Bracia
również spojrzeli w tamtą stronę i ujrzeli czarną respiro. Guinevere wpatrywała
się intensywnie w Szeptaczkę kocimi oczami, a jej ogon zamarł w bezruchu.
Wyglądała na zaniepokojoną. Po chwili syknęła.
-Attika
mówi, że mamy się pośpieszyć – zwróciła się do dziewczyny dziecięcym głosikiem.
– Czekają na nas już pół godziny. Oreli zaczyna się niecierpliwić.
-Cholera
– przygryzła wargę i w jednej chwili stała się poważna. – Niedobrze.
-Kim
jest Attika? – zainteresował się Sasuke.
-Respiro
Oreli – rzuciła Mardi. Widząc jego wyczekujące spojrzenie, dodała: – Respiro
mogą się wzajemnie… komunikować. Tak wiesz, mentalnie. Chyba nazwalibyście to
czytaniem w myślach, czy coś takiego. Teoretycznie, mogłaby się ze mną
skontaktować bezpośrednio, ale to zabiera kupę mocy. Po co, skoro może to
zrobić przez Guinevere?
-Zamiast
gadać, może weźmiesz się do roboty? – syknęła kotka, wlewając w swój głos sporą
dozę sztucznej słodyczy.
-Boże,
już – Mardi wywróciła oczami. – Przecież się nie pali…
-Ale
zacznie, jak się nie pospieszymy – odparła cierpko Guinevere. – I obawiam się,
że to ciebie będziemy musieli gasić.
Hatake
ostatni raz westchnęła i wróciła do tworzenia klonów.
-Ta
twoja Oreli… nie jest zbyt wyrozumiała, co? – zaczął, posyłając jej kpiące
spojrzenie Sasuke, podczas gdy ona próbowała. Usiadł wygodnie na fotelu,
przyglądając się ze stoickim spokojem jej poczynaniom. Itachi natomiast
pozostał oparty o ścianę, również obserwując uważnie Szeptaczkę.
-Co
za geniusz – odparła śpiewnie. Przymknęła oczy, aby móc lepiej się skupić. – Nie,
Sasuke, nie jest zbyt wyrozumiała. Jednakże, ja mam pewien rodzaj… taryfy
ulgowej. Mogłabym się spóźnić dwie godziny i jedyna kara, jaka by mnie
spotkała, to wymowne spojrzenie.
-Nie
zdziwiłbym się, gdybyś o tyle się spóźniła – stwierdził.
-Oh,
skarbie, nie znasz mnie na tyle, aby móc mówić coś takiego – odparła na to
promiennie.
-Znam
twojego ojca – wzruszył ramionami i pogratulował sobie w duchu, gdy ujrzał jej
napinające się mięśnie. Dostrzegł również ganiące i ostrzegawcze spojrzenie
brata. Często mu je rzucał, gdy widział, że młodszy ma zamiar powiedzieć coś
rażącego, ale miał je gdzieś w tej chwili. Czas odbić się na smarkuli.
-Bunshin
no jutsu! – warknęła, a ich oczom ukazał się klon, który wyparował po paru
sekundach.
Dziewczyna
zignorowała to i spojrzała na młodszego Uchihę. W jej oczach nie dostrzegł ani
krzty wesołości.
-A
twoja znajomość z moim ojcem ma jakiekolwiek znaczenie, ponieważ… - spytała, z
pozoru obojętnie.
-Ponieważ
jesteś taka sama jak on. Identyczna –
dodał z naciskiem, a kącik jego ust uniósł się nieznacznie. Zgarnął niedbale
grzywkę, która opadła mu na oczy.
Jej
brew podskoczyła do góry. Nie miała pojęcia w jaki sposób tego dokonała, ale
udało jej się powstrzymać grymas złości na twarzy i rozciągnąć usta w słodkim,
sztucznym uśmiechu. Nienawidziła tych słów. Jak na ironię, usłyszała to
porównanie już drugi raz dzisiejszego dnia. Jak uroczo.
-Niepunktualność
– stwierdziła, akcentując każdą sylabę i przeszywając go kobaltowym
spojrzeniem. Cholera, pomyślała. Zazwyczaj po tym spojrzeniu wszyscy są
przerażeni i gubią wątek. Dlaczego ten palant wciąż się uśmiecha tym swoim
durnym uśmieszkiem i w ogóle go to nie rusza? Nie dała jednak po sobie poznać zdziwienia.
– Jedyna cecha, jaką z nim dzielę. Zapamiętaj to, tygrysie. I daj mi się
skupić.
Prychnął
jeszcze pogardliwie, ale łaskawie się nie odezwał i nie przeszkadzał jej.
Robiła
coraz większe postępy, i to w zaskakująco szybkim tempie. Widocznie alarm
Attiki podziałał na nią jak dopalacz, bo sobowtóry nie były już takie blade jak
poprzednio, no i, oczywiście, miały na sobie wszystkie części garderoby.
Największe wyzwanie stanowiło utrzymanie tych klonów, jednak i ten problem
szybko zniknął. I w ten właśnie sposób, Szeptaczka opanowała technikę
klonowania w dwadzieścia minut.
-To
lepsze niż patrzenie w lustro – oznajmiła na końcu, obchodząc swojego klona i
przypatrując mu się z zaintrygowaniem. – Może być?
Był
perfekcyjnie taki sam jak pierwowzór. Pamiętała nawet o takich szczegółach jak
tatuaż za lewym uchem, przedstawiający małego, czarnego ptaka. Sasuke musiał
przyznać, że poszło jej… genialnie. Myślał, że uczenie jej zajmie im dobry cały
dzień, podczas gdy ona opanowała w ciągu mniej więcej pół godziny technikę, z
którą pierwszy raz miała do czynienia. No i przy pomocy chakry, której również
prawie nigdy nie używała.
Oczywiście
ani śnił jej o tym powiedzieć. Zachował kamienną twarz i jedynie skinął głową w
odpowiedzi na jej pytanie. W przeciwieństwie do brata.
-Właśnie
opanowałaś technikę w niecałe trzydzieści minut, podczas gdy innym zajmuje ona
kilka dni – skwitował cicho Itachi. – Nieźle.
-Innym,
czyli dwunastolatkom – dodała sceptycznie.
-Którzy
są do tego przygotowywani i uczeni od dziecka – wzruszył obojętnie ramionami.
Nie wiedziała, czy powinna cieszyć się z faktu, że dostała pochwałę od
światowej sławy przestępcy, czy być raczej przerażoną. – Zastanawia mnie, w
jakim wieku ukończyłabyś akademię…
-Nie
słódź jej tyle – burknął Sasuke i uśmiechnął się złośliwie. – Jeszcze postanowi
zostać ninja i osiedli się tu na stałe.
-Och,
mój Boże, Sasuke! – prychnęła. W jej oczach zapaliły się psotne ogniki. – Co ja
bym zrobiła bez twojego wsparcia duchowego? Ale wiesz, rozumiem cię. Jesteś po
prostu zazdrosny. Nie przejmuj się tym, jestem pewna, że twoje klony też były
bardzo ładne – dygnęła lekko i uśmiechnęła się promiennie.
-Nie
znasz umiaru w żartach, prawda? – warknął na nią chłopak. Teraz miał już
pewność, że wspólna misja z nią nie byłaby zbyt dobrym pomysłem. Zabiłby
dziewczynę, nim by się dobrze rozkręciła.
-Czasem
trudno mi wyczuć granicę – przyznała, a uśmiech nadal nie schodził jej z
twarzy. – Ale głęboko wierzę w twój dystans do siebie. No dobra, idziesz na
pierwszy ogień, ee… nie wiem, jak powinnam do ciebie mówić… klonie? – oznajmiła
z kpiną swojemu sobowtórowi, który prychnął w odpowiedzi i skierował się z
wdziękiem do drzwi. Mardi obróciła się w stronę braci. – Cóż… czas się żegnać.
Jestem waszą dłużniczką. Dziękuję – z jej głosu znikła drwina i obrzuciła ich
naprawdę wdzięcznym spojrzeniem.
-Proszę
– odparł opanowanym głosem Itachi. – Miło było cię poznać, Kiara.
-Mardi
– poprawiła go szybko. Gdyby mówiła do kogokolwiek innego, zapewne obrzuciłaby
tą osobę ponurym spojrzeniem i dokopała w jakiś sposób, ale, do cholery jasnej,
to był Itachi! Zdobyła się więc jedynie na poprawienie go z uśmiechem.
-Mardi
– powiedział, a jego czarne spojrzenie
zdawało się ją przewiercać na wylot. – Mam nadzieję, że jeszcze się zobaczymy.
W
odpowiedzi uśmiechnęła się psotnie.
-To
raczej na pewno nie jest pożegnanie – stwierdziła. – Na razie, Sasuke. Zawsze
miło jest być twoim gościem – dodała drwiąco.
W
odpowiedzi zaszczycił ją jedynie chłodnym spojrzeniem i uniesioną lekko brwią.
-Trzymaj
się, tygrysie – oznajmiła radośnie Guinevere, dźwigając się z gracją z dywanu.
Nastroszyła futerko i otrzepała się, jakby dopiero co wyszła z wody, w ogóle
nie zwracając uwagi na to, że młodszy Uchiha wywraca oczami na nadane mu
przezwisko. Dumnie zbliżyła się do Szeptaczki. – Ach, i miło było mi poznać
światowej sławy kryminalistę – dodała wesoło, na co kąciki ust Itachiego uniosły
się nieznacznie. Wzruszył ramionami.
-A
mnie zobaczyć respiro na własne oczy.
Obserwowali
jak dziewczyna wraz z kotką udają się w stronę drzwi. Jednak, gdy tylko je
otworzyła, zatrzymała się i obrzuciła spojrzeniem otoczenie na zewnątrz. Po
chwili znów obróciła się, uśmiechając się niepewnie, jakby coś zbroiła. Sasuke
szybko domyślił się, o co jej chodzi.
-W
lewo czy w prawo? – zapytała, zagryzając wargę.
Uchiha
patrzył na nią przez chwilę z uniesioną brwią, aż w końcu westchnął i skierował
się w jej stronę schodów.
-Czekaj
tu – rzucił jej jeszcze i zaczął wspinać się szybko po schodach, przeskakując
po dwa stopnie. Wrócił po około piętnastu sekundach, wciągając na siebie
bluzkę.
-Co
ty robisz? – zapytała go, marszcząc brwi.
-Wyświadczam
ci przysługę. Naprawdę myślisz, że dotrzesz sama do domu? – zapytał z kpiną. –
Wolę się upewnić, że nie wrócisz – dodał złośliwie, pochylając się aby włożyć
na bose stopy buty. Prychnęła śmiechem.
-Też
cię kocham, skarbie – stwierdziła. Skutkowało to chwilowym przerwaniem wiązania
butów przez Sasuke. Pokręcił z rezygnacją głową i wrócił do przerwanej
czynności. Tak mogła zażartować tylko ona. Inne dziewczyny powiedziałyby to na
poważnie. Po chwili podniósł się i spojrzał beznamiętnie na brata.
-Wracam
za parę minut – rzucił krótko i przepuścił kulturalnie Hatake w drzwiach.
Itachi
skinął w odpowiedzi głową i zniknął w kuchni. Sasuke zatrzasnął drzwi i zbiegł
ze schodków. Przeczesał przy pomocy Sharingana okolicę. Ani śladu po szpiegach.
Klon wypełnił swoje zadanie i odwrócił uwagę dwójki mężczyzn, co Sasuke przyjął
z zadowoleniem. Nie mogli być zbyt rozgarnięci, skoro nie zauważyli braku
respiro. A może po prostu uznali, że wiruje gdzieś w powietrzu jako jakiś owad.
Niewiele go to zresztą obchodziło.
Obejrzał
się za szatynką. Starał się nie zwracać uwagi na natarczywe spojrzenia ludzi
wokoło, którzy przerwali wykonywane czynności, aby móc przyjrzeć się
„dziewczynie z innego wymiaru”.
-Idziesz
czy będziesz tak stać?
-Wiesz,
doceniam twój gest, ale wystarczyło wskazać mi drogę – oznajmiła mu dumnie, próbując
patrzeć na niego z góry. Stanowiło to pewne wyzwanie, ponieważ była od niego
niższa, nawet gdy on stał kilka stopni niżej. Nie żeby ona była jakimś karłem,
to on był cholernie wysoki.
-Ta,
jasne – dosłyszeli drwiący, dziecięcy głos. Guinevere zwróciła swój
powątpiewający wzrok na Szeptaczkę. Nie mogła ukryć rozbawienia. Ruszyli w
odpowiednią stronę, z Sasuke na czele.
-Po
czyjej stoisz stronie, Guinevere? – warknęła na nią Mardi i obrzuciła ją
ponurym spojrzeniem.
-Po
niczyjej – odparła. – jestem Szwajcarią.
-Szwajcarią?
– Uchiha zmarszczył brwi.
-Taki
kraj z innego wymiaru – machnęła obojętnie ręką. – Neutralny jeśli chodzi o
jakiekolwiek wojny. Przed chwilą poznałam słynnego Itachiego Uchihę – zmieniła
temat. W jej głosie dosłyszał podziw. – Nie powiem, robi wrażenie.
-Taa
– mruknął rozleniwionym głosem Sasuke. – Podobno.
-Wiesz,
tak jakby pochodził nie stąd.
-Na
pewno jest z Kono…
-Nie
o to mi chodzi. Jakby był z całkiem innego, no nie wiem… wymiaru? Takiego dla
geniuszy? Zastanawiam się, czy jak na coś patrzy, to automatycznie widzi też
jakieś obliczenia i zapiski w swojej głowie. Wiesz, kąt nachylenia i takie tam…
Sasuke
uniósł brwi i obdarzył ją spojrzeniem typu: ty serio tak myślisz?
-Oglądasz
za dużo filmów – stwierdził w końcu. – Obliczenia i zapiski?
-No
tak – wzruszyła ramionami i uśmiechnęła się zadziornie. – Przynajmniej na
takiego wygląda.
-I
tylko wygląda – prychnął Sasuke. – Musiałabyś zobaczyć, jak się zachowuje w
domu. Nigdy nie widziałem bardziej wrednego, zgryźliwego i marudzącego
człowieka. Rządzi się przez cały czas i panoszy, jakby był królewiczem, do tego
ten jego pedantyzm…
-Cóż,
jest najstarszym członkiem waszego klanu – uśmiechnęła się kpiąco. Sasuke
zawarczał.
-Beznadziejna
wymówka. W lewo.
Skręcili
we wskazaną stronę.
-Ale…
chyba cieszysz się, że wrócił? Że oboje wróciliście?
Spoważniał
i spojrzał na nią, marszcząc brwi. Momentalnie zrobiło jej się dziwnie.
Przesadziła? Może nie powinna poruszać tych tematów? Ale była tak cholernie
ciekawa…
Sasuke
odwrócił wzrok i Mardi już myślała, że chłopak nie odpowie, gdy ten odezwał się
cicho:
-Pewnie,
że się cieszę. Niech się panoszy, jeśli taka jego zachcianka. Byleby już tu był.
Jej
kolejne pytanie było mniej pewne, ale nie mogła ukryć, że strasznie ją to
interesowało:
-Wy
potraficie być dalej takimi braćmi? Jak kiedyś?
Uchiha
na tyle przyzwyczaił się do jej nagłych zmian humoru i przeskakiwania z tematu na
temat, że nawet nie okazał zaskoczenia, gdy zadała mu takie pytanie. Mimowolnie
zauważył, że odpowiedź jest ważna dla dziewczyny. Dlaczego? Może wiązała to
jakoś ze swoim ojcem? Może miała jakieś rodzeństwo i chciała się porównać do
rodzeństwa Sasuke? Nie wiedział.
-To
nie jest to samo – zdecydował się w końcu odpowiedzieć. – Wtedy byłem jeszcze
dzieciakiem i całkiem inaczej patrzyłem na świat.
-A
teraz? – dopytywała się. Gdy nabrała pewności, że Sasuke nie dostaje świra na
dźwięk tych pytań, zrobiła się dużo śmielsza. – Łatwo ci z nim tak żyć pod
jednym dachem, kiedy, echem… no wiesz…
-…Mam
świadomość, że wymordował mój klan? – dokończył beznamiętnie. Kiwnęła
niewyraźnie głową. Wydawała się być zaskoczona, że Sasuke tak swobodnie o tym
mówi. On z kolei nawet nie czuł już rozdrażnienia. To była Mardi, chyba żadne
pytanie z jej strony już go nie dziwiło. – Na początku było ciężko. Widzisz
jego twarz i przypomina ci się każda sekunda z tamtego dnia. Jak stoi nad
ciałami moich rodziców – wzdrygnął się ledwo zauważalnie. Postronny obserwator
nie dostrzegłby tego, jednak bystry wzrok Mardi od razu to uchwycił. – W
pierwszym odruchu zawsze miałem ochotę go zabić. Trudno było znaleźć jakiś
wspólny język. Mijają już dwa lata, a my wciąż się poznajemy. Przez pierwsze
miesiące siedziały we mnie jego zbrodnie. Ale wtedy przypominałem sobie,
dlaczego postąpił tak, jak postąpił. I… jest lepiej. Z każdym dniem widzę wiele
jego cech, jakie miał, zanim odszedł z Konohy. Dla niego, podejrzewam, to też
nie jest łatwe. Nagle trenujesz, mieszkasz i rozmawiasz z kimś, kto przez całe
życie cię nienawidził? To musi być dziwne uczucie. Ale… staramy się.
-Dawno
się tak nie rozgadałeś – zauważyła z psotnym uśmieszkiem, niby trochę
bagatelizując rozmowę, ale oboje wiedzieli, że tak nie było. Wzięła jego słowa
na bardzo poważnie, widział to w jej oczach. Mimo to i tak nie spodobała mu się
jej ostatnia uwaga.
Uchiha
sam był zaskoczony swoim, hm… otwarciem. Jeszcze nigdy, przenigdy nie
opowiedział jednej osobie tak wielu prywatnych informacji na raz. W ciągu
zaledwie paru chwil zdołała wydusić z niego całą historię, którą zazwyczaj
niechętnie się dzielił, o ile w ogóle się nią dzielił. I do tego, z opisem jego
własnych uczuć. Niemal się przestraszył. Czyżby naprawdę był tak łatwym celem?
Postanowił bardziej uważać na dziewczynę.
-Hmm
– prychnął, wsuwając dłonie do kieszeni. – Chciałaś wiedzieć, to wiesz.
-Taak…
- zamilkła na chwilę i spojrzała zamyślonym wzrokiem przed siebie. Sasuke
zerknął na nią kątem oka. Wyglądała, jakby odrobinę posmutniała. Czarnowłosy
miał wrażenie, że w tym momencie opuściła nieco swoją maskę wyszczekania i
drwiny. Czyżby właśnie widział prawdziwą Kiarę?
-Dawno
nie zamknęłaś się na tak długo – dopiekł jej, uśmiechając się wrednie. Mardi
szybko spostrzegła, że chłopak wykorzystał jej poprzedni schemat komentowania i
uśmiechnęła się do niego spod kaskady czarnych loków. Maska wróciła, poznał po
jej kpiących oczach. – Czyżbym naprowadził cię na jakieś głębsze przemyślenia?
Co
się dzieje? On sam zaczyna rozmowę? Powoli sam siebie nie poznawał. Kakashi
zapewne by się uśmiał, widząc go aż tak gadatliwego. Ach nie, chwila, Kakashi
nie wie co to uśmiech w towarzystwie swojej córki.
-Być
może – odpowiedziała mu pogodnie. – Chociaż nie nazwałabym ich głębokimi.
Jednak… pomogłeś mi trochę. Och, i już na miejscu – miała rację, właśnie
dotarli do tymczasowego mieszkania dziewczyny. Spojrzała na niego bystro. –
Szybko mija z tobą czas, Uchiha. Zanim się pożegnamy, mam do ciebie jeszcze
jedną prośbę.
-Zamieniam
się w słuch – odparł sucho, zakładając dłonie na piersi.
-Jeśli
spotkasz Sakurę… - zagryzła wargę, jakby nie będąc pewną, czy aby na pewno mu
to mówić. – Weź od niej mój naszyjnik. Trochę dziwnie mi bez niego. Poza tym
szybciej zobaczę się z tobą niż z nią.
-Skąd
ta pewność?
-Przeczucie
– puściła mu oczko. – Wiesz, ktoś kiedyś powiedział, że jeśli coś dzieje się
jeden raz, to drugi raz raczej się nie przytrafi. Ale jeśli już się zdarzy
drugi raz, to na pewno zdarzy się i trzeci. Jedno z niepisanych praw rządzących
światem… Takie widoczne, a tak mało osób to dostrzega… – dodała w zamyśleniu.
Zaraz jednak się otrząsnęła i na jej twarz wpłynął delikatny uśmiech. – A to
nasze drugie spotkanie, a więc i trzecie pewnie niedługo się odbędzie. Znów
wskazałeś mi drogę… chyba muszę się
jakoś odwdzięczyć. Co powiesz na odpowiedź na jakieś dręczące pytanko? –
spojrzała na niego figlarnie, na co on uniósł brew.
-Jakiekolwiek
chcę? – zapytał ostrożnie, przeciągając po niej podejrzliwym spojrzeniem.
-Jakiekolwiek
– potwierdziła poważnie, ale po chwili się zawahała. – No, oprócz tych
związanych z Kakashim. Poza nimi proszę bardzo.
Sytuacja
z dnia wczorajszego znów się powtórzyła. Mógł zapytać o cokolwiek, jednak pytań
miał tak wiele, że nie wiedział, które wybrać. Wszystkie wydawały się tak samo
ważne, a jednocześnie tak nieistotne przy innych. Już chciał spytać o to, jakie
inne wymiary odwiedziła, gdy nagle z jego ust wypłynęło ciche, poważne zdanie,
zdanie, którego w ogóle nie zamierzał wypowiedzieć:
-Jak
on się nazywał?
Psotne
ogniki w jej oczach zniknęły, podobnie jak kpiący uśmiech. Sasuke wiedział, że
domyśliła się, o kogo pytał. O chłopaka z naszyjnika. Widać było, że ją
zaskoczył. Cóż, sam był zdziwiony. Nie pomyślał o tym pytaniu aż do momentu, w
którym nie wypowiedział go na głos, nawet nie przebiegło mu przez myśl.
Dziewczyna wykonała dziwny ruch, jakby chciała dotknąć ręką szyi, ale w połowie
drogi zrezygnowała. Przez chwilę wpatrywała się w niego z zamyśleniem, aż w
końcu westchnęła.
-Miałam
nadzieję, że zapytasz o tatuaże – uśmiechnęła się, jakby smutno. Spojrzała mu
prosto w oczy, po czym oznajmiła spokojnie. – Misha.
-A
kiedy to…
-Jedna
odpowiedź, tygrysie – stwierdziła, ale nie dosłyszał w jej wypowiedzi
rozbawienia czy wesołości. – Wyczerpałeś dziś swój limit. Swoją drogą ciekawy
dobór pytania – dodała po chwili. Znalazł wątłą nutkę drwiny w jej głosie,
jakby próbowała obrócić to w żart, ale kiepsko jej wychodziło. – Nie
wiedziałam, że to jest to twoje dręczące pytanko.
-Nie
jest – odparł szybko, patrząc na nią niechętnie. – Pierwsze lepsze, jakie mi
przyszło do głowy.
-Interesujące
– stwierdziła, a jej oczy miały nieodgadniony wyraz. Chyba nie do końca mu
uwierzyła. – No cóż, trzymaj się, Sasuke. Każę przysłać ci czekoladki w
podzięce – dodała żartobliwie. Dobry humor najwyraźniej znowu jej wrócił. Nie
nadążał za jej huśtawkami nastroju.
-Przestań
już się wydurniać – warknął, rzucając jej przy tym spojrzenie spod byka.
-Chciałam
tylko być miła, tak naprawdę nic ci nie przyślę! – wytknęła mu psotnie język i
odeszła w stronę domu, śmiejąc się perliście. – Do zobaczenia, Sasuke-kun! –
zapiała jeszcze drwiąco, zanim weszła do środka. Za nią podreptała Guinevere,
obracając się raz, aby spojrzeć na niego przyjaźnie i rzucić mu krótkie „Cześć”.
Uchiha
wywrócił z irytacją oczami, kierując kroki w stronę swojego domu. Ta
żywiołowość Mardi i otwarta kpina zaczynała go powoli drażnić. I wieczna zmiana
nastroju, jakby była w ciąży. Właściwie, większy problem stanowiło to, że była
to chyba jedyna dziewczyna jaką znał, która tak sobie z niego drwiła. I która
się w nim nie zadurzyła. Nie żeby był narcyzem, ale przyzwyczaił się do tego,
że płeć żeńska traci zdolność mowy na jego widok. No, może znalazłoby się
takich niezakochanych więcej niż tylko ona, ale z nimi nie miał praktycznie
żadnej styczności. Hatake, nie dość, że w ogóle nie zadziałała na nią jego
uroda, do tego potrafiła mu dogryźć i otwarcie z niego kpić. I jakimś cholernym
trafem non stop się spotykali.
Ale
z drugiej strony, może dlatego tak wygodnie mu się z nią rozmawiało. Wprawdzie
nieraz się irytował jej charakterkiem i zachowaniem, ale koniec końców, ona
stanowiła chyba jedynego dobrego towarzysza rozmowy płci przeciwnej, mimo że
znał ją zaledwie dwa dni.
Dotarł
do swojego mieszkania i wszedł do środka. Powitał go widok Itachiego
przeglądającego stan broni i, jeśli była taka potrzeba, ostrzącego bądź
czyszczącego poszczególne kunaie i shurikeny. Nawet nie uniósł głowy, gdy brat
wszedł do mieszkania.
-Moimi
też się zajmiesz? – rzucił Sasuke, przechodząc od razu do kuchni i zaparzając
sobie herbatę.
-Masz
ręce – usłyszał jak zwykle beznamiętną odpowiedź brata.
-Ujmujesz
mnie swoją dobrocią – mruknął Sasuke, wywracając oczami.
Odczekał
chwilę, zalał wrzątkiem herbatę i usiadł na kanapie obok mężczyzny. Kubek
odłożył na stół, stawiając go tuż obok kubka Itachiego. Westchnął. Zastanawiało
go, jakie wrażenie zrobiła na nim Mardi, ale nie chciał pytać go wprost. Mógł
jeszcze pomyśleć, że Sasuke zależy na odpowiedzi.
Nie
wiedząc za bardzo, jak go podejść, leniwym ruchem schylił się po pilot i
włączył telewizor. Wpatrywał się chwilę w ekran, aż w końcu Itachi odłożył
jakiegoś shurikena na bok i spojrzał na niego z uprzejmym zainteresowaniem. I
rozbawieniem.
-Chcesz
mnie o coś zapytać, co? – rzucił w stronę młodszego brata. Ten odwzajemnił się
niechętnym spojrzeniem i lekko uniesioną brwią.
-Niby
dlaczego miałbym chcieć o coś zapytać?
-Sas,
oboje wiemy, że nienawidzisz telewizji – stwierdził, a jego głos, zazwyczaj bez
emocji, zabarwił się nutką rozbawienia. – Co cię interesuje?
-Sasuke
– poprawił Itachiego przez zaciśnięte zęby. Nienawidził zdrobnienia, które
usilnie próbował nadać ma mężczyzna. Wciąż było lepsze niż to cholerne,
przeciągane „kun” na końcu, ale mimo wszystko… Ten jedynie się uśmiechnął, ale
nie poprawił. – Co o niej myślisz?
Itachi
nie odpowiedział od razu. Spokojnym ruchem sięgnął po kubek i upił kilka łyków.
Sasuke był już do tego przyzwyczajony, co nie oznacza, że go to nie drażniło.
Itachi zawsze tak robił. Zastanawiał się chwilę nad pytaniem, wykonując w
międzyczasie szereg innych czynności, zamyślając się lub w ogóle odchodząc od
głównego wątku. I dopiero gdy rozmówca zapominał albo tracił nadzieję na
jakąkolwiek kontynuację tematu, czarnowłosy decydował się odpowiedzieć.
Zazwyczaj monosylabami, które potrzebowały dalszego rozwinięcia. A więc i
kolejnego pytania. I w kółko Macieja (Macieju, Maciejka, Maciej, Kazika, chuj wie kogo).
Tak
było i tym razem. Dopiero po jakiejś pół minucie Itachi oznajmił, jakby uznał,
że Sasuke jest godny odpowiedzi:
-Jest
w porządku.
Młodszy
brat uniósł brew.
-Jest
w porządku? – powtórzył, patrząc na niego krzywo. – To wszystko? Do takich
doszedłeś wniosków po ponad minucie milczenia?
-Hmm…
- zastanowił się, a na jego ustach zaigrał ledwo widoczny uśmieszek. – Jest w
porządku, lubię ją. Może być?
-Czekaj…
lubisz ją? – Sasuke nie mógł nic poradzić na to, że jego oczy rozszerzyły się w
zdumieniu. – Tą wiedźmę? Nie, Itachi, nie może być. Ty przecież nikogo nie lubisz.
Wzruszył
ramionami.
-To
TY nikogo nie lubisz. Swoją drogą, bardzo przypomina ciebie. I Kakashiego.
-Ona?!
– prawie spadł z kanapy. – Nie jest do mnie podobna! Jest… wredna. I arogancka.
Chamska, bezczelna, nieznośna. I wiecznie ze wszystkiego sobie kpi…
-I
jest też dosyć bezpośrednia – dodał Itachi, a jego kąciki ust uniosły się nieco.
– Jak tylko tu weszła, wprost powiedziała, że ma szczerą ochotę mnie zabić. To
było nawet zabawne. W każdym razie lepsze, niż ucieczka jednej z twoich fanek.
Pamiętasz? – rzucił mu spojrzenie z ukosa.
Oczywiście,
że Sasuke pamiętał. Dwa lata temu, gdy wrócili, dokładnie tego samego dnia
jakaś stęskniona dziewczyna postanowiła zobaczyć się z czarnowłosym
uciekinierem. Jakież było jej zdziwienie i przerażenie, gdy zamiast swojego
aroganckiego idola ujrzała przystojnego, ale zimnego i zdystansowanego Itachiego
w progu. Niewiele myśląc, zanim zdążył się chociaż odezwać, cofnęła się i
uciekła w tumanach kurzu. Przez kolejne dwa tygodnie Sasuke drwił sobie z tego
i żartował, mimo upomnień brata, który był przekonany, że nie należy nabijać
się z innych ludzi.
-Pamiętam.
Nie jestem do niej podobny, sam widzisz – warknął Uchiha.
-Widzę.
Niemal kropka w kropkę jak ty.
-Wyszczekana
smarkula i zuchwała impertynentka – dodał, aby bardziej przekonać brata.
-Tak,
jak dwie krople wody.
Sasuke
przez chwilę mierzył go chłodnym spojrzeniem spod przymrużonych powiek, ale
Itachi zupełnie nic sobie z tego nie robił. W końcu młodszy gospodarz wstał z
westchnięciem i skierował się na górę do swojego pokoju.
-Nie
mów, że poczułeś się skrzywdzony, Sas – Uchiha wiedział, że brat sobie z niego
kpi, co wkurzyło go jeszcze bardziej. – Daj spokój.
-Sasuke
– wycedził przez zaciśnięte zęby i najszybciej jak mógł wspiął się na schody.
Dobiegł go jeszcze cichy śmiech Itachiego. Słysząc go, sam nie mógł powstrzymać
uśmiechu cisnącego się na usta. Jeszcze dwa lata temu myślał, że już nigdy go
nie usłyszy.
Kilka słów na koniec. Wiem, dojebałam z tym "Sasem", no ale kurczę, inne zdrobnienia mi nie pasowały w ogóle, a przecież Itachi musi jakoś dokuczać młodszemu bratu, to misja każdego starszego rodzeństwa :P
Mam też nadzieję, że udało mi się poprawić najstarszego pana Uchihę i już nie jest taką bezuczuciową sex maszyną jak poprzednio.. Chyba jest trochę bardziej ludzki, ne? ;)
Nie przedłużając, hope u like it ^^
Jak dla mnie to on jest zawsze sex maszyną, ubóstwiam go nawet jeszcze bardziej, achhh ten Itachi! <333333333333333333333333
OdpowiedzUsuńAaaa znalazłam błędziki ;D
'-wiesz, tak jakby pochodził nie stąd.
-na pewno jest z Kono…
-nie o to mi chodzi. Jakby był z..'
- Z małych literek zaczęłaś wypowiedzi ;D
Noo kochana i co ja ci tu mogę powiedzieć? No geniusz i tyle, to chyba trochę dziwne, że lubię Mardi nawet bardziej niż moje własne postacie w opowiadaniach prawda? Normalnie moja najukochańsza blogowa bohaterka! Ciesz się Kasiu, to pewnego rodzaju zaszczyt! xD
Widzę, że Sas (lol, dobre xD) pooooooowooooooluuuutku zmienia podejście. Świetna była ta ich rozmowa, naturalna i niewymuszona a jednocześnie poważna i no fajna.
Ciągle intryguje mnie koleś z naszyjnika, no i widzę że nawet jakaś ciekawa historia kryje się za tymi tatuażami!
Cholera czekam na nexta :D
A i jeszcze jedno, myślę, że lepiej by wyglądało jakby tekst był do lewej a nie wyśrodkowany ;D
Pozdrawiam, buziaki ;3
Oh, Boże, przestań, naprawdę?<3 *rumieni się* Dobrze wiedzieć, że jest w miarę lubiana, myślałam, że jej sukowatego charakterku nikt nie zniesie xd
UsuńTy, Ty, Ty... Ty masz dobre oko, ;> Dzięki, już poprawiam ^^
Dobra, możesz się ze mnie śmiać, ale próbowałam coś zrobić z tym tekstem, żeby był od lewej, ale za chuja się nie chce zrobić :D Już go ustawiałam, i w Wordzie i tutaj, i teoretycznie jest od lewej, no ale... teoria a praktyka, rozumiesz xd
Aaaaale! Jeszcze popróbuję ;3
Hmm to może tak jest automatycznie zapisane w szablonie? Wiesz w kodach css i te sprawy
UsuńYo Kasiu, zapraszam na nową notkę! ;3
UsuńSas sas. Od Sasa do lasa Sasuke sobie hasa xD
OdpowiedzUsuńTeż nienawidzę tego zdrobnienia więc łącze się z Uchiha w bólu.
Bardzo urozmaicilas mi lekcję historii xd i jestem ci za to wdzięczna.
Mój Itas <3 dupeczka moja ;3 jest sex maszyną lecz jedyną w swoim rodzaju, hyhyhyhyhy ]:->
Czy tego chcesz czy nie, dla mnie Mardi wygląda jak Kasai, chyba kojarzysz ;3 ma proste włosy i jest wyrafinowana suka, w dobrym tego słowa znaczeniu. Wiesz o o mi chodzi ^_^
Oby więcej takich rozdziałów <3
Pozdrawiam ;D
Hahaha, cieszę się, że umiliłam Ci lekcję :D
UsuńRzeczywiście są do siebie podobne, jak teraz o tym myślę :O Szkoda trochę, że ją uśmierciłaś, lubiłam ją do momentu, w którym chciała zabić Dyarę ;_; Ale postaram się, żeby Mardi nie próbowała mordować nikogo z rodziny Uchiha ;)
Wyrafinowana suka... dobreee, podoba mi się! xd
Twój blog jest mega fajny!!! Zaczęłam dzisiaj czytać, i tak mnie wciągnęło, że aż doczytałam do końca. I może jestem dziwna, ale dla mnie to takie słodkie jak Itachi dokucza Sasuke!!!
OdpowiedzUsuńJak co to zapraszam do siebie ; )
http://zakazaneszczescie.blogspot.com/
I przy okazji jakby ci się chciało to daj mi znać jak będzie nn ; D
Oooo, dziękuję ^^ Aleś mnie zmotywowała do dalszego pisania!
UsuńPewnie, chętnie zajrzę ;>
Itachi zawsze będzie sex maszyną XDDD
OdpowiedzUsuńSasuke zdziwiony, że Mardi jest jedyną dziewczyną, która za nim nie lata? I dlatego kocham ją! XD Zobaczymy jak dalej potoczy się ta ich znajomość :D
Itachi dokucza braciszkowi? hahaha fajnie xd Jaki młody Uchiha zdziwiony gdy usłyszał słowa Itachiego "lubię ją". Też ją lubię, jest zajebista xd W sumie też się zgadzam, że troszkę do Sasuke podobna ;d
No nic czekam na dalszą akcję! :D Pisz szybko ^^
HahahahahaHahahahahaHahahahaha smiechlam ;)!!!!!Eye of the tiger-Nie wiem czy sobie zdajecie sprawe ale to ZAJEBSTY podklad ! Caly czas sie smieje ;D Rozdzial swietny, sory ale narazie nic lepszego nie napisze... Nie jestem w stanie ;p
OdpowiedzUsuńO matko święta, ale zajebisty rozdział :D No muszę ci powiedzieć, że tak bosko piszesz, że poważnie zaczynam zazdrościć! ;D
OdpowiedzUsuńAle dobrze, bo uwielbiam czytać opowiadania, które podziwiam za styl, kreacje postaci i dawkę humoru ^^
Wiem, że spóźniam się z czytaniem, ale nie ma tego złego :P Bo po ostatnim nowym rozdziale mangi, Sasuke podskoczył w moich oczach ;) Teraz nawet zaczęłam lubić o nim czytać ;D No tak Sas jest lepsze niż taki Sasuś :P (to mi się z siusianiem kojarzy xD)
Dobra, ale teraz do rzeczy xD tak, zauważyłam tą zmianę u Itachiego - świetnie ci wyszła, bo się tak bardzo nie gryzła z poprzednią wersją ;D
Parę takich niedociągnięć było, a przynajmniej tak mi się wydaje :P Mianowicie, myślałam, że Mardi idzie od Uchihów do Oreli, a poszła do domu, no i druga rzecz to ten klon... co się z nim w końcu stało? Odciągnął uwagę tamtych goryli, czy co? Nie wiem... przegapiłam coś? :P
To było fajne jak Sas drgnął na słowo "kocham" od Mardi, oczywiście musiał zachować swój mroczny image xD Fajne oni mają stosunki między sobą ;D Takie dogryzanie sobie ;D Widać, że szykujesz jakąś historyjkę z tym chłopakiem z wisiorka ;D No, no Sasuke będzie miał rywala xD
Nie mogę się doczekać, aż zaczniesz ocieplać stosunki między Mardi i Kakashim, bo ocieplisz prawda? :P Nie? O.O To ocieplaj! xD
Ach jak dobrze opisujesz relacje ItaSasu xD Tak to już jest między starszym a młodszym :P I tu dochodzi lekka złość Sasuke na to 'lubię ją' xDD no proszę xD ciekawie by było jakby dwóch braci leciało na jedną laskę xD Oj się dzieje ;D
Czekam na następny rozdział :) Życzę weny, pozdrawiam ;*
PS: U mnie te cyferki chyba pojawiają się przy użyciu cudzysłowowa... nie wiem bloog.pl jest zryty xD fajnie, że cię rozbawiłam :D Faktycznie każdy komentarz zaczynasz od "hahaha" XD Ale to się zmieni, bo się chyba wypalam :P
Świetny rozdział, bardzo fajnie piszesz, tak lekko i miło się to czyta. :3 Mardi ma na prawdę ciekawy charakter. To "Sas" mnie rozwaliło. ;D Jestem ciekawa też jakie dalej będą relacje między braćmi? Ogólnie nie wiem co pisać, bo wszystko zostało już napisane we wcześniejszych komentarzach, dlatego krótko podsumuję: rozdział świetny!
OdpowiedzUsuńaaaa kiedy bedzie nowa notka:P ??
OdpowiedzUsuńMyślę, że tak za tydzień, półtora, o ile mój kompciu nie da ciała, jak uwielbia to robić ;)
UsuńAaaaa myslalam ze jakos teraz sie pojawi :D Nie doczekam sie ale spooko xd
Usuń