niedziela, 25 listopada 2012

Prolog



Było już dobrze po jedenastej rano, gdy na pole czwarte, na którym Kakashi właśnie trenował z Sasuke, wbiegła zasapana Sakura. Nie byłoby w tym nic złego ani problematycznego, gdyby wbiegła na nie „poprawnie”. Powinna zatrzymać się przed samym polem, rozejrzeć się, zauważyć, że czarnowłosy chłopak właśnie wyprowadza Chidori na Kakshi’ego, przystanąć koło jakiegoś drzewa, klasnąć parę razy na widok tak wspaniałego jutsu i powiedzieć, co ma do powiedzenia. Zamiast tego, nie bacząc na nic, wskoczyła w sam środek pomiędzy przeciwnikami.
Uchiha, będąc w powietrzu i już trzymając syczącą i trzaskającą błękitną kulę, zmarszczył brwi i zacisnął zęby. Niech to szlag. Wkładając w swój ruch masę wysiłku, w ostatniej chwili skierował Chidori trochę w lewo, aby nie zabić dziewczyny. Kątem oka dostrzegł, jak z przerażeniem otwiera szeroko oczy i usta, uskakując w bok. Idiotka.
Z ogromną siłą uderzył w pień drzewa. Rozległ się huk, który potoczył się echem po lesie. Sasuke skoczył gładko na nogi i przyjrzał się krytycznie swojemu dziełu. Przed nim leżało przecięte na pół i popalone w wielu miejscach wiekowe drzewo. Chłopak przekręcił głowę, zakładając dłonie na piersi.
-może by i kogoś zabiło… - wymruczał pod nosem, zdmuchując grzywkę, która opadła mu z nieładem na czoło. W ogóle nie zwracał uwagi na trzęsącą się dziewczynę, która stała dziesięć metrów dalej.
-na pewno zrobiło to prawie z Sakurą – rozległ się niezadowolony głos jego nauczyciela tuż za nim. Wiedział, że przytyk nie dotyczył go, tylko jego nieodpowiedzialnej koleżanki. Obrócił się w jego stronę, unosząc jedną brew do góry, jednak Kakashi już szedł w stronę różowej.
Sasuke, widząc, że zapowiada na małą reprymendę, postanowił wykorzystać to na przerwę. Odszedł spokojnie w stronę rozłożystego drzewa, pod którym znajdowały się butelki wody i jedzenie. Rozsiadł się wygodnie na ziemi i popijając od czasu do czasu wodę, przyglądał się obojętnie kazaniu, jakie wyprawił Sakurze Hatake. Ta stała ze skruszoną miną i co chwila rzucała w stronę nauczyciela przeprosiny. Po jakiś pięciu minutach westchnął i zapytał, co ją tu sprowadziło.
-hokage-sama kazała mi po was przyjść – wyjaśniła szybko. – mówi, że to sprawa niecierpiąca zwłoki i macie się natychmiast stawić w jej biurze, albo inaczej… - zamilkła, szukając odpowiednio cenzuralnych słów. Kakashi wybawił ją z tego obowiązku.
-wiem, co inaczej. Chodzi o jakąś misję? – zapytał.
-nie wiem, Kakashi-sensei, nic takiego nie mówiła – pokręciła bezradnie głową. – przypuszczam, że tego dowiecie się już u niej.
-no tak, cała Tsunade – mruknął cicho Kakashi. – dzięki Sakura, już idziemy.
-hai – kiwnęła głową i zniknęła między drzewami, rzucając jeszcze zalotne spojrzenie w stronę Sasuke. Uchiha nie zwrócił na to żadnej uwagi, poprawiając ochraniacze na przedramionach. Przyzwyczaił się do tego, w końcu Sakura nie była jego jedyną fanką.
Kakashi podszedł do ucznia i usiadł obok niego, sięgając po swoją butelkę z wodą. Odetchnął głęboko i rzucił przelotne spojrzenie czarnowłosemu. Nie spieszyło wcale mu się iść do Tsunade. Przecież można oprzeć się wygodnie o pień, wyciągnąć nowe wydanie ulubionej lektury autorstwa Jirayi, zrelaksować się…
-czego chciała? – przerwał jego głębokie rozmyślania Uchiha leniwym głosem.
Kakashi zacisnął zęby. Nawet nie było go stać na stare, dobre Kakashi-sensei. Gdzie się podział szacunek?
-mamy się stawić w biurze hokage – westchnął białowłosy, zakładając dłonie na karku. Przymknął oczy, a jego głos stał się spokojniejszy i bardziej monotonny. – najlepiej jak najszybciej. Jakaś… sprawa niecierpiąca zwłoki.
Sasuke uniósł jedną brew. Chwycił w pięść drugą pięść i strzelił kostkami. Przez szarą maskę zakrywającą połowę twarzy Hatake, młody uczeń nie mógł dostrzec grymasu, jaki pojawił się na jego ustach.
-widzę, że bardzo ci się spieszy – stwierdził czarnowłosy, posyłając mu firmowy, drwiący uśmiech. – ty i ja?
-pan, Kakashi-sensei i ja, twój wierny i posłuszny uczeń? – poprawił go kąśliwie Hatake, na co chłopak prychnął. – nie wiem, Sasuke. Pewnie przydzielą nam jeszcze kogoś.
-misja? – zgadł Sasuke, biorąc drugą dłoń i strzykając po kolei wszystkimi palcami. Jeszcze nie zauważył, że drażni to jego nauczyciela. Gdyby zauważył, robiłby to jeszcze głośniej. Tak podejrzewał Kakashi, dlatego też nie zwrócił mu uwagi. Jeszcze.
-tak przypuszczam. Po co innego miałaby nas wzywać hokage? – spojrzał na chłopaka z ukosa. – chyba że któryś z nas ją ostatnio wkurzył.
-na mnie nie patrz – oznajmił ze spokojem Sasuke, splatając palce i wysuwając dłonie do przodu. Wygiął je porządnie, a po polu potoczył się cichy trzask. – byłem grzeczny. Niedawno nawet nie skomentowałem tego, że wysyła mnie na misję, będąc totalnie wstawiona. A przyznasz, że to jest wyczyn.
-w twoim wypadku tak – powiedział z dezaprobatą nauczyciel, przypominając sobie bezczelność i arogancję chłopaka.
-jedyną osobą, która mogła ją wkurzyć, jesteś ty. Może zabrałeś jej ostatnią butelkę sake i musiała kupić nową?
-nie przypominam sobie, żebym coś takiego zrobił – usprawiedliwił się Kakashi.
-jakoś mnie to nie dziwi – mruknął Uchiha.
Ujął w palce swoją dolną szczękę z zamiarem przekręcenia jej. A co za tym idzie, wydaniem tak nieprzyjemnego dla ucha starszego ninja dźwięku. Hatake w końcu się poddał.
-Nawet. Nie. Próbuj. Tego. Robić. – wysyczał, patrząc morderczym wzrokiem na Sasuke.
Ten uniósł potępiająco jedną brew, a na jego ustach zaigrał uśmieszek.
-byłem ciekaw, jak długo to wytrzymasz – oznajmił triumfalnie i podniósł się z miejsca. Dolną żuchwę zostawił już w spokoju. Zarzucił swoją torbę na ramię i skierował się spokojnym krokiem w stronę centrum Wioski. Białowłosy powiódł za nim ciekawym, zdziwionym wzrokiem. – nie wiem jak ty, Kakashi, ale skoro mamy zamiar stanąć z rozwścieczoną hokage oko w oko, to wolę przynajmniej zrobić to na czas. Na twoim miejscu też bym ruszył się z miejsca.
-ale ty jesteś pedantyczny – westchnął z politowaniem Kakashi, ale poszedł za radą czarnowłosego. Szybko dołączył do chłopaka i teraz szli ramię w ramię. Co oznaczało, że mężczyzna mógł dalej narzekać. – wiesz, że taki pedantyzm jest niebezpieczny? Bardzo szybko może zmienić się w chorobę. Czytałem o tym kiedyś. Nawet nie wiesz, w którym momencie zamieniasz się w bezmózgiego robota, który poprawia każdą niepoprawność. Wszystko musi być równiutko ułożone, wszędzie zachowana symetria, ani krzty kurzu na szafkach… jeśli chcesz, znam takiego fajnego terapeutę…
-to szalenie interesujące, Kakashi – przerwał mu leniwie Sasuke. – ale jestem zmuszony mieć zwyczajnie gdzieś to, co mówisz. Patrzenie się tępo w przestrzeń sprawia mi większą przyjemność.
-kiedy stałeś się takim uosobieniem chamstwa, Sasuke? – zapytał z rozpaczą Hatake, na co młody ninja parsknął śmiechem. Zostawił jednak pytanie bez komentarza.

6 komentarzy:

  1. Ciekawie się zaczyna, dialogi Sasuke z Kakashim są świetne :D Szczególnie ta ostatnia wymiana zdań. Fajny szablon, mam tylko jedną uwagę, a mianowicie - Wypowiedzi bohaterów po myślnikach, wielką literą. ;) pozdrowienia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Odpowiedzi bohaterów po myślnikach wielką literą - zanotowane ;) dzięki serdeczne ;* jak są jeszcze jakieś błędy będę wdzięczna za uwagi. pozdrowionka

      Usuń
  2. O co chodzi z tą żuchwą xd nie ogarnęłam.
    Zaczyna się całkiem fajnie ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Och, czerpałam trochę inspirację od kumpla ;) on zawsze jakoś tak robi, że chwyta się za podbródek i tak jakby strzela szczęką :/// grr, okropny dźwięk xd

    OdpowiedzUsuń
  4. Bardzo dobrze się wszystko zaczyna, zabieram się za nastepny rozdział. Pokazałaś fajny charakter Sasuke :3
    Tobi.

    OdpowiedzUsuń
  5. Okej... Więc Tsunade wysłała kiedyś Sasuke po pijanemu na misję? Ojoj, to nie ładnie. Sasuke jest uosobieniem chamstwa, co mi się bardzo podoba... Pozdro E.

    OdpowiedzUsuń

Będę wdzięczna za każdy drobny komentarz, zarówno pozytywny jak i za krytykę. Nic bardziej nie motywuje autora do pisania. Bardzo proszę również anonimowych komentatorów o podpisywanie się :3