Witam, moi drodzy, po dość długiej przerwie ;3
Na usprawiedliwienie mojej długiej nieobecności mam to, że przez jakiś czas mój ukochany, najwspanialszy, NIEZAWODNY spierdolił się i znów musiałam gnoja naprawiać ;C Potem natomiast miałam taką nawałnicę nauki, że ledwo co wyrabiałam, nienawidzę życia, mój najgorszy tydzień ever itp itd. :D
Jak pewnie zauważyliście, mam nowy szablon, który (tak, wiem, jak egoistycznie i narcystycznie to zabrzmi) jest przecudny^^ Zawdzięczam go dwóm cudownym niewiastom, Akemii i Sheeiren, których blogi gorąco polecam <3 Dziękuję ;*
Bez przedłużania - oto rozdzialik ;)
UWAGA! PONIŻSZY ROZDZIAŁ ZAWIERA ŚLADOWE ILOŚCI WULGARYZMÓW, PRZEKLEŃSTW I ORZECHÓW ARACHIDOWYCH. JEŚLI JESTEŚ UCZULONY/A NA JAKIKOLWIEK Z NICH - NIE CZYTAJ TEGO!
Niejedno
słyszała o Itachim. Że to morderca bez uczuć. Wyzuty ze wszelkiej emocji czy
zdolności empatycznych. Że jego dusza po prostu nie istnieje, został sam
genialny, niesłychany umysł. No i oczywiście niezwykła uroda. Cóż, jego wygląd
specjalnie nie odbiegał od tego, jaki powinien przedstawiać kryminalista i
wielokrotny morderca, ale nigdy nie przypuszczała, że spotka się z nim oko w oko.
Tak zwyczajnie, tak normalnie. Pozostali ninja – owszem. Ale Itachi? On w ogóle
nie był dla niej w tej lidze. Nie był w lidze ludzi i ludzkich zachowań.
W
pierwszym momencie myślała, że ma przed sobą Sasuke. Oboje mieli w sobie coś
takiego przerażającego i bezlitosnego, w ten sam sposób. Nie to, że mieli
surową czy groźną minę, albo wymachiwali kunaiami na prawo i lewo.
Powierzchownie mogliby być mili i uprzejmi, a mimo to i tak każdy wiedział, że
nie powinno się z nimi zadzierać. Właśnie to sprawiało, że biło od nich
podobieństwo. Chociaż właściwie to Sasuke miał tylko cząstkę, niewielki procent
tej nieludzkości. Itachi po prostu nią promieniował. Do tego te same rysy
twarzy, takie same kości policzkowe, tak samo cholernie przystojni…
Jednak
widziała też różnice. Postać naprzeciwko niej była nieco mniej żywa i znacznie
bledsza. Sasuke, mimo że cały czas spokojny i tajemniczy, miał w sobie coś
dynamicznego i energicznego. Miał w sobie życie. Osoba przed nią z kolei
emanowała opanowaniem, niemal całkowitym bezruchem i nieludzkim spokojem. To
było wręcz przerażające. Nie wiedziała czemu odniosła takie wrażenie. Znaczy,
nie była przerażona czy przestraszona. Po prostu w ciężkim szoku. Może to przez
te bezdenne, czarne oczy, przypominające głęboką na miliony metrów przepaść. To
nie były oczy zwykłego człowieka. Nie znalazła w nich nic, jedynie pustą
rozległą otchłań. A mimo to wiedziała dobrze, że stojący przed nią mężczyzna
wie ogrom rzeczy i niejedno przeżył.
Żadnej
mimiki, zero emocji czy uczuć wypisanych na twarzy. I już czuła się zagubiona. Znała
się świetnie na ludzkich odruchach i zachowaniach, więc bez problemu mogła
odgadnąć, co osoba w danej chwili czuła, czy kłamała, a nawet co o Hatake
sądziła. Wystarczył jej do tego każdy drobny ruch na ciele, drgnięcie powieki,
lekkie uniesienie brwi, napięcie mięśni. Teraz, stojąc przed tym mężczyzną o
kamiennej twarzy nie mogła polegać na swoich umiejętnościach. Nie była pewna,
czy bardziej ją to kołowało czy irytowało.
Kąciki
ust Itachiego uniosły się o milimetr do góry, ale jego oczy zostały
niewzruszone. Nie wiedziała, czy rozbawiła go jej reakcja czy uśmiechnął się po
prostu z czystej uprzejmości. Czy to w ogóle było można nazwać uśmiechem? Bo
szczęścia ani trochę w nim nie dojrzała.
-Ohayo
– przywitał ją, a jego wzrok powędrował za jej ramię. Przez ułamek sekundy
dostrzegła w jego oczach przebłysk Sharingana. Jednak znikł równie szybko jak
się pojawił. – Zgaduję, że przyszłaś do Sasuke.
-Można
tak powiedzieć – odpowiedziała, przywołując na twarz sprytny uśmiech. Musiała
wziąć się w garść. – Jest w domu?
-Jest.
Wejdź – odsunął się i zaprosił ją gestem do środka. Wciąż z wahaniem
przekroczyła próg i znalazła się w rezydencji klanu Uchiha. Guinevere wśliznęła
się domu zaraz za nią. Usłyszała za sobą zamykane drzwi. Itachi wyminął ją i
poprowadził do naprawdę wielkiego, urządzonego ze smakiem salonu.
Zapadła
na chwilę krępująca cisza.
-Uchiha
Itachi – powiedział wreszcie mężczyzna, wyciągając dłoń w jej stronę. Nie
uchwyciła jej. Nie wiedziała, czemu, ale z jakiegoś powodu seryjny morderca
budził w niej niepokój. Dziwne.
-Wiem,
kim jesteś – wyrwało jej się. Uniósł pytająco jedną brew i cofnął dłoń, widząc,
że dziewczyna nie zamierza jej ująć. – Znaczy, widziałam cię w książce.
-Piszą
o mnie książki? – spytał bezbarwnym głosem. Czyżby dosłyszała w tym głosie nutę
rozbawienia?
-Można
tak powiedzieć – odparła. – Ee… zajmujesz trzecie miejsce na liście najbardziej
niebezpiecznych i poszukiwanych ludzi w moim kraju. Znaczy, zajmowałeś.
-To
i tak całkiem dalekie miejsce w porównaniu do innych – jeden z kącików jego ust
uniósł się nieznacznie do góry, ale na twarzy nie było ani śladu wesołości czy
rozbawienia. Od, taki tik.
-Ja
nie jestem stąd – dodała z wahaniem. – Wiesz, inny wymiar i te sprawy…
Po
chwili dotarło do niej, jaką głupotę palnęła. Cześć, jestem Mardi i jestem z
innego wymiaru. Świetny początek nowej znajomości! Zwłaszcza ze światowej – i
wymiarowej – sławy przestępcą. Wprawdzie uniewinnili go i tym podobne, ale mimo
wszystko, coś z kryminalisty w nim na pewno zostało.
-Cóż…
to już coś – wzruszył ramionami Itachi, nie okazując po sobie jakichkolwiek
emocji. – Zakładam więc, że mam do czynienia z Kiarą Hatake, mylę się?
Osłupiała.
Otworzyła jedynie usta ze zdziwienia, ale nie wydobył się z nich żaden dźwięk.
Weź się w garść, dziewczyno, warknęła na siebie w myślach.
Nie
wiedziała jak długo wpatrywała się ze zdziwieniem w Uchihę, ale najwyraźniej
przekroczyła jakiś limit, bo ten pochylił się nieco i zapytał:
-Wszystko
w porządku?
Szybko
się otrząsnęła i przywołała uśmiech na twarz.
-Tak,
jasne – odpowiedziała szybko, starając nadać się głosowi jak najbardziej
naturalny i opanowany głos. – Nie mylisz się, Mardi… znaczy, Kiara. Znaczy teraz
Mardi, zmieniłam imię – syknęła na siebie i spojrzała na niego przepraszająco.
Najwyższy czas wziąć się w garść. Kurwa mać, trzeci raz to sobie powtarzała i
nic z tego nie wychodziło! Postanowiła zrobić to, co zawsze robiła w
sytuacjach, gdy nie miała pojęcia jak się zachować: walić prosto z mostu. – Gomen,
Itachi, ale jestem kurewsko zaskoczona. Właśnie poznałam numer trzeci na liście
ludzi, których, jak mnie uczono, bezwarunkowo należy zgładzić. Och, i walczę
dodatkowo z silną pokusą, by nie zacząć ciskać w ciebie kunaiami i shurikenami
ile wlezie. A instynkt w ogóle mówi mi, że mam spieprzać, czego oczywiście w
życiu nie zrobię – odetchnęła, a na sercu od razu zrobiło się jej lżej.
Uśmiechnęła się zadziornie do niego, ukazując rząd białych zębów. – To chyba
nie najlepszy sposób na rozpoczęcie znajomości, jak myślisz?
-Widziałem
gorsze – uśmiechnął się. Napięta atmosfera prysła natychmiast. – Nie przejmuj
się tym. Większość ludzi tak się zachowuje, gdy widzi mnie po raz pierwszy.
Znaczy, właściwie jesteś jedyną osobą, która wyraziła to tak, hm… - zastanowił
się nad doborem słów. – Oryginalnie. W każdym razie takie zachowania to całkiem
naturalne. Nie mam tego za złe. Nie ukrywajmy, byłem w końcu przez ponad
dziesięć lat międzynarodowym przestępcą. Pewnie spodziewałaś się mnie w szacie
Akatsuki, z nożem w ręku czy coś podobnego…
-Z
zakrwawioną kataną – mruknęła pod nosem, na co ponownie się uśmiechnął, ale
jego oczy nadal pozostawały zimne. – Wkurzające, co?
-Idzie
się przyzwyczaić – stwierdził niewzruszonym głosem. – Właściwie, to twoja
reakcja jest całkiem przyzwoita, żeby nie powiedzieć… miła i przyjemna. Zazwyczaj
ludzie uciekają albo proszą o litość i tym podobne.
-Wow,
ekstra – jej oczy zaiskrzyły. – Ja bym wtedy odpowiadała: nie ma litości dla
ludzi takich jak ty – zaintonowała ostatnie zdanie głosem przepełnionym zgrozą.
Zaśmiał
się. Oczywiście, jeżeli można to było nazwać śmiechem, bo zabrakło w nim
czegoś, jakiejś iskry. Ach, no tak. Emocji. Mardi zauważyła, że wszystkie jego
zachowania, gesty są… po prostu wyuczone. Jak szkolne formułki, obojętne i
puste.
-Rozgość
się, pójdę zrobić coś do picia – powiedział.
-Dzięki
– mruknęła.
Całkiem
miły jak na międzynarodowego przestępcę, przemknęło jej przez myśl.
Zniknął
w następnym pomieszczeniu, oddzielonym od salonu jedynie blatem. Mardi
przypuszczała, że jest to kuchnia. Zastanawiała się, gdzie podział się Sasuke.
-Herbatę
czy kawę? – usłyszała jego głos.
-Herbatę
– odkrzyknęła szybko.
Och,
mój Boże, jak dziwnie, pomyślała. Rozmawiam ze światowym kryminalistą o tym, co
chcę do picia. W życiu nie przypuszczałaby, że ktoś taki może być tak…
przyziemny. I do tego dosyć sympatyczny. Ciężko było jej się do niego
przyzwyczaić.
Zajęła
miejsce na jednym w luksusowych foteli. Próbowała złowić wzrok swojej respiro,
ale ta nadal była na nią obrażona, więc jedynie odwróciła się dumnie tyłem do Szeptaczki
i odeszła jak najdalej od niej. Łaski bez, Mardi na pewno nie będzie za nią
latać. Podniosła się z zamiarem spojrzenia przez jedno z dużych okien. Chciała
zobaczyć, czy goryle Kahori sobie poszli.
-Nadal
tam stoją – usłyszała z kuchni Itachiego. Zdezorientowana obróciła się w
stronę, z którego dobiegał głos.
-Co?
– spytała głupio. Czy to była odpowiedź na jej nieme pytanie? Niemożliwe, żeby
brat Sasuke się domyślił…
-Ci,
co szli za tobą – wyjaśnił. – Ciągle czekają.
-Och
– wyrwało jej się i usiadła z powrotem na fotel. Domyślił się. – Skąd wiesz?
W
tym samym momencie Itachi wszedł do pomieszczenia do dwoma parującymi kubkami
herbaty. Postawił je na stole przed dziewczyną i uniósł głowę do góry. Kąciki
jego ust drgnęły, a Mardi dostrzegła Sharingan w jego oczach.
-Ach,
no tak – stwierdziła cicho. Wzięła w dłonie kubek. – Dzięki.
-Smacznego
– odparł i zajął miejsce naprzeciwko niej.
-Skąd
wiedziałeś, że nazywam się Kiara? – zapytała, patrząc na niego uważnie.
Wzruszył ramionami. Cholera, był tak podobny do młodszego brata, gdy to robił.
-
Słyszałem, że córka Kakashiego jest Szeptaczką, ale szczerze mówiąc nie dawałem
wiary tym plotkom. Ale wtedy zjawiasz się ty w drzwiach, razem z respiro –
skinął uprzejmie w stronę zwierzęcia, mówiąc te słowa. – Wiekowo pasujesz na
córkę Kakashiego, a poza tym Sasuke wczoraj napomknął o tobie.
Mardi
ukryła podziw. Sam fakt, że w ogóle wiedział, że Kakashi ma córkę był
imponujący, nie mówiąc już o jego znawstwie na temat świata Szeptaczy. Nie bez
powodu znalazł się nawet na ich liście.
-Uroczo
z jego strony. Gdzie on właściwie teraz jest? – spytała, niby od niechcenia. W
rzeczywistości zastanawiała się, jak długo będzie musiała przebywać w obecności
jego brata.
-Bierze
prysznic – odparł równie spokojnie. – Godzinę temu wrócił z treningu, więc za
chwilę powinien wyjść.
-Aha
– mruknęła i zajęła się swoją herbatą. Itachi musiał wyczuć jej niepewność w
jego towarzystwie, bo sam zaczął rozmowę.
-Więc
Tsunade odkryła prawdę – westchnął. Najwyraźniej w ogóle nie obchodziły go
sufiksy. – Zakładam, że nie ułatwiła ci tym życia.
-Niezbyt
– potwierdziła Mardi. – Idziesz ulicą i wszyscy się w ciebie wpatrują.
Okropność.
-Skądś
to znam – powiedział. – Przynajmniej nie uciekają.
-Och,
uciekają – krzyknęła entuzjastycznie. – Pomiędzy mną a nimi tworzy się
przestrzeń o promieniu co najmniej pięciu metrów. Zupełnie jakbym roznosiła
jakąś chorobę czy coś takie… Och, mój Boże! – krzyknęła nagle z zachwytem, a
jej oczy rozszerzyły się. Wpatrywała się w jakiś punkt na przeciwległej ścianie
za plecami mężczyzny. – Przecież to tanto!
Itachi
obrócił lekko głowę i obdarzył przelotnym spojrzeniem stary miecz przewieszony
na ścianie. Tanto, tuż obok katan, były bardzo popularnym i normalnym widokiem
w Konoha. Jednak szatynka rzadko miała okazję widzieć taką broń.
-W
rzeczy samej – odezwał się uprzejmie i podszedł do broni. Mardi, jak urzeczona,
popłynęła za nim. – Funkcjonuje bardziej jako pamiątka niż jako broń. Nie
nadaje się do walki.
-Piękny
– powiedziała cicho z zafascynowaniem.
-Zwykły
miecz. Taki sam jak katana.
-Może
dla was – mruknęła pod nosem. – W Ardenii prędzej umrzesz niż taki gdziekolwiek
znajdziesz. To rarytas.
-Po
prostu używacie innej broni – oznajmił obojętnie. – Lepiej dostosowanej do
waszych zdolności. Trzymaj – dodał miękko, zdejmując niedbałym ruchem miecz z
zawieszek i wyciągając broń w jej stronę.
Mardi
wyglądała na lekko niepewną.
-Mogę?
– zapytała z wahaniem.
-No
tak – odpowiedział z rozbawieniem i podsunął jej miecz bliżej.
Hatake,
wciąż niezdecydowanie, wyciągnęła ręce i zabrała tanto z rąk Uchihy. Kątem oka
zauważyła, że jego wzrok na ułamek sekundy zatrzymał się na tatuażach
oplatających jej blade dłonie, ale nie skomentował.
Przyjrzała
się broni z niemal nabożną czcią, delikatnie przejeżdżając opuszkami palców po
rękojeści, jelcu i klindze. Jej oczy przebiegały z zafascynowaniem po broni,
chłonąc każdy najmniejszy szczegół. Zatrzymała wzrok dłużej na kaligrafowanym
znaku u dołu klingi.
-Pięć - odczytała cicho. – Całkiem nieźle,
pięciu naraz.
-Pierwszy
raz widzę Szeptacza wiedzącego, że to w ogóle jest miecz, nie mówiąc już o
liczbach na nich zapisanych. Interesujesz się bronią – było to bardziej
stwierdzenie niż pytanie.
Mardi
nie była pewna, czy dobrze interpretuje ton głosu Uchihy, ale mogła się
założyć, że dosłyszała w jego głosie uznanie. Oddała mu ostrożnie miecz, a on
szybkim ruchem umieścił go z powrotem na haczykach.
-Troszeczkę
– wyznała. – Dobrze jest wiedzieć, czym i z czym się walczy. Majsterkowanie
przy niej też bywa pomocne – uśmiechnęła sprytnie.
-Tamte
ukryte ostrza to twoja robota? – zdziwił się. Ona również. No dobrze, właściwie
to on uniósł jedynie odrobinę brew, a jego głos nie zdradzał zaskoczenia, ale
przecież przy jego braku emocji to i tak wiele, prawda?
-Skąd
wiedziałeś o ukrytych ostrzach? – spojrzała na niego ze zdumieniem i małą dozą
nieufności. Jednak zaraz potrząsnęła głową, a jej wzrok stał się zrezygnowany.
– No tak… Sasuke.
Zaśmiał
się, a ona dostrzegła w jego oczach coś poza bezdenną otchłanią. Pierwszy raz
widziała błysk w jego oczach. Wprawdzie , nie były to jakieś głębokie emocje, ale
sam fakt, że przez chwilę coś wypełniło czarną pustkę w oczach Itachiego było
nieco szokujące. Co też spowodowało tą chwilową zmianę? Nie miała pojęcia. Przecież
nie powiedziała nic specjalnie zabawnego ani błyskotliwego. Postawiła dłużej
się nad tym nie rozczulać.
-Jak
udało ci się nosić ostrza i zachować cały komplet palców?
-Och
– uśmiechnęła się. – To było całkiem proste…
Pogrążyli
się w swobodnej rozmowie na temat broni. Okazało się, że Itachi ma równie
ogromną, jeśli nie większą – no dobrze, nie oszukujmy się, dużo, dużo większą –
wiedzę na temat rodzajów broni i wszystkich informacji z nią związanych.
Wydawał się też nieco pod wrażeniem ulepszeń, które Mardi wprowadziła do
podstawowego ostrza. O ile starszy Uchiha mógł być pod wrażeniem czegokolwiek. Mimo
to, zachęcona jego reakcją opowiedziała mu jeszcze dodatkowo o prowizorycznym
pistolecie, jaki wymyśliła i o wynalazku kulek dymnych. Nawet nie wiedziała, w
którym momencie, ale przestała być onieśmielona w jego towarzystwie i odkryła,
że Itachi w rzeczywistości jest sympatycznym człowiekiem. Przynajmniej takie
odniosła wrażenie, ponieważ to ona głównie nawijała, a on słuchał. Mimo to
miała pewność, że jest on zdecydowanie uprzejmiejszy od młodszego brata. Tylko
trochę nieludzki. Jednak Mardi szybko przyzwyczajała się do jego sposobu bycia.
Gdy
tak siedzieli i rozmawiali, po jakichś piętnastu minutach do salonu wszedł
Sasuke w akompaniamencie gwizdania. Mardi spojrzała na niego kątem oka. Chłopak
jeszcze nie zauważył jej przybycia. Zarzucił sobie na głowę ręcznik i teraz
najwyraźniej starał się wysuszyć mokre włosy. Dziewczyna szybko skonstatowała,
że młody Uchiha ma na sobie jedynie czarne spodnie, a powyżej pasa prezentowała
się już jedynie jego naga, umięśniona sylwetka.
-Itachi,
widziałeś mój… - zaczął, ale w tym samym momencie zdjął z głowy ręcznik i
dostrzegł Hatake.
Jego
brew powędrowała do góry, ale poza tym jego wyraz twarzy nie zmienił się w
ogóle. Nawet nie wydawał się być skrępowany swoim skąpym ubiorem. Dziewczyna
podniosła jedną dłoń i pomachała mu szczupłymi palcami. Jego brew powędrowała
jeszcze wyżej.
-Itachi,
na pewno wspomniałem ci, że kiedy jakiś mój znajomy pragnie mnie odwiedzić,
masz mówić, że mnie nie ma – oznajmił bratu, na co ten wywrócił oczami. Ale
przez ułamek sekundy Mardi dostrzegła coś jeszcze, jakby jakieś ciepło
rozjaśniło na chwilę chłód w spojrzeniu starszego Uchihy.
-Mi
też miło cię widzieć, Sasuke – rozciągnęła usta w drwiącym uśmiechu, ani na
chwilę nie tracąc rezonu. – Ach, ten twój urok osobisty.
Prychnął
pod nosem i rozsiadł się wygodnie na fotelu naprzeciwko dziewczyny, zupełnie
zapominając, że jest niemalże nagi. Rzucił ręcznik na bok. Miał zapewnie ładnie
wylądować na kanapie, jednak ześliznął się po niej i pozostał na podłodze. Nie
uszło uwadze Mardi, że brew Itachiego zadrgała na ten widok.
-Uchiha
Sasuke… - zaczął, przymykając oczy. – Podnieś mi ten cholerny ręcznik z
podłogi.
Dziewczyna
otworzyła szeroko oczy ze zdumienia. Pierwszy raz na jej oczach coś
wyprowadziło starszego Uchihę z równowagi. Nie mogła uwierzyć, że ten
mężczyzna, znany ze swojej beznamiętności i opanowania, zirytował się na widok
bezładnie rzuconego ręcznika. Jej kąciki ust zadrżały, ale siłą powstrzymała
uśmiech.
-Daj
mi spokój – mruknął leniwie Sasuke, obdarzając materiał chłodnym spojrzeniem
spod półprzymkniętych powiek. – To tylko ręcznik leżący na podłodze.
-Ręczniki
nie leżą na podłogach.
-Zaraz
go podniosę – machnął ręką dla świętego spokoju i wywrócił oczami. – Pedant.
-Niechluj
– odparował Itachi i westchnął pod nosem. – Zaniosę te szklanki. Jeszcze
herbaty?
-Nie,
dzięki – odpowiedziała Mardi z uśmiechem. Mężczyzna wyszedł do pomieszczenia. –
A ty mógłbyś się odziać, Uchiha; nieco mnie rozpraszasz tym widokiem.
-Jakim?
– spytał nieco zbity z tropu, na co Mardi zaśmiała się perliście.
-Wiesz,
może to ja zdejmę bluzkę i zacznę paradować przed tobą w staniku? –
odpowiedziała psotnie pytaniem na pytanie. Chłopaka znów lekko zbiła z tropu
jej bezpośredniość.
-Skromna
jak zwykle – mruknął zjadliwie i po chwili rozciągnął usta w rozbawieniu. – Nie
krępuj się.
Zaniemówiła,
a on poczuł dumę. Tak jak sądził, zawsze miała nadzieję, że jej cięty język
sprawi, iż rozmówca nie zdoła zripostować jej odpowiedzi. Nie umiała już
odnaleźć się w sytuacji, w której to ona jest zapędzana w kozi róg.
-Kto
by się tego spodziewał po tobie, Uchiha – zamruczała. – Chyba powinnam czuć się
zaszczycona. Z tego co wiem, połowa dziewczyn w Konoha chciałaby usłyszeć coś
takiego.
Wzruszył
ramionami. Temat jego fanek zazwyczaj go irytował. Od niechcenia wyciągnął
katanę i końcówką broni chwycił puchaty materiał ręcznika. Rzucił nim niedbale
o kanapę.
-Możesz
przestać mówić do mnie po nazwisku?
-Zawsze
nosisz przy sobie katanę podczas kąpieli? – znów zadrwiła, pozostawiając jego
pytanie bez odpowiedzi.
-Nie
twój interes – burknął. Postanowił nie dzielić się informacją, że zdążył wejść wcześniej
do swojego pokoju i na wszelki wypadek zabrać ją ze sobą. Tak, dla pewności. –Zakładam,
że już po spotkaniu – dodał obojętnie.
-Czy
to subtelny sposób na zadanie pytania: co ty tu, do cholery, robisz? – zapytała
niewinnie.
-Mniej
więcej.
Jej
usta rozciągnęły się w uśmiechu.
-No
cóż, jeśli chodzi o spotkanie, to właściwie nie poszło za dobrze – wyznała. – I
raczej się jeszcze nie skończyło.
Sasuke
uniósł brew, a po chwili w jego oczach błysnął Sharingan. Obrócił lekko głowę w
stronę okna.
-Ci
dwaj z tatuażami? – zapytał cicho. Mardi ucieszyła się w duchu, że nie musi mu
tego tłumaczyć. Skinęła głową. W tym samym czasie Itachi wszedł do
pomieszczenia i spojrzał podejrzliwie na podłogę. Gdy zobaczył, że ręcznik leży
tam gdzie powinien, jeden z jego kącików ust uniósł się lekko.
-więc
co poszło nie tak?
-Mardi
spieprzyła sprawę – nagle oznajmiła dotąd milcząca respiro.
Szatynka
wytrzeszczyła na nią oczy, nie mogąc wyjść ze zdumienia. Z podobnym zdziwieniem
spojrzeli na kotkę dwaj bracia. No właściwie jeden. Starszy po prostu przeniósł
na nią wzrok. Wyglądała na nieźle zagniewaną.
-Słucham?
– warknęła groźnie Mardi. – Ja spieprzyłam? JA spieprzyłam?
-Tak,
ty – odwarknęło jej zwierzątko, wstając i otrzepując futerko. Zmierzyła
Szeptaczkę gromiącym spojrzeniem. Mardi nie wiedziała przez chwilę jak
zareagować, więc tylko patrzyła na nią z niedowierzaniem.
-O
co ci chodzi? – zapytała w końcu, marszcząc ze złością brwi. – Od kiedy
wyszłyśmy zachowujesz się jakbym skrzywdziła twoją matkę (och, no przyznam się,
cytat z filmu „Chłopaki nie płaczą”, ale to pewnie każdy wie :D), zamiast
wyjaśnić co ci się nie podoba.
-Och,
jeszcze się nie domyśliłaś? – odwarknęła puma. – Nawaliłaś. O to mi chodzi.
-Jak
ja niby nawaliłam? – wzniosła dłonie do góry, jakby wołając o pomstę do nieba.
– Zrobiłam wszystko perfekcyjnie! Nie powiedziałam jej za dużo, nie za mało,
parę razy troszkę po niej się przejechałam… Na co ty na narzekasz?
-Mogłaś
się zgodzić – fuknęła Guinevere.
Mardi
zabrakło słów.
-Och,
mój Boże! Zaraz wyjdę z siebie i stanę obok! – zapowiedziała gorzko dziewczyna,
wywiercając spojrzeniem w respiro krwawą i bolesną dziurę.
Kotka
spojrzała na nią niechętnie, ale na dnie jej oczu zaczaił się psotny błysk.
-Formalnie
rzecz biorąc, to już się stało – mruknęła pod nosem, jednak Mardi nie zwróciła
na to uwagi.
-Jesteśmy
tu chyba trochę zbędni, Itachi – odezwał się w końcu Sasuke, zerkając kpiąco na
dziewczynę.
-Ależ
skąd, dobra widownia nie jest zła – odparła Szeptaczka z pozoru wesoło, jednak
jej wzrok skupiony na zwierzęciu wciąż ciskał błyskawice (pozdrowienia dla
Sheeiren ;*). – Poza tym przyda nam się jakiś sędzia, czyż nie, Guinevere?
-Najwyraźniej
– odmruknęła kotka, a jej ogon gwałtownie zakreślił koło w powietrzu.
-Potrzebujesz
sędzi, ponieważ dusza kłóci się z tobą – powiedział powoli Sasuke, jakby
dyskutował z idiotą. Takim też spojrzeniem obdarzył Hatake. – To brzmi co
najmniej żałośnie.
-Wbrew
pozorom, wcale nie – odezwał się Itachi wypranym z emocji głosem. – Respiro nie
jest taką samą duszą za jaką my uważamy nasze. Są nieco bardziej… oddzielone od
Szeptaczy, niemalże autonomiczne. A ta kłótnia między Mardi a Guinevere to nic
innego jak zwykły konflikt wewnętrzny.
-Można
tak przyjąć – powiedziała cicho dziewczyna, wciąż lustrując kotkę wzrokiem. – Nie
masz tak, że słyszysz w głowie, wiesz, zły głosik i dobry głosik? Jeden
podpowiada ci: zrób to, zrób to, a drugi: nie, to złe, głupie, zostań w miejscu,
głupia kozo?
-Ee…
nie, nie mam tak – warknął Sasuke, patrząc nieufnie na jej dłonie, które
zaczęły pokazywać w powietrzu domniemaną konwersację. Jego uwadze nie uszły
czarne tatuaże, przypominające latorośl owiniętą wokół nadgarstków aż po dwa
palce. Zastanowił się przelotnie jak mógł wczoraj tego nie dostrzec. Jej ręce
zamarły w powietrzu.
-O
– powiedziała z zamyśleniem. – Jaka szkoda. Itachi, skąd wiesz tyle o
Szeptaczach?
Sasuke
nie mógł powstrzymać się przed uniesieniem lekko brwi. W myślach przypomniał
sobie wszystkich swoich znajomych, którzy tak swobodnie odezwali się do jego
brata. A przynajmniej próbował, bo nikogo takiego nie było.
-ANBU
– rzucił krótko Uchiha.
-Ach,
no tak… sporo o nas wiecie – zauważyła, a jej usta rozciągnęły się w mimowolnym,
cwaniackim uśmiechu.
-Podejrzewam,
że z wzajemnością – odpowiedział, a dziewczyna mrugnęła do niego wesoło.
-Opowiesz
o tym spotkaniu, czy nie? – zniecierpliwił się w końcu Sasuke.
Kilka słów na koniec: wiem, przerwane w beznadziejnym momencie i przez to w ogóle to nie wygląda, ale z racji, że wyszło mi to bardzo obszerne, musiałam rozbić rozdział na mniejsze części :(
Jeśli chodzi o rozdział, to mówcie co chcecie, ale ja osobiście nie jestem zadowolona, uważam, że spierdoliłam :/ Serio, jeden z gorszych, jeśli nie najgorszy. Mam nadzieję, że mi wybaczycie ;_; Może nadrobię następnym *-*
Itachi jest troche za bardzo wyprany z emocji, ta sprawa z recznikiem rowniez troche przesadzona. Ale rozumiem, ze przez to chcialas pokazac Itachiego jako takiego calkiem normalnego czleka, no moze prawie normalnego. Wbrew tego co tu napisalam rozdzial mi sie podobal, a szczegolnie wyznanie Mardi ta wypowiedz bardzo do niej pasuje.
OdpowiedzUsuńZycze weny i z niecierpliwoscia czekam na nastepny rozdzial.
~Myu
Dziękuję serdecznie za komentarz ;)
UsuńNo, mi też się wydaje, że przesadziłam z tą jego bezuczuciowością, wydaje się taki... przerysowany, aż nienaturalny :/
Ech, Itaś to cholernie wymagająca postać.. no cóż, postaram się ją jakoś poprawić. Dzięki za uwagi ;)
Ohayo!
OdpowiedzUsuńKyaaaaa! Nareszcie! No ile można czekać? Już miałam pisać, dzwonić, jechać po ciebie ;3 Ahhh, ale co do rozdziału ;3
Na początku miałam wrażenie, że podrywasz mojego męża i już chciałam ci to wygarnąć, do momentu, gdy Sasuś nie wbił z gołą klatą, a Mardi się to spodobało xd Itaś, Itaś, Itaś <3 Mój wypruty z emocji morderca *.* Jak go nie kochać? ;>
Notka jest za krótka... Wciągnęłam się i koniec. No i kto ci kazał dzielić to na części -.- Na pewno nie ja ;3 Ahhh, widzę, że sztylety zostały mi zapamiętane, dobrze! xd Fajnie, że o tym pamiętałaś ;P
Większa część rozdziału została poświęcona charakterystyce mojego męża, co mi niezwykle pasuje. Super go opisałaś i podoba mi się jego odsłona w twej wersji ^_^ Niby taki cham, ale jednak taaaki słodki <3 Jak go tu nie kochać?
Tą konkluzją kończę swą nic niewartą wypowiedź, życzę weny, czekam na rozdział i gorąco pozdrawiam ;*
Przeczytane rano, komentowane wieczór xD wybacz lubię trzymać w niepewności xD Dziękuję za komentarz u mnie, spoko i tak Itaś nie będzie należał do Sheeiren w moim opku :P (ale nie mów jej o tym :P) Zresztą jakbyś chciała ciebie też mogę mu podsunąć xD ale musisz odbyć ze mną zapoznawczą rozmowę xD Nie gryzę i nie połykam w całości xD Dobra, a teraz co do twojej notki ;D
OdpowiedzUsuńRozdział jest zarąbisty, trochę się z tym początkiem wahałam... nie lubię orzechów... no ale potem doszło do mnie, że raczej z ekranu nie wylecą x)
To info na końcu jest zbędne, skasuj je xD przynajmniej drugi akapit xD mi imponuję twoja obszerność, ponieważ piszesz bardzo, bardzo ciekawie ;)
Bardzo mi się podoba jak przedstawiłaś Itasia, może trochę za bardzo podkreślałaś jego brak emocji, ale pewnie to ma powód ;D
Fajnie, fajnie - prawdziwy geniusz, tak szybko rozgryzł Mardi aż ona sama była pod wrażeniem :D No i super przedstawiłaś, jak się dogaduję z bratem ;D Sas ma gówno do gadania, ale i zależy mu żeby nie podpaść bratu xD hehehe xD No i ta kłótnia Mardi z jej respiro - komiczna xD fajnie chwytała Mardi za słowa xD To taki wyższy poziom :P
Oki no więc standardowo czekam z niecierpliwością na nowy rozdział :) Życzę weny i powodzenia :) Pozdrawiam :)
No ty sobie chyba żartujesz! Swatka od siedmiu boleści! Męża mi podbiera, no! Policzymy się innym razem Soli!
UsuńHaha <3
UsuńSama widzisz Soli, Sheeiren broni swojego męża niczem lwica, nie damy sobie z nią rady xd
Poza tym nie mogłabym jej czegoś takiego zrobić, nie wybaczyłaby mi ^^
Tak, już dostałam od niej opierdziel na GG :P
UsuńPrzestraszyłam się O_O xD
No cóż, może w innym opku, o ile jakiś napiszę xD
Sakreblę! Jakież długie komentarze! xD
OdpowiedzUsuńMnie osobiście Itachi-skała przypadł do gustu. Właśnie tak go sobie wyobrażałam w Twoim opku, o! No, ale ja mam spaczoną psychikę, więc w sumie może to dlatego?
"Ręczniki nie leżą na podłogach"- Najlepsze zdanie ever xD Po prostu siedziałam i śmiałam się jak głupia. Aż się starszy braciszek napatoczył w trosce o moje zdrowie i niestety wyjaśnienia, że naprawdę nie rechoczę z niego, nie wydawały mu się przekonujące xD
Co do rozdziałów: Szybciej i dłuższe!
Czekam na next'a!
Btw. Dzięki za komentarz na moim pseudoblogasku xD Nawet nie wiesz, jak to bardzo cieszy ^o^
Umieraaaaaam! <3
OdpowiedzUsuńZajebistość ociekająca z tego rozdziału zalała mnie falami, jakie szczęście, że umiem pływać!
Przepraszam za zwłokę, ale znasz sytuację ;__;
Matko matko matko nawet nie wiesz jak bosko wyszedł ci opis Itachiego! Żadnego przesadzenia tu nie widzę, jest po prostu bosko i rewelacyjnie, matko jak ja go kocham! A dzięki twojemu cudownemu przedstawieniu jego postaci ubóstwiam go jeszcze bardziej *.*
'Ręczniki nie leżą na podłogach' Jebłam normalnie xD Relacje braterskie
Uchihów są świetne, bardzo takie.. naturalne biorąc pod uwagę ich charaktery, super ;3
Jak zwykle zresztą teksy genialne, no i ta kłótnia z Gunivere! <3
Ten fragment o braku koszulek! Sikam xD <3
Weź dziewczyno, chyba skończę czytać twojego bloga, bo w każdym rozdziale się zakochuje i potem tylko słodzę i słodzę w tych komentarzach ;x
Do czego by się tu przyczepić? Hmmm.. Wiem! Czemu ty kurna nie masz avatara? xD Normalnie pierwsza blogerka, która ma zamiast jakiegoś fajowego obrazka, symbol bloggera xD
Dobra, z dupy sobie to wzięłam, ale jeszcze umrzesz mi tu z przesłodzenia, albo popadniesz w samozachwyt i już nie będzie czego czytać -.- Zresztą już i tak nie czytam bo jestem zazdrosna i kończą mi się pochwalne formułki xD
Pozdrawiam, buziaki! ;3
No i zapraszam na nowy rozdział ;3
Usuń[ SPAM ]
OdpowiedzUsuńProwadzisz bloga na temat postaci z Naruto ?
Lubisz opowiadania typu " SasuSaku " " Naruto OC " " NaruHina " i inne ?
Nie czekaj i zgłoś się teraz !
A twój blog znajdzie się w danej kategorii jakiej byś tylko chciała !
Zapraszam na :
swiat-blogow-narutomania.blogspot.com
Ohayou!
OdpowiedzUsuńZostałaś przeze mnie nominowana do The Versatile Blogger Award!
http://kirito711.blogspot.com/2013/03/nominacje-nr2.html
Pozdrawiam i życzę weny! c;
Nie no, jak dla mnie to to jest jeden z najlepszych rozdziałów! Postać Itachiego wcale nie jest przesadzona, w dodatku pokazałaś go też jako zwykłego, starszego brata. Mi tam się podoba <3
OdpowiedzUsuń