Oreli?
Sasuke zaczął szukać w głowie takiego imienia, ale nie mógł za nic sobie przypomnieć,
by kiedykolwiek je słyszał. Po szacunku, z jakim Mardi je wymówiła, wnioskował,
że była to jej przełożona lub jakaś mistrzyni. Coraz bardziej intrygowała go
córka jego nauczyciela, o której pierwszy raz w życiu słyszał. Znaczy, nie raz
obiło mu się o uszy, że Hatake ma jakieś potomstwo, ale zawsze uważał to za
wymysł i durne plotki.
-Chwila
– Kakashi spojrzał na nią chłodno. – Na takie bale przychodzi chyba tylko elita
i najwyżej postawieni członkowie, tacy jak Oreli. Co więc ty tam robisz?
Kąciki
Tsunade mimowolnie uniosły się w górę, ale szybko to ukryła, odwracając głowę.
Mardi zmrużyła oczy.
-Dokładnie,
Kakashi, elita – wysyczała, wstając i otrzepując spodnie.
-Nie
mów do mnie po imieniu – warknął.
-A
jak mam do ciebie mówić? – prychnęła pogardliwym śmiechem. – tato? Dobre sobie.
No dobrze – podniosła nieco głos, dając znak, że dyskusja skończona. – Skoro
już wszystko sobie powiedzieliśmy, to ja skieruję się ładnie w stronę drzwi,
przejdę przez nie i będę udawać, że tego spotkania w ogóle…
-Udział
w balu jest dobrowolny – przerwał jej Kakashi.
Mardi
spojrzała na niego ze zdziwieniem. Widocznie była lekko zbita z pantałyku.
Zamrugała kilka razy oczami. Sasuke zauważył, że miała bardzo długie rzęsy.
-Dosyć
sporo wiesz, jak na kogoś, kto nie miał o tym balu pojęcia – warknęła
podejrzliwie, mierząc go krytycznym spojrzeniem.
-Cóż,
bale to uroki bycia shinobi – odparł ironicznie i wzruszył ramionami. – I trochę nie chce mi się
wierzyć, że przyjechałaś tylko po to do znienawidzonej wioski, aby wziąć udział
w jakimś balu, który dodatkowo nie jest konieczny. Aż tak się za nami
stęskniłaś?
-Marzenie
ściętej głowy – parsknęła, ruszając do drzwi. Przystanęła w progu i obróciła
głowę w ich stronę, przeszywając każdego sprytnym spojrzeniem. – Mam tu po prostu jeszcze
parę spraw do załatwienia. Guinevere!
Z
początku Uchiha myślał, że to rodzaj jakiegoś pożegnania w innym języku.
Dopiero, gdy nad jego ramieniem przeleciał mały jeszcze jastrząb, który wziął
się niewiadomo skąd, w międzyczasie przeobrażający się w małą kruczoczarną
pumę, dreptającą wesoło w stronę Mardi, zrozumiał, że dziewczyna właśnie kogoś
zawołała.
-Jak?
Gewener? – zapytała Tsunade. Jej wzrok śledził bacznie czarnego kociaka, który
przeszył Sasuke ciekawskim, psotnym spojrzeniem niebieskich oczu. Zupełnie jak
oczy Mardi, tak samo kobaltowe.
Skąd
on się tu wziął? I jakim cudem z ptaka zmienił się w drapieżnego kota? Może
Mardi go przywołała? Ale musiałaby to zrobić zanim on i Kakashi tu weszli…
-Głenewer – poprawiła ją wesoło Mardi, w
dziwny sposób wymawiając ostatnią głoskę. Jakby coś pomiędzy r a ch.
– I nie bój się, nie zrobi ci krzywdy. Prawda, Guinevere?
-Ależ
skąd – odezwało się zwierzę, ku zdumieniu Sasuke postnym, dziecięcym jeszcze
głosem. – Nie teraz – dodało po chwili wrednie.
-Guinevere,
zachowuj się – zbeształa ją Mardi, ale nie mogła powstrzymać uśmiechu. Nagle
coś sobie przypomniała. – Sasuke… bo jesteś Sasuke, prawda?
Skinął
leniwie głową, unosząc jedną brew. Uśmiechnęła się uroczo.
-Tak jak sądziłam, nie mógłbyś być
Itachim. Teraz oni będą ostro się kłócić, Kakashi będzie wyrzucał Tsunade, co
ja tu robię, jak długo tu jestem, czemu go nikt wcześniej nie powiadomił i tak
dalej, na co hokage będzie odpowiadała w różny sposób, niewiele mnie obchodzi
jaki – oznajmiła pogodnie, nie zwracając uwagi na zszokowane twarze wpatrujące
się w nią. – Mam dziś gest, więc mogę zaprosić cię na spacer, oszczędzając ci
tego przykrego i nudnego przedstawienia. Nie chciałbyś oprowadzić mnie i
Guinevere po Wiosce? Na pewno wiele się zmieniło od ostatnich dwóch lat… Więc
jesteś za?
Sasuke zmierzył ją niechętnym
spojrzeniem i przeniósł wzrok na nauczyciela. Jego twarz nie wyrażała nic, ale
zaciśnięte pięści mówiły same za siebie.
-Nie, dzięki – odparł sucho. – Posłucham.
-Nie
daj się prosić – wymruczała, traktując go intensywnym kobaltem drapieżnych
oczu. – Podczas takiej przechadzki mogłabym ci wiele powiedzieć. Na przykład
kim jest Guinevere, kim jestem ja, parę ciekawych rzeczy o twoim… - zamilkła,
szukając odpowiedniego słowa. – Nauczycielu? Jesteś jego nauczycielem, Kakashi?
-Tak,
jestem, i nie, nigdzie nie idzie z TOBĄ – syknął Hatake.
-Nie
idę? – powtórzył nisko Uchiha, mrużąc ze złością oczy.
-To
trochę głupie, nie uważasz? – odezwała się melodyjnie Mardi, patrząc niewinnie
na okno. – Nie panujesz nad własną, niepełnoletnią córką, a próbujesz zapanować
nad… - policzyła na palcach. – Dziewiętnastoletnim shinobi, w dodatku takim
silnym i potężnym?
-Mardi,
moja cierpliwość też ma granice… - z głębi gardła białowłosego wydobył się
groźny warkot, po którym nawet Mardi spojrzała na niego z niepokojem, a Sasuke
ciarki przeszły po plecach. Nigdy nie widział swojego nauczyciela w tej
odsłonie. Tak pozbawionej kontroli i racjonalnego myślenia. Nawet podczas
krytycznych sytuacji potrafił zachować spokój i zabijać bez mrugnięcia okiem. A
teraz? Przy tej dziewczynie po prostu dostawał jakiegoś małpiego rozumu, co
Uchiha wyraźnie widział.
-To
jak Sasuke, idziesz? – zapytała zaczepnie, patrząc na niego oczekująco. Uwagę
ojca zignorowała.
Zakaz
Kakashiego był wystarczającym bodźcem dla Sasuke, aby go złamać. Wzruszył
ramionami i ruszył w stronę Mardi, która klasnęła z zadowoleniem w dłonie.
-Do
zobaczenia wkrótce, Kakashi, Tsunade! – rzuciła radośnie.
-Czekaj, Kiara! – zatrzymał ją ojciec.
Sasuke
uniósł lekko brwi. To nie było codzienne imię, spotkanie takie w Konoha
graniczyło z cudem. Dziewczyna obróciła się i spojrzała na niego dziwnie.
-Nie
jestem Kiara, tylko Mardi – warknęła ze złością. Pierwszy raz podczas tego
spotkania coś ją poruszyło.
-Wybacz,
przyzwyczajenie – mruknął ze złośliwym uśmiechem Kakashi. Po chwili spoważniał
i odwrócił wzrok gdzieś w bok.
-Czego
chcesz? Wbrew pozorom, mam kilka rzeczy do roboty – ponagliła go.
-Czy
ty… masz się gdzie zatrzymać?
Pytanie
było ciche i pełne… niepewności? Zażenowania? Sasuke nie do końca umiał
sprecyzować, co kryło się pod tonem głosu nauczyciela. Widział jednak, że
bardzo chciał zadać to pytanie, ale coś go wyraźnie blokowało. Do tej chwili.
-Och,
to urocze! – krzyknęła zachwycona Mardi, składając dłonie jak do modlitwy na
wysokości piersi. – Ale nie martw się. Jestem dużą dziewczynką, przyzwyczaiłam
się do bycia zdaną sama na siebie. Od zawsze.
Z
tymi mrocznymi słowami, wypowiedzianymi, jakby była to najwspanialsza rzecz na
świecie, dziewczyna wyszła z gabinetu. W tym samym momencie, w którym
przekraczała próg, do biura hokage wchodziła Kurenai. Na widok córki Hatake,
czerwone oczy kunoichi zrobiły się wielkie jak spodki.
-Och,
cześć, Kurenai! – przywitała się pogodnie Mardi, ale tym razem głosem
nienasyconym żadną ironią ani sarkazmem.
Ona
zna Kurenai? Sasuke zastanawiał się, jaką możliwość miały, aby wcześniej się
poznać. Doszedł do ponurego wniosku, że dużo rzeczy jest poza granicami jego
wiedzy. Co go nieco rozdrażniło.
-M-mardi?
– zamrugała kilka razy oczami i uśmiechnęła się. – No cześć, nie wiedziałam, że
jesteś w wiosce. Co ty tu robisz?
-Dlaczego
nikt nie może uwierzyć, że się stęskniłam – Mardi wywróciła oczami. Nagle
dojrzała coś za plecami kobiety. Jej oczy Radośnie się zaiskrzyły. – Asuma, co
słychać?
Do
pokoju wszedł również brodaty mężczyzna o sympatycznej twarzy. Z uśmiechniętych
ust sterczała mu tytoniowa fajka. Uchiha zaczął z rozdrażnieniem myśleć, że
dziewczyna zna wszystkich.
-Mardi!
– zaśmiał się i poczochrał ją po włosach. – Kopę lat! Witamy w skromnych
progach Konohy.
-Nareszcie
jakieś ciepłe powitanie – zachwyciła się. Wyglądała nieco inaczej niż
wcześniej. Pozbyła się pogardliwego stosunku do wszystkiego, zostały jej sama
euforia i miłe usposobienie. Tak przynajmniej wydawało się Sasuke. Spojrzał na
Kakashiego. Starał się ze wszystkich sił ignorować córkę, odwracając
demonstracyjnie głowę w stronę okna. Kakashi! Demonstracyjnie!
-Ty
i Kurenai jesteście parą, prawda? – zapytała, a jej oczy zrobiły się wielkie
jak spodki. – to takie urocze! Jak długo jesteście razem?
-Mardi!
– fuknęła na nią czarnowłosa, rozglądając się lękliwie po pomieszczeniu. Asuma
za jej plecami zachichotał cicho, zasłaniając usta swoją wielką dłonią.
-Ach,
no tak, zapomniałam – wywróciła oczami dziewczyna i zrobiła w powietrzu palcami
cudzysłów. – U was, w Konoha, związki ninja nie są zbyt mile widziane. Co za
bezsens. Tsunade, chyba powinnaś nad tym popracować. Jeszcze trochę i ta Wioska
będzie bardziej zacofana niż jakakolwiek inna – rzuciła blondynce, na co tej
zatrzęsły się ręce. Hokage obrzuciła Kakashiego morderczym spojrzeniem.
-Nie
patrz tak na mnie – zamachał dłońmi w obronnym geście. – To nie są moje słowa.
-Ale
twoja córka – warknęła Tsunade. – Powinieneś nad nią panować.
-Powinien
– dobiegł ich na powrót szyderczy głos dziewczyny. – Niestety, nie miał czasu,
aby się tego nauczyć. Do zobaczenia, Kurenai i Asuma. Sasuke-kun, idziesz?
Chłopak
wsunął dłonie do kieszeni i obojętnie ruszył za dziewczyną, zostawiając za
plecami zdziwione i nieco zmieszane towarzystwo. Musiał przyznać, że widok
skonfundowanej Tsunade jest nawet zabawny. Nie mówiąc już o wściekłym, ale nie
mogącym nic zrobić Kakashim. Kąciki jego ust zadrgały.
-Co
cię bawi? – zapytała, przechylając z zaciekawieniem głowę. – Chyba powinniśmy
wychodzić stamtąd z grobowymi minami.
-Hmm
– prychnął jedynie w odpowiedzi i natychmiast stał się poważny. Wzruszyła
ramionami i aż do drzwi wejściowych zachowała milczenie, ku uldze Sasuke. Nie
lubił gadać.
Jednak,
musiał to przyznać, był dosyć ciekawy tej dziewczyny. Kim jest, poza tym, że
córką Kakashiego, czym się zajmuje, dlaczego tak długo nie było jej w Konoha,
dlaczego nigdy jej wcześniej nie widział, skąd zna Kurenai…
A
właściwie, co go to obchodzi? Nie jego biznes.
-Więc
jesteś córką Kakashiego? – zapytał na przekór sobie i cóż, niezbyt inteligentnie. Ogarnęła go ochota
palnięcia sobie w czoło. Zwiększyła się dziesięciokrotnie po odpowiedzi
szatynki.
-Jak
to odkryłeś? – zapytała z udawanym zdumieniem, a w jej oczach zapaliły się psotne ogniki. Brew
Sasuke zadrgała. Z niego nikt nigdy
się nie nabijał. Nigdy.
-To pewnie to uderzające
podobieństwo – zripostował szybko.
Źrenice
dziewczyny zwęziły się, a usta zacisnęły w wąską linię. Tak jak oczekiwał,
ubodło ją to. Przeszyła go lodowatym spojrzeniem.
-Przezabawne
– warknęła ponuro. – Nigdy nie mów, że jestem do niego podobna. A wydawałeś się
taki miły, tam, u Tsunade… taki słodki, niewinny półgłówek…
-Wiesz,
u hokage w gabinecie wisi takie duże, duże lustro… prawdopodobnie patrzyłaś
wtedy w swoje odbicie – odbił piłeczkę Uchiha, patrząc niewinnie w górę.
Guinevere,
krocząca dumnie obok dziewczyny, wydała z gardła cichy pomruk. Sasuke spojrzał
na kociaka. Czy on przed chwilą… zaśmiał się?
-Zdrajca
– westchnęła do czarnego malucha Mardi i spojrzała figlarnie na czarnowłosego.
– Jesteś nawet zabawny. Często jesteś taki uprzejmy wobec innych?
-Zazwyczaj
– odparł bez krępacji. Twarz dziewczyny rozjaśnił uśmiech.
-A
więc pewnie się dogadamy – oznajmiła radośnie. – Powracając do początku, tak,
jestem jego córką, niestety. Pewnie zastanawia cię, dlaczego między nami jest
taki… rozłam?
-Szczerze
mówiąc, mam to gdzieś – odrzekł chłodno.
-Och,
mój Boże – klasnęła w dłonie z zachwytem. – Chyba znalazłam swój ideał
mężczyzny. W takim bądź razie przejdźmy do następnego tematu: jest tu gdzieś
porządny knajpa gdzie serwują drinki?
-To
porządna czy taka, w której serwują drinki?
-Sasuke,
lubię cię coraz bardziej – zaśmiała się. – Hmm,
nie chcę na początek pokazać się z tej gorszej strony, więc może
wybierzmy się do tej pierwszej opcji.
-Wybierzmy?
– powtórzył.
-Oczywiście.
Przecież nie zostawisz samej, zagubionej, wylęknionej dziewczyny na pastwę
losu, prawda? – puściła mu oko.
Zadziwiała
go jej odwaga i bezpośredniość, całkiem inna niż u Ino czy u Sakury, ale
jednocześnie… nieco irytowała. Pierwszy raz miał okazję rozmawiać z kimś…
takim. Sposób obycia, sposób w jaki mówiła, z czego się śmiała, sprawiał, że
była jakby z innego świata. Nie mógł dokładnie sprecyzować, czym się różniła od
innych dziewczyn jakie znał, ale jakiś element wyraźnie nie pasował.
Ino
była roześmianą gadułą i plotkarą. Sakura była krzykliwą, irytującą dziewczyną.
Temari była ostrą, pewną siebie wojowniczką. Hinata nieśmiałą, zagubioną
dziewczynką. A Mardi… Mardi była pełna sprzeczności. Mówiła smutne i nieszczęśliwe
rzeczy z uśmiechem na ustach. Wściekała się, gdy Sasuke jej dowalił, ale
właśnie za to go polubiła. Twierdziła, że go kocha, jednocześnie śmiejąc się z
tego. Niektórych ludzi traktowała z pogardą, innych z szacunkiem. Była radosna
i pełna życia, a jednocześnie oczy, gdzieś na samym dnie zostawały
melancholijne i nieporuszone. Same kontrasty.
-Co
ci jest? – spytała, unosząc jedną brew w górę.
-Nic
– odpowiedział szybko i pokręcił głową, jakby chciał odgonić myśli. – Zastanawiam się, dokąd pójść.
-Wiesz,
jak tu kiedyś byłam, to zapadła mi w pamięć taka restauracja, gdzie smażyło się
mięso na grillu samemu i w ogóle… - zamyśliła się. – Była przeurocza.
-Nie
ma tam tego… skądkolwiek pochodzisz? – zdziwił się Uchiha. Pokręciła głową.
-Nie. Widzę,
że wiesz o jaką mi chodzi – ucieszyła się. – Pójdźmy tam.
Wzruszył
ramionami i skierował się w stronę owego lokalu. Gdy nagle coś sobie
przypomniał. Obiad. W tej restauracji. Naruto, Sakura, Ino, Neji, Rock Lee,
Shikamaru, Kiba, Hinata. I ta dziewczyna z koczkami. On też był zaproszony. Ale
za żadne skarby nie chciał iść w miejsce, w którym znajdują się te dwie
dziewczyny. Nigdy.
Zatrzymał
się w pół kroku.
-Cholera
– syknął.
-Co
znowu? – spytała z poirytowaniem. – Jestem naprawdę głodna, Uchiha. Nie chcę
tak długo czekać.
-Chodźmy
na ramen – zaproponował.
-Dlaczego
na ramen?
-Bo
nie mam kasy na tamtą restaurację – skłamał. W rzeczywistości starczyłoby mu
spokojnie nawet na to, aby zasilić całą grupę znajomych w lokalu.
-Jesteś
spadkobiercą klanu Uchiha, jednej z najbogatszych rodzin w Konoha – powiedziała
powoli, jakby mówiła do trzylatka. – I nie stać cię na obiad w jakiejś
restauracji.
Wzruszył
ramionami. Teraz, gdy zostało wypowiedziane to na głos, zrozumiał, jak niedorzecznie to brzmiało.
-Chwilowo
nie – stwierdził.
-Łżesz,
Uchiha – oznajmiła. – Ale mogę ci postawić jeden posiłek. Odwdzięczysz się kiedyś.
-Nie.
Chodźmy na ramen.
-Zapomnij.
Chcę iść do cholernej restauracji zjeść cholerne mięso z grilla – odpowiedziała
mu z miłym uśmiechem.
-Więc
będziesz musiała iść tam sama – warknął. Co za babsko!
-O
nie, nie, mój drogi – zaprzeczyła również z szerokim uśmiechem. Chwyciła go pod
ramię, nie zwracając uwagi na jego upór i niechęć. – Pójdziesz tam ze mną,
nieważne jak bardzo tego nie chcesz. Sama tam nie dotrę, poza tym… - zaczęła
udawać skromną i przestraszoną. – Jestem taka nieśmiała...
Parsknął
śmiechem.
-Jakoś
mi się nie wydaje – uniósł jedną brew do góry.
-No
cóż, może nie jestem nieśmiała, ale na pewno nie wiem jak trafić. No ale cóż,
na pewno znajdzie się ktoś inny. A szkoda. Może dowiedziałbyś się czegoś
ciekawego o Guinevere? Widzę, jak bardzo się ciekawi, kim ona jest.
-Summonem
– odpowiedział natychmiast. – Nawet pięciolatek by to wiedział.
-Pff, to pięciolatek zrobiłby z siebie idiotę – zaśpiewała. – Guinevere nie jest summonem. Oj
zdziwiłbyś się, kim jest! No ale raczej się tego nie dowiesz. To do zobaczenia…
kiedyś!
Pomachała
mu i pewnym krokiem ruszyła w przeciwną stronę. Musiał przyznać, że miała
bardzo kobiecy, pełen gracji chód. Nie tylko oczy miała podobne do czarnej
kotki. Cała jej postać była taka kocia i drapieżna.
-No
dobra – krzyknął za nią. Zatrzymała się i obróciła w jego stronę, ze
sceptycznym, chłodnym wyrazem twarzy.
-Dobra
co? – spytała, patrząc na niego z uprzejmym zaciekawieniem. Wiedział, że teraz
dziewczyna się z nim droczy. Miał dziwne wrażenie, jakby znali się naprawdę
długo.
-Chyba
już wiem, czym tak denerwujesz Kakashiego – mruknął pod nosem, a głośno
powiedział: - Dobra, chodźmy do tej twojej "grillowej" restauracji.
-Uroczo!
– klasnęła, jak to miała w zwyczaju w dłonie w udawanym zachwycie. Wróciła do
niego i równie dumnym krokiem jak poprzednio skierowała się we właściwą stronę.
Strasznie fajny rozdział, normalnie ubóstwiam Mardi :D ma świetne txt, "Sasuke.. bo jesteś Sasuke?" Dobre :D pozdrowienia ;)
OdpowiedzUsuńCudowne <3
OdpowiedzUsuńJak oni się kłócą xd Wrzucają sobie nawzajem, ale i tak jest fajnie ;)
Mam nadzieję, że niedługo wyjaśnisz jej przeszłość ;)
Jeśli możesz to dodaj obserwatorów i powiadom mnie o tym, albo jeśli chcesz dawaj znać na blogu.
Ogólnie mam je dwa:
www.uchiha-kyodai.blogspot.com
www.kin-z-otogakure.blogspot.com
Zapraszam na oby dwa xd
Pozdrawiam :D
Umrę ze śmiechu przy tym jak spotka Ino i Sakurę :D Uroczo..
OdpowiedzUsuńTobi.
Dlaczego ona tak bardzo nie lubi Kakashiego? Te ich odzywki... Po prostu powoli krztuszę się ze śmiechu, gdy je sobie przypomnę. Musze przeczytać następny rozdział, w którym Mardi spotka resztę ferajny, E.
OdpowiedzUsuń