Moi kochani! Notkę dodaję trochę wcześniej niż zamierzałam ;) Wypadałoby też wyjaśnić dwie sprawy, bo niezbyt przejrzyście je napisałam. Dziękuję Soli za uwagę ;* Informujcie mnie o takich niedociągnięciach, błędach, nawet jeśli to zwykłe przecinki czy kropki, to na serio cholernie przydatne ;) Rzeczywiście, teraz jak patrzę, to nie wszystko jest jasno napisane... Nie będę już się bawić w edytowanie tamtej notki, żeby nikt nie musiał się niepotrzebnie wracać, napiszę to tutaj: Mardi wpierw udała się do swojego domciu po jakieś tam dokumenty itp. i dopiero wtedy poszła na spotkanie z Oreli, to jeden. A dwa, tak klon odciągnął tamte typy, potem puff i zniknął, nie chciało mi się już nad tym rozwodzić ;) Nooo, to w sumie tyle xd Enjoy!
-Właściwie,
Guinevere, można powiedzieć, że mamy w końcu wakacje, nie zgodzisz się? –
spytała pogodnie Mardi, odrywając się na chwilę od jakiejś książki i patrząc
psotnie na respiro, ganiającą za swoim własnym, kocim ogonem. Dzisiaj zamieniła
się w zwykłe, małe, domowe kocię. Czarne futerko lśniło w blasku słońca
wpadającego przez okno. Na dźwięk głosu Szeptaczki podniosła głowę i
przekręciła ją z rozbawieniem.
-Czyżby
ardeńskie sprawy cię męczyły? – odparła pytaniem.
-Nie,
ale przyznasz, że to miłe, gdy nie musisz się bawić w te wszystkie intrygi i
tym podobne…
-Fakt
– przyznała kotka. – Miła odmiana.
Były
już w Konoha pięć dni. W tym czasie dziewczyna zdążyła się przyzwyczaić do tej
wioski i poznać paru shinobi. Codziennie wesoły Naruto zapraszał ją do Ichiraku
Ramen na obiad czy lunch, potem udawała się na pole treningowe, gdzie zazwyczaj
również kogoś spotkała i miała okazję porozmawiać (uparcie odmawiała wspólnego
treningu), odwiedziła kilka razy Kurenai, raz wpadła nawet do jakiegoś baru
razem z Tenten. Żadnych politycznych intryg, knucia, dyskusji, zebrań,
podszywania się pod różne tożsamości… raj po prostu. Cóż, była jeszcze Kahori,
jednak to już stanowiło całkiem odmienną kwestię. Póki co, zarówno Hatake jak i
Szeptacz, którego miała zabić, względnie byli bezpieczni. Co oczywiście nie
znaczyło, że dziewczyna stanęła w miejscu i nie szukała. Jednak cholernie
trudno było się dowiedzieć, dla kogo pracuje ta zołza.
-Nudzi
mi się – oznajmiła nagle Mardi, odkładając na bok książkę i podnosząc się z
kanapy do siadu.
-Wiem
– odrzekła kotka, szczerząc białe kiełki. Jako respiro odczuwała niemal
wszystkie emocje i odczucia dziewczyny. – Wybieramy się gdzieś?
-Na
pole treningowe – zaproponowała. – Tam zawsze jest z kim pogadać. Albo powyzywać
– dodała kpiąco.
-W
porządku – odparła Guinevere, przeciągając się na puchatym dywanie. – To rusz
tyłek i idziemy.
Zgodnie
z poleceniem, dziewczyna dźwignęła się z sofy i przygotowała do wyjścia. Zanim
opuściła mieszkanie, upewniła się, że żyłka od pułapki na niechcianego gościa
jest dobrze naprężona, niewidoczny skrawek papieru ukryty pomiędzy szufladami z
ważnymi dokumentami odpowiednio wsunięty (gdyby ktoś postanowił je otworzyć,
wypadnie), a kawałek dywanu delikatnie odgięty. Dlaczego? Cóż, niezbyt
rozgarnięty włamywacz na pewno stwierdziłby, że to on naruszył materiał i
szybko go poprawił. Co byłoby dla niej niemal jak wpisanie się na listę gości.
Wyszła
z domu i rozejrzała się po okolicy. Jak zwykle, uliczki były dosyć tłoczne. I
cholernie kręte i długie, przynajmniej dla niej. Do robienia wokół siebie
zamieszania była tak przyzwyczajona, że niemal nie zauważała wpatrujących się w
nią ciekawskich oczu. A może po prostu zainteresowanie nią nieco zelżało; w
końcu do Konohy zdążyli przybyć również inni przedstawiciele Ardenii. W tym
niekoniecznie tacy, z którymi chciałaby się spotkać.
-Ależ
ja uwielbiam moją orientację w terenie – stwierdziła w udawanym zachwycie.
Zaczęła błądzić wzrokiem po twarzach ludzi. Nikogo znajomego, naprawdę? Musi
znaleźć sobie przewodnika. Wtem dostrzegła czarną czuprynę gdzieś przed sobą.
-Uchiha!
– krzyknęła z entuzjazmem. Gdy ten obrócił się w jej stronę z ponurą, niezbyt
zadowoloną miną, wyszczerzyła do niego zęby. Zdecydowanie, mieli całkiem
odmienny sposób patrzenia na to spotkanie.
-Znowu
ty – warknął. Jej uśmiech się poszerzył.
-Miły
i ujmujący jak zwykle – skwitowała, podchodząc do niego. – Idziesz na pole
treningowe?
-Właściwie
to…
-Cóż,
teraz już idziesz – puściła do niego oko, wyglądając na niezwykle zadowoloną z
siebie.
-Czyżby?
– uniósł jedną brew, a oczy błysnęły nieprzyjaznym, groźnym blaskiem. – Mogłabyś
zainwestować w mapę. Jest niedroga, uwierz mi.
-Myślałam,
że jesteś za darmo – zripostowała kpiąco. – Ale jeśli chcesz się sprzedać, nie
ma sprawy, mogę ci płacić.
Przez
chwilę nie był pewny jak odpowiedzieć. Ledwo co się przywitali, a już miał jej
dość.
-Nie
traktuj mnie przedmiotowo – mruknął wreszcie, udając obrażonego. Zaśmiała się
wesoło. – Bo cię w końcu nie zaprowadzę.
-Zaprowadzisz
– odparła melodyjnie, będąc stuprocentowo pewna swoich słów. – Masz plecak, tak
czy siak, idziesz na trening.
Wywrócił
oczami i postanowił dłużej z nią nie dyskutować. Wiedział, że i tak za nim
polezie. Dlatego bez zbędnych już ceregieli ruszył się z miejsca i kontynuował
spacer. Szybko zrównała z nim krok i szła dumnie obok niego, z Guinevere lekko
w tyle.
-Długo
jeszcze będziesz w Konoha? – zapytał, rzucając jej spojrzenie spod byka.
-Och,
skarbie, przed nami jeszcze piękne cztery dni cudownej przyjaźni! – krzyknęła
radośnie, przytulając go jedną ręką. Odgonił ją z warknięciem. – Wtedy bal i
mój pobyt tutaj dobiega końca. Czyżbym widziała słone łzy w twoich oczach?
-Tak,
szczęścia – odpowiedział kpiącym uśmieszkiem.
-Sasuke,
ranisz mnie! – pisnęła, grając smutną, jednak po chwili jej twarz rozjaśnił
pogodny, nieco drwiący uśmiech.
-Czemu
non stop sobie pogrywasz i bawisz w jakąś… aktorkę?
-No
wiesz! To są najprawdziwsze uczucia. Naprawdę złamałeś mi serduszko. Podłe bo
podłe, ale jednak serduszko – zatrzepotała rzęsami. – Jak zapewne wielu innym
dziewczynom. Czemu to robisz, Sasuke-kuuuuun?
Przymknął
oczy.
-Cztery
dni – szepnął do siebie, ale tak, żeby Mardi go słyszała. – Cztery dni.
Wytrzymam – otworzył jedno oko i spojrzał na nią chłodno z góry. Przypatrywała
mu się z cynicznym, trochę zaciekawionym uśmieszkiem. – Widzę, że humor ci
dopisuje. I że jednak prędzej spotkałaś Sakurę ode mnie – dodał, gdy dostrzegł
mały medalik zawieszony na szyi Hatake.
-Haha,
skarbie, oczy mam wyżej – odparła ze sprytnym uśmiechem.
Spojrzał
na nią z jawnym oburzeniem. Chwileczkę, czy to nie on trzy dni wcześniej
kulturalnie odwrócił wzrok od jej nagiego ciała? Które, swoją drogą, było
całkiem niezłe… Ale do rzeczy: co ona mu zarzuca?
-Chyba
nie sugerujesz, że…
-Spokojnie
– uniosła ręce w poddańczym geście, śmiejąc się lekko. – Przecież nie
powiedziałam, że jesteś szowinistycznym padalcem, czy coś… A wracając do Sakury
– tak, przedwczoraj się spotkałyśmy.
Wróciła
myślami do owego zejścia się, dzień po rozmowie z Kahori. No i odwiedzinach u
Sasuke.
Siedziała wtedy
w Ichiraku Ramen razem z serdecznym Uzumakim, jedzącym i gadającym
jednocześnie. Chętnie dzielił się z nią wszystkimi przygodami. Opowiadał jej o
tym, jak to poznał Sakurę i młodego Uchihę, jak trafił z nimi do drużyny, jak
przeszedł przez Las Śmierci, jak wyruszył na jego poszukiwania czy też jak
bardzo cieszył się, że stary przyjaciel wrócił. Mardi polubiła dosyć blondyna,
więc z przyjemnością słuchała jego historii, powstrzymując się od kpiących
komentarzy. Mniej więcej w połowie obiadu usłyszeli jak ktoś woła przyszłego
hokage:
-Naruto-kun!
Ohayo!
Mardi odchyliła
się nieco w stołku, chociaż już poznawała ten głos. Oj, będzie zabawa. Ujrzała
różowowłosą dziewczynę idącą w stronę przyjaciela z uśmiechem. Gdy zobaczyła,
kto mu towarzyszy, mina jej zrzedła, ale
nie zwolniła kroku, wręcz przeciwnie, niemal przyspieszyła. Usiadła obok
Naruto, co chwila zerkając niepewnie w stronę Mardi. Ta pomachała jej jedynie
palcami, uśmiechając się nieco chłodno. Nie wyglądała, jakby miała rzucić się
na dziewczynę z pazurami, co Sakurę nieco zaskoczyło, ale ściskać się z nią jak
z najlepszą przyjaciółką też raczej nie miała ochoty.
-Ohayo,
Sakura-chan – odparł entuzjastycznie niebieskooki. Najwyraźniej w ogóle nie
pamiętał tego, jak dziewczyny się ze sobą ścięły, bo zachowywał się całkowicie
swobodnie. – Ty nie na treningu?
-Właśnie szłam…
- odparła z lekkim roztargnieniem. – Ale wtedy zobaczyłam ciebie i chciałam
spytać, co słychać. Nie wiedziałam, że masz towarzystwo. Ale to właściwie
dobrze – dodała szybko, patrząc na szatynkę niemal przepraszająco. Po chwili
spuściła wzrok na swoje dłonie, których palce nerwowo się o siebie zderzały. –
Mardi-chan, chciałabym z tobą porozmawiać.
-Ze mną? –
zdziwiła się Mardi, a jej brew powędrowała lekko do góry.
-Hai. W cztery
oczy – dodała, rzucając Naruto ostrzegawcze spojrzenie. Gdy ten i wtedy nie
zrozumiał aluzji i wciąż uśmiechał się wesoło pomiędzy nimi, westchnęła i
oznajmiła: – To znaczy, Naruto, że chcę zostać z Mardi sam na sam.
-Ach… No tak,
jasne – podrapał się ze skrępowaniem po głowie. Widząc bezlitosny wzrok swojej
przyjaciółki, pospiesznie wstał z miejsca i rzucił pieniądze na ladę. – To ja…
ja już pójdę. Do zobaczenia, Mardi-chan!
-Cześć, Naruto –
odparła Hatake, zapominając o sufiksie. Podejrzewała, że nigdy się nie
przyzwyczai do ich używania. Westchnęła i przeciągnęła się jak kotka. Guinevere
pod postacią małego czarnego słowika obserwowała uważnie różowowłosą, która
nadal milczała. – Więc, o czym chciałabyś porozmawiać, Sakura? – zaczęła za nią
z pozoru przyjaźnie Mardi. Nie mogła powstrzymać drwiny w głosie, ale Haruno
najwyraźniej nie miała jej tego za złe. Trochę się najwyraźniej zmieniło od
pierwszego spotkania.
-Cóż, na
początku chciałabym ci oddać to – stwierdziła cicho, a na jej usta wkradł się
delikatny uśmiech. Wyciągnęła ostrożnie medalionik z kieszeni i opuściła na
otwartą dłoń Szeptaczki. Ta obróciła srebrny, misternie wykonany łańcuszek
kilka razy w ręce. Otworzyła go ostrożnie i uważnie przyjrzała się wnętrzu i
fotografii. Gdy nie dostrzegła żadnych defektów ani uszkodzeń, sprawnym ruchem
umieściła go na swojej szyi. Prawą ręką zjechała po łańcuszku w dół i zamknęła
dłoń na okrągłym medalioniku.
-Dzięki.
Brakowało mi go.
-Tak, nie ma
sprawy… - dziewczyna wyglądała, jakby nie wiedziała od czego zacząć. Wreszcie,
nadal z oczyma utkwionymi w splecionych na podołku dłoniach, wymamrotała: -
Mardi, przepraszam za tamtą sytuację. To nie było zbyt mądre ani miłe z mojej
strony. Nie popisałam się szczególną gościnnością, ani nie pomyślałam, jak
możesz się czuć, zwłaszcza że…
-W porządku –
uniosła rękę i uśmiechnęła się uprzejmie do Sakury. – Nie mogłaś o tym
wiedzieć. Nie mam ci tego za złe, serio. Ja też poza tym nie byłam zbyt fair.
No i wylałam na ciebie sok – starannie ukryła uśmiech na wspomnienie tamtej
sytuacji. – Zapomnijmy o tym, dobra?
-Naprawdę? – jej
oczy błysnęły zdziwieniem nadzieją. Najwyraźniej nie spodziewała się tak
pozytywnej odezwy ze strony Mardi. Cóż, czarnowłosa nie miała ochoty robić
sobie wrogów wśród mieszkańców Konohy. Miejsce dla nich miała zarezerwowane dla
innych.
-Naprawdę. Może
zacznijmy od nowa – zaproponowała i wyciągnęła rękę w jej stronę. – Jestem
Mardi i uwielbiam jeść i spać. A ty?
Różowa ujęła
niepewnie smukłą dłoń dziewczyny i uśmiechnęła się nieśmiało.
-Sakura Haruno –
oznajmiła mocnym głosem. – Lubię czytać romantyczne komedie.
Tak
mniej więcej przebiegło ponowne spotkanie dwóch początkowych rywalek. Szatynka
uśmiechnęła się do wspomnień. Szybko wróciła myślami do chwili obecnej.
-Przeżyła?
– zakpił Sasuke.
Teraz
ona rzuciła mu oburzone spojrzenie. Przez jej… umiejętności aktorskie nie był
pewien czy naprawdę ją uraził czy znów sobie z niego drwi. Szybkim gestem
zgarnął z czoła niesforne atramentowe kosmyki i spojrzał na nią chłodno.
-Wiesz,
odnoszę wrażenie, że masz mnie za podłą, krwiożerczą psychopatkę – stwierdziła
z kpiną, mrużąc oczy. Jakby szykowała się do ataku na niego. – Gdy chcę,
potrafię być przeurocza.
-Czyżby?
– spytał z powątpiewaniem, a na jego ustach zaigrał firmowy drwiący uśmieszek.
-Oczywiście
– puściła mu zadziornie oko. – Na przykład wtedy. Wydaje mi się nawet, że
jestem w stanie polubić twoją różową przyjaciółkę.
Uniósł
drwiąco jedną brew.
-Szczerze
w to wątpię.
-Och,
wy, ludzie małej wiary! – wzniosła dłonie w powietrze, udając zrozpaczoną.
Nagle jej wzrok stał skupiony i utkwiony gdzieś przed nimi. Sasuke powędrował
oczami za jej spojrzeniem. Ich oczom ukazał się Shikamaru, lekko zgarbiony, z
niezbyt zadowoloną miną malującą się na twarzy. – Ohayo, Nara! – rzuciła w jego
stronę, a na jej ustach zatańczył cyniczny uśmieszek. Szatyn uniósł głowę,
również uśmiechając się złośliwie.
-Ohayo…
Hatake – dodał, rzucając jej wyniosłe spojrzenie.
Jak
na komendę, zarówno Sasuke i Mardi zatrzymali się nagle i stanęli jak wryci.
Guinevere najwyraźniej nad czymś mocno myślała, bo nie zauważyła tego i
wpakowała się prosto pod nogi czarnowłosego chłopaka. Trochę nim zachwiało, ale
szybko znalazł grunt pod nogami. Na przedniej prawej łapce respiro.
Chrup!
Kotka
miauknęła z bólu i zaczęła syczeć jak wściekłe zwierzę na nogę Uchihy. Szatynka
pisnęła i chwyciła się za dłoń. W ułamku sekundy chłopak zdał sobie sprawę, że
Szeptaczka czuje to samo co jej respiro. Przycisnęła prawą rękę do siebie.
Shikamaru ze zdziwieniem obejrzał się na nią.
-Co
jest? – zmarszczył brwi podchodząc do niej. Prawdopodobnie nie wiedział, że
Szeptaczce dzieje się to samo, co respiro, albo zwyczajnie o tym zapomniał. –
Mardi, wszystko w porządku?
-Uchiha,
nienawidzę cię!
-Mnie?
– spytał zaskoczony i lekko poirytowany. – To nie ja wplątuję się pod czyjeś
nogi! – mówiąc to, spojrzał gniewnie na czarną kotkę, która bynajmniej nie
wyglądała na skruszoną. Wręcz przeciwnie, zmrużyła niebieskie ślepia, a z jej
gardła dobyło się niskie, niezadowolone mruknięcie. – Pokaż tą rękę – burknął,
ignorując Guinevere, i ostrożnie złapał ją za nadgarstek. Czuł się w obowiązku
zrobić cokolwiek. Skrzywiła się, gdy jej dotknął, ale nic nie powiedziała.
Delikatnie poruszył nim w górę i w dół. – Boli?
-NIE,
NIE MAM TAM CZUCIA –warknęła na niego.
Zapewne miało to zabrzmieć sarkastycznie, jednak złość w głosie to
zaprzepaściła. – Oczywiście, że boli, idioto! Połamałeś mi rękę!
-Może
nie jest tak źle… - Nara podrapał się po tyle głowy.
Cała
ta sytuacja była dosyć upierdliwa. Naiwnie sądził, że może spokojnie bez
problemów wrócić do domu i wziąć orzeźwiającą kąpiel, jednak musiał spotkać ich
po drodze. A Uchiha musiał, po prostu musiał wleźć temu zwierzakowi na łapę.
Cudownie. Po prostu cudownie.
Dwójka
go zignorowała. Najchętniej by sobie poszedł, ale nie byłoby to zbyt
kulturalne. Kami, kontakty międzyludzkie też są upierdliwe.
-Nie
nazywaj mnie idiotą – syknął w odpowiedzi Sasuke. – To ty wlazłaś mi pod nogi.
Możesz ruszać palcami? – zapytał już spokojniej.
Spróbowała
z naburmuszoną miną.
-Nie.
Diagnoza
była prosta.
-Ech…
chyba naprawdę je połamałem – westchnął. Mimo
że wiedział, iż to respiro nie uważała dokąd idzie, czuł się głupio. Chyba
jeszcze nigdy (nawet gdy był w Hebi czy na usługach Orochimaru) nie uderzył
dziewczyny, a tym bardziej trwale jej nie uszkodził. Nawet Karin, chociaż nie
raz miał na to ochotę. Nie czuł się z tym zbyt dobrze. – Chodź. Idziemy do
szpitala.
-Z
tym? – uniosła lekko dłoń, wskazując na nią. Jej głos był nasączony drwiną i
niedowierzaniem. – Żartujesz. Nie będziemy z czymś takim iść do szpitala.
Przymknął
oczy i wziął głęboki oddech. Nie miał ochoty na scysje z nią. Spojrzał na Narę,
ale ten najwyraźniej miał głęboko gdzieś ich konwersację. Uchiha zastanawiał
się chwilę, po cholerę jeszcze tu stoi. Chyba jedynie jako dekoracja, bo
żadnego pożytku z niego nie było.
-Masz
połamane palce – powtórzył, jakby tłumaczył coś prostego małemu dziecku. Cóż,
dokładnie tak się czuł. – Właśnie z takimi rzeczami chodzi się do szpitali.
-Ma
rację – przyznał niechętnie Nara, głównie po to, aby wnieść cokolwiek do tej
rozmowy. – Gips, te bajery…
-Och,
czcze gadanie – wywróciła lekceważąco oczyma. – Nie pierwszy raz mam połamane
palce i jak dotąd zwykły bandaż załatwiał sprawę. Ten cały gips i tak dalej…
nie wiem, kto to wymyślił.
-Mardi…
- zaczął Sasuke, ale jedno jej chłodne, wyzywające spojrzenie wystarczyło, aby
zrezygnował. Machnął obojętnie ręką. Już miał pewność, że za nic jej nie
przekona do zmiany decyzji. Jednak nie zamierzał też poddać się tak łatwo. Obrócił
się w stronę Shikamaru. – Wracasz z treningu, ne?
-Taa…
-Jakiś
medic-nin tam był?
-Zdaje
się, że Sakura trenuje z Ino – westchnął.
-Dzięki
– mruknął Uchiha i spojrzał ponaglająco na dziewczynę. – Sakura może to
naprawić. Chodź.
-Wiesz,
tygrysie? Jesteś taki uroczy, gdy tak się martwisz – zaświergotała wesoło Mardi
w udawanym zachwycie. Wyglądała, jakby ręka w ogóle jej nie dokuczała. Ale
musiała przecież chociaż trochę ją boleć – sam widział, że połamał jej niemal
wszystkie palce.
-Nie
jestem uroczy, nie jestem tygrysem i na pewno się nie martwię – wycedził przez zęby,
akcentując po kolei słowa. Wbił w nią mordercze spojrzenie. Należał jej się
medal. Chyba jeszcze nikt nigdy nie włożył tylko koszmarnych określeń na Sasuke
w jedno zdanie.
-Dobra,
dobra – obruszyła się, ale kpina nie zniknęła z jej głosu. – Tylko mnie nie
zagryź. Wystarczy, że połamałeś mi rękę – dodała złośliwie. Już otwierał usta,
aby coś na to odpowiedzieć, ale przerwał mu nadąsany głos Shika:
-Ee…
Słuchajcie, ja już chyba będę spadał. Trzymajcie się.
-Na
razie – skinęła w jego stronę głową z uśmiechem. Po chwili coś sobie
przypomniała. – Hej, Nara, kto ci powiedział?
-Co?
-Jak
mam na nazwisko.
-Nikt
– burknął, nieco urażony. – Sam się domyśliłem.
-Serio?
– na chwilę się zapomniała i uniosła lekko brwi w podziwie, jednak zaraz
wróciła do swojej wyluzowanej postawy. – Hm… Rzeczywiście jesteś dosyć
ogarnięty. Co mnie zdradziło?
-Z
tego co wiem, Kakashi jest dosyć spóźnialski – zaczął na początek, otwarcie
okazując znużenie, jednak szatynka w ogóle się tym nie przejęła. – Tak jak ty.
I ma podobno bardzo… luźne podejście do życia; tak jak, zdaje się, ty. Do tego
dochodzą plotki o jego mitycznym dziecku, twoja anegdota, że Guy jest
bezdzietny w przeciwieństwie do niektórych… dodałem dwa do dwóch i oto, co mi
wyszło.
-Hmm…
- powtórzyła w zamyśleniu. Zaraz jednak jej twarz rozjaśnił promienny, nieco
psotny uśmiech. – Nieźle liczysz. Do zobaczenia, geniuszu.
Uniósł
dłoń w pożegnalnym geście i poszedł przed siebie.
-No
dobra, Guinevere, wskakuj – oznajmiła Mardi, przyklękając na jedno kolano.
Kotka sprawnie wspięła się po jej ręce, nawet nie używając pazurków i usiadła
wygodnie na jej ramieniu. Dzięki Bogu, że pozostała w swojej formie domowego
kota przed tym incydentem. Mardi nie wyobrażała sobie dźwigać małej pumy na
plecach.
-Po
co ją nosisz? – zapytał Sasuke, z pozoru obojętnie.
-Gdy
coś nam się stanie, trudno mi przemienić się w coś innego – odparła mu respiro
swoim słodkim głosikiem. – A nie chcę niepotrzebnie narażać łapy.
Nie
odpowiedział już na to, tylko ruszył przed siebie. Mardi poszła jego śladem. Przez
krótki czas szli w milczeniu, jednak najwyraźniej dziewczynie, w
przeciwieństwie do niego, nie specjalnie cisza odpowiadała.
-No
co? – spytała w pewnej chwili. Gdy uniósł pytająco brew, wyjaśniła: - Ciągle
zerkasz na moją rękę. Coś z nią nie tak? Poza tym, że, no nie wiem… zmiażdżyłeś mi
palce?
-Wcale
nie zerkam.
-Zerkasz
– rozciągnęła usta w uśmiechu chochlika. – Przecież widzę. Czyżby Sasuke
Nie-Jestem-Uroczy-Uchiha miał wyrzuty sumienia?
-Chciałabyś
– prychnął. W rzeczywistości sam nie był pewny, czy nie skłamał. Nie, stop.
Uchiha nie mają wyrzutów sumienia. – Chyba nie jest tak poważnie, skoro w ogóle
nie narzekasz i nie jęczysz.
Przez
chwilę miała coś już powiedzieć, ale powstrzymała się i parsknęła śmiechem.
-Co?
– spytał nieufnie.
-Nic
– odpowiedziała, wzdychając głęboko, a na jej usta wstąpił tradycyjny,
zawadiacki uśmiech. – Po prostu doszłam do wniosku, iż stwierdzenie „jęczę w
innych sytuacjach” nieco by cię zszokowało i znów spojrzałbyś na mnie tym
wzrokiem spode łba.
-Teraz
to u ciebie chyba nic mnie już nie zdziwi – odparł chłodno.
-Och,
w takim razie: jęczę w innych sytuacjach – stwierdziła bez krępacji. – A
wracając do ręki, to bywało gorzej. Och, o wiele, wiele gorzej – uśmiechnęła
się, jakby na wspomnienie jakichś miłych chwil. Sasuke nie wiedział, co może
być miłego w złamanych kościach czy innych ranach, ale postanowił się tego nie
doczepić. Zamiast tego zapytał:
-Na
przykład?
-Hmm…
- zastanowiła się. – Chyba gdy złamałam kręgosłup.
-Złamałaś
kręgosłup? – uniósł jedną brew, patrząc na nią nieco sceptycznie. Wyglądała jak
chodzący okaz zdrowia, więc trochę ciężko było mu w to uwierzyć.
-Taa
– potwierdziła i lekko się zadumała. – Trzy lata temu. Mam trochę…
ekstremalnych przyjaciół. Wiesz, szybka jazda, ryzykowne przeżycia… to ich
świat. Raz skakali z klifu do oceanu. Cóż – wyglądała, jakby trochę się
skrępowała, ale mimo to kontynuowała dalej. – To był mój pierwszy raz… a ja
byłam nieco zbyt chętna (czy tylko mnie to podejrzanie brzmi? dop.aut.). Od
razu skoczyłam, nie wymierzając wcześniej odległości i tak dalej… Zabrakło mi
dwa i pół metra. Zamiast z wodą, spotkałam się ze skałą – wzdrygnęła się
zauważalnie.
-Jaka
wysokość?
-Około
dwieście metrów.
-Jakim
cudem nie roztrzaskałaś się o ziemię? – zapytał z niedowierzaniem.
-Nie
mam pojęcia – wzruszyła ramionami. – Tak samo jak nie mam pojęcia, w jaki
sposób, mając złamany kręgosłup w trzech miejscach, nie uszkodziłam sobie ani
jednego nerwu i nie stałam się zaślinioną inwalidką. Mówili, że to cud.
-To
musiał być cud – stwierdził Sasuke.
-Pewnie,
czatują nade mną anioły – stwierdziła drwiąco. – Tak czy siak… auć – skrzywiła
się. – Ale z drugiej strony dzięki temu mam bardzo wysoki próg bólu. To jest
dobre.
Dotarli
na pole treningowe. Widząc, że Sakura walczy aktualnie z Naruto i nie może za
bardzo podejść, zajęli miejsce pod jednym z drzew i obserwowali w milczeniu
walkę. Guinevere z zadowolonym mruknięciem ułożyła się na skrzyżowanych nogach
Szeptaczki. Sasuke dostrzegł jeszcze trenujących Neji’ego, Tenten i Rock Lee.
Ostatni, nie mając z kim współzawodniczyć, skierował się z szerokim uśmiechem w
ich stronę, na co Sasuke zareagował jęknięciem. Mardi spojrzała na niego
kpiąco.
-Ależ
z ciebie mało sympatyczny typ, Sasuke! Powinieneś się cieszyć, że w ogóle ktoś
chce z tobą rozmawiać – powiedziała mu cicho, nie kryjąc drwiny w głosie. – Ja
bym na ich miejscu cię olała.
-Nawet
nie wiesz, jak kusząco to brzmi – odparł jej chłodno.
-A
mówią, że to ja jestem podła – stwierdziła śpiewnie i podniosła się z zamiarem
przywitania wesołego młodzieńca. Kotka spadła jej z kolan z niezadowolonym
syknięciem i wielce niezadowolona z powrotem opadła na miękką trawę.
-Mardi-chan,
cóż za radość dla oczu znów cię tu widzieć – oznajmił jej przepełnionym
radością głosem chłopak. Sasuke nie mógł powstrzymać się od wywrócenia oczami.
On, w przeciwieństwie do dziewczyny, nawet nie ruszył się z miejsca. Nadal
siedział na ziemi, opierając wyciągnięte ramię na jednym kolanie. – Tak jak i
ciebie, Sasuke-kun.
Uchiha
leniwie uniósł wzrok na Lee.
-Taa…
- mruknął jedynie i wrócił do milczącej obserwacji treningów.
Mardi
patrzyła na to z rozbawionym wyrazem twarzy i wywróciła oczami.
-Nie
przejmuj się, pewnie ma okres – stwierdziła psotnie, patrząc przelotnie na
reakcję Uchihy. Ten jak na komendę podniósł wzrok i obdarzył ją zimnym,
morderczym spojrzeniem. Każdą inną osobę na pewno by zmroziło i zmusiło do
przeprosin (albo, co bardziej prawdopodobne, do ucieczki), jednak Hatake
jedynie wybuchła śmiechem. – Więc, co u ciebie słychać, Lee?
Gdy
uczeń Guy’a zaczął paplać, Mardi wykorzystała to, aby rozejrzeć się po terenie.
Od kiedy tu przyszła, coś jej nie pasowało. Zmarszczyła brwi i zwiększyła nieco
czujność. Coś było nie tak. To było tylko zwykłe przeczucie, chwilowe wrażenie
niepokoju, jednak w ciągu tych paru lat nauczyła się ufać bezgranicznie swojej
intuicji. Wtem przypomniała sobie słowa Shikamaru:
Zdaje się, że
Sakura trenuje z Ino…
-Lee,
cały czas ćwiczysz sam? – przerwała mu śpiewnie, jednak czarnowłosemu nie dane
było odpowiedzieć.
To
był jeden dźwięk. Jeden pojedynczy ruch powietrza tuż obok jej prawego ucha,
praktycznie niemożliwy do wychwycenia. Jednak Mardi go usłyszała. I absolutnie wystarczał
jej, aby przewidzieć, co będzie działo się dalej.
Błyskawicznie
zablokowała przedramieniem kopniaka nadchodzącego z góry w stronę jej twarzy.
To nawet nie było do końca przemyślane, blokada była czystym odruchem. Czas dla
niej zwolnił. W ciągu ułamku sekundy dostrzegła wszystko. Fioletowe, tradycyjne
buty. Parę zadrapań na gołej łydce. Rozcięcie pod kolanem. Wykrzywiona złością
twarz blondynki. Podnoszący się natychmiast Sasuke. Gotowy do akcji Lee.
Szybkim
ruchem uderzyła dziewczynę w ranę kantem wolnej, uszkodzonej już wcześniej
dłoni. Połamane palce dały o sobie znać, ale nie dbała o to. Wykorzystując
rozkojarzenie kunoichi spowodowane zdziwieniem i bólem, sprawnym ruchem
chwyciła ją za kostkę i przekręciła. Rozległ się trzask i blondynka upadła z
jęknięciem na ziemię. Mardi spokojnym krokiem odsunęła się nieco od niej i
skupiła na połamanej dłoni, umazanej teraz dodatkową krwią atakującej. Zrobiła
zniesmaczoną minę.
-W
czym problem, Ino? – spytała uprzejmie wstającą, rozwścieczoną dziewczynę. Ta
przeszyła ją nienawistnym spojrzeniem.
-KIM
TY, DO CHOLERY, JESTEŚ?! I NIE KŁAM TYM RAZEM!
Jak ja kocham Mardi! xD twój blog też. Czekam na ciąg dalszy. Weny ci życzę i pozdrawiam! / Lena
OdpowiedzUsuńSuper ;)
OdpowiedzUsuńNieźle, Sasuke połamał jej kości ... o lol, biedna Mardi xD
Pozdrawiam, życzę weny i czekam na nowy rozdział, a w wolnym czasie zapraszam na któregoś z moich blogów ;)
PS. Gomen, ale nie umiem pisać komentarzy ;(
Ohayo :D
OdpowiedzUsuńŚwietny pomysł z tym "sposobem na złodzieja". Sama bym tego nie wymyśliła, a podobno jestem błyskotliwa xd
Uchiha jest taki ciężki, że połamał jej palce? -> pierwa myśl, jaka mnie naszła. Potem dopiero doczytałam, że to nie puma, tylko mały kotek xd
Kocham ich konwersacje i już nie raz ci to mówiłam ;)
Trochę jest mi przykro, że Mardi niedługo wyjedzie ._.
Mam nadzieję, że do tego czasu nasz tytułowy romans rozkwitnie ]:->
Rozpisałabym się bardziej, ale ... dum dum dum duuuum. Jutro egzamin <3
W czwartek będzie dzień chwały, kończący w sumię tę moją od siedmiu boleści irytującą edukację, także komentarze będą już wtedy lepsze - Wyluzowana Sheeiren xd
Pozdrawiam :D
No prosze jak ładnie tu wpadłam. Nowa notka. ;D
OdpowiedzUsuńNie jestem najlepsza w pisaniu długich komentarzy, tym bardziej, że tój blog bardzo mi podoba. Oj biedna Mardi. ;c Czekam na kolejny rozdział. Mam nadzieję, że będzie coraz więcej Sasuke i Mardi. :3
Ps. Na moim blogu pojawił się właśnie nowy rozdział! :3
Zapraszam serdecznie:
sasuke-i-erin.blog.pl
Wtf?! Polamal jej palce?! O matko xD a to ci Uchiha damski bokser xD
OdpowiedzUsuńPisze z telefonu wiec mam w dupie ewentualne bledy, przymknjj na nie oczko Kasiu ;D a tak wgl to ja tam sie ciesze ze zdradzilas mi swoje imie bo o wiele lepiej brzmi 'kochana Kasiu' niz 'kochana Amane'
No wiec kochana Kasiu!
Teksty jak zwykle swietne, ale dojebalo mnie to o jenczeniu w innych sytuacjach.. xD i sam przez sie nasuwa mi sie wniosek.. kiedy juz dojdzie do tego wyczekiwanego przeze mnie romansu z Sasuke.. iiii.. miedzy nimi dojdzie do stosunku plciowego potocznie zwanego seksem.. to Guinevere bedzoe czula to samo co Mardi! xD to tak jakby i ona pieprzyla sie z Sasusiem xD
Dobra akcja z tym polamanym kregoslupem.. xD
Niby za 4 dni wyjezdza ale ja wiem ze dojebiesz taka akcje ze albo nie wyjedzie, albo niedlugo wroci! Chociaz lepiej by bylo jakby wyjechala, Sasuke by zdarzyl zastesknic
No i widze, ze Ino ma jakis problem..
Pozdrawiam, buziaki! ;3
Mardi wyjeżdża? Hmm szybko trochę. Sasuke będzie tęsknił, nie? ;))
OdpowiedzUsuńJak wyjdzie to czuję, że codzienne życie Uchihy będzie...nudne? xd Bez żadnych sprzeczek i docinek xd
Dobra. Ok. Złamał jej palce. Szczerze? Dałabym mu w ryj za to xD
Nie spodziewałam się tego xD Żeby łamać kości....bezczelny XDDD
Ino idiotko to jest Mardi i nie podskakuj bo Sasuke wpadnie i będzie z tb źle! Heh. Nie lubię jej. Teraz zauważyłam, że żadnej bohaterki z "Naruto" nie lubię ;oo Dlatego uwielbiam OC bo czasami są takie postacie, których brakuje w mandze. Mówię oczywiście o Mardi <3 heh.
Notka fajna ;D Pisz kolejną bo czekam ;3
Czytam dodane komentarze i też się wypowiem :) Piszę z laptopa, umiem pisać maślane komentarze nikt mi jeszcze na nie, nie narzekał, więc są długie x) Widzę, że wzbudzasz w ludziach strach, skoro tak ci się tłumaczą :) Ale wszystkie Kaśki takie są :P
OdpowiedzUsuńPomijając to, że już na samym początku wyszłam na ciut czepialską , za co bardzo cię przepraszam, wszyscy się domyślili prócz mnie :( :P Nie zaprzeczaj, wyszło szydło z worka :P Ale mam usprawiedliwienie, bardzo wiarygodne – jestem blondynką :P
Dobra, do rzeczy :D Wspaniała notka, jak każda :D No Mardi to się nudzi, a przeszłaby się do tatusia :P Tak, ja chcę, aby ich relację się ociepliły :D No, ale i tak dobrze, wielmożny Uchiha spacerujący po mieście, Itachi go wywalił z domu? Albo robi porządki? :P No mniejsza xD Uwielbiam te ich docinki, Sasuke jako mapa xD i jeszcze to hasło o sprzedawaniu się :D kocham dwuznaczne zwroty xD Tak, jestem zboczek ;D Retrospekcja z Sakurą, cóż wolałabym gdyby nadal były rywalkami :P Z dwóch powodów, 1. Nie lubię Sakury, 2. Nie lubię Sakury, mogłabym nieskończoność tym podobnych powodów podawać, ale i tak już masz dość tego komentarza :P ale ja się dopiero rozkręcam :) O jacie i tutaj Nara w roli bystrzaka, znaczy wiedziałam o tym, ale nie sądziłam, że ktoś odważy się wykorzystać swój mózg, by rozpracować jego tok myślenia :P Perfekcyjnie wyszło, ja i po rozwiązaniu zagadki nie skojarzyłabym faktów, ale to ja :P Potem akcja z wyłamaniem palców, to i tak wina Sasuke :P Bo jest gruby,, choć nie jest i bo jest facetem :P Ta ich konwersacja mnie powaliła xD a Shikamaru robił za tło xD Jednak słodkie było, gdy nasz zimny drań się o nią troszczył :D Lee, szarmancki jak cholera ;D Ale nie spodziewałam się ataku świnki Ino o.O Pisz szybko muszę znać powody!
Teraz takie moje zapytanie: Chciałabyś wystąpić u mnie w ONE SHOTcie? (niestety Itaś jest uwiązany do Sheeiren :P) Bo w sumie miałabym na ciebie pomysł po analizie komentarzy u mnie :P Odpisz jak możesz, GG – 8836207; mail – solidname@interia.pl :)
Czekam z niecierpliwością na następny rozdział :D
Życzę weny i powodzenia :*:)
No co Ty, Soli, wcale nie wyszłaś na żadną czepialską, przestań! :D
UsuńJa naprawdę wolę, gdy ktoś mi mówi o takich niedociągnięciach jeśli są, a to na pewno takim niedociągnięciem było ^^ I wcale że nie, bo jak to potem czytałam, to faktycznie chuj można z tego było wywnioskować :D Także dzięki gorące jeszcze raz <3
Mrrr, uwielbiam Twoje długaśne, piękne komentarze *-*
Ja i ONESHOT? O jezu, naprawdę? *-* Damn, jaram się jak Rzym za czasów Nerona <3 musimy to obgadać na gg ;);*
Historia jest naprawdę oryginalna, tak samo jak charakter głównej bohaterki. Świetna akcja ze złamanymi palcami :p Bardzo zaskakujące zakończenie. Jednym słowem... cudo *.* Czekam na nową notkę z niecierpliwością :)
OdpowiedzUsuńU mnie pojawiła się nowa notka, serdecznie zapraszam:
OdpowiedzUsuńsasuke-i-erin.blog.pl
Dzieeeeń dobry :D Nowy rozdzialik u mnie, zapraszam ;D
OdpowiedzUsuńKurde ja ostatnio weszłam na stronę anime Bleacha i jak przeczytałam, że ma ma być wznowiona (chociaż dopiero w 2014) to tak się wzruszyłam, że zaczęłam na nowo oglądać xD
UsuńAmaneeee...
OdpowiedzUsuńOdezwij się do mnie, mam sprawę :D
Nie wiem, gdzie dać, więc piszę tu:
OdpowiedzUsuńOhayou!
Zostałaś przeze mnie nominowana do nagrody Versatile Blogger Award!
Zapraszam tu: http://gimnazjum-konoha.blogspot.com/2013/05/nominacje-nr-3-zmiana-nicku.html i gorąco pozdrawiam!