Resztę
drogi przebyli w milczeniu, ewentualnie wymieniając się spostrzeżeniami dotyczącymi
przed chwilą odbytego treningu. Dziesięć minut później stali przed drzwiami
prowadzącymi do biura hokage. Sasuke uniósł pięść, zawahał się na ułamek
sekundy i zapukał. Zaczynał żałować, że nie wstąpił do najbliższego sklepu i
nie załatwił jakiejś butelki alkoholu. Tak, na udobruchanie.
-wejść!
– rozległ się donośny głos Tsunade. Uchiha pchnął drzwi i wszedł pewnym krokiem
do środka pomieszczenia. Tuż zanim wsunął się nonszalancko Kakashi.
Pierwszym,
co rzucało się w oczy, był fakt, że na biurku blondynki nie ma ani kieliszka
jakiegokolwiek napoju wysokoprocentowego. Cały stół był zawalony mnóstwem
papierów, które ze złością i ze znużeniem przeglądała Tsunade ze stojącą nad
nią wystraszoną brązowowłosą asystentką.
Drugą
rzeczą niepasującą do codziennego wizerunku rezydencji hokage był fakt, że
oprócz właścicielki biura i jej pomocnicy w budynku znajdowała się jeszcze
jedna osoba, sporo od obu pań młodsza, siedząca tyłem do przybyszy na obrotowym
krześle. W momencie, w którym weszli do pomieszczenia, dziewczyna obróciła się
do nich twarzą. Nagle poza Hatake, dotąd spokojna i wyluzowana, przestała taka
być. Jak na komendę wyprostował się i stanął sztywno, patrząc w stronę
dziewczyny. Sasuke pierwszy raz widział swojego nauczyciela tak poruszonego,
mającego tak małą… kontrolę nad tym co się dzieje. Zmarszczył brwi i przeniósł
spojrzenie na nową osobę.
Nie
mogła być od niego starsza, śmiał nawet stwierdzić, że była młodsza. Siedziała
przed nimi, z nogą założoną na drugą nogę. Miała szczupłą, ładną twarz z
wyraźnie zaznaczonymi kośćmi policzkowymi. Nie dostrzegł ani krzty makijażu.
Kilka
kosmyków czarnych, pofalowanych włosów wymknęło się jej spod bezładnego
wysokiego koka i opadło swobodnie na twarz, jednak jej zdawało się to w ogóle
nie przeszkadzać. Miała na sobie czarną, obcisłą bluzkę na ramiączkach,
podkreślającą jej perfekcyjną sylwetkę. Pod bladą skórą Sasuke zauważył
delikatnie rysujące się mięśnie. Nie takie, jak u mężczyzn, ale wystarczające,
aby stwierdzić, że dziewczyna jest wytrenowana i zna się na walce. Kształtu nóg
nie mógł już ocenić, ponieważ zakrywały je czarne, szerokie bojówki z mnóstwem
kieszeni, rozszerzające się w dół. W pasie umieszczoną miała kaburę z
shurikenami i kunaiami, kilka pochew na noże i sztylety oraz parę innych intrygujących
pokrowców, których zawartości Uchiha nie mógł odgadnąć. Jego ciekawość przykuły
dodatkowo czarne ochraniacze na przedramionach dziewczyny. Wyraźnie czymś
różniły się od tych tradycyjnych, ale nie mógł zidentyfikować w czym tkwiła
niezgodność.
Nawet
ktoś tak obojętny na wygląd płci pięknej jak Sasuke musiał przyznać, że
dziewczyna jest naprawdę atrakcyjna. Jednak było w niej też coś takiego
znajomego, jakby wcześniej gdzieś już ją widział, gdzieś już ją poznał.
Na
widok białowłosego, ciemnowłosa uśmiechnęła się szeroko, ukazując rząd
śnieżnobiałych, równych zębów. W przeciwieństwie do Kakashi’ego, który spiął
się i stał się niemal blady, ona jeszcze bardziej się zrelaksowała i rozłożyła
wygodniej na krześle. Na dnie jej oczu zaczaił się złośliwy, psotny błysk.
-och,
mój boże – oznajmiła melodyjnie dziewczyna, uśmiechając się lekko. Wyrażenie
„och, mój boże” wcale nie zabrzmiało jak przerażenie albo szok, raczej jak…
drwina. – jak punktualnie. Wychodzisz z formy, Kakashi. Ach, to zapewne twój
towarzysz dopilnował czasu! – klasnęła w dłonie, udając ogromną radość. – jak
miło!
Tsunade
w końcu postanowiła unieść głowę znad papierów. Ku zdziwieniu Sasuke, obrzuciła
go niechętnym i nierozumiejącym spojrzeniem.
-Uchiha?
A ty czego tu chcesz? – zapytała opryskliwie. No wiecie!
-niczego
– prychnął lekceważąco, patrząc na kobietę jak na wariatkę. Wsunął niedbale
dłonie w kieszenie. Dziewczyna skupiła na nim swój zaciekawiony wzrok. – ty
mnie tu wezwałaś.
-do
nikąd cię nie wzywałam – odparła Tsunade marszcząc brwi ze złością. – teraz
interesuje mnie tylko Kakashi. Skąd pomysł, że jesteś mi potrzebny?
-Sakura
tak stwierdziła – wzruszył ramionami Sasuke, odwracając obrażony wzrok. Nie lubił
być tak lekceważony.
-ech…
gdzie ta dziewczyna me łeb – warknęła pod nosem hokage i sięgnęła dłonią do
biurka, jednak w połowie drogi jej ręka zatrzymała się. Na jej czole zadrgała
żyła. Sasuke podejrzewał, że postanowiła odstawić na chwilę alkohol. I z
pewnością sprawiało jej to ogromną mękę. – dobra, mniejsza o to. Jak już tu jesteś,
to w sumie możesz zostać – machnęła z rezygnacją ręką. Czarnowłosy po raz
kolejny zdziwił się w duszy jak ktoś taki mógł zostać przywódcą wioski.
-nie,
nie może – odezwał się nagle Kakashi nieswoim głosem. Uchiha obrócił głowę w
jego stronę, unosząc jedną brew. – wyjdź.
-wyjdź?
– powtórzył, unosząc brew jeszcze wyżej i patrząc na mężczyznę niemal groźnie.
-tak,
grzecznie proszę – ku zdziwieniu wszystkich poprawił się Hatake.
Brunetka
nagłym, gwałtownym ruchem odchyliła się do tyłu i wybuchła perlistym, śpiewnym
śmiechem, zakładając jednocześnie dłonie na kolana. Wszystkie oczy zwróciły się
na nią. Spojrzała roziskrzonym, wesołym wzrokiem na Kakashi’ego, z domieszką
czegoś w rodzaju pogardy.
-niesamowite,
ile wysiłku wkładasz w utrzymanie tego w tajemnicy – stwierdziła psotnie,
obserwując z ciekawością Sasuke, jakby chciała sprawdzić jego reakcję.
Czarnowłosy zmarszczył brwi i obdarzył nauczyciela rozdrażnionym spojrzeniem.
-o
czym ona mówi? – zapytał i przeniósł wrogi wzrok na dziewczynę. – i kim, do
cholery, jesteś? Tsunade, wiesz, o co tu chodzi?
-wiem.
Ale nic ci nie powiem – odparła tajemniczo. – niech zadecyduje Kakashi. Chociaż
chyba się do tego nie kwapi.
-właśnie,
Kakashi, dlaczego się do tego nie kwapisz? – podłapała brunetka, patrząc z
kpiną na mężczyznę. Zaczynała powoli irytować młodego Uchihę. – ja naprawdę nie
mam nic przeciwko.
-ale
ja mam – odwarknął groźnie shinobi. Czarnowłosy ninja zaczynał żałować, że nie
wziął ze sobą niczego, co mogłoby uwiecznić tą chwilę. Widok Kakashi’ego tak
bardzo agresywnego i wytrąconego z równowagi był bezcenny.
Na
twarzy dziewczyny odbiło się coś na kształt triumfu. Jakby odpowiedź Hatake
była jakimś znakiem, na który czekała.
-to
całkiem zmienia postać rzeczy – powiedziała uprzejmym, promiennym głosem. – w
takim razie wcale nie powiem ani słowa o tym, że ja jestem twoją córką, a ty
moim ojcem.
W
biurze zapadła cisza. Ta informacja zdumiała Sasuke. Łagodnie mówiąc. Jednak
jak zawsze, nie okazał po sobie zdziwienia czy innych emocji. Jedynym
świadectwem jego zaskoczenia była uniesiona do góry brew i igrające na ustach
delikatne, złośliwe rozbawienie.
-wkręcacie
mnie – stwierdził w końcu czarnowłosy, próbując doszukać się na jakiejkolwiek
twarzy śladu dowcipu czy żartu. Jednak miny wszystkich pozostały poważne.
-nie,
młody, to najczystsza prawda – odezwała się zrezygnowanym głosem Tsunade. Na
przezwisko nadane mu przez hokage, czarnowłosy warknął. – Mardi Hatake jest
córką Kakashi’ego.
-serio?
– Uchiha spojrzał kpiąco na mężczyznę, w którym aż zawrzała krew na widok
podejścia chłopaka. – ty masz córkę, Kakashi? Nie wiedziałem o tym.
-i
zapewne o to chodziło – stwierdziła psotnie Mardi. Zaczęła leniwie oglądać
swoje paznokcie. – Hatake Kakashi; wspaniały wojownik, wielki ninja,
niezrównany shinobi, zbyt dumny, by stać go było na jakąkolwiek miłość, a co
dopiero dziecko. Ale spokojnie – jej głos nie był już taki miły i pełen
rozbawienia. Uniosła głowę i przeszyła ojca zimnym, rozgoryczonym spojrzeniem.
– ta niechęć jest obustronna.
-co
ty tu robisz? – warknął Kakashi, nie zwracając uwagi na przypatrującą się im
trójkę. Był naprawdę wzburzony i wyraźnie ledwo trzymał nerwy na wodzy.
-cześć,
córciu, jak minęło ci ostatnie siedem lat, przez które nawet nie chciało mi się
zobaczyć, co u ciebie? – spytała śpiewnie, wracając do swojej aroganckiej,
zrelaksowanej pozy. – nie mogę wpaść w odwiedziny do ukochanego tatusia? Skąd u
ciebie tyle wątpliwości w moją miłość?
-alfabetycznie
czy chronologicznie? – zripostował beznamiętnie, na co uśmiech Mardi zrzedł.
-życzliwość
od ciebie bije – stwierdziła z sarkazmem, mrużąc oczy. – nie twój interes, po
co tu przyjechałam ani jak długo zamierzam zostać. Jak dla mnie, mógłbyś nawet
nie wiedzieć, że tu jestem. Ale Tsunade… przepraszam, Czcigodna Tsunade
postanowiła cię poinformować, mimo mojego wyraźnego sprzeciwu – posłała
blondynce niezbyt przyjazne spojrzenie, na co ona odpowiedziała kpiącym
uśmieszkiem. Wyglądało, jakby całkiem dobrze się znały, ale niespecjalnie za
sobą przepadały. Co z resztą było prawdą. – tak więc życzenie naszej ukochanej
przywódczyni zostało spełnione. Mogę teraz już sobie iść? Jestem pewna, że
spodziewałaś się łez wzruszenia i wpadania sobie nawzajem w ramiona, ale cóż…
to jest raczej daleko poza moimi zdolnościami aktorskimi. Więc jeśli nie masz
nic przeciwko…
-nie
tak prędko – powstrzymała ją Tsunade. Mardi wywróciła oczami i przeszyła hokage
spojrzeniem swoich kobaltowych tęczówek. – zdziwisz się, ale twój ojciec,
Mardi, należy do Rady. A to znaczy, że musi
wiedzieć, co tu robisz.
-jesteś
w Radzie? – wybałuszyła na niego oczy. Po chwili prychnęła pogardliwym
śmiechem. – ta Wioska całkiem schodzi na psy.
-Mardi,
ostrzegam cię… - warknął Kakashi. Westchnął głęboko i przyłożył dłoń do podstawy
nosa. – powtórzę pytanie: co ty tu robisz?
-trzymasz
to przed wszystkimi w tajemnicy? – rzuciła w stronę Tsunade. – już druga osoba
dzisiaj nie wie, o co w tym wszystkim chodzi. Wyjaśnij mi, proszę, tą strategię
przywództwa, bo chyba nie dostrzegam jej głębi.
-od
kiedy jesteś taka narwana, Mardi? – Tsunade spojrzała na nią ponuro i z…
zawiścią? – całkiem nieźle wymigujesz się od wyjaśnień, ale na dłuższą metę to
nie podziała.
-z
niczego się nie wymiguję – uśmiechnęła się z wyższością dziewczyna. – nie mam
problemu, żeby wyłożyć mojemu, hmm, ojcu, co tu robię. Proszę bardzo. Uchiha,
zachowasz to w tajemnicy, nie?
-nie
widzę potrzeby, ale Sasuke był w to… - zaczął Hatake, ale czarnowłosy mu
przerwał:
-jasne,
że zachowam – białowłosy posłał mu niezadowolone spojrzenie, ale nie
skomentował.
-cudownie
więc! – klasnęła z radością Mardi. Ta jej żywiołowość powoli stawała się
irytująca. – niedawno Tsunade podpisała sojusz z Bractwem Szeptaczy, prawda?
Kakashi
skinął głową.
-tak,
no więc z tej okazji Oreli i Tsunade, jako że obie są przywódczyniami wrogich
sobie obozów, ostanowiły wyprawić wielki, uroczysty bal. Szczerze mówiąc, Tsu,
nie mam pojęcia jaką ta impreza ma pełnić rolę, zapoznawczą, pojednawczą… tak
czy siak jest. I ja na niej będę.
Całkiem, całkiem fajne :D od razu podoba mi się Mardi, świetny charakter i odzywki ;D tylko co tak długo następnego rozdziału nie ma?
OdpowiedzUsuńzapraszam do siebie:
anayanna-story.blogspot.pl
buziaki i pozdrowienia
Cieszę się, że się podoba ;) Och, na pewno zajrzę *-*
UsuńPyskata dziewuszka ;)
OdpowiedzUsuńCzemu oni się z Kakashi'm tak nie lubią... Przecież on ma cudowny charakter! Hmmm. Będziesz musiała mi to wytłumaczyć xd
Bal, bal, bal. A gdzie bal, tam i chłopcy i romanse.
Pozdrawiam ;)
Och, wytłumaczę, wytłumaczę... Kakashi nie do końca jest taki święty jak wszyscy myślą :3 A z tymi chłopcami i romansami trafiłaś całkiem celnie ;)
OdpowiedzUsuńPozrowienia
Mardi i Sasuke to niezłe ziółka..aż się boje co będzie dalej :D
OdpowiedzUsuńTobi.
Tsunade odstawiła picie? Współczuję jej asystentce. Dziewczyna po prostu wymiata, jeszcze te jej odzywki... Lecę czytać dalej, ponieważ jestem ciekawa co będzie dalej. Pozdrowienia, E.
OdpowiedzUsuń