poniedziałek, 18 lutego 2013

8.Każda dziewczyna potrzebuje ojca



-Mardi… - zaczęła kotka, ale nie dane jej było dokończyć.
-Nie teraz – przerwała jej przez zaciśnięte zęby. – Odwróć się do tyłu. Jej goryle ciągle nas obserwują.
Zgodnie z życzeniem Szeptaczki, Guinevere obejrzała się za plecy. Faktycznie, stali tam, w cieniu budynków, co chwilę zerkając na nie. Wprawdzie przeciętny człowiek nie zwróciłby na to uwagi, ot, po prostu są ciekawi, jak poszło w restauracji. Jednakże instynkt, zarówno u Guinevere jak i u Mardi kazał zachować im najwyższą ostrożność.
-Musimy ich zgubić – szepnęła respiro. Z niewiadomych przyczyn Hatake poczuła od niej falę złości i irytacji, ale na razie postanowiła to zignorować.
-Dzięki za oświecenie – mruknęła z sarkazmem. Nagle zdała sobie z czegoś sprawę. – Tylko że… to nie będzie takie proste.
Guinevere w lot pojęła co miała na myśli dziewczyna.
Zebranie, jakie urządziła Tsunade dobiegło przed chwilą końca. Ludzie powoli rozchodzili się do swoich mieszań i do swoich spraw, zapełniając na nowo chwilowo puste uliczki i drogi. A to oznaczało, że wiedzą dokładnie, kim dziewczyna jest.
Jakby słysząc myśli Mardi, niemal każdy stojący teraz w jej okolicy, obrócił głowę i spojrzał na nią szeroko otwartymi oczami.
Cholera, pomyślała, uśmiechając się promiennie do mieszkańców. Dawno temu ktoś jej powiedział, że uśmiech zawsze załatwia wszystko. Cóż, nie tym razem. Widząc, że większość ludzi dalej wlepia w nią oczy, a do tego oddala się nieco od niej, jakby roznosiła jakąś chorobę, przestała udawać i zmazała uśmiech z twarzy, przybierając na powrót nieco zirytowaną, znudzoną minę. Pozytywne skutki – przez następny tydzień uniknie przepychania się przez tłumy, bo każdy się od niej odsuwał. Negatywne – w tym momencie zyskała sobie jakiś milion reflektorów. Teraz ci dwaj bez problemu będą wiedzieli, dokąd dziewczyna idzie, bo każdy się w nią wpatruje!
-Mogłaś się nie zmieniać – burknęła cicho do towarzyszki.
-Mogłam – odparła sucho i chłodno respiro, tak żeby tylko dziewczyna ją słyszała. – Ale stało się.
-Do domu już raczej nie pójdziemy, bo ciągle będą za nami szli…
-I tak pewnie byśmy nie trafiły – wtrąciła ze złośliwą satysfakcją kotka, ale na widok morderczej miny Szeptaczki szybko spoważniała. – Możemy chodzić tak długo po Konoha, dopóki ich nie zgubimy, ale wiesz, że to niemożliwe. Nie z tymi głupimi ludźmi…
-Pójdziemy do Sasuke – zadecydowała cicho Mardi.
-Nawet nie wiesz, gdzie sama mieszkasz, a chcesz iść do Sasuke? – zakpiła z lekkim zdenerwowaniem. – Proszę cię, Mardi…
-Słuchaj, po prostu staram się coś wymyślić…
-To wymyśl coś sensownego i możliwego do zrobienia – syknęła kotka.
Okej, coś było zdecydowanie nie tak. Mardi spojrzała na nią ze złością i ze zdziwieniem. Rzadko się kłóciły, musiało pójść o coś naprawdę ważnego.
-O co ci, do cholery, chodzi? – zapytała, mrużąc lekko oczy.
-Nieważne – westchnęła przez zaciśnięte zęby puma. Wyglądała na nieźle rozdrażnioną. – Pogadamy u Sasuke. Jeśli w ogóle trafimy.
-Wiary, Guinevere – odszepnęła chłodno. Wciąż intrygowało ją, czemu respiro tak się gniewa. Była szorstka i niemiła od momentu, w którym wyszły z restauracji. Może Mardi przegapiła tam coś oczywistego? Albo powiedziała za dużo Kahori? Przecież uważała na słowa. No nic, teraz musiała się skupić i zastanowić, jak dotrzeć do Sasuke. Spór z Guinevere zostawiła na później.
Nie lubiła się komuś narzucać czy coś podobnego, ale istniały sytuacje, w których nie miała wyjścia. Sasuke był jedyną znaną jej bliżej osobą. No, wyłączając Kakashiego. Do niego nigdy by się nie udała i nie poprosiła o pomoc.
Znalezienie Uchihy powinno być proste, z racji, że to jeden z najważniejszych klanów w Wiosce. Szlachta, można by powiedzieć. Przynajmniej taki był tok rozumowania Mardi. W pierwszym przebłysku sądziła, że jego posesja będzie znajdować się gdzieś w centrum, ale wtedy przypomniała sobie, jak mało towarzyskim typem jest Sasuke. Uśmiechnęła się pod nosem. Z pewnością wybrał dom na obrzeżach Wioski. Po prostu musi iść uliczkami wzdłuż muru obronnego i wtedy na pewno dotrze do…
Nagle stanęła jak wryta i zmrużyła oczy.
Nie może być. Akurat teraz, akurat tutaj?
Ale nie mogło jej się zdawać. Z pewnością widziała szczupłą sylwetkę mężczyzny odzianą w ciemnozieloną kamizelkę. Dostrzegła po chwili szare, ułożone w artystyczny nieład włosy. Tak, to z pewnością był on. Na jego widok jej drobne dłonie zacisnęły się w pięści, a na twarzy zaigrał pogardliwy, bezczelny uśmiech. Bogu dzięki, stał tyłem. Jeżeli tylko Mardi skręci w boczną uliczkę, zanim on pójdzie za reakcją wszystkich ludzi i obróci się w jej stronę…
-Poproś go, żeby cię zaprowadził – odezwała się nagle Guinevere. Mardi spojrzała na nią jak skrzywdzone dziecko patrzy na rodzica, gdy nie dostanie lizaka. Czy jej się wydawało, czy widziała satysfakcję w oczach kotki?
-Że co proszę?
-Słyszałaś – warknęło cierpko zwierzę. – Kakashi to nasz bilet do wolności. Na pewno wie, gdzie Uchiha mieszka.
-Przestań, Guinevere – jęknęła dziewczyna. – Same przecież trafimy. Tylko szybko skręćmy, bo zaraz się obróci i…
-Kakashi-san! – krzyknęła kotka, zanim Mardi zdążyła ją powstrzymać. Wspomniany obrócił się w ich stronę.
-Zdrajca – szepnęła z nienawiścią brunetka.
Jak zwykle, część twarzy zakrywała mu czarna maska. Córka czasami była ciekawa, dlaczego ją nosi, ale nigdy go o to nie zapytała. Na początku dlatego, że nie miała tyle odwagi, potem po prostu się do niego nie odzywała.
Warknęła przez zaciśnięte zęby. Po prostu nie mogła się powstrzymać przed takimi odruchami w jego pobliżu. Gdy widziała te spokojne, obojętne, lekko cyniczne oczy, a właściwie oko, jego postawę pełną zrelaksowania, po prostu dostawała szału. Wtedy, w gabinecie Tsunade, czuła się naprawdę dumna, że nie zaczęła ciskać w niego nożami i kunaiami. Cóż, jego szok, złość i niekontrolowanie emocji zdecydowanie wtedy pomogły. Czerpała satysfakcję z jego braku równowagi, z tego, jak bardzo drażniła go jej obecność, jak wielkie wzburzenie w nim wywołała…
Pójdę do piekła, stwierdziła ze zrezygnowaniem w myślach Mardi i skupiła się na chwili obecnej.
Kakashi lekko uniósł brew i zatrzymał się w pół kroku. Guinevere przyspieszyła i podbiegła do niego. Na szczęście była równie chłodno nastawiona do niego jak Mardi. Po prostu nie miała godności i musiała go spytać o drogę, tak tłumaczyła to sobie dziewczyna. Z niechęcią również do niego podeszła.
-Cześć – mruknęła do niego, nawet nie zaszczycając go spojrzeniem. Starała też ignorować fakt, że był od nie wyższy o więcej niż głowę. Cholerny, niski wzrost mamusi.
-Cześć – odpowiedział ze zdziwieniem, a na ustach zaigrał mu złośliwy uśmieszek. Oczywiście Mardi nie mogła tego widzieć, maska to uniemożliwiała. – Cześć, Guinevere – zwrócił się również uprzejmie do zwierzęcia, ale nie mógł ukryć chłodu w głosie. Nigdy nie przepadał za respiro córki. Z wzajemnością. Puma tylko prychnęła i skinęła łebkiem.
Przez moment nie wiedzieli za bardzo, co zrobić. Ruszyli niemal w tym samym czasie. Spojrzeli krótko na siebie i szybko odwrócili wzrok. Nie dało się ukryć, że obu nieco krępowała ta sytuacja, chociaż to Mardi była w, można powiedzieć, gorszym położeniu. Sytuacja z poprzedniego dnia obróciła się o 180 stopni. Teraz to Kakashi miał większą kontrolę. Dziewczyna była jedynie rozgoryczona i rozdrażniona, co wyraźnie odbijało się na jej twarzy. W końcu mężczyzna postanowił się odezwać.
-Więc jaki interes ma moja kochana córka? – spytał od niechcenia. Nie mógł powstrzymać uśmiechu na widok jej zaciskających się pięści. Jednocześnie poczuł niemiłe ukłucie złości i żalu w piersi. Jak zawsze, gdy ją widział. – Bo zakładam, że nie zawołałaś mnie, aby sobie pogawędzić.
-W ogóle cię nie zawołałam – stwierdziła, siląc się na spokój. Starała się udawać wyluzowaną i zadowoloną z sytuacji, ale Kakashi dobrze wiedział, że jest wściekła jak osa. – To Guinevere na ciebie krzyknęła.
-Cóż, to chyba twoja dusza, ne? – spytał. – To tak, jakbyś to ty zawołała mnie.
-Nie mam  nad tym kontroli – warknęła. – Ona robi co chce.
-Skądś to znam… Tak czy siak, o co chodzi? – przeszedł szybko do rzeczy. Nie miał ochoty na kolejną sprzeczkę z nią. A czuł, że jeśli jeszcze trochę by porozmawiali, to niechybnie by do niej doszło.
-Widzisz tą dwójkę facetów, z tatuażem smoka na szyi za nami? – mruknęła cicho. Nawet nie musiał się obracać. Wcześniej ich zauważył. Już wtedy wzbudzili jego podejrzenia, ale założył, że to zwykli, wożący się kretyni. Teraz pojął, że prawdopodobnie śledzą Mardi. Zaniepokoił się odrobinę. Bądź co bądź, mogą się nie lubić, ale to wciąż jego córka.
-Zdjąć ich? – spytał równie cicho.
-Nie, nie opłaca mi się – szepnęła. – Za dużo zamieszania. Ale nie mogę zaprowadzić ich do domu. Dlatego… - wciągnęła oddech. – Musisz mi pokazać, gdzie mieszka Sasuke.
-Och – wyrwało mu się. Nie mógł się oszukiwać; było mu nieco głupio z tego powodu, ale poczuł rozczarowanie. Zaraz jednak stłumił w sobie to uczucie. Myślał, że będzie chciała udać się do niego. Ale pewnie jej nawet nie przebiegło to przez myśl. Po co miałaby iść do znienawidzonej osoby na świecie? – Nie możesz ich zgubić?
-Z tymi skretyniałymi spojrzeniami? – prychnęła, rozglądając się drwiąco po otoczeniu. Kakashi zmarszczył brwi.
-To tylko ludzie, Mardi – stwierdził sucho. – Mają prawo do zdziwienia.
-Całe to ich zdziwienie niszczy mi możliwość powrotu do domu – warknęła.
-Musisz być naprawdę zdesperowana, skoro zwracasz się z tym do mnie – zakpił. Nie mógł się powstrzymać.
-TO był pomysł Guinevere, poleciała do ciebie, zanim zdążyłam chociaż zamrugać – zaczęła się bronić Mardi, na co kotka syknęła. Dziewczyna w życiu nie przyznałaby się do tego, że potrzebuje pomocy ojca. – Ale jeśli to ujmuje twojej godności, czy coś podobnego…
-Nie – przerwał jej cicho. – Zaprowadzę cię.
Zgodnie ze swoimi słowami skręcił w jedną z bocznych uliczek. Mardi miała rację, Uchiha musiał mieszkać gdzieś na obrzeżach Wioski.
Nie odzywali się do siebie w ogóle i trwali w niezręcznej ciszy. Żadne z nich nie mogło znaleźć tematu. Dziewczyna nawet nie próbowała. No bo co miała powiedzieć? Podziękować za pomoc? Wcale nie miała na to ochoty. Spytać co u niego słychać? Jak tam idzie robota shinobi? Czy pogodził się z tym, że ona przeszła na inną stronę? Czy dalej jej nienawidzi, czy może trochę odpuścił? To nie są pytania, które można zadać po siedmiu latach niewidzenia się i żywienia do siebie prentesji. Znaczy, nie wiedziała, czy on też miał wobec niej takie wrogie nastawienie. Podejrzewała, że tak. W końcu widziała, jak za każdym razem na nią patrzy, jak niechętnie to robi. Z pewnością nie był z niej zadowolony. Pewnie wolałby mieć syna. Albo w ogóle być bezdzietny. Nawet nie zauważyła, w którym momencie zaczęła pomstować i wyzywać ojca w myślach.
Coraz bardziej się na niego nakręcała. Najwyraźniej jej myśli musiały być szczególnie głośne i pełne chaosu, bo poczuła, jak Guinevere ociera się o jej nogę. Spojrzała w dół i zobaczyła karcące, chłodne spojrzenie. Szybko przywołała swoje myśli do porządku. Miała świadomość, że gdy jest naprawdę zdenerwowana, myśli przebijają się do umysłu respiro. Ta porównywała to do szumiącego radia, w którym słychać urywki audycji. To musiało być naprawdę irytujące.
-Więc… - odezwał się nagle ku jej zdziwieniu. – Jak się ma Nadine?
Dziewczyna drgnęła, słysząc imię matki. Z nią, cóż… też nie miała najlepszych kontaktów, łagodnie mówiąc. Nie to, że jej nienawidziła. Żyły w tym samym kraju, tej samej miejscowości nawet w tej samem dzielnicy, ale nie utrzymywały żadnych kontaktów. Kiedyś Mardi miała z nią inny kontakt. Nie był to może wzorowy przykład matka-córka, ale jednak w jakimś stopniu rodzinę przypominał. Jednak po jakimś czasie, gdy Hatake przejrzała na oczy, zauważyła to, co małe dzieci mają w zwyczaju ignorować lub nie zauważać, przestała być już taka miła. Teraz nie widziały się częściej niż raz na miesiąc, czasem nawet rzadziej. I Mardi nawet nie było żal z tego powodu. „Pięknie ułożyłaś sobie życie”, nie mogła powstrzymać autoironicznej myśli.
Ciągle była wściekła jednak za imię, jakie jej nadała. Chociaż tego nie mogła zarzucić Kakashiemu, wybór imienia należał do matki.
-Nie wiem – wzruszyła ramionami. – Nie rozmawiam z nią.
To była prawda. Jej matka prawdopodobnie nie wiedziała nawet, że znajduje się teraz w Konoha. Nie, żeby ją to obchodziło.
Kakashi zmarszczył brwi i spojrzał pytająco na dziewczynę.
-Kiedy ostatni raz się widzieliśmy, chyba trzymałyście się razem – zauważył.
-Trochę się zmieniło – odparła cierpko.
Widział, że córka nie chce kontynuować tematu. Mimo to, nie rezygnował.
-Czemu z nią nie rozmawiasz?
-A dlaczego cię to interesuje? – odpyskowała, patrząc na niego wrogo.
-Bo to moja rodzina? – spytał retorycznie. To musiało ją nieco zdziwić, bo spojrzała na niego z powątpiewaniem. I wściekłością.
-Rodzina, mówisz? – powiedziała śpiewnie, a na jej ustach zatańczył cwany uśmiech. Kakashi już widział, że szykuje mu ciętą ripostę. – Szkoda, że nie pamiętałeś o tym przez… ile? Och, siedem lat!
Nie odpowiedział. Zaczerpnął jedynie powietrza, jakby chciał coś odrzec, ale najwyraźniej się rozmyślił. Mardi z zadowoleniem obróciła głowę. Prawdę mówiąc, podziwiała go za to, że jeszcze się powstrzymał i jej nie przyłożył. Gdyby ona była rodzicem, nie sądziła, by mogła znieść takie aroganckie zachowanie dziecka.
-Daleko jeszcze? – spytała leniwie, przerywając tym samym milczenie.
-Już blisko – odpowiedział szorstko.
Nie odzywali się do siebie przez resztę drogi.
Gdy tylko posesja Sasuke pojawiła się w zasięgu jej wzroku, od razu wiedziała, do kogo dom należy. Dom, zaśmiała się w myślach. Raczej mini dwór. Prezentował się naprawdę świetnie i od razu można było stwierdzić, że właściciel jest nieźle nadziany. Niemal wszędzie można było też dostrzec czerwono-biały wachlarz, znak klanu Uchiha.
-Dzięki, dalej sama trafię – mruknęła do ojca i rozejrzała się.
Nie było tu już tak wiele osób, co w centrum Wioski, ale i tak dosyć sporo. No i każda jedna wlepiała w nią oczy. Skąd wiedzieli, że jest Szeptaczem? Może instynkt. Słyszała, że ludzie z Kraju Ognia, a szczególnie z Konohy mają niezwykle wyczuloną intuicję. No i czarna, mała puma o identycznym kolorze oczu z pewnością nie pomagała. W dali dostrzegła dwójkę szpiegów.
-W porządku – odpowiedział cicho głosem wypranym z emocji. Mardi spojrzała na niego. Był smutny? Raczej chłodny i zdystansowany. Czuła że ich stosunki z zera opadły do minus dziesięciu. I dobra, warknęła w duchu ze złością. Jak dla mnie, mogą dojść nawet do zera absolutnego.
-To na razie – oznajmiła i skierowała się w stronę posiadłości Uchihy.
-Dziękuję ci, Kakashi – odezwał się miłym głosem jej ojciec, naśladując piskliwy ton dziewczyny. Odwróciła się z kpiarskim uśmiechem na ustach. Czy on naprawdę uważał, że mu podziękuje?
-Jestem Mardi, ale nie ma za co – odszczeknęła się drwiąco i podeszła do drzwi.
Sasuke w wersji żeńskiej, pomyślał z westchnieniem Kakashi i poszedł w swoją stronę. Gdy upewnił się, że córka go nie widzi, szybko znalazł się na dachu jednego z budynków i obserwował, jak potoczy się sytuacja. Mardi nie mógł już widzieć, ponieważ zniknęła pod daszkiem bogatej werandy, ale dwaj mężczyźni wciąż pozostawali w zasięgu jego wzroku.
Przez kilka minut stał w bezruchu i przyglądał się śledzącym. Wyglądali na nieco zmęczonych i rozdrażnionych. Atak raczej nie był ich zamiarem. Najchętniej by ich zdjął, a przynajmniej znokautował, tak, dla pewności. Jednak, mimo całych swoich chłodnych uczuć, nie miał zamiaru krzyżować planów dziewczyny. Poza tym, była teraz u Uchihy. Dla niego równało się to z bezpieczeństwem. Jak nie Sasuke, to Itachi na pewno poradziłby sobie z tą dwójką.
Westchnął cicho i usiadł na dachówkach. Jego córka…
-Zmieniła się, prawda? – dobiegł go cichy, mocny, kobiecy głos. Nawet nie obrócił twarzy. Wiedział, kto właśnie zajmuje koło niego miejsce i próbuje złowić jego spojrzenie.
-Odrobinę – przyznał.
Prawdę mówiąc, zmieniła się bardzo. Nie chodziło jedynie o zdecydowanie dłuższe włosy czy tatuaże na jej dłoniach, nie. To było coś więcej. Z jej twarzy zniknął łagodny, ciepły wyraz i został zastąpiony przez ten pogardliwy, drwiący. Nie widział już beztroskiego roześmianego dziecka, ale wrogą, rozgoryczoną, cyniczną dziewczynę. Właściwie w ogóle jej nie poznawał i trochę tego żałował. Oderwał się od swoich przemyśleń.
-Długo za mną idziesz, Kurenai?
-Od jakichś piętnastu minut – odpowiedziała spokojnie czarnowłosa, przeszywając Kakashiego czerwonymi tęczówkami przepełnionymi współczuciem. Kto jak kto, ale ona najbardziej ze wszystkich joninów była przywiązana do Mardi. A z racji, że była jedną z niewielu kobiet joninów, zawsze stawiała więzi rodzinne na pierwszym miejscu i to z nią o takich rzeczach rozmawiało się najlepiej. Nie wyobrażał sobie, żeby podobną konwersację przeprowadził z na przykład Guyem. – Chciałam zaczepić cię wcześniej, ale zauważyłam, że rozmawiasz z Mardi. Wolałam wam nie przerywać.
-Cóż, mogłaś – wzruszył ramionami Kakashi i westchnął.
-Nadal to samo? – spytała smutno.
-Albo nawet gorzej – wyznał Hatake, ale zatroszczył się o to, aby jego głos był całkowicie neutralny i obojętny, wręcz pogodny. – Czasem mam wrażenie, że im dłużej ze mną przebywa tym bardziej mnie nienawidzi.
Zapadła chwilowa cisza.
-Nie sądzę, żeby tak było – odpowiedziała pocieszająco kobieta. – Każda dziewczyna potrzebuje ojca. Jestem pewna, że wkrótce to zrozumie. Zaufaj mi, wiem coś o tym.
Uśmiechnęła się do niego pokrzepiająco. Hatake przypomniał sobie, że ona również kiedyś miała niezłe utarczki z ojcem, lecz później żyła z nim w zgodzie. Może faktycznie wie, co mówi?
-Dzięki, Kurenai – mruknął i wstał. Mimo tak zdawkowych słów, naprawdę był wdzięczny kunoichi za jej wsparcie, a ona dobrze o tym wiedziała. – Jak zgaduję, nie przyszłaś tu tylko po to, aby mnie pocieszać. Jakieś wieści?
-Guy ma do ciebie jakąś sprawę – wzruszyła ramionami. – Prosił mnie, abym cię znalazła. Nie mówił, o co chodzi.
-Pewnie znów ma do mnie żal, że mu o czymś tam nie powiedziałem – wywrócił oczami Kakashi. Na przykład, że mam córkę, dodał w myślach. – Chodźmy.
***
Obróciła się. Kakashiego już nie było. No pięknie, pomyślała gorzko. Nawet nie został, aby się upewnić czy jestem bezpieczna. Super tatuś. Szybko odsunęła od siebie takie myślenie, przypominając sobie, że ona również nie jest wzorową córką.
Wzięła głęboki oddech i zapukała do drzwi. Gdy usłyszała kroki odetchnęła z ulgą, ale za chwilę ścisnęło ją w żołądku. Przypomniała sobie bowiem, w tym samym momencie, w którym otworzyły się drzwi, że oprócz Sasuke mieszka tu ktoś jeszcze. Spojrzała z lekkim szokiem i przestrachem na wypraną z emocji, bladą twarz, okoloną lekko przydługimi czarnymi włosami, która pojawiła się w progu. Dobrze wiedziała, przed kim stoi.
-Ohayo – wykrztusiła.





Kolejny bonusik (będzie ich jeszcze trochę) dzięki boskiej Sheeiren^^

9 komentarzy:

  1. ♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥

    Omg omg omg trzymajcie mnie! Najpierw muszę się trochę pozachwycać faktem, że oto i cudowny Itachi wkracza na scenę! *.* Już się nie mogę doczekać następnego rozdziału!
    Tylko co to ma być za strach Mardi co? Pokochałam ją jako silną, twardą i zadziorną dziewczynę więc niech mi się tu niczego nie boi! :D
    Mhaaaaaaaaaah Itachi no *.*

    Ech w sumie nie wiem czy bardziej mi szkoda Kakashiego czy Mardi, no bo w końcu to on ją chyba zostawił więc nie dziwię się, że ona go nienawidzi, a on co? Jest taki chłodny tylko dlatego, że Mardi nie została shinobi? Ale w sumie jeszcze za mało wiadomo żeby oceniać, więc błagam szybko wytłumacz o co wgl tam poszło! :D
    No i czemu Mardi tak nie cierpi swojego prawdziwego imienia ;>

    Ogółem cud jak zwykle ♥
    Buziaki!

    OdpowiedzUsuń
  2. Genialny blog! Nareszcie coś oryginalnego. Córka Kakashiego no no :)

    U mnie KakaSaku więc zapraszam :)

    OdpowiedzUsuń
  3. No przyznam, że stosunki z Kakashim są przejebane ;oo No ale co się dziwić, ani ona nie jest wobec niego w porządku, ani on... AH KOCHAJĄCA SIE RODZINKA <3
    No i teraz poproszę Itachiego ;33333333333
    Wiem, że mnie nie zawiedziesz w kolejnej notce :D No więc czekam z niecierpliwością jak potoczy się jej wizyta u Uchichów :D
    Pozdrawiam. ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Yaattttta!!! Mój mąż się pojawił! Mam pomysł, jak już jestem boska to dorób mu żonę i nazwij ją Sheeiren, prooooszę! Albo chociaż dziewczynę!!!

    No, już ogarnęłam się ;3
    Powiem ci, że chciałabym aby jej stosunki z Kakashi'm uległy zmianie. Bardzo szanuję jego postać i nie mogę czytać o nim, gdy jest smutny - serio.

    Rozdział super ;) Po twoim stylu pisaniu jestem pewna, że nie dałabym ci czternaście lat. Pisz kolejne rozdziały, lecz informuj mnie o nich proszę!

    PS. Mam sporo nowych obrazków ]:->
    Pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Wohoho, dziewczyno, przeboski rozdział :D Bardz, bardzo dobrze opisujesz relacje rodzinne, choć są takiue okrutne, brawo jestem pod wrażeniem ;D
    \W sumie to bardzo mi żal Kakashiego choć też nie pasuję mi, że jegfo stosunek do swojej córki również jest chłodny, obojętny :< Naprawdę, w kwestii tego jego żalu, iż chcę pójść się schować przed gorylami do Sasuke zamiast niego... no kurczę, przykre :(
    Też mnie ciekawi, dlaczego jej dusz jest na nią taka zła? i miałam nadzieje, że aby ona wykazuję zrozumienie względem Kakasia, no ale cóż... jakby nie było to jej dusza, ale ja zbyt pozytywne mam myśli xD
    Hehe, Gai to już nie ma co robić tylko znęcać się nad Kakasiem, ale już widzę jak potem z Mardi próbujee się dogadać i wkurza ją wytykaniem jak bardzo jest podobna do ojca XDD Heh no i Kurenai jako jej najbliższa osoba, jak fajnie (lubię Kurenai xD) mam nadzieje że ona złagodzi ich kontakty ^^
    Omg, Uchiha w akcji xD ciekawa jeste, jak przedstawisz Itasia XD jak będą wyglądać ich stosunki w rodzince, czy kryją do siebie urazę? Ciekawe ;D
    No to z niecierpliwością czekam na następną notkę ;D Pisz szybko ;) Życzę weny :DD

    OdpowiedzUsuń
  6. Skontaktuj się ze mną jak najszybciej!
    Jest sprawa, ważna! Jak się powiedzie, będę jeszcze bardziej boska XD
    Pisz! :D

    OdpowiedzUsuń
  7. Kochana zapraszam na nową notkę ;D

    OdpowiedzUsuń
  8. Pooowitać :3
    Przeczytałam wsie notki i obwieszczam wszem i wobec, że trafiasz na mą listę! Na temat rozdziału się nie wypowiem, bo nie jestem na "świeżo", tzn. czytałam go jakiś czas temu i dopiero teraz komentuję.
    Uwieeeelbiaam Twój styl i podziwiam Cię za to. Jesteś młodsza ode mnie i piszesz sto razy lepiej niż ja. Naprawdę chciałabym chociaż w małym stopniu pisać tak, jak Ty. Z chęcią bym się również czegoś doczepiła, bo jak to ja, uwielbiam się czepiać, ale nie ma tu czego.
    Jesteś moim idolem! xD
    Enjoy! Czekam na next'a! :3

    OdpowiedzUsuń
  9. Też mam świra na punkcie anime a zwłaszcza Naruto ;D

    OdpowiedzUsuń

Będę wdzięczna za każdy drobny komentarz, zarówno pozytywny jak i za krytykę. Nic bardziej nie motywuje autora do pisania. Bardzo proszę również anonimowych komentatorów o podpisywanie się :3