piątek, 28 grudnia 2012

2. Mam dzisiaj gest...



Oreli? Sasuke zaczął szukać w głowie takiego imienia, ale nie mógł za nic sobie przypomnieć, by kiedykolwiek je słyszał. Po szacunku, z jakim Mardi je wymówiła, wnioskował, że była to jej przełożona lub jakaś mistrzyni. Coraz bardziej intrygowała go córka jego nauczyciela, o której pierwszy raz w życiu słyszał. Znaczy, nie raz obiło mu się o uszy, że Hatake ma jakieś potomstwo, ale zawsze uważał to za wymysł i durne plotki.
-Chwila – Kakashi spojrzał na nią chłodno. – Na takie bale przychodzi chyba tylko elita i najwyżej postawieni członkowie, tacy jak Oreli. Co więc ty tam robisz?
Kąciki Tsunade mimowolnie uniosły się w górę, ale szybko to ukryła, odwracając głowę. Mardi zmrużyła oczy.
-Dokładnie, Kakashi, elita – wysyczała, wstając i otrzepując spodnie.
-Nie mów do mnie po imieniu – warknął.
-A jak mam do ciebie mówić? – prychnęła pogardliwym śmiechem. – tato? Dobre sobie. No dobrze – podniosła nieco głos, dając znak, że dyskusja skończona. – Skoro już wszystko sobie powiedzieliśmy, to ja skieruję się ładnie w stronę drzwi, przejdę przez nie i będę udawać, że tego spotkania w ogóle…
-Udział w balu jest dobrowolny – przerwał jej Kakashi.
Mardi spojrzała na niego ze zdziwieniem. Widocznie była lekko zbita z pantałyku. Zamrugała kilka razy oczami. Sasuke zauważył, że miała bardzo długie rzęsy. 
-Dosyć sporo wiesz, jak na kogoś, kto nie miał o tym balu pojęcia – warknęła podejrzliwie, mierząc go krytycznym spojrzeniem.
-Cóż, bale to uroki bycia shinobi – odparł ironicznie i wzruszył ramionami. – I trochę nie chce mi się wierzyć, że przyjechałaś tylko po to do znienawidzonej wioski, aby wziąć udział w jakimś balu, który dodatkowo nie jest konieczny. Aż tak się za nami stęskniłaś?
-Marzenie ściętej głowy – parsknęła, ruszając do drzwi. Przystanęła w progu i obróciła głowę w ich stronę, przeszywając każdego sprytnym spojrzeniem. – Mam tu po prostu jeszcze parę spraw do załatwienia. Guinevere!
Z początku Uchiha myślał, że to rodzaj jakiegoś pożegnania w innym języku. Dopiero, gdy nad jego ramieniem przeleciał mały jeszcze jastrząb, który wziął się niewiadomo skąd, w międzyczasie przeobrażający się w małą kruczoczarną pumę, dreptającą wesoło w stronę Mardi, zrozumiał, że dziewczyna właśnie kogoś zawołała.
-Jak? Gewener? – zapytała Tsunade. Jej wzrok śledził bacznie czarnego kociaka, który przeszył Sasuke ciekawskim, psotnym spojrzeniem niebieskich oczu. Zupełnie jak oczy Mardi, tak samo kobaltowe.
Skąd on się tu wziął? I jakim cudem z ptaka zmienił się w drapieżnego kota? Może Mardi go przywołała? Ale musiałaby to zrobić zanim on i Kakashi tu weszli…
-Głenewer – poprawiła ją wesoło Mardi, w dziwny sposób wymawiając ostatnią głoskę. Jakby coś pomiędzy r a ch. – I nie bój się, nie zrobi ci krzywdy. Prawda, Guinevere?
-Ależ skąd – odezwało się zwierzę, ku zdumieniu Sasuke postnym, dziecięcym jeszcze głosem. – Nie teraz – dodało po chwili wrednie.
-Guinevere, zachowuj się – zbeształa ją Mardi, ale nie mogła powstrzymać uśmiechu. Nagle coś sobie przypomniała. – Sasuke… bo jesteś Sasuke, prawda?
Skinął leniwie głową, unosząc jedną brew. Uśmiechnęła się uroczo.
-Tak jak sądziłam, nie mógłbyś być Itachim. Teraz oni będą ostro się kłócić, Kakashi będzie wyrzucał Tsunade, co ja tu robię, jak długo tu jestem, czemu go nikt wcześniej nie powiadomił i tak dalej, na co hokage będzie odpowiadała w różny sposób, niewiele mnie obchodzi jaki – oznajmiła pogodnie, nie zwracając uwagi na zszokowane twarze wpatrujące się w nią. – Mam dziś gest, więc mogę zaprosić cię na spacer, oszczędzając ci tego przykrego i nudnego przedstawienia. Nie chciałbyś oprowadzić mnie i Guinevere po Wiosce? Na pewno wiele się zmieniło od ostatnich dwóch lat… Więc jesteś za?
Sasuke zmierzył ją niechętnym spojrzeniem i przeniósł wzrok na nauczyciela. Jego twarz nie wyrażała nic, ale zaciśnięte pięści mówiły same za siebie.
-Nie, dzięki – odparł sucho. – Posłucham.
-Nie daj się prosić – wymruczała, traktując go intensywnym kobaltem drapieżnych oczu. – Podczas takiej przechadzki mogłabym ci wiele powiedzieć. Na przykład kim jest Guinevere, kim jestem ja, parę ciekawych rzeczy o twoim… - zamilkła, szukając odpowiedniego słowa. – Nauczycielu? Jesteś jego nauczycielem, Kakashi?
-Tak, jestem, i nie, nigdzie nie idzie z TOBĄ – syknął Hatake.
-Nie idę? – powtórzył nisko Uchiha, mrużąc ze złością oczy.
-To trochę głupie, nie uważasz? – odezwała się melodyjnie Mardi, patrząc niewinnie na okno. – Nie panujesz nad własną, niepełnoletnią córką, a próbujesz zapanować nad… - policzyła na palcach. – Dziewiętnastoletnim shinobi, w dodatku takim silnym i potężnym?
-Mardi, moja cierpliwość też ma granice… - z głębi gardła białowłosego wydobył się groźny warkot, po którym nawet Mardi spojrzała na niego z niepokojem, a Sasuke ciarki przeszły po plecach. Nigdy nie widział swojego nauczyciela w tej odsłonie. Tak pozbawionej kontroli i racjonalnego myślenia. Nawet podczas krytycznych sytuacji potrafił zachować spokój i zabijać bez mrugnięcia okiem. A teraz? Przy tej dziewczynie po prostu dostawał jakiegoś małpiego rozumu, co Uchiha wyraźnie widział.
-To jak Sasuke, idziesz? – zapytała zaczepnie, patrząc na niego oczekująco. Uwagę ojca zignorowała.
Zakaz Kakashiego był wystarczającym bodźcem dla Sasuke, aby go złamać. Wzruszył ramionami i ruszył w stronę Mardi, która klasnęła z zadowoleniem w dłonie.
-Do zobaczenia wkrótce, Kakashi, Tsunade! – rzuciła radośnie.
-Czekaj, Kiara! – zatrzymał ją ojciec.
Sasuke uniósł lekko brwi. To nie było codzienne imię, spotkanie takie w Konoha graniczyło z cudem. Dziewczyna obróciła się i spojrzała na niego dziwnie.
-Nie jestem Kiara, tylko Mardi – warknęła ze złością. Pierwszy raz podczas tego spotkania coś ją poruszyło.
-Wybacz, przyzwyczajenie – mruknął ze złośliwym uśmiechem Kakashi. Po chwili spoważniał i odwrócił wzrok gdzieś w bok.
-Czego chcesz? Wbrew pozorom, mam kilka rzeczy do roboty – ponagliła go.
-Czy ty… masz się gdzie zatrzymać?
Pytanie było ciche i pełne… niepewności? Zażenowania? Sasuke nie do końca umiał sprecyzować, co kryło się pod tonem głosu nauczyciela. Widział jednak, że bardzo chciał zadać to pytanie, ale coś go wyraźnie blokowało. Do tej chwili.
-Och, to urocze! – krzyknęła zachwycona Mardi, składając dłonie jak do modlitwy na wysokości piersi. – Ale nie martw się. Jestem dużą dziewczynką, przyzwyczaiłam się do bycia zdaną sama na siebie. Od zawsze.
Z tymi mrocznymi słowami, wypowiedzianymi, jakby była to najwspanialsza rzecz na świecie, dziewczyna wyszła z gabinetu. W tym samym momencie, w którym przekraczała próg, do biura hokage wchodziła Kurenai. Na widok córki Hatake, czerwone oczy kunoichi zrobiły się wielkie jak spodki.
-Och, cześć, Kurenai! – przywitała się pogodnie Mardi, ale tym razem głosem nienasyconym żadną ironią ani sarkazmem.
Ona zna Kurenai? Sasuke zastanawiał się, jaką możliwość miały, aby wcześniej się poznać. Doszedł do ponurego wniosku, że dużo rzeczy jest poza granicami jego wiedzy. Co go nieco rozdrażniło.
-M-mardi? – zamrugała kilka razy oczami i uśmiechnęła się. – No cześć, nie wiedziałam, że jesteś w wiosce. Co ty tu robisz?
-Dlaczego nikt nie może uwierzyć, że się stęskniłam – Mardi wywróciła oczami. Nagle dojrzała coś za plecami kobiety. Jej oczy Radośnie się zaiskrzyły. – Asuma, co słychać?
Do pokoju wszedł również brodaty mężczyzna o sympatycznej twarzy. Z uśmiechniętych ust sterczała mu tytoniowa fajka. Uchiha zaczął z rozdrażnieniem myśleć, że dziewczyna zna wszystkich.
-Mardi! – zaśmiał się i poczochrał ją po włosach. – Kopę lat! Witamy w skromnych progach Konohy.
-Nareszcie jakieś ciepłe powitanie – zachwyciła się. Wyglądała nieco inaczej niż wcześniej. Pozbyła się pogardliwego stosunku do wszystkiego, zostały jej sama euforia i miłe usposobienie. Tak przynajmniej wydawało się Sasuke. Spojrzał na Kakashiego. Starał się ze wszystkich sił ignorować córkę, odwracając demonstracyjnie głowę w stronę okna. Kakashi! Demonstracyjnie!
-Ty i Kurenai jesteście parą, prawda? – zapytała, a jej oczy zrobiły się wielkie jak spodki. – to takie urocze! Jak długo jesteście razem?
-Mardi! – fuknęła na nią czarnowłosa, rozglądając się lękliwie po pomieszczeniu. Asuma za jej plecami zachichotał cicho, zasłaniając usta swoją wielką dłonią.
-Ach, no tak, zapomniałam – wywróciła oczami dziewczyna i zrobiła w powietrzu palcami cudzysłów. – U was, w Konoha, związki ninja nie są zbyt mile widziane. Co za bezsens. Tsunade, chyba powinnaś nad tym popracować. Jeszcze trochę i ta Wioska będzie bardziej zacofana niż jakakolwiek inna – rzuciła blondynce, na co tej zatrzęsły się ręce. Hokage obrzuciła Kakashiego morderczym spojrzeniem.
-Nie patrz tak na mnie – zamachał dłońmi w obronnym geście. – To nie są moje słowa.
-Ale twoja córka – warknęła Tsunade. – Powinieneś nad nią panować.
-Powinien – dobiegł ich na powrót szyderczy głos dziewczyny. – Niestety, nie miał czasu, aby się tego nauczyć. Do zobaczenia, Kurenai i Asuma. Sasuke-kun, idziesz?
Chłopak wsunął dłonie do kieszeni i obojętnie ruszył za dziewczyną, zostawiając za plecami zdziwione i nieco zmieszane towarzystwo. Musiał przyznać, że widok skonfundowanej Tsunade jest nawet zabawny. Nie mówiąc już o wściekłym, ale nie mogącym nic zrobić Kakashim. Kąciki jego ust zadrgały.
-Co cię bawi? – zapytała, przechylając z zaciekawieniem głowę. – Chyba powinniśmy wychodzić stamtąd z grobowymi minami.
-Hmm – prychnął jedynie w odpowiedzi i natychmiast stał się poważny. Wzruszyła ramionami i aż do drzwi wejściowych zachowała milczenie, ku uldze Sasuke. Nie lubił gadać.
Jednak, musiał to przyznać, był dosyć ciekawy tej dziewczyny. Kim jest, poza tym, że córką Kakashiego, czym się zajmuje, dlaczego tak długo nie było jej w Konoha, dlaczego nigdy jej wcześniej nie widział, skąd zna Kurenai…
A właściwie, co go to obchodzi? Nie jego biznes.
-Więc jesteś córką Kakashiego? – zapytał na przekór sobie i cóż, niezbyt inteligentnie. Ogarnęła go ochota palnięcia sobie w czoło. Zwiększyła się dziesięciokrotnie po odpowiedzi szatynki.
-Jak to odkryłeś? – zapytała z udawanym zdumieniem, a w jej oczach zapaliły się psotne ogniki. Brew Sasuke zadrgała. Z niego nikt nigdy się nie nabijał. Nigdy.
-To pewnie to uderzające podobieństwo – zripostował szybko.
Źrenice dziewczyny zwęziły się, a usta zacisnęły w wąską linię. Tak jak oczekiwał, ubodło ją to. Przeszyła go lodowatym spojrzeniem.
-Przezabawne – warknęła ponuro. – Nigdy nie mów, że jestem do niego podobna. A wydawałeś się taki miły, tam, u Tsunade… taki słodki, niewinny półgłówek…
-Wiesz, u hokage w gabinecie wisi takie duże, duże lustro… prawdopodobnie patrzyłaś wtedy w swoje odbicie – odbił piłeczkę Uchiha, patrząc niewinnie w górę.
Guinevere, krocząca dumnie obok dziewczyny, wydała z gardła cichy pomruk. Sasuke spojrzał na kociaka. Czy on przed chwilą… zaśmiał się?
-Zdrajca – westchnęła do czarnego malucha Mardi i spojrzała figlarnie na czarnowłosego. – Jesteś nawet zabawny. Często jesteś taki uprzejmy wobec innych?
-Zazwyczaj – odparł bez krępacji. Twarz dziewczyny rozjaśnił uśmiech.
-A więc pewnie się dogadamy – oznajmiła radośnie. – Powracając do początku, tak, jestem jego córką, niestety. Pewnie zastanawia cię, dlaczego między nami jest taki… rozłam?
-Szczerze mówiąc, mam to gdzieś – odrzekł chłodno.
-Och, mój Boże – klasnęła w dłonie z zachwytem. – Chyba znalazłam swój ideał mężczyzny. W takim bądź razie przejdźmy do następnego tematu: jest tu gdzieś porządny knajpa gdzie serwują drinki?
-To porządna czy taka, w której serwują drinki?
-Sasuke, lubię cię coraz bardziej – zaśmiała się. – Hmm,  nie chcę na początek pokazać się z tej gorszej strony, więc może wybierzmy się do tej pierwszej opcji.
-Wybierzmy? – powtórzył.
-Oczywiście. Przecież nie zostawisz samej, zagubionej, wylęknionej dziewczyny na pastwę losu, prawda? – puściła mu oko.
Zadziwiała go jej odwaga i bezpośredniość, całkiem inna niż u Ino czy u Sakury, ale jednocześnie… nieco irytowała. Pierwszy raz miał okazję rozmawiać z kimś… takim. Sposób obycia, sposób w jaki mówiła, z czego się śmiała, sprawiał, że była jakby z innego świata. Nie mógł dokładnie sprecyzować, czym się różniła od innych dziewczyn jakie znał, ale jakiś element wyraźnie nie pasował.
Ino była roześmianą gadułą i plotkarą. Sakura była krzykliwą, irytującą dziewczyną. Temari była ostrą, pewną siebie wojowniczką. Hinata nieśmiałą, zagubioną dziewczynką. A Mardi… Mardi była pełna sprzeczności. Mówiła smutne i nieszczęśliwe rzeczy z uśmiechem na ustach. Wściekała się, gdy Sasuke jej dowalił, ale właśnie za to go polubiła. Twierdziła, że go kocha, jednocześnie śmiejąc się z tego. Niektórych ludzi traktowała z pogardą, innych z szacunkiem. Była radosna i pełna życia, a jednocześnie oczy, gdzieś na samym dnie zostawały melancholijne i nieporuszone. Same kontrasty.
-Co ci jest? – spytała, unosząc jedną brew w górę.
-Nic – odpowiedział szybko i pokręcił głową, jakby chciał odgonić myśli. – Zastanawiam się, dokąd pójść.
-Wiesz, jak tu kiedyś byłam, to zapadła mi w pamięć taka restauracja, gdzie smażyło się mięso na grillu samemu i w ogóle… - zamyśliła się. – Była przeurocza.
-Nie ma tam tego… skądkolwiek pochodzisz? – zdziwił się Uchiha. Pokręciła głową.
-Nie. Widzę, że wiesz o jaką mi chodzi – ucieszyła się. – Pójdźmy tam.
Wzruszył ramionami i skierował się w stronę owego lokalu. Gdy nagle coś sobie przypomniał. Obiad. W tej restauracji. Naruto, Sakura, Ino, Neji, Rock Lee, Shikamaru, Kiba, Hinata. I ta dziewczyna z koczkami. On też był zaproszony. Ale za żadne skarby nie chciał iść w miejsce, w którym znajdują się te dwie dziewczyny. Nigdy.
Zatrzymał się w pół kroku.
-Cholera – syknął.
-Co znowu? – spytała z poirytowaniem. – Jestem naprawdę głodna, Uchiha. Nie chcę tak długo czekać.
-Chodźmy na ramen – zaproponował.
-Dlaczego na ramen?
-Bo nie mam kasy na tamtą restaurację – skłamał. W rzeczywistości starczyłoby mu spokojnie nawet na to, aby zasilić całą grupę znajomych w lokalu.
-Jesteś spadkobiercą klanu Uchiha, jednej z najbogatszych rodzin w Konoha – powiedziała powoli, jakby mówiła do trzylatka. – I nie stać cię na obiad w jakiejś restauracji.
Wzruszył ramionami. Teraz, gdy zostało wypowiedziane to na głos, zrozumiał, jak niedorzecznie to brzmiało.
-Chwilowo nie – stwierdził.
-Łżesz, Uchiha – oznajmiła. – Ale mogę ci postawić jeden posiłek. Odwdzięczysz się kiedyś.
-Nie. Chodźmy na ramen.
-Zapomnij. Chcę iść do cholernej restauracji zjeść cholerne mięso z grilla – odpowiedziała mu z miłym uśmiechem.
-Więc będziesz musiała iść tam sama – warknął. Co za babsko!
-O nie, nie, mój drogi – zaprzeczyła również z szerokim uśmiechem. Chwyciła go pod ramię, nie zwracając uwagi na jego upór i niechęć. – Pójdziesz tam ze mną, nieważne jak bardzo tego nie chcesz. Sama tam nie dotrę, poza tym… - zaczęła udawać skromną i przestraszoną. – Jestem taka nieśmiała...
Parsknął śmiechem.
-Jakoś mi się nie wydaje – uniósł jedną brew do góry.
-No cóż, może nie jestem nieśmiała, ale na pewno nie wiem jak trafić. No ale cóż, na pewno znajdzie się ktoś inny. A szkoda. Może dowiedziałbyś się czegoś ciekawego o Guinevere? Widzę, jak bardzo się ciekawi, kim ona jest.
-Summonem – odpowiedział natychmiast. – Nawet pięciolatek by to wiedział.
-Pff, to pięciolatek zrobiłby z siebie idiotę – zaśpiewała. – Guinevere nie jest summonem. Oj zdziwiłbyś się, kim jest! No ale raczej się tego nie dowiesz. To do zobaczenia… kiedyś!
Pomachała mu i pewnym krokiem ruszyła w przeciwną stronę. Musiał przyznać, że miała bardzo kobiecy, pełen gracji chód. Nie tylko oczy miała podobne do czarnej kotki. Cała jej postać była taka kocia i drapieżna.
-No dobra – krzyknął za nią. Zatrzymała się i obróciła w jego stronę, ze sceptycznym, chłodnym wyrazem twarzy.
-Dobra co? – spytała, patrząc na niego z uprzejmym zaciekawieniem. Wiedział, że teraz dziewczyna się z nim droczy. Miał dziwne wrażenie, jakby znali się naprawdę długo.
-Chyba już wiem, czym tak denerwujesz Kakashiego – mruknął pod nosem, a głośno powiedział: - Dobra, chodźmy do tej twojej "grillowej" restauracji.
-Uroczo! – klasnęła, jak to miała w zwyczaju w dłonie w udawanym zachwycie. Wróciła do niego i równie dumnym krokiem jak poprzednio skierowała się we właściwą stronę.

4 komentarze:

  1. Strasznie fajny rozdział, normalnie ubóstwiam Mardi :D ma świetne txt, "Sasuke.. bo jesteś Sasuke?" Dobre :D pozdrowienia ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Cudowne <3
    Jak oni się kłócą xd Wrzucają sobie nawzajem, ale i tak jest fajnie ;)
    Mam nadzieję, że niedługo wyjaśnisz jej przeszłość ;)

    Jeśli możesz to dodaj obserwatorów i powiadom mnie o tym, albo jeśli chcesz dawaj znać na blogu.
    Ogólnie mam je dwa:
    www.uchiha-kyodai.blogspot.com
    www.kin-z-otogakure.blogspot.com
    Zapraszam na oby dwa xd

    Pozdrawiam :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Umrę ze śmiechu przy tym jak spotka Ino i Sakurę :D Uroczo..
    Tobi.

    OdpowiedzUsuń
  4. Dlaczego ona tak bardzo nie lubi Kakashiego? Te ich odzywki... Po prostu powoli krztuszę się ze śmiechu, gdy je sobie przypomnę. Musze przeczytać następny rozdział, w którym Mardi spotka resztę ferajny, E.

    OdpowiedzUsuń

Będę wdzięczna za każdy drobny komentarz, zarówno pozytywny jak i za krytykę. Nic bardziej nie motywuje autora do pisania. Bardzo proszę również anonimowych komentatorów o podpisywanie się :3