniem.
-Nie, ale przyznasz, że to miłe, gdy nie musisz się bawić w te wszystkie intrygi i tym podobne…
-Fakt – przyznała kotka. – Miła odmiana.
Były już w Konoha pięć dni. W tym czasie dziewczyna zdążyła się przyzwyczaić do tej wioski i poznać paru shinobi. Codziennie wesoły Naruto zapraszał ją do Ichiraku Ramen na obiad czy lunch, potem udawała się na pole treningowe, gdzie zazwyczaj również kogoś spotkała i miała okazję porozmawiać (uparcie odmawiała wspólnego treningu), odwiedziła kilka razy Kurenai, raz wpadła nawet do jakiegoś baru razem z Tenten. Żadnych politycznych intryg, knucia, dyskusji, zebrań, podszywania się pod różne tożsamości… raj po prostu. Cóż, była jeszcze Kahori, jednak to już stanowiło całkiem odmienną kwestię. Póki co, zarówno Hatake jak i Szeptacz, którego miała zabić, względnie byli bezpieczni. Co oczywiście nie znaczyło, że dziewczyna stanęła w miejscu i nie szukała. Jednak cholernie trudno było się dowiedzieć, dla kogo pracuje ta zołza.
-Nudzi mi się – oznajmiła nagle Mardi, odkładając na bok książkę i podnosząc się z kanapy do siadu.
-Wiem – odrzekła kotka, szczerząc białe kiełki. Jako respiro odczuwała niemal wszystkie emocje i odczucia dziewczyny. – Wybieramy się gdzieś?
-Na pole treningowe – zaproponowała. – Tam zawsze jest z kim pogadać. Albo powyzywać – dodała kpiąco.
-W porządku – odparła Guinevere, przeciągając się na puchatym dywanie. – To rusz tyłek i idziemy.
Zgodnie z poleceniem, dziewczyna dźwignęła się z sofy i przygotowała do wyjścia. Zanim opuściła mieszkanie, upewniła się, że żyłka od pułapki na niechcianego gościa jest dobrze naprężona, niewidoczny skrawek papieru ukryty pomiędzy szufladami z ważnymi dokumentami odpowiednio wsunięty (gdyby ktoś postanowił je otworzyć, wypadnie), a kawałek dywanu delikatnie odgięty. Dlaczego? Cóż, niezbyt rozgarnięty włamywacz na pewno stwierdziłby, że to on naruszył materiał i szybko go poprawił. Co byłoby dla niej niemal jak wpisanie się na listę gości.
Wyszła z domu i rozejrzała się po okolicy. Jak zwykle, uliczki były dosyć tłoczne. I cholernie kręte i długie, przynajmniej dla niej. Do robienia wokół siebie zamieszania była tak przyzwyczajona, że niemal nie zauważała wpatrujących się w nią ciekawskich oczu. A może po prostu zainteresowanie nią nieco zelżało; w końcu do Konohy zdążyli przybyć również inni przedstawiciele Ardenii. W tym niekoniecznie tacy, z którymi chciałaby się spotkać.
-Ależ ja uwielbiam moją orientację w terenie – stwierdziła w udawanym zachwycie. Zaczęła błądzić wzrokiem po twarzach ludzi. Nikogo znajomego, naprawdę? Musi znaleźć sobie przewodnika. Wtem dostrzegła czarną czuprynę gdzieś przed sobą.
-Uchiha! – krzyknęła z entuzjazmem. Gdy ten obrócił się w jej stronę z ponurą, niezbyt zadowoloną miną, wyszczerzyła do niego zęby. Zdecydowanie, mieli całkiem odmienny sposób patrzenia na to spotkanie.
-Znowu ty – warknął. Jej uśmiech się poszerzył.
-Miły i ujmujący jak zwykle – skwitowała, podchodząc do niego. – Idziesz na pole treningowe?
-Właściwie to…
-Cóż, teraz już idziesz – puściła do niego oko, wyglądając na niezwykle zadowoloną z siebie.
-Czyżby? – uniósł jedną brew, a oczy błysnęły nieprzyjaznym, groźnym blaskiem. – Mogłabyś zainwestować w mapę. Jest niedroga, uwierz mi.
-Myślałam, że jesteś za darmo – zripostowała kpiąco. – Ale jeśli chcesz się sprzedać, nie ma sprawy, mogę ci płacić.
Przez chwilę nie był pewny jak odpowiedzieć. Ledwo co się przywitali, a już miał jej dość.
-Nie traktuj mnie przedmiotowo – mruknął wreszcie, udając obrażonego. Zaśmiała się wesoło. – Bo cię w końcu nie zaprowadzę.
-Zaprowadzisz – odparła melodyjnie, będąc stuprocentowo pewna swoich słów. – Masz plecak, tak czy siak, idziesz na trening.
Wywrócił oczami i postanowił dłużej z nią nie dyskutować. Wiedział, że i tak za nim polezie. Dlatego bez zbędnych już ceregieli ruszył się z miejsca i kontynuował spacer. Szybko zrównała z nim krok i szła dumnie obok niego, z Guinevere lekko w tyle.
-Długo jeszcze będziesz w Konoha? – zapytał, rzucając jej spojrzenie spod byka.
-Och, skarbie, przed nami jeszcze piękne cztery dni cudownej przyjaźni! – krzyknęła radośnie, przytulając go jedną ręką. Odgonił ją z warknięciem. – Wtedy bal i mój pobyt tutaj dobiega końca. Czyżbym widziała słone łzy w twoich oczach?
-Tak, szczęścia – odpowiedział kpiącym uśmieszkiem.
-Sasuke, ranisz mnie! – pisnęła, grając smutną, jednak po chwili jej twarz rozjaśnił pogodny, nieco drwiący uśmiech.
-Czemu non stop sobie pogrywasz i bawisz w jakąś… aktorkę?
-No wiesz! To są najprawdziwsze uczucia. Naprawdę złamałeś mi serduszko. Podłe bo podłe, ale jednak serduszko – zatrzepotała rzęsami. – Jak zapewne wielu innym dziewczynom. Czemu to robisz, Sasuke-kuuuuun?
Przymknął oczy.
-Cztery dni – szepnął do siebie, ale tak, żeby Mardi go słyszała. – Cztery dni. Wytrzymam – otworzył jedno oko i spojrzał na nią chłodno z góry. Przypatrywała mu się z cynicznym, trochę zaciekawionym uśmieszkiem. – Widzę, że humor ci dopisuje. I że jednak prędzej spotkałaś Sakurę ode mnie – dodał, gdy dostrzegł mały medalik zawieszony na szyi Hatake.
-Haha, skarbie, oczy mam wyżej – odparła ze sprytnym uśmiechem.
Spojrzał na nią z jawnym oburzeniem. Chwileczkę, czy to nie on trzy dni wcześniej kulturalnie odwrócił wzrok od jej nagiego ciała? Które, swoją drogą, było całkiem niezłe… Ale do rzeczy: co ona mu zarzuca?
-Chyba nie sugerujesz, że…
-Spokojnie – uniosła ręce w poddańczym geście, śmiejąc się lekko. – Przecież nie powiedziałam, że jesteś szowinistycznym padalcem, czy coś… A wracając do Sakury – tak, przedwczoraj się spotkałyśmy.
Wróciła myślami do owego zejścia się, dzień po rozmowie z Kahori. No i odwiedzinach u Sasuke.

Siedziała wtedy w Ichiraku Ramen razem z serdecznym Uzumakim, jedzącym i gadającym jednocześnie. Chętnie dzielił się z nią wszystkimi przygodami. Opowiadał jej o tym, jak to poznał Sakurę i młodego Uchihę, jak trafił z nimi do drużyny, jak przeszedł przez Las Śmierci, jak wyruszył na jego poszukiwania czy też jak bardzo cieszył się, że stary przyjaciel wrócił. Mardi polubiła dosyć blondyna, więc z przyjemnością słuchała jego historii, powstrzymując się od kpiących komentarzy. Mniej więcej w połowie obiadu usłyszeli jak ktoś woła przyszłego hokage:
-Naruto-kun! Ohayo!
Mardi odchyliła się nieco w stołku, chociaż już poznawała ten głos. Oj, będzie zabawa. Ujrzała różowowłosą dziewczynę idącą w stronę przyjaciela z uśmiechem. Gdy zobaczyła, kto mu towarzyszy, mina  jej zrzedła, ale nie zwolniła kroku, wręcz przeciwnie, niemal przyspieszyła. Usiadła obok Naruto, co chwila zerkając niepewnie w stronę Mardi. Ta pomachała jej jedynie palcami, uśmiechając się nieco chłodno. Nie wyglądała, jakby miała rzucić się na dziewczynę z pazurami, co Sakurę nieco zaskoczyło, ale ściskać się z nią jak z najlepszą przyjaciółką też raczej nie miała ochoty.
-Ohayo, Sakura-chan – odparł entuzjastycznie niebieskooki. Najwyraźniej w ogóle nie pamiętał tego, jak dziewczyny się ze sobą ścięły, bo zachowywał się całkowicie swobodnie. – Ty nie na treningu?
-Właśnie szłam… - odparła z lekkim roztargnieniem. – Ale wtedy zobaczyłam ciebie i chciałam spytać, co słychać. Nie wiedziałam, że masz towarzystwo. Ale to właściwie dobrze – dodała szybko, patrząc na szatynkę niemal przepraszająco. Po chwili spuściła wzrok na swoje dłonie, których palce nerwowo się o siebie zderzały. – Mardi-chan, chciałabym z tobą porozmawiać.
-Ze mną? – zdziwiła się Mardi, a jej brew powędrowała lekko do góry.
-Hai. W cztery oczy – dodała, rzucając Naruto ostrzegawcze spojrzenie. Gdy ten i wtedy nie zrozumiał aluzji i wciąż uśmiechał się wesoło pomiędzy nimi, westchnęła i oznajmiła: – To znaczy, Naruto, że chcę zostać z Mardi sam na sam.
-Ach… No tak, jasne – podrapał się ze skrępowaniem po głowie. Widząc bezlitosny wzrok swojej przyjaciółki, pospiesznie wstał z miejsca i rzucił pieniądze na ladę. – To ja… ja już pójdę. Do zobaczenia, Mardi-chan!
-Cześć, Naruto – odparła Hatake, zapominając o sufiksie. Podejrzewała, że nigdy się nie przyzwyczai do ich używania. Westchnęła i przeciągnęła się jak kotka. Guinevere pod postacią małego czarnego słowika obserwowała uważnie różowowłosą, która nadal milczała. – Więc, o czym chciałabyś porozmawiać, Sakura? – zaczęła za nią z pozoru przyjaźnie Mardi. Nie mogła powstrzymać drwiny w głosie, ale Haruno najwyraźniej nie miała jej tego za złe. Trochę się najwyraźniej zmieniło od pierwszego spotkania.
-Cóż, na początku chciałabym ci oddać to – stwierdziła cicho, a na jej usta wkradł się delikatny uśmiech. Wyciągnęła ostrożnie medalionik z kieszeni i opuściła na otwartą dłoń Szeptaczki. Ta obróciła srebrny, misternie wykonany łańcuszek kilka razy w ręce. Otworzyła go ostrożnie i uważnie przyjrzała się wnętrzu i fotografii. Gdy nie dostrzegła żadnych defektów ani uszkodzeń, sprawnym ruchem umieściła go na swojej szyi. Prawą ręką zjechała po łańcuszku w dół i zamknęła dłoń na okrągłym medalioniku.
-Dzięki. Brakowało mi go.
-Tak, nie ma sprawy… - dziewczyna wyglądała, jakby nie wiedziała od czego zacząć. Wreszcie, nadal z oczyma utkwionymi w splecionych na podołku dłoniach, wymamrotała: - Mardi, przepraszam za tamtą sytuację. To nie było zbyt mądre ani miłe z mojej strony. Nie popisałam się szczególną gościnnością, ani nie pomyślałam, jak możesz się czuć, zwłaszcza że…
-W porządku – uniosła rękę i uśmiechnęła się uprzejmie do Sakury. – Nie mogłaś o tym wiedzieć. Nie mam ci tego za złe, serio. Ja też poza tym nie byłam zbyt fair. No i wylałam na ciebie sok – starannie ukryła uśmiech na wspomnienie tamtej sytuacji. – Zapomnijmy o tym, dobra?
-Naprawdę? – jej oczy błysnęły zdziwieniem nadzieją. Najwyraźniej nie spodziewała się tak pozytywnej odezwy ze strony Mardi. Cóż, czarnowłosa nie miała ochoty robić sobie wrogów wśród mieszkańców Konohy. Miejsce dla nich miała zarezerwowane dla innych.
-Naprawdę. Może zacznijmy od nowa – zaproponowała i wyciągnęła rękę w jej stronę. – Jestem Mardi i uwielbiam jeść i spać. A ty?
Różowa ujęła niepewnie smukłą dłoń dziewczyny i uśmiechnęła się nieśmiało.
-Sakura Haruno – oznajmiła mocnym głosem. – Lubię czytać romantyczne komedie.

Tak mniej więcej przebiegło ponowne spotkanie dwóch początkowych rywalek. Szatynka uśmiechnęła się do wspomnień. Szybko wróciła myślami do chwili obecnej.
-Przeżyła? – zakpił Sasuke.
Teraz ona rzuciła mu oburzone spojrzenie. Przez jej… umiejętności aktorskie nie był pewien czy naprawdę ją uraził czy znów sobie z niego drwi. Szybkim gestem zgarnął z czoła niesforne atramentowe kosmyki i spojrzał na nią chłodno.
-Wiesz, odnoszę wrażenie, że masz mnie za podłą, krwiożerczą psychopatkę – stwierdziła z kpiną, mrużąc oczy. Jakby szykowała się do ataku na niego. – Gdy chcę, potrafię być przeurocza.
-Czyżby? – spytał z powątpiewaniem, a na jego ustach zaigrał firmowy drwiący uśmieszek.
-Oczywiście – puściła mu zadziornie oko. – Na przykład wtedy. Wydaje mi się nawet, że jestem w stanie polubić twoją różową przyjaciółkę.
Uniósł drwiąco jedną brew.
-Szczerze w to wątpię.
-Och, wy, ludzie małej wiary! – wzniosła dłonie w powietrze, udając zrozpaczoną. Nagle jej wzrok stał skupiony i utkwiony gdzieś przed nimi. Sasuke powędrował oczami za jej spojrzeniem. Ich oczom ukazał się Shikamaru, lekko zgarbiony, z niezbyt zadowoloną miną malującą się na twarzy. – Ohayo, Nara! – rzuciła w jego stronę, a na jej ustach zatańczył cyniczny uśmieszek. Szatyn uniósł głowę, również uśmiechając się złośliwie.
-Ohayo… Hatake – dodał, rzucając jej wyniosłe spojrzenie.
Jak na komendę, zarówno Sasuke i Mardi zatrzymali się nagle i stanęli jak wryci. Guinevere najwyraźniej nad czymś mocno myślała, bo nie zauważyła tego i wpakowała się prosto pod nogi czarnowłosego chłopaka. Trochę nim zachwiało, ale szybko znalazł grunt pod nogami. Na przedniej prawej łapce respiro.
Chrup!
Kotka miauknęła z bólu i zaczęła syczeć jak wściekłe zwierzę na nogę Uchihy. Szatynka pisnęła i chwyciła się za dłoń. W ułamku sekundy chłopak zdał sobie sprawę, że Szeptaczka czuje to samo co jej respiro. Przycisnęła prawą rękę do siebie. Shikamaru ze zdziwieniem obejrzał się na nią.
-Co jest? – zmarszczył brwi podchodząc do niej. Prawdopodobnie nie wiedział, że Szeptaczce dzieje się to samo, co respiro, albo zwyczajnie o tym zapomniał. – Mardi, wszystko w porządku?
-Uchiha, nienawidzę cię!
-Mnie? – spytał zaskoczony i lekko poirytowany. – To nie ja wplątuję się pod czyjeś nogi! – mówiąc to, spojrzał gniewnie na czarną kotkę, która bynajmniej nie wyglądała na skruszoną. Wręcz przeciwnie, zmrużyła niebieskie ślepia, a z jej gardła dobyło się niskie, niezadowolone mruknięcie. – Pokaż tą rękę – burknął, ignorując Guinevere, i ostrożnie złapał ją za nadgarstek. Czuł się w obowiązku zrobić cokolwiek. Skrzywiła się, gdy jej dotknął, ale nic nie powiedziała. Delikatnie poruszył nim w górę i w dół. – Boli?
-NIE, NIE MAM TAM CZUCIA –warknęła  na niego. Zapewne miało to zabrzmieć sarkastycznie, jednak złość w głosie to zaprzepaściła. – Oczywiście, że boli, idioto! Połamałeś mi rękę!
-Może nie jest tak źle… - Nara podrapał się po tyle głowy.
Cała ta sytuacja była dosyć upierdliwa. Naiwnie sądził, że może spokojnie bez problemów wrócić do domu i wziąć orzeźwiającą kąpiel, jednak musiał spotkać ich po drodze. A Uchiha musiał, po prostu musiał wleźć temu zwierzakowi na łapę. Cudownie. Po prostu cudownie.
Dwójka go zignorowała. Najchętniej by sobie poszedł, ale nie byłoby to zbyt kulturalne. Kami, kontakty międzyludzkie też są upierdliwe.
-Nie nazywaj mnie idiotą – syknął w odpowiedzi Sasuke. – To ty wlazłaś mi pod nogi. Możesz ruszać palcami? – zapytał już spokojniej.
Spróbowała z naburmuszoną miną.
-Nie.
Diagnoza była prosta.
-Ech… chyba naprawdę je połamałem – westchnął. Mimo że wiedział, iż to respiro nie uważała dokąd idzie, czuł się głupio. Chyba jeszcze nigdy (nawet gdy był w Hebi czy na usługach Orochimaru) nie uderzył dziewczyny, a tym bardziej trwale jej nie uszkodził. Nawet Karin, chociaż nie raz miał na to ochotę. Nie czuł się z tym zbyt dobrze. – Chodź. Idziemy do szpitala.
-Z tym? – uniosła lekko dłoń, wskazując na nią. Jej głos był nasączony drwiną i niedowierzaniem. – Żartujesz. Nie będziemy z czymś takim iść do szpitala.
Przymknął oczy i wziął głęboki oddech. Nie miał ochoty na scysje z nią. Spojrzał na Narę, ale ten najwyraźniej miał głęboko gdzieś ich konwersację. Uchiha zastanawiał się chwilę, po cholerę jeszcze tu stoi. Chyba jedynie jako dekoracja, bo żadnego pożytku z niego nie było.
-Masz połamane palce – powtórzył, jakby tłumaczył coś prostego małemu dziecku. Cóż, dokładnie tak się czuł. – Właśnie z takimi rzeczami chodzi się do szpitali.
-Ma rację – przyznał niechętnie Nara, głównie po to, aby wnieść cokolwiek do tej rozmowy. – Gips, te bajery…
-Och, czcze gadanie – wywróciła lekceważąco oczyma. – Nie pierwszy raz mam połamane palce i jak dotąd zwykły bandaż załatwiał sprawę. Ten cały gips i tak dalej… nie wiem, kto to wymyślił.
-Mardi… - zaczął Sasuke, ale jedno jej chłodne, wyzywające spojrzenie wystarczyło, aby zrezygnował. Machnął obojętnie ręką. Już miał pewność, że za nic jej nie przekona do zmiany decyzji. Jednak nie zamierzał też poddać się tak łatwo. Obrócił się w stronę Shikamaru. – Wracasz z treningu, ne?
-Taa…
-Jakiś medic-nin tam był?
-Zdaje się, że Sakura trenuje z Ino – westchnął.
-Dzięki – mruknął Uchiha i spojrzał ponaglająco na dziewczynę. – Sakura może to naprawić. Chodź.
-Wiesz, tygrysie? Jesteś taki uroczy, gdy tak się martwisz – zaświergotała wesoło Mardi w udawanym zachwycie. Wyglądała, jakby ręka w ogóle jej nie dokuczała. Ale musiała przecież chociaż trochę ją boleć – sam widział, że połamał jej niemal wszystkie palce.
-Nie jestem uroczy, nie jestem tygrysem i na pewno się nie martwię – wycedził przez zęby, akcentując po kolei słowa. Wbił w nią mordercze spojrzenie. Należał jej się medal. Chyba jeszcze nikt nigdy nie włożył tylko koszmarnych określeń na Sasuke w jedno zdanie.
-Dobra, dobra – obruszyła się, ale kpina nie zniknęła z jej głosu. – Tylko mnie nie zagryź. Wystarczy, że połamałeś mi rękę – dodała złośliwie. Już otwierał usta, aby coś na to odpowiedzieć, ale przerwał mu nadąsany głos Shika:
-Ee… Słuchajcie, ja już chyba będę spadał. Trzymajcie się.
-Na razie – skinęła w jego stronę głową z uśmiechem. Po chwili coś sobie przypomniała. – Hej, Nara, kto ci powiedział?
-Co?
-Jak mam na nazwisko.
-Nikt – burknął, nieco urażony. – Sam się domyśliłem.
-Serio? – na chwilę się zapomniała i uniosła lekko brwi w podziwie, jednak zaraz wróciła do swojej wyluzowanej postawy. – Hm… Rzeczywiście jesteś dosyć ogarnięty. Co mnie zdradziło?
-Z tego co wiem, Kakashi jest dosyć spóźnialski – zaczął na początek, otwarcie okazując znużenie, jednak szatynka w ogóle się tym nie przejęła. – Tak jak ty. I ma podobno bardzo… luźne podejście do życia; tak jak, zdaje się, ty. Do tego dochodzą plotki o jego mitycznym dziecku, twoja anegdota, że Guy jest bezdzietny w przeciwieństwie do niektórych… dodałem dwa do dwóch i oto, co mi wyszło.
-Hmm… - powtórzyła w zamyśleniu. Zaraz jednak jej twarz rozjaśnił promienny, nieco psotny uśmiech. – Nieźle liczysz. Do zobaczenia, geniuszu.
Uniósł dłoń w pożegnalnym geście i poszedł przed siebie.
-No dobra, Guinevere, wskakuj – oznajmiła Mardi, przyklękając na jedno kolano. Kotka sprawnie wspięła się po jej ręce, nawet nie używając pazurków i usiadła wygodnie na jej ramieniu. Dzięki Bogu, że pozostała w swojej formie domowego kota przed tym incydentem. Mardi nie wyobrażała sobie dźwigać małej pumy na plecach.
-Po co ją nosisz? – zapytał Sasuke, z pozoru obojętnie.
-Gdy coś nam się stanie, trudno mi przemienić się w coś innego – odparła mu respiro swoim słodkim głosikiem. – A nie chcę niepotrzebnie narażać łapy.
Nie odpowiedział już na to, tylko ruszył przed siebie. Mardi poszła jego śladem. Przez krótki czas szli w milczeniu, jednak najwyraźniej dziewczynie, w przeciwieństwie do niego, nie specjalnie cisza odpowiadała.
-No co? – spytała w pewnej chwili. Gdy uniósł pytająco brew, wyjaśniła: - Ciągle zerkasz na moją rękę. Coś z nią nie tak? Poza tym, że, no nie wiem… zmiażdżyłeś mi palce?
-Wcale nie zerkam.
-Zerkasz – rozciągnęła usta w uśmiechu chochlika. – Przecież widzę. Czyżby Sasuke Nie-Jestem-Uroczy-Uchiha miał wyrzuty sumienia?
-Chciałabyś – prychnął. W rzeczywistości sam nie był pewny, czy nie skłamał. Nie, stop. Uchiha nie mają wyrzutów sumienia. – Chyba nie jest tak poważnie, skoro w ogóle nie narzekasz i nie jęczysz.
Przez chwilę miała coś już powiedzieć, ale powstrzymała się i parsknęła śmiechem.
-Co? – spytał nieufnie.
-Nic – odpowiedziała, wzdychając głęboko, a na jej usta wstąpił tradycyjny, zawadiacki uśmiech. – Po prostu doszłam do wniosku, iż stwierdzenie „jęczę w innych sytuacjach” nieco by cię zszokowało i znów spojrzałbyś na mnie tym wzrokiem spode łba.
-Teraz to u ciebie chyba nic mnie już nie zdziwi – odparł chłodno.
-Och, w takim razie: jęczę w innych sytuacjach – stwierdziła bez krępacji. – A wracając do ręki, to bywało gorzej. Och, o wiele, wiele gorzej – uśmiechnęła się, jakby na wspomnienie jakichś miłych chwil. Sasuke nie wiedział, co może być miłego w złamanych kościach czy innych ranach, ale postanowił się tego nie doczepić. Zamiast tego zapytał:
-Na przykład?
-Hmm… - zastanowiła się. – Chyba gdy złamałam kręgosłup.
-Złamałaś kręgosłup? – uniósł jedną brew, patrząc na nią nieco sceptycznie. Wyglądała jak chodzący okaz zdrowia, więc trochę ciężko było mu w to uwierzyć.
-Taa – potwierdziła i lekko się zadumała. – Trzy lata temu. Mam trochę… ekstremalnych przyjaciół. Wiesz, szybka jazda, ryzykowne przeżycia… to ich świat. Raz skakali z klifu do oceanu. Cóż – wyglądała, jakby trochę się skrępowała, ale mimo to kontynuowała dalej. – To był mój pierwszy raz… a ja byłam nieco zbyt chętna (czy tylko mnie to podejrzanie brzmi? dop.aut.). Od razu skoczyłam, nie wymierzając wcześniej odległości i tak dalej… Zabrakło mi dwa i pół metra. Zamiast z wodą, spotkałam się ze skałą – wzdrygnęła się zauważalnie.
-Jaka wysokość?
-Około dwieście metrów.
-Jakim cudem nie roztrzaskałaś się o ziemię? – zapytał z niedowierzaniem.
-Nie mam pojęcia – wzruszyła ramionami. – Tak samo jak nie mam pojęcia, w jaki sposób, mając złamany kręgosłup w trzech miejscach, nie uszkodziłam sobie ani jednego nerwu i nie stałam się zaślinioną inwalidką. Mówili, że to cud.
-To musiał być cud – stwierdził Sasuke.
-Pewnie, czatują nade mną anioły – stwierdziła drwiąco. – Tak czy siak… auć – skrzywiła się. – Ale z drugiej strony dzięki temu mam bardzo wysoki próg bólu. To jest dobre.
Dotarli na pole treningowe. Widząc, że Sakura walczy aktualnie z Naruto i nie może za bardzo podejść, zajęli miejsce pod jednym z drzew i obserwowali w milczeniu walkę. Guinevere z zadowolonym mruknięciem ułożyła się na skrzyżowanych nogach Szeptaczki. Sasuke dostrzegł jeszcze trenujących Neji’ego, Tenten i Rock Lee. Ostatni, nie mając z kim współzawodniczyć, skierował się z szerokim uśmiechem w ich stronę, na co Sasuke zareagował jęknięciem. Mardi spojrzała na niego kpiąco.
-Ależ z ciebie mało sympatyczny typ, Sasuke! Powinieneś się cieszyć, że w ogóle ktoś chce z tobą rozmawiać – powiedziała mu cicho, nie kryjąc drwiny w głosie. – Ja bym na ich miejscu cię olała.
-Nawet nie wiesz, jak kusząco to brzmi – odparł jej chłodno.
-A mówią, że to ja jestem podła – stwierdziła śpiewnie i podniosła się z zamiarem przywitania wesołego młodzieńca. Kotka spadła jej z kolan z niezadowolonym syknięciem i wielce niezadowolona z powrotem opadła na miękką trawę.
-Mardi-chan, cóż za radość dla oczu znów cię tu widzieć – oznajmił jej przepełnionym radością głosem chłopak. Sasuke nie mógł powstrzymać się od wywrócenia oczami. On, w przeciwieństwie do dziewczyny, nawet nie ruszył się z miejsca. Nadal siedział na ziemi, opierając wyciągnięte ramię na jednym kolanie. – Tak jak i ciebie, Sasuke-kun.
Uchiha leniwie uniósł wzrok na Lee.
-Taa… - mruknął jedynie i wrócił do milczącej obserwacji treningów.
Mardi patrzyła na to z rozbawionym wyrazem twarzy i wywróciła oczami.
-Nie przejmuj się, pewnie ma okres – stwierdziła psotnie, patrząc przelotnie na reakcję Uchihy. Ten jak na komendę podniósł wzrok i obdarzył ją zimnym, morderczym spojrzeniem. Każdą inną osobę na pewno by zmroziło i zmusiło do przeprosin (albo, co bardziej prawdopodobne, do ucieczki), jednak Hatake jedynie wybuchła śmiechem. – Więc, co u ciebie słychać, Lee?
Gdy uczeń Guy’a zaczął paplać, Mardi wykorzystała to, aby rozejrzeć się po terenie. Od kiedy tu przyszła, coś jej nie pasowało. Zmarszczyła brwi i zwiększyła nieco czujność. Coś było nie tak. To było tylko zwykłe przeczucie, chwilowe wrażenie niepokoju, jednak w ciągu tych paru lat nauczyła się ufać bezgranicznie swojej intuicji. Wtem przypomniała sobie słowa Shikamaru:
Zdaje się, że Sakura trenuje z Ino…
-Lee, cały czas ćwiczysz sam? – przerwała mu śpiewnie, jednak czarnowłosemu nie dane było odpowiedzieć.
To był jeden dźwięk. Jeden pojedynczy ruch powietrza tuż obok jej prawego ucha, praktycznie niemożliwy do wychwycenia. Jednak Mardi go usłyszała. I absolutnie wystarczał jej, aby przewidzieć, co będzie działo się dalej.
Błyskawicznie zablokowała przedramieniem kopniaka nadchodzącego z góry w stronę jej twarzy. To nawet nie było do końca przemyślane, blokada była czystym odruchem. Czas dla niej zwolnił. W ciągu ułamku sekundy dostrzegła wszystko. Fioletowe, tradycyjne buty. Parę zadrapań na gołej łydce. Rozcięcie pod kolanem. Wykrzywiona złością twarz blondynki. Podnoszący się natychmiast Sasuke. Gotowy do akcji Lee.
Szybkim ruchem uderzyła dziewczynę w ranę kantem wolnej, uszkodzonej już wcześniej dłoni. Połamane palce dały o sobie znać, ale nie dbała o to. Wykorzystując rozkojarzenie kunoichi spowodowane zdziwieniem i bólem, sprawnym ruchem chwyciła ją za kostkę i przekręciła. Rozległ się trzask i blondynka upadła z jęknięciem na ziemię. Mardi spokojnym krokiem odsunęła się nieco od niej i skupiła na połamanej dłoni, umazanej teraz dodatkową krwią atakującej. Zrobiła zniesmaczoną minę.
-W czym problem, Ino? – spytała uprzejmie wstającą, rozwścieczoną dziewczynę. Ta przeszyła ją nienawistnym spojrzeniem.
-KIM TY, DO CHOLERY, JESTEŚ?! I NIE KŁAM TYM RAZEM!

14 komentarzy:

  1. Jak ja kocham Mardi! xD twój blog też. Czekam na ciąg dalszy. Weny ci życzę i pozdrawiam! / Lena

    OdpowiedzUsuń
  2. Super ;)
    Nieźle, Sasuke połamał jej kości ... o lol, biedna Mardi xD
    Pozdrawiam, życzę weny i czekam na nowy rozdział, a w wolnym czasie zapraszam na któregoś z moich blogów ;)

    PS. Gomen, ale nie umiem pisać komentarzy ;(

    OdpowiedzUsuń
  3. Ohayo :D

    Świetny pomysł z tym "sposobem na złodzieja". Sama bym tego nie wymyśliła, a podobno jestem błyskotliwa xd
    Uchiha jest taki ciężki, że połamał jej palce? -> pierwa myśl, jaka mnie naszła. Potem dopiero doczytałam, że to nie puma, tylko mały kotek xd
    Kocham ich konwersacje i już nie raz ci to mówiłam ;)
    Trochę jest mi przykro, że Mardi niedługo wyjedzie ._.
    Mam nadzieję, że do tego czasu nasz tytułowy romans rozkwitnie ]:->
    Rozpisałabym się bardziej, ale ... dum dum dum duuuum. Jutro egzamin <3
    W czwartek będzie dzień chwały, kończący w sumię tę moją od siedmiu boleści irytującą edukację, także komentarze będą już wtedy lepsze - Wyluzowana Sheeiren xd
    Pozdrawiam :D

    OdpowiedzUsuń
  4. No prosze jak ładnie tu wpadłam. Nowa notka. ;D
    Nie jestem najlepsza w pisaniu długich komentarzy, tym bardziej, że tój blog bardzo mi podoba. Oj biedna Mardi. ;c Czekam na kolejny rozdział. Mam nadzieję, że będzie coraz więcej Sasuke i Mardi. :3
    Ps. Na moim blogu pojawił się właśnie nowy rozdział! :3
    Zapraszam serdecznie:
    sasuke-i-erin.blog.pl

    OdpowiedzUsuń
  5. Wtf?! Polamal jej palce?! O matko xD a to ci Uchiha damski bokser xD
    Pisze z telefonu wiec mam w dupie ewentualne bledy, przymknjj na nie oczko Kasiu ;D a tak wgl to ja tam sie ciesze ze zdradzilas mi swoje imie bo o wiele lepiej brzmi 'kochana Kasiu' niz 'kochana Amane'
    No wiec kochana Kasiu!
    Teksty jak zwykle swietne, ale dojebalo mnie to o jenczeniu w innych sytuacjach.. xD i sam przez sie nasuwa mi sie wniosek.. kiedy juz dojdzie do tego wyczekiwanego przeze mnie romansu z Sasuke.. iiii.. miedzy nimi dojdzie do stosunku plciowego potocznie zwanego seksem.. to Guinevere bedzoe czula to samo co Mardi! xD to tak jakby i ona pieprzyla sie z Sasusiem xD
    Dobra akcja z tym polamanym kregoslupem.. xD
    Niby za 4 dni wyjezdza ale ja wiem ze dojebiesz taka akcje ze albo nie wyjedzie, albo niedlugo wroci! Chociaz lepiej by bylo jakby wyjechala, Sasuke by zdarzyl zastesknic
    No i widze, ze Ino ma jakis problem..

    Pozdrawiam, buziaki! ;3

    OdpowiedzUsuń
  6. Mardi wyjeżdża? Hmm szybko trochę. Sasuke będzie tęsknił, nie? ;))
    Jak wyjdzie to czuję, że codzienne życie Uchihy będzie...nudne? xd Bez żadnych sprzeczek i docinek xd
    Dobra. Ok. Złamał jej palce. Szczerze? Dałabym mu w ryj za to xD
    Nie spodziewałam się tego xD Żeby łamać kości....bezczelny XDDD
    Ino idiotko to jest Mardi i nie podskakuj bo Sasuke wpadnie i będzie z tb źle! Heh. Nie lubię jej. Teraz zauważyłam, że żadnej bohaterki z "Naruto" nie lubię ;oo Dlatego uwielbiam OC bo czasami są takie postacie, których brakuje w mandze. Mówię oczywiście o Mardi <3 heh.
    Notka fajna ;D Pisz kolejną bo czekam ;3

    OdpowiedzUsuń
  7. Czytam dodane komentarze i też się wypowiem :) Piszę z laptopa, umiem pisać maślane komentarze nikt mi jeszcze na nie, nie narzekał, więc są długie x) Widzę, że wzbudzasz w ludziach strach, skoro tak ci się tłumaczą :) Ale wszystkie Kaśki takie są :P
    Pomijając to, że już na samym początku wyszłam na ciut czepialską , za co bardzo cię przepraszam, wszyscy się domyślili prócz mnie :( :P Nie zaprzeczaj, wyszło szydło z worka :P Ale mam usprawiedliwienie, bardzo wiarygodne – jestem blondynką :P
    Dobra, do rzeczy :D Wspaniała notka, jak każda :D No Mardi to się nudzi, a przeszłaby się do tatusia :P Tak, ja chcę, aby ich relację się ociepliły :D No, ale i tak dobrze, wielmożny Uchiha spacerujący po mieście, Itachi go wywalił z domu? Albo robi porządki? :P No mniejsza xD Uwielbiam te ich docinki, Sasuke jako mapa xD i jeszcze to hasło o sprzedawaniu się :D kocham dwuznaczne zwroty xD Tak, jestem zboczek ;D Retrospekcja z Sakurą, cóż wolałabym gdyby nadal były rywalkami :P Z dwóch powodów, 1. Nie lubię Sakury, 2. Nie lubię Sakury, mogłabym nieskończoność tym podobnych powodów podawać, ale i tak już masz dość tego komentarza :P ale ja się dopiero rozkręcam :) O jacie i tutaj Nara w roli bystrzaka, znaczy wiedziałam o tym, ale nie sądziłam, że ktoś odważy się wykorzystać swój mózg, by rozpracować jego tok myślenia :P Perfekcyjnie wyszło, ja i po rozwiązaniu zagadki nie skojarzyłabym faktów, ale to ja :P Potem akcja z wyłamaniem palców, to i tak wina Sasuke :P Bo jest gruby,, choć nie jest i bo jest facetem :P Ta ich konwersacja mnie powaliła xD a Shikamaru robił za tło xD Jednak słodkie było, gdy nasz zimny drań się o nią troszczył :D Lee, szarmancki jak cholera ;D Ale nie spodziewałam się ataku świnki Ino o.O Pisz szybko muszę znać powody!
    Teraz takie moje zapytanie: Chciałabyś wystąpić u mnie w ONE SHOTcie? (niestety Itaś jest uwiązany do Sheeiren :P) Bo w sumie miałabym na ciebie pomysł po analizie komentarzy u mnie :P Odpisz jak możesz, GG – 8836207; mail – solidname@interia.pl :)
    Czekam z niecierpliwością na następny rozdział :D
    Życzę weny i powodzenia :*:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No co Ty, Soli, wcale nie wyszłaś na żadną czepialską, przestań! :D
      Ja naprawdę wolę, gdy ktoś mi mówi o takich niedociągnięciach jeśli są, a to na pewno takim niedociągnięciem było ^^ I wcale że nie, bo jak to potem czytałam, to faktycznie chuj można z tego było wywnioskować :D Także dzięki gorące jeszcze raz <3
      Mrrr, uwielbiam Twoje długaśne, piękne komentarze *-*
      Ja i ONESHOT? O jezu, naprawdę? *-* Damn, jaram się jak Rzym za czasów Nerona <3 musimy to obgadać na gg ;);*

      Usuń
  8. Historia jest naprawdę oryginalna, tak samo jak charakter głównej bohaterki. Świetna akcja ze złamanymi palcami :p Bardzo zaskakujące zakończenie. Jednym słowem... cudo *.* Czekam na nową notkę z niecierpliwością :)

    OdpowiedzUsuń
  9. U mnie pojawiła się nowa notka, serdecznie zapraszam:
    sasuke-i-erin.blog.pl

    OdpowiedzUsuń
  10. Dzieeeeń dobry :D Nowy rozdzialik u mnie, zapraszam ;D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kurde ja ostatnio weszłam na stronę anime Bleacha i jak przeczytałam, że ma ma być wznowiona (chociaż dopiero w 2014) to tak się wzruszyłam, że zaczęłam na nowo oglądać xD

      Usuń
  11. Amaneeee...
    Odezwij się do mnie, mam sprawę :D

    OdpowiedzUsuń
  12. Nie wiem, gdzie dać, więc piszę tu:

    Ohayou!
    Zostałaś przeze mnie nominowana do nagrody Versatile Blogger Award!

    Zapraszam tu: http://gimnazjum-konoha.blogspot.com/2013/05/nominacje-nr-3-zmiana-nicku.html i gorąco pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń

Będę wdzięczna za każdy drobny komentarz, zarówno pozytywny jak i za krytykę. Nic bardziej nie motywuje autora do pisania. Bardzo proszę również anonimowych komentatorów o podpisywanie się :3