wtorek, 27 listopada 2012

1. Co ty tu robisz?



Resztę drogi przebyli w milczeniu, ewentualnie wymieniając się spostrzeżeniami dotyczącymi przed chwilą odbytego treningu. Dziesięć minut później stali przed drzwiami prowadzącymi do biura hokage. Sasuke uniósł pięść, zawahał się na ułamek sekundy i zapukał. Zaczynał żałować, że nie wstąpił do najbliższego sklepu i nie załatwił jakiejś butelki alkoholu. Tak, na udobruchanie.
-wejść! – rozległ się donośny głos Tsunade. Uchiha pchnął drzwi i wszedł pewnym krokiem do środka pomieszczenia. Tuż zanim wsunął się nonszalancko Kakashi.
Pierwszym, co rzucało się w oczy, był fakt, że na biurku blondynki nie ma ani kieliszka jakiegokolwiek napoju wysokoprocentowego. Cały stół był zawalony mnóstwem papierów, które ze złością i ze znużeniem przeglądała Tsunade ze stojącą nad nią wystraszoną brązowowłosą asystentką.
Drugą rzeczą niepasującą do codziennego wizerunku rezydencji hokage był fakt, że oprócz właścicielki biura i jej pomocnicy w budynku znajdowała się jeszcze jedna osoba, sporo od obu pań młodsza, siedząca tyłem do przybyszy na obrotowym krześle. W momencie, w którym weszli do pomieszczenia, dziewczyna obróciła się do nich twarzą. Nagle poza Hatake, dotąd spokojna i wyluzowana, przestała taka być. Jak na komendę wyprostował się i stanął sztywno, patrząc w stronę dziewczyny. Sasuke pierwszy raz widział swojego nauczyciela tak poruszonego, mającego tak małą… kontrolę nad tym co się dzieje. Zmarszczył brwi i przeniósł spojrzenie na nową osobę.
Nie mogła być od niego starsza, śmiał nawet stwierdzić, że była młodsza. Siedziała przed nimi, z nogą założoną na drugą nogę. Miała szczupłą, ładną twarz z wyraźnie zaznaczonymi kośćmi policzkowymi. Nie dostrzegł ani krzty makijażu.
Kilka kosmyków czarnych, pofalowanych włosów wymknęło się jej spod bezładnego wysokiego koka i opadło swobodnie na twarz, jednak jej zdawało się to w ogóle nie przeszkadzać. Miała na sobie czarną, obcisłą bluzkę na ramiączkach, podkreślającą jej perfekcyjną sylwetkę. Pod bladą skórą Sasuke zauważył delikatnie rysujące się mięśnie. Nie takie, jak u mężczyzn, ale wystarczające, aby stwierdzić, że dziewczyna jest wytrenowana i zna się na walce. Kształtu nóg nie mógł już ocenić, ponieważ zakrywały je czarne, szerokie bojówki z mnóstwem kieszeni, rozszerzające się w dół. W pasie umieszczoną miała kaburę z shurikenami i kunaiami, kilka pochew na noże i sztylety oraz parę innych intrygujących pokrowców, których zawartości Uchiha nie mógł odgadnąć. Jego ciekawość przykuły dodatkowo czarne ochraniacze na przedramionach dziewczyny. Wyraźnie czymś różniły się od tych tradycyjnych, ale nie mógł zidentyfikować w czym tkwiła niezgodność.
Nawet ktoś tak obojętny na wygląd płci pięknej jak Sasuke musiał przyznać, że dziewczyna jest naprawdę atrakcyjna. Jednak było w niej też coś takiego znajomego, jakby wcześniej gdzieś już ją widział, gdzieś już ją poznał.
Na widok białowłosego, ciemnowłosa uśmiechnęła się szeroko, ukazując rząd śnieżnobiałych, równych zębów. W przeciwieństwie do Kakashi’ego, który spiął się i stał się niemal blady, ona jeszcze bardziej się zrelaksowała i rozłożyła wygodniej na krześle. Na dnie jej oczu zaczaił się złośliwy, psotny błysk.
-och, mój boże – oznajmiła melodyjnie dziewczyna, uśmiechając się lekko. Wyrażenie „och, mój boże” wcale nie zabrzmiało jak przerażenie albo szok, raczej jak… drwina. – jak punktualnie. Wychodzisz z formy, Kakashi. Ach, to zapewne twój towarzysz dopilnował czasu! – klasnęła w dłonie, udając ogromną radość. – jak miło!
Tsunade w końcu postanowiła unieść głowę znad papierów. Ku zdziwieniu Sasuke, obrzuciła go niechętnym i nierozumiejącym spojrzeniem.
-Uchiha? A ty czego tu chcesz? – zapytała opryskliwie. No wiecie!
-niczego – prychnął lekceważąco, patrząc na kobietę jak na wariatkę. Wsunął niedbale dłonie w kieszenie. Dziewczyna skupiła na nim swój zaciekawiony wzrok. – ty mnie tu wezwałaś.
-do nikąd cię nie wzywałam – odparła Tsunade marszcząc brwi ze złością. – teraz interesuje mnie tylko Kakashi. Skąd pomysł, że jesteś mi potrzebny?
-Sakura tak stwierdziła – wzruszył ramionami Sasuke, odwracając obrażony wzrok. Nie lubił być tak lekceważony.
-ech… gdzie ta dziewczyna me łeb – warknęła pod nosem hokage i sięgnęła dłonią do biurka, jednak w połowie drogi jej ręka zatrzymała się. Na jej czole zadrgała żyła. Sasuke podejrzewał, że postanowiła odstawić na chwilę alkohol. I z pewnością sprawiało jej to ogromną mękę. – dobra, mniejsza o to. Jak już tu jesteś, to w sumie możesz zostać – machnęła z rezygnacją ręką. Czarnowłosy po raz kolejny zdziwił się w duszy jak ktoś taki mógł zostać przywódcą wioski.
-nie, nie może – odezwał się nagle Kakashi nieswoim głosem. Uchiha obrócił głowę w jego stronę, unosząc jedną brew. – wyjdź.
-wyjdź? – powtórzył, unosząc brew jeszcze wyżej i patrząc na mężczyznę niemal groźnie.
-tak, grzecznie proszę – ku zdziwieniu wszystkich poprawił się Hatake.
Brunetka nagłym, gwałtownym ruchem odchyliła się do tyłu i wybuchła perlistym, śpiewnym śmiechem, zakładając jednocześnie dłonie na kolana. Wszystkie oczy zwróciły się na nią. Spojrzała roziskrzonym, wesołym wzrokiem na Kakashi’ego, z domieszką czegoś w rodzaju pogardy.
-niesamowite, ile wysiłku wkładasz w utrzymanie tego w tajemnicy – stwierdziła psotnie, obserwując z ciekawością Sasuke, jakby chciała sprawdzić jego reakcję. Czarnowłosy zmarszczył brwi i obdarzył nauczyciela rozdrażnionym spojrzeniem.
-o czym ona mówi? – zapytał i przeniósł wrogi wzrok na dziewczynę. – i kim, do cholery, jesteś? Tsunade, wiesz, o co tu chodzi?
-wiem. Ale nic ci nie powiem – odparła tajemniczo. – niech zadecyduje Kakashi. Chociaż chyba się do tego nie kwapi.
-właśnie, Kakashi, dlaczego się do tego nie kwapisz? – podłapała brunetka, patrząc z kpiną na mężczyznę. Zaczynała powoli irytować młodego Uchihę. – ja naprawdę nie mam nic przeciwko.
-ale ja mam – odwarknął groźnie shinobi. Czarnowłosy ninja zaczynał żałować, że nie wziął ze sobą niczego, co mogłoby uwiecznić tą chwilę. Widok Kakashi’ego tak bardzo agresywnego i wytrąconego z równowagi był bezcenny.
Na twarzy dziewczyny odbiło się coś na kształt triumfu. Jakby odpowiedź Hatake była jakimś znakiem, na który czekała.
-to całkiem zmienia postać rzeczy – powiedziała uprzejmym, promiennym głosem. – w takim razie wcale nie powiem ani słowa o tym, że ja jestem twoją córką, a ty moim ojcem.

W biurze zapadła cisza. Ta informacja zdumiała Sasuke. Łagodnie mówiąc. Jednak jak zawsze, nie okazał po sobie zdziwienia czy innych emocji. Jedynym świadectwem jego zaskoczenia była uniesiona do góry brew i igrające na ustach delikatne, złośliwe rozbawienie.
-wkręcacie mnie – stwierdził w końcu czarnowłosy, próbując doszukać się na jakiejkolwiek twarzy śladu dowcipu czy żartu. Jednak miny wszystkich pozostały poważne.
-nie, młody, to najczystsza prawda – odezwała się zrezygnowanym głosem Tsunade. Na przezwisko nadane mu przez hokage, czarnowłosy warknął. – Mardi Hatake jest córką Kakashi’ego.
-serio? – Uchiha spojrzał kpiąco na mężczyznę, w którym aż zawrzała krew na widok podejścia chłopaka. – ty masz córkę, Kakashi? Nie wiedziałem o tym.
-i zapewne o to chodziło – stwierdziła psotnie Mardi. Zaczęła leniwie oglądać swoje paznokcie. – Hatake Kakashi; wspaniały wojownik, wielki ninja, niezrównany shinobi, zbyt dumny, by stać go było na jakąkolwiek miłość, a co dopiero dziecko. Ale spokojnie – jej głos nie był już taki miły i pełen rozbawienia. Uniosła głowę i przeszyła ojca zimnym, rozgoryczonym spojrzeniem. – ta niechęć jest obustronna.
-co ty tu robisz? – warknął Kakashi, nie zwracając uwagi na przypatrującą się im trójkę. Był naprawdę wzburzony i wyraźnie ledwo trzymał nerwy na wodzy.
-cześć, córciu, jak minęło ci ostatnie siedem lat, przez które nawet nie chciało mi się zobaczyć, co u ciebie? – spytała śpiewnie, wracając do swojej aroganckiej, zrelaksowanej pozy. – nie mogę wpaść w odwiedziny do ukochanego tatusia? Skąd u ciebie tyle wątpliwości w moją miłość?
-alfabetycznie czy chronologicznie? – zripostował beznamiętnie, na co uśmiech Mardi zrzedł.
-życzliwość od ciebie bije – stwierdziła z sarkazmem, mrużąc oczy. – nie twój interes, po co tu przyjechałam ani jak długo zamierzam zostać. Jak dla mnie, mógłbyś nawet nie wiedzieć, że tu jestem. Ale Tsunade… przepraszam, Czcigodna Tsunade postanowiła cię poinformować, mimo mojego wyraźnego sprzeciwu – posłała blondynce niezbyt przyjazne spojrzenie, na co ona odpowiedziała kpiącym uśmieszkiem. Wyglądało, jakby całkiem dobrze się znały, ale niespecjalnie za sobą przepadały. Co z resztą było prawdą. – tak więc życzenie naszej ukochanej przywódczyni zostało spełnione. Mogę teraz już sobie iść? Jestem pewna, że spodziewałaś się łez wzruszenia i wpadania sobie nawzajem w ramiona, ale cóż… to jest raczej daleko poza moimi zdolnościami aktorskimi. Więc jeśli nie masz nic przeciwko…
-nie tak prędko – powstrzymała ją Tsunade. Mardi wywróciła oczami i przeszyła hokage spojrzeniem swoich kobaltowych tęczówek. – zdziwisz się, ale twój ojciec, Mardi, należy do Rady. A to znaczy, że musi wiedzieć, co tu robisz.
-jesteś w Radzie? – wybałuszyła na niego oczy. Po chwili prychnęła pogardliwym śmiechem. – ta Wioska całkiem schodzi na psy.
-Mardi, ostrzegam cię… - warknął Kakashi. Westchnął głęboko i przyłożył dłoń do podstawy nosa. – powtórzę pytanie: co ty tu robisz?
-trzymasz to przed wszystkimi w tajemnicy? – rzuciła w stronę Tsunade. – już druga osoba dzisiaj nie wie, o co w tym wszystkim chodzi. Wyjaśnij mi, proszę, tą strategię przywództwa, bo chyba nie dostrzegam jej głębi.
-od kiedy jesteś taka narwana, Mardi? – Tsunade spojrzała na nią ponuro i z… zawiścią? – całkiem nieźle wymigujesz się od wyjaśnień, ale na dłuższą metę to nie podziała.
-z niczego się nie wymiguję – uśmiechnęła się z wyższością dziewczyna. – nie mam problemu, żeby wyłożyć mojemu, hmm, ojcu, co tu robię. Proszę bardzo. Uchiha, zachowasz to w tajemnicy, nie?
-nie widzę potrzeby, ale Sasuke był w to… - zaczął Hatake, ale czarnowłosy mu przerwał:
-jasne, że zachowam – białowłosy posłał mu niezadowolone spojrzenie, ale nie skomentował.
-cudownie więc! – klasnęła z radością Mardi. Ta jej żywiołowość powoli stawała się irytująca. – niedawno Tsunade podpisała sojusz z Bractwem Szeptaczy, prawda?
Kakashi skinął głową.
-tak, no więc z tej okazji Oreli i Tsunade, jako że obie są przywódczyniami wrogich sobie obozów, ostanowiły wyprawić wielki, uroczysty bal. Szczerze mówiąc, Tsu, nie mam pojęcia jaką ta impreza ma pełnić rolę, zapoznawczą, pojednawczą… tak czy siak jest. I ja na niej będę.

6 komentarzy:

  1. Całkiem, całkiem fajne :D od razu podoba mi się Mardi, świetny charakter i odzywki ;D tylko co tak długo następnego rozdziału nie ma?
    zapraszam do siebie:
    anayanna-story.blogspot.pl

    buziaki i pozdrowienia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że się podoba ;) Och, na pewno zajrzę *-*

      Usuń
  2. Pyskata dziewuszka ;)
    Czemu oni się z Kakashi'm tak nie lubią... Przecież on ma cudowny charakter! Hmmm. Będziesz musiała mi to wytłumaczyć xd

    Bal, bal, bal. A gdzie bal, tam i chłopcy i romanse.
    Pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Och, wytłumaczę, wytłumaczę... Kakashi nie do końca jest taki święty jak wszyscy myślą :3 A z tymi chłopcami i romansami trafiłaś całkiem celnie ;)
    Pozrowienia

    OdpowiedzUsuń
  4. Mardi i Sasuke to niezłe ziółka..aż się boje co będzie dalej :D
    Tobi.

    OdpowiedzUsuń
  5. Tsunade odstawiła picie? Współczuję jej asystentce. Dziewczyna po prostu wymiata, jeszcze te jej odzywki... Lecę czytać dalej, ponieważ jestem ciekawa co będzie dalej. Pozdrowienia, E.

    OdpowiedzUsuń

Będę wdzięczna za każdy drobny komentarz, zarówno pozytywny jak i za krytykę. Nic bardziej nie motywuje autora do pisania. Bardzo proszę również anonimowych komentatorów o podpisywanie się :3