Mardi
parsknęła śmiechem.
-Gadatliwy
to ty nie jesteś – mruknęła, ale tak, żeby każdy mógł usłyszeć.
Kiba
jako pierwszy odzyskał rezon. Uśmiechnął się szeroko, ukazując rząd białych
zębów.
-Proszę,
proszę! – krzyknął wesoło. – Sasuke-kun przyprowadził do nas przyjaciółkę.
Dziewczyny, chyba macie konkurencję. Kiba, miło mi – wyciągnął do niej
przyjaźnie dłoń, którą ona delikatnie uścisnęła
-Mardi, przyjemność po mojej stronie – stwierdziła i
uśmiechnęła się zalotnie. – Och, i nie, moje drogie panie, nie macie czym się
martwić – dodała, a w jej głosie dało się słyszeć pewną kpinę. Cóż, nie zrobiła
dobrego wrażenia na tych dwóch dziewczynach. W przeciwieństwie do mężczyzn. – Chciałabym powiedzieć, że jestem przyjaciółką tego oto aroganckiego Uchihy, ale
znamy się zaledwie… Ile to czasu mogło minąć, odkąd się poznaliśmy, Sasuke?
-Nie
wystarczająco wiele, aby można było nazywać mnie aroganckim – warknął pod nosem
i usiadł na miejsce. – Pół godziny – dodał po chwili.
-Właśnie
– podchwyciła piskliwie Ino, patrząc na dziewczynę wyniośle i ze złością.
–Znasz go tak krótko, a już wydajesz o nim osądy. Bez urazy, Mardi-chan, ale
skąd możesz wiedzieć, czy jest arogancki czy nie?
Mardi
zmierzyła blondynkę spojrzeniem swoich niebieskich oczu. Nie było niemiłe czy
pogardliwe, raczej ciekawe i… lekko rozbawione. Wyglądało to trochę tak, jakby przyglądała
się efektowi jakiegoś eksperymentu, który miał śmieszne skutki. To rzucało się
od razu, dziewczyna była ponad siedzące przy stoliku kunoichi, a przynajmniej
ponad Ino.
-Cóż,
powiedzmy, że znam się na ludziach. Umiem dostrzec, czy ktoś jest arogancki czy
chorobliwie zazdrosny o śmieszne rzeczy – oznajmiła pogodnie i zajęła miejsce
obok niego. Ino wybałuszyła oczy i nie mogła wydobyć z siebie słowa. Uchiha nie
mógł powstrzymać uśmiechu. – A Sasuke-kun jest przeuroczy, jeśli to cię
pocieszy – dodała, przeciągając słodko sufiks, wiedząc, że go to rozdrażni.
Kiba zaśmiał się pod nosem, a Shikamaru parsknął śmiechem. – Ale nie miałam
jeszcze niestety okazji poznać was wszystkich. Ty zapewne jesteś Hinata, a ty
Neji – po kolei spojrzała przyjaźnie na dziewczynę i chłopaka, który zmarszczył
brwi. – I oboje pochodzicie z klanu Hyuuga.
-Skąd
wiesz? – zapytał podejrzliwie, mierząc ją uważnym wzrokiem Neji. Hinata jedynie
zarumieniła się i posłała dziewczynie niezręczny uśmiech.
-Cóż…
z tego, co wiem, jedynie klan Hyuuga posługuje się Byakuganem – stwierdziła
niewinnie, opierając łokcie o stół, a dłońmi podpierając głowę. Spojrzała z
rozbawieniem brunetowi prosto w oczy, który nie odwrócił spojrzenia. – A to kim
jesteście… - wzięła oddech i spojrzała w górę, udając zamyślenie. – To już
czysta dedukcja.
-Niezła
jest! – stwierdził z uznaniem Kiba i poruszył zadziornie brwiami w jej stronę.
– Ciekawe, jak poradzisz sobie ze mną. Z moim klanem, w sensie.
-Klan
Inuzuka? – zgadła, jakby to nie było dla niej żadną tajemnicą. Kiba oniemiał.
-T-tak
– wyjąkał. – Ale skąd…
-Piękny
pies – przerwała mu, uśmiechając się olśniewająco. – Gdybyś jeszcze tylko
poprosił go, aby przestał obśliniać mi kolana…
Kiba
patrzył przez chwilę na nią z zachwytem przemieszanym z zaskoczeniem, po czym
wybuchł gromkim śmiechem.
-Akamaru!
– gwizdnął na zwierzę, które usłużnie odeszło od Mardi i położyło się u stóp
chłopaka. – Moje wyrazy uznania, naprawdę znasz się na rzeczy. Akamaru również
to potwierdza – nagle pies jęknął cichutko i zapiszczał. – Mówi też, że cię
lubi.
-Jaki
uroczy! – zachwyciła się, ale prawdopodobnie tylko Sasuke dostrzegł, że jej
reakcja była przesadzona.
-Masz
sporą wiedzę na temat tutejszych klanów – zauważył Neji. Nie wyglądał już tak
nieufnie, raczej znowu chciał przetestować jej inteligencję. – Żaden
obcokrajowiec nie może tyle o nich wiedzieć, jednak… nie widziałem cię tu nigdy
wcześniej.
-Tak,
cóż – zawahała się, zupełnie jak czasem to robił Kakashi. Sasuke coraz wyraźniej
zauważał podobieństwa między tą dwójką. – Staram się tego miejsca unikać jak
mogę. Ale jestem stąd.
-Istnieje
szansa, że znam twoje nazwisko? – spytał, unosząc jedną brew. Mardi, wbrew
oczekiwaniom Uchihy, ożywiła się.
-Oczywiście!
– krzyknęła, uśmiechając się wesoło. – Nawet całkiem dobrze. Mogłabym się
jednak założyć, że go nie zgadniecie. Sasuke, nie psuj mi zabawy i nie zdradź
mnie, uprzejmie proszę.
-Oho,
to chyba coś dla Shikamaru – Kiba szturchnął zadziornie kompana i mrugnął do
niego. – Ciekawe, czy nasz najbłyskotliwszy człowiek rozgryzie tą oto… -
stracił nieco pewności siebie. – Jesteś kunoichi?
Uśmiechnęła
się psotnie, jak to miała w zwyczaju.
-Szeptaczką
– odpowiedziała cicho.
-N-naprawdę?
– odezwała się nagle Hinata i natychmiast spłonęła rumieńcem. Wszystkie
spojrzenia automatycznie zwróciły się w jej stronę, a przyjaciele nie mogli
wyjść z szoku. Hinata coś powiedziała? Sama z siebie? To było co najmniej
szokujące. Mardi posłała jej zaciekawione spojrzenie i przechyliła głowę.
-Słyszałaś
o Szeptaczach? – spytała łagodnie. Jakby podświadomie wyczuła, jak płochliwa
jest czarnowłosa.
-No
c-cóż, n-niewiele – speszyła się i zaczęła błądzić wzrokiem po ścianach. – T-tylko ty-tyle, że s-są i że ich d-dusze… no w-wiesz – spojrzała niepewnie na
dziewczynę, jakby bała się ją urazić.
-Są
poza ich ciałem, to prawda – dopowiedziała bez krępacji Mardi, rozluźniając się
nieco. – Wow, jesteś niezła, Hinata. Szczerze mówiąc, nawet nie sądziłam, że
ktoś skojarzy tą nazwę.
-Dziękuję,
Neji wie więcej… - mruknęła wdzięcznie Hinata, ale jej wypowiedź zginęła pod
słowami Naruto, który wybałuszył oczy na nową i zapytał:
-Naprawdę
twoja dusza jest poza ciałem?
Mardi
natychmiast przeniosła na niego wzrok i zmrużyła oczy. Sasuke zauważył, że
kojarzyła blondyna, ale nie mogła sobie przypomnieć skąd. Wtedy na jej twarzy
zagościło zrozumienie, ale też pewnego rodzaju melancholia. Jakby coś sobie o
nim przypomniała.
-Naruto
Uzumaki – powiedziała cicho bez cienia wątpliwości. Straciła swoją żywiołowość.
Pozostał tylko melancholijny, nieco przygaszony uśmiech.
-Skąd
mnie znasz? – spytał Naruto, jak zwykle energicznie i głośno.
Przez
krótką chwilę wpatrywała się w niego, jakby zastanawiając się nad odpowiedzią.
-Ze
słyszenia – odpowiedziała wreszcie wymijająco, tym razem uśmiechając się
szerzej i weselej. Jednak radosny uśmiech nie objął jej zimnych, smutnych oczu.
– Zaciekawiła cię moja, hm, duchowość.
-Tak,
właśnie – przypomniał sobie, całkowicie zapominając o ostatnim pytaniu. – To
prawda? Nie masz duszy w środku? Więc gdzie jest, obok czy jak?
-Właśnie
– dodała Ino, znów zabierając głos. Najwyraźniej ochłonęła po przytyku zadanym
przez Mardi. – Dusza musi być w środku. Nie może być na zewnątrz. To nonsens. A
nawet jeśli, to niby jak wygląda?
-Właśnie
siedzi na twoim ramieniu – odparła obojętnie szatynka i wskazała na lewe ramię
dziewczyny. Faktycznie. Miejsce to zajmował niebiesko-czarny motyl, który
usiadł tak lekko, że Ino nawet go nie poczuła. – Guinevere, pokaż się –
poleciła swojej respiro. Motyl posłusznie sfrunął na ziemię i przybrał postać małej,
czarnej wiewiórki z niebieskimi pasemkami na futerku. Zwinnie wśliznęła się na
stół, patrząc na każdego przyjaźnie. Dziewczyny mimowolnie westchnęły z
zachwytem, a chłopcy patrzyli z zaintrygowaniem na zwierzę.
-No
nieźle - gwizdnął z zadowoleniem Kiba i
puknął palcem futerko zwierzątka na piersi.
-Ej,
ej, uważaj sobie – zaśmiała się Mardi, a wiewiórka obdarzyła go groźnym,
wściekłym warknięciem. – Wiesz, że to tak, jakbyś dźgał mnie? Mogłabym cię
pozwać o molestowanie seksualne.
Wszyscy
przy stoliku wybuchli śmiechem. No, prawie wszyscy. Sasuke, Neji i Shikamaru
prychnęli jedynie, Uchiha wywracając do tego oczy. Kiba zarumienił się aż po
szyję i zaczął się szybko tłumaczyć:
-T-to
nie tak, M-mardi-chan, j-ja nie wiedz-działem…
Wyglądał
na naprawdę zmartwionego, co jeszcze bardziej rozbawiło wesołą hałastrę. Mardi
także zaśmiała się serdecznie i jak zwykle uroczo.
-Daj
spooookój – machnęła lekceważąco ręką. – Żartowałam tylko. Ale nie głaskajcie
jej ani nie łaskoczcie, dobra? Czuję się wtedy dziwnie. Zwłaszcza, jak robią to
dziewczyny.
Znów
udało jej się rozśmieszyć towarzystwo. Sasuke uniósł jedną brew. Nie chciał
narzekać ani wyjść na egocentryka, ale cóż, to zawsze on był w centrum
zainteresowania, nie jakaś dziewczyna z innego wymiaru ze swoją wiewiórką.
Najwyraźniej nie podobało się to również dwóm kunoichi, Ino i Sakurze.
-Jemy
czy nie? – rzucił leniwie Sasuke. – Skoro Mardi wszystkich już zna…
-Właściwie
nie wszystkich – uśmiechnęła się sztucznie Ino do Mardi. – Nas jeszcze nie zna
– wskazała siebie i Sakurę.
-Właściwie
– zaczęła niedbale Mardi, przypatrując się swoim paznokciom. – To już wiem, kim
jesteście. Ty – spojrzała na Sakurę, która otworzyła ze zdziwieniem oczy. – Pomogłaś mi dzisiaj znaleźć biuro hokage, ne? Miałaś wtedy na ubraniu
pusty, biały okrąg, znak klanu Haruno. Co do imienia, Sasuke wcześniej je
wymienił, a na szyi masz łańcuszek z kwiatem wiśni. Sakura Haruno, mam rację?
-T-tak
– zgodziła się niechętnie dziewczyna. – Sasuke-kun, mówiłeś o mnie? – jej twarz
rozpromieniła się. Myśl, żeby zamordować Mardi na miejscu, automatycznie
pojawiła się w jego głowie. Jak jakiś układ obronny czy coś takiego.
-Mimochodem
– odparła za niego. – Dziękuję za wskazanie drogi. Jeśli chodzi o ciebie… -
zmrużyła oczy i przeciągnęła spojrzeniem po Ino. Ta poczuła się nieco
niepewnie, ale nie odwróciła wzroku. Przez chwilę milczały, mierząc się
spojrzeniami: Ino wyzywającym i spiętym, Mardi zaintrygowanym i intensywnym. –
Ino Yamanaka.
Dziewczyna
wybałuszyła na nią oczy.
-S-skąd
możesz to wiedzieć? – wyjąkała. – Przecież moja rodzina nie należy do żadnego z
wielkich klanów.
-Pachniesz
kwiatami – wyjaśniła Mardi. – Identycznie pachnie kwiaciarnia obok której
przechodziłam. No i tylko przed kwiaciarnią znajduje się ten drobny piach,
który masz na butach. Nigdzie indziej go dzisiaj nie widziałam.
-Mogłam
być klientem – obroniła się szybko Ino. Oczy całej grupy skakały od jednej
dziewczyny do drugiej.
-Mogłaś
– zgodziła się szatynka. – Tak też na początku pomyślałam. Ale wtedy nie mogłabyś
mieć we włosach odrobiny Czarnej Ziemi, potrzebnej do pielęgnacji tak zwanej
Rośliny Śmierci. A to, w Konoha, potrafią tylko pracownicy kwiaciarni, inni nie
mają do niej dostępu. Mam nadzieję, że owa roślina nie jest tajemnicą? –
uśmiechnęła się uroczo, na co Ino zadrgała żyłka na czole.
-Na
twoje szczęście nie – warknęła. – Ale to wciąż nie wyjaśnia tego, że znasz moje
imię.
-Cóż,
miałam przyjemność poznać twoją mamę – znów obdarzyła Ino niewinnym i pewnym
siebie uśmiechem. – Opowiedziała mi o swojej dziewiętnastoletniej córce, która
przyjaźni się z Sasuke oraz Sakurą i że chętnie mnie z nią zapozna.
Dziewczyna
zaczerwieniła się tak mocno jak poprzednio Kiba. Kątem oka dostrzegła wredny
uśmieszek Sasuke i Sakury. W tej chwili nienawidziła nowej z całego serca. Nie dość,
że na pewno jest młodsza od niej i pozwala sobie tak się do niej odzywać, to
jeszcze wygadała blondynkę przed tą dwójką. Nie obchodziło jej, czy zrobiła to
specjalnie czy przez przypadek, już ona się zemści. Może trochę skłamała, w końcu wcale nie przyjaźni się tak bardzo z tą dwójką, ale oni nie muszą o tym do cholery wiedzieć.
-Moja
mama cię zna?!
-Całkiem
dobrze – stwierdziła Mardi i przeniosła wzrok na dziewczynę w koczkach. – Ktoś
posiadający tak wiele broni, a więc zapewne umiejący się nią niezwykle
umiejętnie posługiwać, musi być Tenten.
-Zgadza
się – zaśmiała się przyjaźnie Tenten. – Miło mi.
-Wzajemnie
– uśmiechnęła się bez krzty ironii Mardi. – Jedyną osobą, sprawiającą problem
do odszyfrowania jesteś ty – wskazała na Rock Lee i przybrała zmartwiony wyraz
twarzy. Jakby była zawiedziona faktem, że nie udało jej się kogoś rozpoznać. – Jesteś uderzająco podobny do Gai’a, jednak on przecież jest bezdzietny… w
przeciwieństwie do niektórych – dodała cicho pod nosem, tak, że tylko Sasuke zdołał
to usłyszeć. Siłą powstrzymał drwiący uśmieszek, doskonale wiedząc, do kogo nawiązuje dziewczyna. – Możesz być kimś mu
bliskim… może kimś z rodziny? Nie, nie sądzę.
Jego… uczeń?
-Tak,
zgadza się – oznajmił radosnym, spokojnym głosem Rock Lee. – Jestem Rock Lee!
Co za niesamowita dedukcja, Mardi-chan, nie sądziłem, że jest ktoś tak
oczytany, inteligentny i światły, wspaniale korzystający ze swej młodzieńczej…
-Och, mój Boże, przeeestań
– znowu machnęła obojętnie ręką i uśmiechnęła się olśniewająco. – Rumienię się. A to zgadywanie wcale nie jest takie trudne.
-Jak
ty to robisz? – zapytał z zaintrygowaniem Naruto. – Chciałbym umieć tak rozgryzać
ludzi, jak ty.
-Jaki
uroczy! – zaśmiała się Guinevere.
-To
naprawdę całkiem łatwe – stwierdziła pogodnie Mardi. – Trzeba zwracać uwagę na
szczegóły, w końcu to one tworzą ogół. Ale wcześniej zdaje się, że Sasuke
wspomniał coś o jedzeniu…
Wszyscy
zabrali się do przygotowywania jedzenia. Rozmawiali przy tym głośno i śmiali
się. Najwięcej w rozmowę wnosił Naruto wraz z Kibą. Czasem dopowiedział coś
Rock Lee. Reszta odzywała się mniej, a najmniej Ino, upokorzona przez Mardi i
swoją własną wrogość do dziewczyny. Reszta grupy szybko zaakceptowała i
polubiła nową. Poza arogancją i skłonnością do ironii oraz sarkazmu była
całkiem niezłym towarzyszem rozmowy. Wiedziała, jak rozśmieszyć ludzi, nikogo
nie urazić, ale też nie wypaść na lizusa. Shinobi i kunoichi odkryli, że można
z nią porozmawiać na niemal każdy temat ze względu na jej dużą wiedzę. W
dodatku wydawała się być niesamowicie opanowana, a wszystkie docinki jakiego
serwowała jej Ino i Sakura spływały po niej jak po kaczce i kończyły się
zazwyczaj jej ciętą, ale niezbyt wredną ripostą. No dobrze, dosyć wredną. Ale naprawdę
starała się być miła.
Jednak
w końcu Sakura trafiła na jej czuły punkt. Po jakiejś godzinie miłych rozmów i zabawnych
dyskusji rozpoczął się temat ucieczki i powrotu Sasuke.
-Ech,
zaraz wrócę – westchnął Sasuke, wstając od stołu.
-Dokąd
idziesz? – zapytała z ciekawością Mardi, odrywając się od rozmowy i przestając
śmiać.
-Najdalej
stąd – mruknął. Nie chciało mu się tego słuchać po raz setny.
-Siadaj,
tygrysie – zaśmiała się i pociągnęła silnie za rękę. Zaskoczony jej siłą,
usiadł z powrotem na miejsce. – Ja chętnie tego posłucham.
-Możesz
to robić beze mnie – odpowiedział jej chłodno. Wszyscy zamilkli w oczekiwaniu
na jej odpowiedź. Nieco dziwiła ich swoboda, z jaką Mardi odzywała się do czarnowłosego.
W końcu, to był Sasuke Uchiha, chłopak nie dla śmiertelników. Nie powinna teraz
rumienić się ciągle, jąkać, próbować się przed nim wdzięczyć i robić to samo, co
pozostałe dziewczyny? Sprawiała wrażenie, jakby Uchiha był dla niej jedynie kolejnym znajomym, może nieco bardziej mrukliwym i wrednym.
-Co
to za przyjemność słuchać o twoich przewinieniach bez twojego błyskotliwego
komentarza? – zaśpiewała, z ironią wypowiadając słowo "błyskotliwy". – Poza tym, to idiotyzm, że ja zostaję z twoimi
przyjaciółmi, a ty sobie idziesz – Sasuke wywrócił z rozdrażnieniem oczami, co
było ostateczną zgodą na pozostanie w tym miejscu. – Jak cudownie! No, niech
ktoś mi teraz streści całą tę ucieczkę. Nie mogę się doczekać.
Zadania
podjęła się, ku załamaniu Uchihy, Sakura. Zaczęła snuć ckliwą, pełną łez i
smutku opowieść o tym, jak próbowała go zatrzymać, jak bardzo cierpiała po tym,
jak on odszedł, ile miała za sobą nieprzespanych nocy z jego powodu, jak
tęsknota zabijała ją od środka…
Po
kilku minutach Sasuke całkowicie oderwał się od rzeczywistości. Było mu dziwnie
za każdym razem jak słyszał opowieść różowej. Z jednej strony zawsze dotykały
go malutkie wyrzuty sumienia, że tyle bólu wszystkim sprawił, z drugiej… do
cholery, przecież nie był z nią w związku! Właściwie, nie był nawet jej bardzo
bliskim przyjacielem. Po prostu przyjacielem. Kolegą. Towarzyszem z drużyny. Bardzo dalekim i bardzo byłym towarzyszem z drużyny.
-Chwila
– przerwała jej w końcu Mardi, uprzednio zerkając na Sasuke. – wy jesteście
razem? Sasuke, draniu, nie pochwaliłeś się!
-Nie
jesteśmy – warknął Uchiha.
-To
prawda – potwierdziła Sakura. – Ale kiedyś, cóż… miałam do Sasuke
ogromną słabość. Naprawdę strasznie go kochałam.
-Nie
rozumiem tu czegoś – oznajmiła Mardi, marszcząc brwi. Wszystkie rozmowy
zamilkły, a każdy przeniósł wzrok na dziewczyny. Nawet Ino wiedziała, że
kłótnia z Sakurą o Sasuke to porywanie się z motyką na słońce. Bardzo
rozżarzone słońce.
-Niby
czego? – parsknęła na nią różowa.
-Mówisz,
że go… kochałaś – zaczęła powoli, a przy ostatnim słowie na jej twarzy zaigrał
kpiący uśmieszek. Wiedziała, że właściwie jest tu tak jakby gościem i powinna
być uprzejmiejsza, ale do jasnej cholery, zmarnować taką okazję? – Skoro tak
było, to dlaczego nie zrobiłaś wszystkiego, aby go przywrócić z powrotem?
Dlaczego zostawiłaś wszystko w rękach Naruto-kun?
-Musimy
o tym gadać? – wtrącił z rozdrażnieniem Sasuke. Widział, że Mardi ma świetny ubaw, z czego on nie zupełnie był zadowolony. Jednak dziewczyny całkowicie go zlały.
-Co?!
– oburzyła się Sakura, oblewając się czerwienią. Była naprawdę wzburzona. – Jak
to nie?! Przecież… pobiegłam za nim wtedy! Płakałam okropnie! Wiesz, jak
przeżywałam jego odejście?! Nie spał…
-Tak,
wiemy, nie spałaś po nocach. No ja się wzruszyłam – dokończyła kpiąco Mardi, na
co Sakura niemal wyszła z siebie. Parę osób nie wytrzymało i zachichotało. – Ale mogłaś przecież pobiec dalej za nim. Mogłaś razem z Naruto go szukać.
Mogłaś też go przekonywać. Mogłaś walczyć. Jak wielka i potężna była twoja „miłość”
– zrobiła w powietrzu cudzysłowie. – Skoro nawet nie potrafiłaś o nią walczyć?
-Nie
wiesz, o czym mówisz! – pisnęła Sakura, wściekając się coraz bardziej. – Poza
tym, co ty możesz wiedzieć o miłości? –
dodała pogardliwie. Guinevere automatycznie zawarczała i zmieniła się w małą
czarną pumę, szykującą się do ataku. Oczy wszystkich oczu skakały od kotki do
Sakury i Mardi.
-Tak
się składa, że bardzo dużo – syknęła Mardi, a jej źrenice zwęziły się groźnie.
-Naprawdę?
– zaśmiała się szyderczo różowa, widząc, że w końcu w ciągu całego tego
spotkania udało się jej wyprowadzić dziewczynę z równowagi. – Może kogoś
kochałaś? I może jeszcze ten ktoś kochał ciebie? – zaśmiała się, jak gdyby
powiedziała cudowny żart.
Sasuke niemal nie poznawał tej Haruno. Zawsze była miła
i uprzejma, nawet przy swoich rywalkach umiała się hamować. Wszyscy spojrzeli
na niego, jakby to od niego oczekiwali jakiejś reakcji. Jakby to on był
odpowiedzialny za obie dziewczyny. To głupie, ale sam tak się poczuł. Mimo to
rzucił im mordercze spojrzenie.
-Sakura…
- zaczął z ostrzeżeniem, ale został całkowicie zignorowany. Chyba powinien się przyzwyczajać, że przy Mardi nie przykuje zbyt dużej uwagi.
-Być
może – warknęła naprawdę groźnie szatynka, pochylając się do przodu i spinając
się. Sasuke przygotował się, by w razie czego powstrzymać Mardi. Nie znał jej,
jednak znał jej ojca i wiedział, że ten człowiek potrafi być czasami
nieobliczalny. Właściwie powinien już coś robić, ale zbyt ciekawiło go, jak
potoczą się sprawy. Nagle Mardi westchnęła, jakby próbując się opanować. – Nie
drążmy tego tematu, proszę. Nie chcę psuć tego spotkania.
-Trochę
za późno. A niby dlaczego mamy o ty nie gadać? – wrzasnęła Sakura. – Ty mogłaś
mówić takie rzeczy, ja mogę mówić, co ja myślę. I wiesz co? Myślę, że skoro
wiesz tyle o miłości, i jesteś tak pewna swojej walki o nią, to dlaczego ten
cały kochaś nie siedzi obok ciebie? Powiem ci, dlaczego. Bo jesteś nikim. Dałaś
mu odejść, chociaż to mnie o to oskarżasz. Albo po prostu on nawet nie istniał,
a ty chciał…
Nie
dane jej było dokończyć. Mardi w końcu nie wytrzymała. Kiedy Sakura wymawiała
ostatnie zdanie szatynka chwyciła bardzo szybkim, zwinnym ruchem za szklankę
zimnej wody, i, nim Sasuke zdążył ją powstrzymać, czy choćby pomyśleć o tym, co dziewczyna robi, chlusnęła płynem prosto w
twarz Sakury. Wszyscy wybałuszyli oczy, a Ino aż krzyknęła ze zdziwienia.
Zszokowana Haruno zamknęła się i patrzyła z niedowierzaniem i wściekłością na
Mardi. Już miała się na nią rzucić z pięściami, ale coś w oczach dziewczyny ją
powstrzymało. Sasuke spojrzał na córkę Kakashiego.
Dłoń
zaciśnięta w pięść drżała. W oczach czaiła się ledwie skrywana wściekłość, nienawiść
i… rozpacz.
-Miał
dwadzieścia lat – odezwała się z pozoru obojętnym głosem. Wszyscy zamilkli i wpatrywali
się oczekująco i z przestrachem w dziewczynę. – Byliśmy na misji. Śmieliśmy
się, sądząc, że wygraliśmy z rywalami. Dostał Strumieniem Śmierci niemal w tej
samej chwili od ledwo żywego przeciwnika. Strumień Śmierci, on jest… no jest niekwestionowany. Wystarczy, że oberwiesz w palec, a giniesz natychmiast.
Widziałam, jak umiera, byłam tam. Nie mogłam nic zrobić. Nie zrezygnowałam z
walki. Mi jej nawet nie dano. Trzymaj – zerwała jednym, płynnym ruchem jakiś naszyjnik i przesunęła go w stronę dziewczyny. Na końcu łańcuszka wisiał drobny, srebrny medalion. Idealny, aby umieścić w środku zdjęcie. – Chcę, żeby trafił do
mnie z powrotem.
-C-co
to jest? – zapytała trzęsącym się głosem Sakura.
-Ostateczny
dowód na to, że istniał.
Odetchnęła głęboko, jakby starając się
uspokoić. Zapewne powstrzymywała łzy, ale tego mogli się jedynie domyślać.
Sakura wciąż wytrzeszczała na nią oczy
-Muszę załatwić jeszcze parę rzeczy - stwierdziła cicho młoda Hatake, przymykając oczy i przykładając palce do skroni. Spojrzała niepewnie na Sasuke, jakby na coś czekając. Uprzytomnił sobie wtedy, że istniała stara tradycja* mówiąca, że aby ktoś mógł wyjść, zgody musi udzielić osoba która danego gościa przyprowadziła. Oczywiście, jeśli taka jest. Zwyczaj ten nie był już tak rygorystycznie przestrzegany jak kiedyś, jednak w niektórych kręgach nadal go praktykowano. A Mardi, z tego co zdążył wywnioskować, od dawna nie miała styczności z Konohą. Skinął przyzwalająco głową. Odesłała mu wdzięczne i przepraszające spojrzenie i szybko podniosła się z miejsca, kierując się w milczeniu w stronę wyjścia. Za nią podreptała Guinevere, rzucając ostatni smutny wzrok na Sakurę, która powoli zaczynała zdawać sobie sprawę, jaką głupotę palnęła.
-Muszę załatwić jeszcze parę rzeczy - stwierdziła cicho młoda Hatake, przymykając oczy i przykładając palce do skroni. Spojrzała niepewnie na Sasuke, jakby na coś czekając. Uprzytomnił sobie wtedy, że istniała stara tradycja* mówiąca, że aby ktoś mógł wyjść, zgody musi udzielić osoba która danego gościa przyprowadziła. Oczywiście, jeśli taka jest. Zwyczaj ten nie był już tak rygorystycznie przestrzegany jak kiedyś, jednak w niektórych kręgach nadal go praktykowano. A Mardi, z tego co zdążył wywnioskować, od dawna nie miała styczności z Konohą. Skinął przyzwalająco głową. Odesłała mu wdzięczne i przepraszające spojrzenie i szybko podniosła się z miejsca, kierując się w milczeniu w stronę wyjścia. Za nią podreptała Guinevere, rzucając ostatni smutny wzrok na Sakurę, która powoli zaczynała zdawać sobie sprawę, jaką głupotę palnęła.
Po
lokalu rozległ się trzask zamykanych drzwi. Uchiha miał dylemat. Iść za nią?
Nic go z nią nie łączyło, jej obecność była czystym przypadkiem. Jednak
świadomość, że jest to córka Kakashiego, choćby przez niego znienawidzona, nie
pozwalała mu tak po prostu tego zostawić. W końcu, to jego nauczyciel, którego
bądź co bądź szanował. Przez chwilę wszyscy milczeli, aż w końcu odezwał się do
Sakury ponurym głosem Sasuke:
-Gratulacje,
Haruno.
Sakura
spojrzała na niego skrzywdzonym spojrzeniem, ale on to całkowicie zignorował. Podniósł
się z westchnięciem i odłożył pałeczki na pusty już talerz.
-Do
zobaczenia – rzucił reszcie grupy i wyszedł z restauracji.
***
Shikamaru
cały czas spoglądał przez okno. Widział, jak szatynka wychodzi skulona z
lokalu, obracając się na czarne zwierzątko, które zaczyna ocierać się o jej
nogi. Uniosła głowę do góry i przetarła oczy. Nara zmrużył oczy, ale nie
dostrzegł łez. Po chwili pokręciła głową, jak kot, który chce otrzepać się z
kropel wody i ruszyła zdecydowanym, ale nieco ponurym krokiem przed siebie. Po
chwili w zasięgu jego wzroku pojawił się czarnowłosy, przystojny chłopak, ze
znakiem klanu Uchiha na plecach. Jego usta otworzyły się, a dziewczyna obróciła
się w jego stronę z wściekłym wyrazem twarzy, zaraz jednak jej mina zmieniła
się w skruchę i przeprosiny. Wzruszył ramionami i znów coś powiedział. Jego
znajoma prawdopodobnie o coś zapytała, bo jego usta znów poruszyły się w
odpowiedzi. Przez chwilę milczeli, każde patrząc w inną stronę. W końcu chłopak
się odezwał. Jej oczy zaświeciły się, na co on nie odpowiedział, ale uśmiechnął
się lekko pod nosem. Jego usta poruszyły się bardzo delikatnie. Z rękoma w
kieszeniach podszedł do niej i razem poszli w stronę starych budynków.
*Prawdę mówiąc, nie mam pojęcia, czy taka tradycja rzeczywiście istnieje. Wprawdzie wspominała mi o niej kuzynka, która dosyć się interesuje tamtymi terenami, ale nie wiem, na ile można jej ufać ;) mimo to, postanowiłam ją wykorzystać
A więc oto pierwsza konfrontacja Mardi ze znajomymi Sasuke. Cóż... chyba nie wyszło mi najlepiej, ale gdzieś musiałam wcisnąć ten wątek ;)W sumie, wiele błyskotliwych ripost też się tam nie znalazło, ale prawdziwy pokaz pazurów jeszcze będzie xD
Ach co ty gadasz, rozdział genialny! Zakochałam się w Mardi, jest zajebista :333
OdpowiedzUsuńA tak wgl, to sama wpadłaś na pomysł innego wymiaru, dusz poza ciałem i Szeptaczy, czy zaczerpnęłaś go z innego anime, czy coś?
W każdym razie uwielbiam twoją historię ^^
Szczęśliwego Nowego Roku i pozdrawiam ;*
Hmmm... Szeptacze to całkowicie mój pomysł ;) inny wymiar... no cóż, to się często przewija, ale właściwie to samo tak wyszło, niczym się specjalnie nie inspirowałam ;D Z kolei dusze poza ciałem to już podłapałam z jakiegoś filmu, uciekł mi tytuł... jakiś taki przygodowy czy coś :D
UsuńOch, dziękuję i (trochę późno) Szczęśliwego Nowego wzajemnie :*
Jaki cudny i długi <3
OdpowiedzUsuńTen tekst z molestowaniem seksualnym - świetny xd
Mardi z Sakurą skaczą sobie do gardeł. Cudownie to wyszło. Czułam się, jakbym stała obok nich wszystkich i obserwowała z boku. Dlaczego takie osoby jak Mardi muszą tracić bliskich, ehh < po to, żeby zakochać się w sasuke> :3
Cała akcja z rozpracowaniem bohaterów po kolei, bulwers Haruno, wszystko - wow.
Oby tak dalej ;*
Szczęśliwego Nowego Roku i obfitego w wenę :D
Gdzie jest mój komentarz!!!
OdpowiedzUsuńAwrrrr, znowu to samo - zniknął.
A więc od początku.
Świetny rozdział, długi i ciekawy. Teksty Kiby były zabójcze xd
Zawsze jest tak, że takie zajebiste osoby, jak Mardi muszą tracić bliskich... Sakurę przedstawiłaś w świetle irytującej dziewuchy - i dobrze. Naczytałam się za dużo blogów, gdzie jest dobra - np, jak u mnie. Już powoli tym rzygam...
Idealna sytuacja z tą dedukcją na temat poszczególnych bohaterów.
+ za tę tradycję, nawet jeśli jej nie na prawdę nie ;)
i no wgl cudownie. Spróbuj jakoś rozpowszechnić bloga - u mnie w linkach jest sporo katalogów. Na pewno wiele ludzi zacznie go czytać ;) A czytelników nigdy za dużo ;)
Pozdrawiam i Szczęśliwego Nowego Roku :D
Jednak są dwa -.-
UsuńSory za spam, możesz któryś usunąć ><
Hahahahaha, przeeeeestań, nic się nie stało :D
UsuńTaaak, Sakura... jakoś nigdy jej nie lubiłam, chociaż przy Ino to dla mnie i tak pikuś ;) ach, cieszę się, że się podoba *-*
No i dzięki za te wszystkie wskazówki, kochana jesteś <3
ogólnie jestem technofobem i pierwszy raz piszę coś takiego jak blog.. Zamierzałam wpierw dodać jeszcze ze dwa rozdziały i dopiero wtedy zająć się na poważnie sprawą rozpowszechniania go ;) w linki na pewno spojrzę *-*
Nieco spóźnione, ale zawsze: Szczęśliwego Nowego Roku i również weny twórczej :D
Ja jestem fizykiem i sportowcem, więc temat bloga tez powinien być dla mnie odległy xd
UsuńJeśli chcesz i ci to nie przeszkadza, mogę takie mini wypracowanie pod każdym rozdziałem pisać. Pomogę na ile mnie stać: Imai full serwis ;)
Gdzie jest nowa notka? :D
Aaaa i dopiero teraz ogarnęłąm xD
UsuńWiesz, że "Mardi" to po francusku wtorek? :D
Na serio mogłabyś? *-* byłabym cholernie wdzięczna <3 Jezu, ale fajnie, Imai full serwis.. och tak, pasuje mi to xD
UsuńOch nie, nie, nie...
Nie wierzę, nazwałam swoją bohaterkę wtorek?! no jaaaa....
-Cześć, Sasuke.
-Cześć, Wtorek...
Idę się powiesić i umrzeć xd
Wiedziałam, wiedziałam, że słyszałam to słowo w ustach mojej nauczycielki... chyba zacznę zapisywać te daty xD
pozdrawiam^^
Od następnego rozdziału będę się starać, obiecuję ;)
UsuńTak, wtorek xD
Ale, co tam i tak jest fajnie ;D
Witam, z tej strony Meaghan z Katalogu Naruto. Twoje zgłoszenie zostało rozpatrzone pozytywnie, jednakże chciałabym się Ciebie zapytać, gdzie znajdę adres Katalogu na Twojej stronie? Prosiłabym Cię o wstawienie jakiegokolwiek odnośnika na swojego bloga, a jeśli go nie zauważyłam, a jest, proszę poinformuj mnie, gdzie mogę go znaleźć. Pozdrawiam Cię bardzo serdecznie,
OdpowiedzUsuńwww.Katalog-Naruto.blogspot.com
Och, pewnie :)
UsuńZrobione, dodałam Twój link do obserwowanych.
Również pozdrawiam bardzo serdecznie ;)
Ty to masz łeb! Przeczytałam cały blog za jednym razem, a nigdy tego nie robię gdyż jestem bardzo leniwa xd Ale opowiadanie jest świetne! Jedno z lepszych jakie czytałam. Mardi ma świetny charakter jest po prostu....no genialna! Uwielbiam tą bohaterkę! Sakura mnie zawsze irytowała, a w tym rozdziale na prawdę przesadziła -,- Dobrze jej Mardi powiedziała, że mogła walczyć...
OdpowiedzUsuńŚwietny ogólnie pomysł, że to córka Kakashiego. No jestem po prostu wniebowzięta :D
Oczywiście pojawiło się w niektórych notkach jakieś błędy czy literówki, ale nie przeszkadzały w czytaniu po za tym każdemu się zdarza ^^
Jeśli masz ochotę zapraszam do mnie (wybacz za spam) deidara-opowiadanie-autorka.blogspot.com jestem ciekawa co sądzisz o mojej twórczości ;) Jednak uprzedzam, że na blogu występuje duża ilość wulgaryzmów.
Ojej, serio? *-*
UsuńHah, jak dobrze, martwiłam się, że jej nikt nie polubi za tą jej taką... hmm, sukowatość :) Ale właśnie taka miała być, obym utrzymała ją do końca xD
"...na blogu występuje duża ilość wulgaryzmów..." nic mnie, kurwa, bardziej nie zachęciło :D na pewno zajrzę, mmmm, Deidara, sounds good ;>
Pozdrawiam
Czekam i czekam na kontynuację, jestem mega ciekawa jak będzie wyglądać dalsza znajomość Mardi z Sakurą, no i w jakich okolicznościach dowiedzą się czyją córka jest Mardi i jak zareagują :D
OdpowiedzUsuńZapraszam do siebie na nowy rozdział ;) (anayanna-story.blogspot.pl)
Pozdrawiam
Taak, nareszcie nowy rozdział! <3
UsuńHmmm, nie będę uchylać rąbka tajemnicy, powiem, że będzie (mam nadzieję) dosyć ciekawie i zabawnie ;>
Dziękuję i pozdrawiam ^^
"Sasuke uniósł jedną brew. Nie chciał narzekać ani wyjść na egocentryka, ale cóż, to zawsze on był w centrum zainteresowania, nie jakaś dziewczyna z innego wymiaru ze swoją wiewiórką."
OdpowiedzUsuńJakoś... rozłożyło mnie to x)